to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj
to niebo, nowy Atlas, dźwigał! I chociażby mi z urazu lec w grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
fontanny. Dobrze tak na cię, że wżdy z raz uczujesz, Jako niesłusznie z moich łez dworujesz I jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał
fontany. Dobrze tak na cię, że wżdy z raz uczujesz, Jako niesłusznie z moich łez dworujesz I jak to ciężko wylewać mej duszy Płacz, co cię najmniej nie zmiękczy ni ruszy. Ale-ć to nie twe łzy, tylko twe oczy, Jak słońce, ten płacz, co się z moich toczy, Promieńmi swymi wciągnąwszy do góry, Teraz ten smętny deszcz spuszczają chmury; I już bym się bał potopu strasznego, Już o korabiu myśliłbym Noego, Ale mi miasto przysiężonej tęczy Brew zacerklona za pogodę ręczy. Do tych wód jako jeleń upragniony Bieżał Kupido i kołczan złocony Złożywszy, strzałki hartował w tym zdroju I chwytał
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 179
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, na dól toczy się do biesa. Ale po cóż mam piekła wzruszać? Ja tej gadki Potwierdzę swym przykładem i swymi przypadki. Rok i sześć niedziel wczora, jako mię w okowy (Jak o głowę; tak dekret znosiłem surowy) Śliczne oko wprawiło, któremu ni bronić Mogłem się, ni przed jego promieńmi się schronić, A nie bardzom też i chciał, bo mi się tak zdało, Że bez niego w wieczną śmierć zmierzchnąć mi się miało.
Jakżem siła ucierpiał, jakież na mię biły Ustawiczne tęsknice, jakie na mię siły I trój pot występował, cóżem musiał znosić, Niżem się rezolwował o receptę
, na dól toczy się do biesa. Ale po cóż mam piekła wzruszać? Ja tej gadki Potwierdzę swym przykładem i swymi przypadki. Rok i sześć niedziel wczora, jako mię w okowy (Jak o głowę; tak dekret znosiłem surowy) Śliczne oko wprawiło, któremu ni bronić Mogłem się, ni przed jego promieńmi się schronić, A nie bardzom też i chciał, bo mi się tak zdało, Że bez niego w wieczną śmierć zmierzchnąć mi się miało.
Jakżem siła ucierpiał, jakież na mię biły Ustawiczne tęsknice, jakie na mię siły I trój pot występował, cóżem musiał znosić, Niżem się rezolwował o receptę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 324
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, więc też i na ziemi toż widziemy. 89. DWANAŚCIE ZNAKÓW NA ZODIAKU
W Lwie, w Skopie, w Wadze, w Strzelcu, w Kozorożcach, w Byku, W Rybach, w Raku, w Niedźwiadku, w Bliźniętach, w Wodniku Słońce bywa, lecz kładę, iż najbardziej pali, Gdy swojemi promieńmi znak panieński chwali. 90. TEŻ WSZYSTKIE
Panna z Wagą jest w niebie sprawiedliwość święta, Surowość z miłosierdziem tamże jej Bliźnięta. Byk, Kozieł, Skop, Lew w niebie jak wytrwa do wczasu Bez pasz, obory, chlewa, owczarnie i lasu? Wodnik tam, gdzie i woda, tamże Rak i Ryby,
, więc też i na ziemi toż widziemy. 89. DWANAŚCIE ZNAKÓW NA ZODIAKU
W Lwie, w Skopie, w Wadze, w Strzelcu, w Kozorożcach, w Byku, W Rybach, w Raku, w Niedźwiadku, w Bliźniętach, w Wodniku Słońce bywa, lecz kładę, iż najbardziej pali, Gdy swojemi promieńmi znak panieński chwali. 90. TEŻ WSZYSTKIE
Panna z Wagą jest w niebie sprawiedliwość święta, Surowość z miłosierdziem tamże jej Bliźnięta. Byk, Kozieł, Skop, Lew w niebie jak wytrwa do wczasu Bez pasz, obory, chlewa, owczarnie i lasu? Wodnik tam, gdzie i woda, tamże Rak i Ryby,
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 28
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
coś będzie, A gdzie stąpię, przedemną wdzięczny cień twój wszędzie. TREN II.
Ledwieś mi się jutrzenko moja pokazała, Ledwie na świat promyszczki złote swe wydała, A już gaśniesz, ani cię we mglistym obłoku Dojźrzeć mogę nieszczęsny i dotrzeć się wzroku. Cóż wdzięki twoje one z śmiechy niewinnemi? Jedno były promieńmi przerażającemi Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której
coś będzie, A gdzie stąpię, przedemną wdzięczny cień twój wszędzie. TREN II.
Ledwieś mi się jutrzenko moja pokazała, Ledwie na świat promyszczki złote swe wydała, A już gaśniesz, ani cię we mglistym obłoku Dojżrzeć mogę nieszczęsny i dotrzeć się wzroku. Cóż wdzięki twoje one z śmiechy niewinnemi? Jedno były promieńmi przerażającemi Serce moje. Teraześ mgłą obeszła ciemną, Ani, ani wiecznie już rozświecisz przedemną. Bodaj była nie weszła! Bo nie tak gdy wschodzi, Jako słońce, tem milsze, gdy już już zachodzi. TREN III.
A matka co nieszczęsna! O! ta jako w puszczy Ranna łani, z której
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 144
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
świata pozwolił mieszkania: Zaledwie ich bowiem sam trzyma/ gdy dmuchania Swoje każdy z nich w różnej stronie odprawuje/ By nie szarpały świata. C taka się znajduje Niezgoda miedzy Bracią. D Eurus tam gdzie wstaje Jutrzenka/ odstąpiły w Nabatejskie kraje I do Perswo/ i do Ziem/ które pod ranymi Samego Wschodu leżą/ promieńmi jasnymi. Wieczor zaś/ i te brzegi co się zachodowym Słońcem grzeją/ podległy siełom E Zefirowym. Na Tatarskie Ordy/ i północe dziedziny/ Straszny natarł F Boreas/ a znowu krainy Przeciwne/ obłokami od południowego Ustawicznemi mokną/ G Austra zadżdżonego. Nad tymi jasne niebo/ i próżne ciężkości Założył/ nie mające nic
świátá pozwolił mieszkánia: Záledwie ich bowiem sam trzyma/ gdy dmuchániá Swoie káżdy z nich w rożney stronie odpráwuie/ By nie szárpáły świátá. C táka się znáyduie Niezgodá miedzy Bráćią. D Eurus tám gdźie wstáie Iutrzenká/ odstąpiły w Nábátheyskie kráie Y do Perswo/ y do Ziem/ ktore pod ránymi Sámego Wschodu leżą/ promieńmi iásnymi. Wieczor záś/ y te brzegi co się zachodowym Słońcem grzeią/ podległy śiełom E Zephirowym. Ná Tátárskie Ordy/ y pułnocne dźiedźiny/ Strászny nátárł F Boreás/ á znowu kráiny Przećiwne/ obłokámi od południowego Vstáwicznemi mokną/ G Austrá zádżdżonego. Nád tymi iásne niebo/ y prozne ćięszkośći Záłożył/ nie máiące nic
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 6
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
K I przez Małżeństwa jego sióstr/ by powiedziała/ Kogo prawdziwym ojcem jego być wiedziała. Wątpliwa jest rzecz/ czymli barziej poruszona Klimene/ jeśli prośbą syna Faetona/ Czy gniewem/ dla występku zadanego sobie/ Popędliwie ku niebu wzniosła ręce obie: I patrząc na słoneczne światła/ słowy tymi Rzecz wszczęła: Przez tę jasność promieńmi łskniącymi Znaczną/ która nas widzi i słyszy/ Ja tobie Synu przysięgam; A miej to za pewną sobie: L Ześ ty z tego/ które świat uciesza bez końca/ Z tego/ na które patrzysz/ zrodzony jest Słońca. A jeśli ja zmyśloną rzecz powiadam jaką/ Niechaj pomstę na sobie odnoszę wszelaką.
K Y przez Małżeństwa iego śiostr/ by powiedziała/ Kogo prawdźiwym oycem iego bydź wiedźiałá. Wątpliwa iest rzecz/ czymli barźiey poruszoná Klimene/ iesli prośbą syná Phaetoná/ Czy gniewem/ dla występku zádánego sobie/ Popędliwie ku niebu wzniosłá ręce obie: Y pátrząc ná słoneczne świátłá/ słowy tymi Rzecz wszczęłá: Przez tę iásność promieńmi łskniącymi Znáczną/ ktora nas widźi y słyszy/ Ia tobie Synu przyśięgam; A miey to zá pewną sobie: L Ześ ty z tego/ ktore świát vćiesza bez końca/ Z tego/ ná ktore pátrzysz/ zrodzony iest Słońcá. A iesli ia zmyśloną rzecz powiadam iaką/ Niechay pomstę ná sobie odnoszę wszeláką.
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 46
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
swego wielmożnego/ Młodzieńca nowością się rzeczy trwożącego/ Rzekło: Co za przyczyna jest/ żeś się w tej stronie/ Wielką drogę podjąwszy/ stawił Faetonie? I czegoć na tym Zamku mym żądać przychodzi Synu mój/ którego się Ojcu przeć nie godzi? Odpowiedział Faeton: O światło/ co swymi Niezmierzony świat grzejesz promieńmi wiecznymi/ P Febe ojcze; Jeśliże imienia mi tego Pozwalasz/ i jeśliże Klimene swojego Występku nie pokrywa postawą fałszywą/ Wydaj sam znak/ jako za rzeczą sprawiedliwą/ Za którymbym był własnym synem twym wierzony/ Q I ten błąd z serca mego mógł być uprzątniony. To rzekł: a Ociec zaraz po skończeniu
swego wielmożnego/ Młodźieńcá nowośćią się rzeczy trwożącego/ Rzekło: Co zá przyczyná iest/ żeś się w tey stronie/ Wielką drogę podiąwszy/ stáwił Pháetonie? Y czegoć ná tym Zamku mym żądáć przychodźi Synu moy/ ktorego sie Oycu przeć nie godźi? Odpowiedźiał Pháeton: O świátło/ co swymi Niezmierzony świát grzeiesz promieńmi wiecznymi/ P Phebe oycze; Iesliże imieniá mi tego Pozwalasz/ y iesliże Klimene swoiego Występku nie pokrywa postáwą fałszywą/ Wyday sam znák/ iáko zá rzeczą spráwiedliwą/ Zá ktorymbym był własnym synem twym wierzony/ Q Y ten błąd z sercá mego mogł bydź vprzątniony. To rzekł: á Oćiec záraz po skończeniu
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 50
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
w potężniejszy bieg udają uporne. I torowanego się gościńca puszczają/ I nie tym którym pierwej/ porządkiem biegają. F Sam się strwożony boi/ niewie w które strony Ma nieborak obrócić lec sobie zwierzony. Niewie drogi/ a choćby i wiedział skutecznie/ Rozbiegłych koni zwładać nie może koniecznie. Na ten czas się promieńmi naprzód zrozrzewały G Zimne niebieskie wozy/ i daremnie chciały Maczać się w zakazanym morzu: Czasuż tego H I wąż/ który nabliżej jest lodowatego Przyośta położony/ co mrozem leniwy Pierwej był/ i nikomu z wieków nie straszliwy/ Zagrzał się niepodobnie, i nie przyzwoite Sobie gniewy z gorąca przywżyął jadowite. I I o
w potężnieyszy bieg vdaią vporne. Y torowanego się gośćińcá puszczáią/ Y nie tym ktorym pierwey/ porządkiem biegáią. F Sam sie strwożony boi/ niewie w ktore strony Ma nieborak obroćić lec sobie zwierzony. Niewie drogi/ á choćby y wiedźiał skutecznie/ Rozbiegłych koni zwładáć nie może koniecznie. Ná ten czas się promieńmi naprzod zrozrzewáły G Zimne niebieskie wozy/ y dáremnie chćiáły Maczáć się w zákazánym morzu: Czásuż tego H Y wąż/ ktory nabliżey iest lodowátego Przyośtá położony/ co mrozem leniwy Pierwey był/ y nikomu z wiekow nie strászliwy/ Zágrzał się niepodobnie, y nie przyzwoite Sobie gniewy z gorącá przywżiął iádowite. I Y o
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 61
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
siebie wydała, aż jeden, uwiedziony Twej twarzy światłością i śliczności niebieskiej zraniony chciwością, zapomniał kompanijej i siebie samego, chcąc strukturę zaczynać domu wspaniałego, lub Cię w takiej ozdobie nie widział, na jaką Cherubinowie patrzą z bojaźnią wszelaką. Widział jasność od twarzy Twej odstępującą, jako między gwałtownym ogniem skrę świecącą; widział głowę promieńmi wkoło otoczoną, jak masę srebrną słońca ogniem rozżarzoną; widział jakby Jutrzenkę, gdy z łożnice wstaje i z wód morskich wychodząc, ziemskie cieszy kraje, lub za jak odrażeniem słonecznych promieni morze swe wały z niebem w jedną postać mieni. Cóż by rzekł, gdyby całym światłem pałające obaczył wkoło skroni pochodnie świecące? Cóż,
siebie wydała, aż jeden, uwiedziony Twej twarzy światłością i śliczności niebieskiej zraniony chciwością, zapomniał kompanijej i siebie samego, chcąc strukturę zaczynać domu wspaniałego, lub Cię w takiej ozdobie nie widział, na jaką Cherubinowie patrzą z bojaźnią wszelaką. Widział jasność od twarzy Twej odstępującą, jako między gwałtownym ogniem skrę świecącą; widział głowę promieńmi wkoło otoczoną, jak masę srebrną słońca ogniem rozżarzoną; widział jakby Jutrzenkę, gdy z łożnice wstaje i z wód morskich wychodząc, ziemskie cieszy kraje, lub za jak odrażeniem słonecznych promieni morze swe wały z niebem w jedną postać mieni. Cóż by rzekł, gdyby całym światłem pałające obaczył wkoło skroni pochodnie świecące? Cóż,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 167
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997