Rzymską Cerkiew/ za matkę zna/ i to przyznawa/ że my Ruś z Rzymiany jednę wiarę mamy) Jeden krzest z Bogiem Ojcem/ i Synem/ i Duchem Z. jedna natura/ jedna wszechmocność/ jedno Boztwo/ jedna nadzieja wezwania/ jedna miłość: Jedne spolne za Króle/ Rządziciele/ urzędy/ modlitwy i prośby/ jedne Sakramenta/ (jeśli jedne/ to siedm/ a nie dwa:) jedne czyny święte/ i poświęcenia Kościelne/ mniejsze i więtsze/ jedna Ewanielia/ jedne Prorockie i Apostołskie pisma/ jednaż powaga SS. Kościelnych Prawowiernych Ojców Gręckich i Łacińskich. Cóż mamy mieć spolnego z innemi sektami? To Patriarcha nasz teraźniejszy
Rzymską Cerkiew/ zá mátkę zna/ y to przyznawa/ że my Ruś z Rzymiány iednę wiárę mamy) Ieden krzest z Bogiem Oycem/ y Synem/ y Duchem S. iedná náturá/ iedná wszechmocność/ iedno Boztwo/ iedná nádźieiá wezwánia/ iedná miłość: Iedne spolne zá Krole/ Rządźiciele/ vrzędy/ modlitwy y prośby/ iedne Sákrámentá/ (ieśli iedne/ to śiedm/ á nie dwá:) iedne cżyny święte/ y poświęcenia Kośćielne/ mnieysze y więtsze/ iedná Ewányelia/ iedne Prorockie y Apostolskie pismá/ iednáż powagá SS. Kośćielnych Práwowiernych Oycow Gręckich y Lácinskich. Coż mamy mieć spolnego z innemi sektámi? To Pátryárchá nász teráźnieyszy
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 188
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Aby beli kochanej dziewki ratowali; Ale choćby wiedzieli, małoby sprawili, Kiedy od niej na on czas tak daleko byli.
LXIX.
Tem czasem król Agramant w koło otoczony Wojskiem potężnem ściskał Paryż obleżony, Co jednego dnia przyszedł ku temu końcowi, Że mało w ręce nie wpadł nieprzyjacielowi; I jedno, że nabożne prośby ukoiły Nieba, które obfite wody wypuściły, Jużby beło upadło od szable pogańskiej I Francjej i Rzeszy imię chrześcijańskiej.
LXX.
Na pobożne modlitwy cesarza starego Od Twórce dżdże obfite nagle najwyższego Spuszczone gasić ogniów zajętych pomogły, Których siły człowiecze ugasić nie mogły. Mądry, kto się w przygodzie do nieba ucieka: Od niego
Aby beli kochanej dziewki ratowali; Ale choćby wiedzieli, małoby sprawili, Kiedy od niej na on czas tak daleko byli.
LXIX.
Tem czasem król Agramant w koło otoczony Wojskiem potężnem ściskał Paryż obleżony, Co jednego dnia przyszedł ku temu końcowi, Że mało w ręce nie wpadł nieprzyjacielowi; I jedno, że nabożne prośby ukoiły Nieba, które obfite wody wypuściły, Jużby beło upadło od szable pogańskiej I Francyej i Rzeszy imię chrześcijańskiej.
LXX.
Na pobożne modlitwy cesarza starego Od Twórce dżdże obfite nagle najwyższego Spuszczone gasić ogniów zajętych pomogły, Których siły człowiecze ugasić nie mogły. Mądry, kto się w przygodzie do nieba ucieka: Od niego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 164
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i prosi płaczliwie, Aby łusk nie tłukł darmo na straszliwem dziwie. „Wróć się do mnie, rozwiąż mię pierwej, niż się rzuci Na mię okrutna ryba i niż się ocuci. Weź mię z sobą, utop mię, bo będę wolała, Niżby mię sroga orka żywo poźrzeć miała”. Rugiera tak jej prośby i wrzaski ruszały, Że ją wziął, odwiązawszy łańcuchy od skały.
CXII.
W bok ostrą uderzony zawodnik ostrogą, Na powietrze ku niebu idzie zwykłą drogą I rycerza na sobie w siedle w onem czesie, A za siodłem na krzyżu Angelikę niesie I obrok, brzydkiej foce zgotowany, bierze, Zbawiając jej rozkosznej i smacznej
i prosi płaczliwie, Aby łusk nie tłukł darmo na straszliwem dziwie. „Wróć się do mnie, rozwiąż mię pierwej, niż się rzuci Na mię okrutna ryba i niż się ocuci. Weź mię z sobą, utop mię, bo będę wolała, Niżby mię sroga orka żywo poźrzeć miała”. Rugiera tak jej prośby i wrzaski ruszały, Że ją wziął, odwiązawszy łańcuchy od skały.
CXII.
W bok ostrą uderzony zawodnik ostrogą, Na powietrze ku niebu idzie zwykłą drogą I rycerza na sobie w siedle w onem czesie, A za siodłem na krzyżu Angelikę niesie I obrok, brzydkiej foce zgotowany, bierze, Zbawiając jej rozkosznej i smacznej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 224
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bo wszytek lud na miecz puszczono I jednego na wyspie nawet nie żywiono. Drugiego dnia armata z portu wyjechała I nazad ku domowi stery obracała; Na którą wsiadł i Orland, myśląc z Irlandiej Znowu się w swoję drogę puścić do Francjej.
LXXVIII.
Nic więcej nad dzień jeden nie chciał się tam bawić, Wielkie królewskie prośby nie mogły nic sprawić; Który go wściągał, na co pozwolić nie chciała Miłość, co go za jego miłą wyprawiała. Olimpią królowi zaleca żegnając, Aby jej obietnice ziścił, nalegając; Acz tego zalecania król nie potrzebował, Bo czynił dobrze więcej, niżli obiecował.
LXXIX.
Po wszytkiem swojem państwie zaraz ludzie zbierał,
bo wszytek lud na miecz puszczono I jednego na wyspie nawet nie żywiono. Drugiego dnia armata z portu wyjechała I nazad ku domowi sztyry obracała; Na którą wsiadł i Orland, myśląc z Irlandyej Znowu się w swoję drogę puścić do Francyej.
LXXVIII.
Nic więcej nad dzień jeden nie chciał się tam bawić, Wielkie królewskie prośby nie mogły nic sprawić; Który go wściągał, na co pozwolić nie chciała Miłość, co go za jego miłą wyprawiała. Olimpią królowi zaleca żegnając, Aby jej obietnice ziścił, nalegając; Acz tego zalecania król nie potrzebował, Bo czynił dobrze więcej, niżli obiecował.
LXXIX.
Po wszytkiem swojem państwie zaraz ludzie zbierał,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 246
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wierzę, że mu miłość sama pomagała I żeby mię dogonił, skrzydła mu przydała I słów go i łagodnej mowy nauczała, Żebych była na jego prośbę pozwalała.
XXVII.
Ale wszytko daremnie, bom się tak uparła, Żebym radniej na miejscu zarazem umarła, Niż na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się do gwałtu i odkrytej mocy. Jam mu, prosząc go z wielką pokorą, na oczy Wyrzucała, iż mu tak dufał i wierzył Mój Zerbin, że mu mnie kochanej powierzył.
XXVIII.
Potem widząc, że prośby skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię
wierzę, że mu miłość sama pomagała I żeby mię dogonił, skrzydła mu przydała I słów go i łagodnej mowy nauczała, Żebych była na jego prośbę pozwalała.
XXVII.
Ale wszytko daremnie, bom się tak uparła, Żebym radniej na miejscu zarazem umarła, Niż na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się do gwałtu i odkrytej mocy. Jam mu, prosząc go z wielką pokorą, na oczy Wyrzucała, iż mu tak dufał i wierzył Mój Zerbin, że mu mnie kochanej powierzył.
XXVIII.
Potem widząc, że prośby skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 280
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się do gwałtu i odkrytej mocy. Jam mu, prosząc go z wielką pokorą, na oczy Wyrzucała, iż mu tak dufał i wierzył Mój Zerbin, że mu mnie kochanej powierzył.
XXVIII.
Potem widząc, że prośby skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię nadzieje mijały I że coraz szedł na mię barziej zapalony, Właśnie tak, jako niedźwiedź, głodem przemorzony, Broniłam się rękami, broniłam nogami, Używałam paznogciów, kąsałam zębami; Twarzem mu podrapała, brodem mu wyrwała, A jakom jedno mogła, nabarziej
na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się do gwałtu i odkrytej mocy. Jam mu, prosząc go z wielką pokorą, na oczy Wyrzucała, iż mu tak dufał i wierzył Mój Zerbin, że mu mnie kochanej powierzył.
XXVIII.
Potem widząc, że prośby skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię nadzieje mijały I że coraz szedł na mię barziej zapalony, Właśnie tak, jako niedźwiedź, głodem przemorzony, Broniłam się rękami, broniłam nogami, Używałam paznogciów, kąsałam zębami; Twarzem mu podrapała, brodem mu wyrwała, A jakom jedno mogła, nabarziej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 280
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nad nami zmiłujesz I namniejszą nam cząstkę łaski swej darujesz, Pewniśmy, że nam nasze występki odpuścisz I tych, którzyć dufają, teraz nie opuścisz.”
LXXIII.
Tak wielkem nabożeństwem cesarz napełniony Modlił się, uniżony i upokorzony; Przydał do tego insze modlitwy gorące I śluby swej wielkości uczynił służące. Nie beły jego prośby próżne, bo życzliwy Stróż jego anioł wszytkie zebrał i kwapliwy Rozciągnionemi pióry w niebo się wyprawił I do jednej przed Twórcą niebieskiem postawił.
LXXIV.
I inszych także modły beły niezliczone W ten czas od takich posłów w niebo zaniesione; Które słysząc pobożne i dusze wybrane, Litością na swych jasnych twarzach malowane, Wszytkie zgodnie na
nad nami zmiłujesz I namniejszą nam cząstkę łaski swej darujesz, Pewniśmy, że nam nasze występki odpuścisz I tych, którzyć dufają, teraz nie opuścisz.”
LXXIII.
Tak wielkem nabożeństwem cesarz napełniony Modlił się, uniżony i upokorzony; Przydał do tego insze modlitwy gorące I śluby swej wielkości uczynił służące. Nie beły jego prośby próżne, bo życzliwy Stróż jego anioł wszytkie zebrał i kwapliwy Rozciągnionemi pióry w niebo się wyprawił I do jednej przed Twórcą niebieskiem postawił.
LXXIV.
I inszych także modły beły niezliczone W ten czas od takich posłów w niebo zaniesione; Które słysząc pobożne i dusze wybrane, Litością na swych jasnych twarzach malowane, Wszytkie zgodnie na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 313
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
o ziemię/ gniewliwa/ twarzą uderzeła. Ona pokorne ręce podnosi z prośbami/ Aliście się czarnymi wnet kosmacinami Barki jeżyć poczęły; i ręce skrzywione/ Wyrozszy na pazury ostro zakończone/ Zarazem już powinność nóg odprawowału. I usta/ co niedawno wielce smakowały Jowiszowi/ w sprosną się paszczękę zmienieły. A żeby zaś umysłu prośby nie zmiękczeły/ I mowę jej odjęto. zaczym głos gniewliwy/ D I pełny strachu/ gardziel wypuszczał rykliwy. Myśli wprawdzie nie zbyła swojej przyrodzonej/ Owszem i w niedźwiedziej taż trwa przemienionej. Ustawicznym wzdychaniem żałość swoję głosi/ I jakie ma/ do nieba i gwiazd/ ręce wznosi. A choć tego nie może
o źiemię/ gniewliwa/ twarzą vderzełá. Oná pokorne ręce podnośi z prośbámi/ Aliście się czarnymi wnet kosmáćinámi Bárki ieżyć poczęły; y ręce skrzywione/ Wyrozszy ná pázury ostro zákończone/ Zárázem iuż powinność nog odpráwowału. Y vstá/ co niedawno wielce smakowáły Iowiszowi/ w sprosną się pászczekę zmienieły. A żeby zaś vmysłu prośby nie zmiękczeły/ Y mowę iey odięto. záczym głos gniewliwy/ D Y pełny stráchu/ gardźiel wypuszczał rykliwy. Myśli wprawdźie nie zbyła swoiey przyrodzoney/ Owszem y w niedźwiedźiey táż trwa przemienioney. Vstáwicznym wzdychániem żáłość swoię głośi/ Y iákie ma/ do niebá y gwiazd/ ręce wznośi. A choć tego nie może
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 78
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. Z mieczem zawsze przed Tobą Sprawiedliwość stawa i pod wagą nagrodę zasługom oddawa, nie chcąc, żeby gorące Twych więźniów supliki miłosierdzie wyżebrzeć mogły na grzeszniki. Choćby chciał omamieniem uszy Twe ułowić, nie będzie mógł jurysta występków obronić. Straciła tu swe siły uczona Wymowa i milczy na tym miejscu, nie rzecze i słowa. Prośby, sztuki, cherchele i datek niemały żadnej sprawy w Twym sądzie nie korumpowały. Któż bowiem zacznie produkt przed tak sądem srogiem i sercem niestrwożonym ozwie się przed Bogiem? Nie tak by twoje, Marsie, straszne sądy były, choćby mię wojsk twych szyki wkoło otoczyły, i luboby z dziesiątek po mnie przyszło warty,
. Z mieczem zawsze przed Tobą Sprawiedliwość stawa i pod wagą nagrodę zasługom oddawa, nie chcąc, żeby gorące Twych więźniów supliki miłosierdzie wyżebrzeć mogły na grzeszniki. Choćby chciał omamieniem uszy Twe ułowić, nie będzie mógł jurysta występków obronić. Straciła tu swe siły uczona Wymowa i milczy na tym miejscu, nie rzecze i słowa. Prośby, sztuki, cherchele i datek niemały żadnej sprawy w Twym sądzie nie korumpowały. Któż bowiem zacznie produkt przed tak sądem srogiem i sercem niestrwożonym ozwie się przed Bogiem? Nie tak by twoje, Marsie, straszne sądy były, choćby mię wojsk twych szyki wkoło otoczyły, i luboby z dziesiątek po mnie przyszło warty,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 55
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
głowę niech każdy sędzia dekretuje, niech i urząd surowy na nią instyguje, przecię mój język, dobrze wyćwiczony w prawie, nieźle mi tuszy w mojej bojaźliwej sprawie. Tego się tylko sądu najbarziej waruję, gdzie Sędzia i sam sądzi, i sam instyguje, który gdy raz swój dekret feruje na kogo, żadne łzy ani prośby już go znieść nie mogą. O ciężki, o śmiertelny winnych trybunale, na którym Sędzia siedzi w surowym zapale! Tym dniem i ów Agaton będąc ulękniony, przez trzy dni miał zdumiały wzrok w ziemię wnurzony; i Paweł, lub na sobie żadnej nie czuł zmazy, bał się przecię przy sprawie Sędziego urazy. Tego
głowę niech każdy sędzia dekretuje, niech i urząd surowy na nię instyguje, przecię mój język, dobrze wyćwiczony w prawie, nieźle mi tuszy w mojej bojaźliwej sprawie. Tego się tylko sądu najbarziej waruję, gdzie Sędzia i sam sądzi, i sam instyguje, który gdy raz swój dekret feruje na kogo, żadne łzy ani prośby już go znieść nie mogą. O ciężki, o śmiertelny winnych trybunale, na którym Sędzia siedzi w surowym zapale! Tym dniem i ów Agaton będąc ulękniony, przez trzy dni miał zdumiały wzrok w ziemię wnurzony; i Paweł, lub na sobie żadnej nie czuł zmazy, bał się przecię przy sprawie Sędziego urazy. Tego
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 56
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997