Mci namniej niewątpiąc tę przysięgę/ którąprzed Bogiem i Kapłanem jego uczynił/ za pewny i nieomylny zadatek będziesz mieć raczył/ Jego Mci wespot i z oddanym sobie Klejnotem Domu swego Błogosławieństwem Ojcowskim (nad które po Błogosławieństwie Bożym przyedniejszego niemasz) opatrzywszy/ w łasce chować będziesz. Z Ślubu. Mowy przyszedszy Respons na Przemowę od Rodziców do Pana Młodego.
ACzkolwiek dobrze jeden powiedział: Deliberandum set diu quod statuendum est semel. M. M. P. to jest/ uważać długo potrzeba to/ co raz swoje postanowieniemieć ma. także i drugi: Quidquid agis, prudenter age. et respiece sinem. Wszakże Jego M. P. N
Mći namniey niewątpiąc tę przyśiegę/ ktorąprzed Bogiem y Kápłánem iego vcżynił/ zá pewny y nieomylny zádátek będźiesz mieć racżył/ Iego Mći wespot y z oddánym sobie Kleynotem Domu swego Błogosłáwieństwem Oycowskim (nád ktore po Błogosłáwieństwie Bożym przyednieyszego niemász) opátrzywszy/ w łásce chowáć będźiesz. Z Slubu. Mowy przyszedszy Respons ná Przemowę od Rodźicow do Pana Młodego.
ACzkolwiek dobrze ieden powiedźiał: Deliberandum set diu quod statuendum est semel. M. M. P. to iest/ vważáć długo potrzebá to/ co raz swoie postánowieniemieć ma. tákże y drugi: Quidquid agis, prudenter age. et respiece sinem. Wszákże Iego M. P. N
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: D2v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ledwie Pałac ten mógłw sobie zmieścić. Księżna przyjęła Posłów we drzwiach fale/ gdzie im i Audiencją dała/ którą zaczął I. M. X. biskup mówiąc od dwóch/ który jej prezentował z Listem Korla Polskiego Krzyżyk o sześci Diamentach równych wielkością i pięknością/ w szacunku więcej niż na sto tysięcy Talerów/ na którą przemowę Biskup Doranzeimieniem Księżny odpowiedział po Łacinie/ nie mniej rozsądnie i wymownie. Po której Atria się kończyła nowiemi Ceremoniami/ abo raczej komplementami/ bo ich Księżna prowadziła aż w pojśrzodek sale/ i tam zostawiła wszytko asystentyą in suspenso; Radości (patrząc na dowody magnificencji tak walecznego Króla) smutku zaś; z straty świątobliwych przymiotów/
ledwie Páłac ten mogłw sobie zmieśćić. Xiężná przyięłá Posłow we drzwiách fale/ gdźie im y Audyencyą dáłá/ ktorą zaczął I. M. X. biskup mowiąc od dwoch/ ktory iey prezentował z Listem Korlá Polskiego Krzyżyk o sześći Dyámentách rownych wielkośćią y pięknośćią/ w szácunku wiecey niż ná sto tyśięcy Talerow/ ná ktorą przemowę Biskup Doranzeimieniem Xiężny odpowiedźiał po Lácinie/ nie mniey rozsądnie y wymownie. Po ktorey Atria sie konczyłá nowiemi Ceremoniámi/ abo ráczey complementámi/ bo ich Xiężná prowádźiłá áż w poyśrzodek sale/ y tám zostáwiłá wszytko ássistentyą in suspenso; Rádośći (pátrząc ná dowody mágnificentiey ták walecznego Krolá) smutku záś; z stráty świątobliwych przymiotow/
Skrót tekstu: WjazdPar
Strona: b4
Tytuł:
Wjazd wspaniały posłów polskich do Paryża
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Rugiera, który mu beł rad, tam zastany; I inszy potem wszyscy przyszli, którem była Melissa ich postaci pierwsze przywróciła.
LXV.
Skoro sobie kilka dni u niej odpocznęli, Rugier i książę Astolf zmawiać się poczęli Czołem bić Logistylli, oba żądze zgodne Mając, znowu zaś kraje nawiedzić zachodne. Melissa od obudwu przemowę czyniła, Od obu cnej królowej pokornie prosiła, Aby ich nauczyła, aby jem pomogła, Żeby się zacna para nazad wrócić mogła.
LXVI.
Ona na to: „Ja myślę sama o tej sprawie, Tuszę, żeć je za dwa dni nadalej wyprawię”. Zaczem chwilę w swej głowie sobie rozbierała,
Rugiera, który mu beł rad, tam zastany; I inszy potem wszyscy przyszli, którem była Melissa ich postaci pierwsze przywróciła.
LXV.
Skoro sobie kilka dni u niej odpocznęli, Rugier i książę Astolf zmawiać się poczęli Czołem bić Logistylli, oba żądze zgodne Mając, znowu zaś kraje nawiedzić zachodne. Melissa od obudwu przemowę czyniła, Od obu cnej królowej pokornie prosiła, Aby ich nauczyła, aby jem pomogła, Żeby się zacna para nazad wrócić mogła.
LXVI.
Ona na to: „Ja myślę sama o tej sprawie, Tuszę, źeć je za dwa dni nadalej wyprawię”. Zaczem chwilę w swej głowie sobie rozbierała,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 212
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
serca i bez siły, nagie, niećwiczone”.
XXXIX.
Takiemi w one czasy i lepszemi słowy, Będąc dobrego głosu i dobrej wymowy, Cny Rynald jeszcze więcej do boju onemu Przydał żądzy i chęci rycerstwu zacnemu, Co było, jako mówi przypowieść, koniowi Przydać bojca, co rączo bieży ku kresowi. Skoro skończył przemowę, pod rozwinionemi Chorągwiami się hufce ruszały swojemi.
XL.
Cicho i bez wołania, w piękny szyk sprawione, Szło mocne wojsko, na trzy części rozdzielone. Nad Sekwaną ozdobę dał królewiczowi Pierwszą wprzód się z pogaństwem potkać Zerbinowi; Ludziom z Irlandy kazał rozciągnionem czołem Więcej pola zajmować i iść więtszem kołem, We śrzodku lud
serca i bez siły, nagie, niećwiczone”.
XXXIX.
Takiemi w one czasy i lepszemi słowy, Będąc dobrego głosu i dobrej wymowy, Cny Rynald jeszcze więcej do boju onemu Przydał żądzej i chęci rycerstwu zacnemu, Co było, jako mówi przypowieść, koniowi Przydać bojca, co rączo bieży ku kresowi. Skoro skończył przemowę, pod rozwinionemi Chorągwiami się hufce ruszały swojemi.
XL.
Cicho i bez wołania, w piękny szyk sprawione, Szło mocne wojsko, na trzy części rozdzielone. Nad Sekwaną ozdobę dał królewicowi Pierwszą wprzód się z pogaństwem potkać Zerbinowi; Ludziom z Irlandy kazał rozciągnionem czołem Więcej pola zajmować i iść więtszem kołem, We śrzodku lud
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 367
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Łopotta, starosty bobrujskiego trzymającego Dawidgródek, przestrzeżony o tej kurateli i miał już nazajutrz umykać z Czarnawczyc, wypadł z pistoletami, tedy go zaraz porwali i pistolety z rąk powykręcali. Po uczynionym reporcie, że już książę krajczy jest w ręku, książę chorąży z starostą starodubowskim przyjechali do Czarnawczyc. Tam tedy książę chorąży, miawszy przemowę wymawiającą swywolne życie i akcje księcia krajczego, kazał mu instrument kurateli czytać, po przeczytaniu którego książę krajczy obiecywał poprawę i wielkie su-
my chciał dać księciu chorążemu, prosząc, aby był uwolniony, ale to nic nie pomogło.
Potem pytał się książę chorąży o księżnę krajczynę, żonę jego, która była w zamknięciu. Oddał
Łopotta, starosty bobrujskiego trzymającego Dawidgródek, przestrzeżony o tej kurateli i miał już nazajutrz umykać z Czarnawczyc, wypadł z pistoletami, tedy go zaraz porwali i pistolety z rąk powykręcali. Po uczynionym reporcie, że już książę krajczy jest w ręku, książę chorąży z starostą starodubowskim przyjechali do Czarnawczyc. Tam tedy książę chorąży, miawszy przemowę wymawiającą swywolne życie i akcje księcia krajczego, kazał mu instrument kurateli czytać, po przeczytaniu którego książę krajczy obiecywał poprawę i wielkie su-
my chciał dać księciu chorążemu, prosząc, aby był uwolniony, ale to nic nie pomogło.
Potem pytał się książę chorąży o księżnę krajczynę, żonę jego, która była w zamknięciu. Oddał
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 284
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
już noc nadeszła i nikt do nawiedzania ciała nie przyjeżdżał, poszliśmy wszyscy czterej do pokoju. Była i siostra nasza najstarsza Wańkowiczowa, starościna ruszowska, naówczas w Rasnej rezydująca. Był i ksiądz Izydor Taudt, prezydent rasieński, który ojca naszego na śmierć dysponował. A gdyśmy się w pokoju zamknęli, tedy uczyniłem przemowę do braci moich, żal wrodzony wyrażając, a oraz do nabożeństwa pobudzając i wdzięcznej na całe życie nasze pamięci za jego dobrodziejstwa, że nam dał pobożną i dobrą edukacją, a za błogosławieństwem boskim, znaczną nam z pracy swojej zostawił fortunę.
Klęknęliśmy zatem wszyscy i po pięć pacierzy i Zdrowaś Maria za duszę śp
już noc nadeszła i nikt do nawiedzania ciała nie przyjeżdżał, poszliśmy wszyscy czterej do pokoju. Była i siostra nasza najstarsza Wańkowiczowa, starościna ruszowska, naówczas w Rasnej rezydująca. Był i ksiądz Izydor Taudt, prezydent rasieński, który ojca naszego na śmierć dysponował. A gdyśmy się w pokoju zamknęli, tedy uczyniłem przemowę do braci moich, żal wrodzony wyrażając, a oraz do nabożeństwa pobudzając i wdzięcznej na całe życie nasze pamięci za jego dobrodziejstwa, że nam dał pobożną i dobrą edukacją, a za błogosławieństwem boskim, znaczną nam z pracy swojej zostawił fortunę.
Klęknęliśmy zatem wszyscy i po pięć pacierzy i Zdrowaś Maria za duszę śp
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 403
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
przysłał na wszystkie duchowieństwo inhibicją, aby się nie ważyli ciała nieboszczykowskiego eksportować, wpóki mu quarta pars funeralium pro iure parochiali wypłacona nie będzie, której inhibicji gdy całe duchowieństwo posłuszne było, pojechał brat mój pułkownik do Wysokiego i musiał dać księdzu Buchowieckiemu czerw, zł 50. Przyjechał tedy sam ksiądz Buchowiecki na tę eksportacją, miał przemowę.
Wynieśliśmy sami nieodżałowanego ojca naszego i na katafalk, na saniach karach zrobiony, wstawiliśmy. Konie w kapach czarnych ubrane były. Było dosyć duchowieństwa i bractw z świecami. Kiedy procesja konduktowa była pod kościołem mariańskim rasieńskim, a ciało dopiero ze dworu wychodziło. Noc była pogodna. Gdyśmy stanęli z ciałem przed
przysłał na wszystkie duchowieństwo inhibicją, aby się nie ważyli ciała nieboszczykowskiego eksportować, wpóki mu quarta pars funeralium pro iure parochiali wypłacona nie będzie, której inhibicji gdy całe duchowieństwo posłuszne było, pojechał brat mój pułkownik do Wysokiego i musiał dać księdzu Buchowieckiemu czerw, zł 50. Przyjechał tedy sam ksiądz Buchowiecki na tę eksportacją, miał przemowę.
Wynieśliśmy sami nieodżałowanego ojca naszego i na katafalk, na saniach karach zrobiony, wstawiliśmy. Konie w kapach czarnych ubrane były. Było dosyć duchowieństwa i bractw z świecami. Kiedy procesja konduktowa była pod kościołem mariańskim rasieńskim, a ciało dopiero ze dworu wychodziło. Noc była pogodna. Gdyśmy stanęli z ciałem przed
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 404
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
na saniach karach zrobiony, wstawiliśmy. Konie w kapach czarnych ubrane były. Było dosyć duchowieństwa i bractw z świecami. Kiedy procesja konduktowa była pod kościołem mariańskim rasieńskim, a ciało dopiero ze dworu wychodziło. Noc była pogodna. Gdyśmy stanęli z ciałem przed kościołem, marianie z krzyżem wyszli. Miał jeden z nich przemowę, potem marianie wzięli trumnę na ramiona swoje i postawili na katafalku w kościele. Druga znowu w kościele na ambonie mariańska przemowa była, a nazajutrz solenne egzekwie, wigilie wszystkich zakonów. Mszą wielką celebrował ksiądz Buchowiecki, a kazanie miał ksiądz Urbanowski bernardyn, gwardian brzeski. Potem obiad we dworze dla duchowieństwa i gości przytomnych już
na saniach karach zrobiony, wstawiliśmy. Konie w kapach czarnych ubrane były. Było dosyć duchowieństwa i bractw z świecami. Kiedy procesja konduktowa była pod kościołem mariańskim rasieńskim, a ciało dopiero ze dworu wychodziło. Noc była pogodna. Gdyśmy stanęli z ciałem przed kościołem, marianie z krzyżem wyszli. Miał jeden z nich przemowę, potem marianie wzięli trumnę na ramiona swoje i postawili na katafalku w kościele. Druga znowu w kościele na ambonie mariańska przemowa była, a nazajutrz solenne egzekwie, wigilie wszystkich zakonów. Mszą wielką celebrował ksiądz Buchowiecki, a kazanie miał ksiądz Urbanowski bernardyn, gwardian brzeski. Potem obiad we dworze dla duchowieństwa i gości przytomnych już
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 405
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
utracą i jak książę kanclerz zwykł żwawie każdemu wymawiać, tak i marszałkowi kowieńskiemu tęż żwawość pokaże. A zatem marszałek kowieński, straciwszy opinią o łasce książęcia kanclerza, ściślej się do partii dworskiej przywiąże. Oznajmiliśmy to marszałkowi kowieńskiemu, z jakimi ceremoniami ma mu być oddawany order francuski i że będzie miał do niego poseł francuski przemowę. Za czym się i marszałek kowieński na perorę przygotował, w której nie omieszkał hetmana wielkiego koronnego wysławiać. Nazajutrz zatem po dziesiątej z rana poszedł hetman wielki koronny z wizytą do pokoju posła francuskiego. Poszli za hetmanem Zabiełłowie i ja z nimi, przy tym wielu oficerów wojskowych koronnych i rycerstwa. Gdy się wszyscy zeszli,
utracą i jak książę kanclerz zwykł żwawie każdemu wymawiać, tak i marszałkowi kowieńskiemu tęż żwawość pokaże. A zatem marszałek kowieński, straciwszy opinią o łasce książęcia kanclerza, ściślej się do partii dworskiej przywiąże. Oznajmiliśmy to marszałkowi kowieńskiemu, z jakimi ceremoniami ma mu być oddawany order francuski i że będzie miał do niego poseł francuski przemowę. Za czym się i marszałek kowieński na perorę przygotował, w której nie omieszkał hetmana wielkiego koronnego wysławiać. Nazajutrz zatem po dziesiątej z rana poszedł hetman wielki koronny z wizytą do pokoju posła francuskiego. Poszli za hetmanem Zabiełłowie i ja z nimi, przy tym wielu oficerów wojskowych koronnych i rycerstwa. Gdy się wszyscy zeszli,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 829
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
to stanie, abyśmy temu przedsięwzięciu WMciów nie tylko przeciwili, ale i odpór dać mogli≪ IM. pan marszałek rokoszowy, porozumiawszy się z IchM. pany senatory i rycerstwem, odpowiedział, iż się to IchMciom zda, żeby dekret wypowiedzenia posłuszeństwa WMciom przeczytany był, w którym summatim przyczyny opisane są, k czemu gwoli piękną przemowę uczyniwszy, wspomniał pierwszy sejm, Stężycę, Lublin, Sędomirz, Janowiec, Jędrzejów. A mianowicie pod Janowcem, iż tam WM. rycerstwu sąd najwyższy dać usiłowaliśmy, żeście WM. albo pogardzili, albo wziąć nie chcieli, my jednak za to się nie sromamy, ale WM. patrzcie, kto to tam
to stanie, abyśmy temu przedsięwzięciu WMciów nie tylko przeciwili, ale i odpór dać mogli≪ JM. pan marszałek rokoszowy, porozumiawszy się z IchM. pany senatory i rycerstwem, odpowiedział, iż się to IchMciom zda, żeby dekret wypowiedzenia posłuszeństwa WMciom przeczytany był, w którym summatim przyczyny opisane są, k czemu gwoli piękną przemowę uczyniwszy, wspomniał pierwszy sejm, Stężycę, Lublin, Sędomirz, Janowiec, Jędrzejów. A mianowicie pod Janowcem, iż tam WM. rycerstwu sąd najwyższy dać usiłowaliśmy, żeście WM. albo pogardzili, albo wziąć nie chcieli, my jednak za to się nie sromamy, ale WM. patrzcie, kto to tam
Skrót tekstu: HerburtPrzyczynyCz_III
Strona: 349
Tytuł:
Przyczyny wypowiedzenia posłuszeństwa Zygmuntowi
Autor:
Jan Szczęsny Herburt
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918