410. STADNICKI DIABEŁ
Plotki, że opętane niewiasty nie toną, Któż bowiem bardziej, jako mąż się pęta z żoną? Wżdy Anna Wilkoszowska marnie poszła z świata, Choć wołała na Diabła Stadnickiego: rata. I sam by był podobno nie nocował w domu, Ale widząc, że nie peć, skoczył na brzeg z promu; Woli, niż uczestnikiem, świadkiem być przypadku. Idźże, Diable, żeś nie był u Neptuna w zadku; Nie chciałeś z żoną Raby, wiesz, co diabłom czynią, Napijesz się po uszy lada bagna z świnią. 411. INSZY LÓD, INSZA WODA
„Czemu Dunajec mostem grzbietu siodłać nie
410. STADNICKI DIABEŁ
Plotki, że opętane niewiasty nie toną, Któż bowiem bardziej, jako mąż się pęta z żoną? Wżdy Anna Wilkoszowska marnie poszła z świata, Choć wołała na Diabła Stadnickiego: rata. I sam by był podobno nie nocował w domu, Ale widząc, że nie peć, skoczył na brzeg z promu; Woli, niż uczestnikiem, świadkiem być przypadku. Idźże, Diable, żeś nie był u Neptuna w zadku; Nie chciałeś z żoną Raby, wiesz, co diabłom czynią, Napijesz się po uszy leda bagna z świnią. 411. INSZY LÓD, INSZA WODA
„Czemu Dunajec mostem grzbietu siodłać nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 178
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przemiany I upalony twym ogniom złorzeczy; Ja, swoję własną rzecz mając na pieczy, Dziękuję-ć, żeś mi wysuszywszy strugę, Suchą do Zosie zgotowała drogę. Już teraz, bystrych poprzestawszy biegów, Zawarta rzeka pilnuje swych brzegów; Już teraz, w nocy ukradszy się z domu, Przebrnę bezpiecznie, nie czekając promu; Już do kochanej spiesząc się zabawki, Nie będę patrzył ni brodu, ni ławki, Kiedy za twoją tak znaczną wygodą Ledwo co piasek powłóczy się wodą. By był Leander takie miał pomocy, Szczęśliwszej pewnie zażyłby był nocy I dopłynąwszy znajomej latarnie, Nie zginąłby był w słonych wodach marnie. A mnie,
przemiany I upalony twym ogniom złorzeczy; Ja, swoję własną rzecz mając na pieczy, Dziękuję-ć, żeś mi wysuszywszy strugę, Suchą do Zosie zgotowała drogę. Już teraz, bystrych poprzestawszy biegów, Zawarta rzeka pilnuje swych brzegów; Już teraz, w nocy ukradszy się z domu, Przebrnę bezpiecznie, nie czekając promu; Już do kochanej spiesząc się zabawki, Nie będę patrzył ni brodu, ni ławki, Kiedy za twoją tak znaczną wygodą Ledwo co piasek powłóczy się wodą. By był Leander takie miał pomocy, Szczęśliwszej pewnie zażyłby był nocy I dopłynąwszy znajomej latarnie, Nie zginąłby był w słonych wodach marnie. A mnie,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 161
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
boi.” Ostrożnie, cny marszałku, z laską w tym terminie: Wszak wiesz, co rzeka rzece, co Jordan Drużynie. 345. DO JEGOMOŚCI PANA JORDANA, STAROSTY DOBCZYCKIEGO
Trzy trąby przy Jordanie widząc, rzekę cicho: O, jakoż dawno zburzył Jozue Jerycho, Gdzie suchą przeszedł nogą, krom łodzi, krom promu, Wżdy tego trwa pamiątka jeszcze w waszym domu. Co za echo, co za dźwięk trąb tych niesłychany, Na który schną i wielkie rzeki wstają w ściany:
Widziałbyś był dwa mury popiętrzonej wody, Którędy Bóg wybrane prowadził narody; Widziałbyś, gdy biskupi, którym Bóg porucza Skrzynię swoję, a
boi.” Ostrożnie, cny marszałku, z laską w tym terminie: Wszak wiesz, co rzeka rzece, co Jordan Drużynie. 345. DO JEGOMOŚCI PANA JORDANA, STAROSTY DOBCZYCKIEGO
Trzy trąby przy Jordanie widząc, rzekę cicho: O, jakoż dawno zburzył Jozue Jerycho, Gdzie suchą przeszedł nogą, krom łodzi, krom promu, Wżdy tego trwa pamiątka jeszcze w waszym domu. Co za echo, co za dźwięk trąb tych niesłychany, Na który schną i wielkie rzeki wstają w ściany:
Widziałbyś był dwa mury popiętrzonej wody, Którędy Bóg wybrane prowadził narody; Widziałbyś, gdy biskupi, którym Bóg porucza Skrzynię swoję, a
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 337
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. K. M. przeciwko Kozakom Zaporozkim na Kuruków; w którym służył Rzeczypospolitej i dzisiejszy nasz Pan Mikołaj Skarzewski/ pod Choroągwią I. M. Pana Odrzywolskiego; więc gdy się tej Chorągwi przeprawować przyszło pod Miastem Białą Cerkwią/ przez rzekę rzeczoną Roś/ słąwną zwycięstwem nad drapieżnych Tatarów Ordą/ przez nieostrożną nieopatrzność wypadł z promu w rzekę/ i nadnie aż usiadszy zalany wodą odpoczął sobie: Z żalem zaraż a tym wielkim przyjaciele jego skoczywszy/ zaledwie dostali Rybaków z miasta/ ci wsiadszy w podjezdki swoje (tak ten ludu rodzaj czołny gończe zowie) zaledwie go ościami obmacawszy/ jedną wzięli za ziobro/ i we dwie po utonieniu godziny
. K. M. przećiwko Kozakom Zaporozkim ná Kurukow; w ktorym służył Rzeczypospolitey y dźiśieyszy nász Pan Mikołay Skárzewski/ pod Choroągwią I. M. Páná Odrzywolskiego; więc gdy się tey Chorągwi przepráwowáć przyszło pod Miástem Białą Cerkwią/ przez rzekę rzeczoną Roś/ słąwną zwyćięstwem nád drapieżnych Tátárow Ordą/ przez nieostrożną nieopátrzność wypadł z promu w rzekę/ y nádnie áż vśiadszy zálany wodą odpoczął sobie: Z żalem záraż á tym wielkim przyiaćiele iego skoczywszy/ záledwie dostáli Rybakow z miástá/ ći wśiadszy w podiezdki swoie (ták ten ludu rodzay czołny gończe zowie) záledwie go ośćiámi obmacawszy/ iedną wźięli zá źiobro/ y we dwie po vtonieniu godźiny
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 186.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dzieli z Normandami Brytony, bodąc bliskie swe morze rogami; Ze dżdża, z rozpuszczonego od gorąca śniegu Wezbrawszy, biegła w bystrem w one czasy biegu, A w jednę zgromadzone kupę wielkie wody, Zrzuciwszy mosty, wszytkie pobrały przechody.
IX
Patrzy Orland po brzegach, ale ani domu Pobliżu, ani łodzi, ani widzi promu. Jako na drugą stronę ma prześć, nie rozumie, Kiedy latać, jako ptak, i pływać nie umie. A w tem widzi, że prosto przez bystre powodzi Przeciwko niemu panna jedzie w krzywej łodzi; Która, że chce do niego, ręką znać dawała, Ale łodzi do ziemie przystawić nie chciała.
X
dzieli z Normandami Brytony, bodąc blizkie swe morze rogami; Ze dżdża, z rozpuszczonego od gorąca śniegu Wezbrawszy, biegła w bystrem w one czasy biegu, A w jednę zgromadzone kupę wielkie wody, Zrzuciwszy mosty, wszytkie pobrały przechody.
IX
Patrzy Orland po brzegach, ale ani domu Pobliżu, ani łodzi, ani widzi promu. Jako na drugą stronę ma prześć, nie rozumie, Kiedy latać, jako ptak, i pływać nie umie. A w tem widzi, że prosto przez bystre powodzi Przeciwko niemu panna jedzie w krzywej łodzi; Która, że chce do niego, ręką znać dawała, Ale łodzi do ziemie przystawić nie chciała.
X
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 173
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
oczach tworzy, I acz cierpieć nie mogąc ckliwy strumień siodła Tak wodę ściskał, że go kilkakroć przebodła, Podda się na ostatek, poznawszy magistra, I da osieść hardy kark woda ona bystra. Most na Dniestrze WOJNA CHOCIMSKA
Rozum mistrzem wszech rzeczy, czas mistrzem rozumu: On mostu, on nas łodzi, on nauczył promu. Czasem człowiek lwy króci i niedźwiedzie uczy, Czasem słonie w wojenne beloardy juczy. Czas odmieniwszy w pysku przyrodzenie ptasze, Dał srokom i papugom czwarzyć słowa nasze. Czas wiatry chełzna, które zawarte w chomącie, Stawią człeka na drugim świata horyzoncie, Gdy odąwszy płócienne na galerze buje, Wszytkie ziemie i wyspy i morza
oczach tworzy, I acz cierpieć nie mogąc ckliwy strumień siodła Tak wodę ściskał, że go kilkakroć przebodła, Podda się na ostatek, poznawszy magistra, I da osieść hardy kark woda ona bystra. Most na Dniestrze WOJNA CHOCIMSKA
Rozum mistrzem wszech rzeczy, czas mistrzem rozumu: On mostu, on nas łodzi, on nauczył promu. Czasem człowiek lwy króci i niedźwiedzie uczy, Czasem słonie w wojenne beloardy juczy. Czas odmieniwszy w pysku przyrodzenie ptasze, Dał srokom i papugom czwarzyć słowa nasze. Czas wiatry chełzna, które zawarte w chomącie, Stawią człeka na drugim świata horyzoncie, Gdy odąwszy płócienne na galerze buje, Wszytkie ziemie i wyspy i morza
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 70
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
łby rozespane dźwignąwszy od betu, Mają naszym żołnierzom dotrzymać impetu? Przed którymi choć we dnie, choć w polu, choć w kupie, Pierzchają, i trup pada sromotnie na trupie. Nie żelaza, nie ognia, ale w swym obozie Głosów polskich nie zniosą, i aż na przewozie Oprą się Donajowym, gdzie i promu chybią, Kiedy ich tam dogonią i naszy ich zdybią. Już niemal wszyscy na to stosują swe wota Prócz Chodkiewicza; jemu nocna się robota Nie podoba, inaczej od inszych rozumie: W dzień się chce bić, w nocy kraść wygranej nie umie. Dał potem i racje, że ciemności nocne Tak nieprzyjacielowi, jako nam
łby rozespane dźwignąwszy od betu, Mają naszym żołnierzom dotrzymać impetu? Przed którymi choć we dnie, choć w polu, choć w kupie, Pierzchają, i trup pada sromotnie na trupie. Nie żelaza, nie ognia, ale w swym obozie Głosów polskich nie zniosą, i aż na przewozie Oprą się Donajowym, gdzie i promu chybią, Kiedy ich tam dogonią i naszy ich zdybią. Już niemal wszyscy na to stosują swe wota Prócz Chodkiewicza; jemu nocna się robota Nie podoba, inaczej od inszych rozumie: W dzień się chce bić, w nocy kraść wygranej nie umie. Dał potem i racyje, że ciemności nocne Tak nieprzyjacielowi, jako nam
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 176
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
złożyć na sejmiku. Powracając do domu, gdy na przewóz jadę, Srogą owiec u Wisły potykam gromadę. Żadna nie chce na przewóz, aż ten, co je pędzi, Trochą soli potrząsnął na promu krawędzi, Że się jedna łaskawsza ośmieliła wprzódy, Potem druga, aż wszytkie do ostatniej trzody. Kiedy tak już do promu owe owce weszły, Śmiałem się, uważywszy sejmik sobie przeszły, Że najciężej jednego z szlachty ująć solą: Czego wczora nie chcieli, dziś wszyscy pozwolą. 152 (P). ODWAGA WIELKA DLA MAŁEJ RZECZY
Ze zburzonej Ulisses płynąc do dom Troje, Wpadł obrzymom w jaskinią na srogie zaboje. Już był zginął,
złożyć na sejmiku. Powracając do domu, gdy na przewóz jadę, Srogą owiec u Wisły potykam gromadę. Żadna nie chce na przewóz, aż ten, co je pędzi, Trochą soli potrząsnął na promu krawędzi, Że się jedna łaskawsza ośmieliła wprzódy, Potem druga, aż wszytkie do ostatniej trzody. Kiedy tak już do promu owe owce weszły, Śmiałem się, uważywszy sejmik sobie przeszły, Że najciężej jednego z szlachty ująć solą: Czego wczora nie chcieli, dziś wszyscy pozwolą. 152 (P). ODWAGA WIELKA DLA MAŁEJ RZECZY
Ze zburzonej Ulisses płynąc do dom Troje, Wpadł obrzymom w jaskinią na srogie zaboje. Już był zginął,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 299
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nim, i owszem, do bliskiej wsi bieży, Powieda, jako dobra do wszelkiego łowu, Wabi jej, ale darmo; tedy prosi znowu, Żeby wrócić. Na takie jego narzekanie Wracamy, aż ku brzegu prom na piasku stanie; Jeszcze było do lądu dopychać go sztukę. Ów na konia, sunie się z promu po swą sukę; Lecz widząc, że się pod nim z mułu nie dobędzie, Nim się szkapa obali, po pas w wodę zsiędzie. Bobruje, diabły karmi, już pistolet na dnie, Czapka płynie, a szkapa co wstanie, to padnie, I sam się już o mało nie utopi w błocie. Ratować
nim, i owszem, do bliskiej wsi bieży, Powieda, jako dobra do wszelkiego łowu, Wabi jej, ale darmo; tedy prosi znowu, Żeby wrócić. Na takie jego narzekanie Wracamy, aż ku brzegu prom na piasku stanie; Jeszcze było do lądu dopychać go sztukę. Ów na konia, sunie się z promu po swą sukę; Lecz widząc, że się pod nim z mułu nie dobędzie, Nim się szkapa obali, po pas w wodę zsiędzie. Bobruje, diabły karmi, już pistolet na dnie, Czapka płynie, a szkapa co wstanie, to padnie, I sam się już o mało nie utopi w błocie. Ratować
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 313
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmy, to jest z Witemberku do miasteczka Dyben mil 4; tam i nocleg mieliśmy.
W tem miasteczku chłopiec pies Ich Mci ukąsił w nogę IM. Pana Skotnickiego.
6 Aprilis. Wyjachaliśmy rano z tego miasteczka, gdzie zaraz blisko za miasteczkiem idzie rzeka, zowią ją Malta, która jest bystra. Tam promu nie było, tylko na łodziach spojonych przeprawiliśmy się po trzy konie. Potem mil 4 jachaliśmy polem, a gdzie nas chłopi w polu zoczyli to zaraz uciekali od pługów z końmi i my się obawiali parcji jakiej, jako nam powiadano, cośmy i sami widzieli, że po wsiach leżeli partije żołnierskie. Do
śmy, to jest z Witemberku do miasteczka Dyben mil 4; tam i nocleg mieliśmy.
W tem miasteczku chłopiec pies Ich Mci ukąsił w nogę JM. Pana Skotnickiego.
6 Aprilis. Wyjachaliśmy rano z tego miasteczka, gdzie zaraz blizko za miasteczkiem idzie rzeka, zowią ją Malta, która jest bystra. Tam promu nie było, tylko na łodziach spojonych przeprawiliśmy się po trzy konie. Potem mil 4 jachaliśmy polem, a gdzie nas chłopi w polu zoczyli to zaraz uciekali od pługów z końmi i my się obawiali partiej jakiej, jako nam powiadano, cośmy i sami widzieli, źe po wsiach leżeli partije żołnierskie. Do
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 27
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883