. O rany mężów sroższe niż z wężów i gadu, Któryż od żonek nie boli członek z ich jadu? Daremnie syka, bo i aptyka nie zliczy, Kogo złej żony przymiot zmierziony skaliczy. Czemuż mnie raczej wyrok nie znaczy z cholery Na krwawe bicze i niewolnicze galery? Czemu na szyki, lwom na przesmyki hirkańskie Albo na zęby Cerbera gęby tyrańskie? Milsze stąd szwanki niż od kochanki, co ślubi, A przecie wiary, w nałogach miary nie lubi. Idą za sztuką i za nauką niedźwiedzie I więcej wskóra człek niż natura, co wiedzie. Lwy straszne rodem za swym powodem prowadzi Posłuszne mile, chociaż im w sile nie
. O rany mężów sroższe niż z wężów i gadu, Któryż od żonek nie boli członek z ich jadu? Daremnie syka, bo i aptyka nie zliczy, Kogo złej żony przymiot zmierziony skaliczy. Czemuż mnie raczej wyrok nie znaczy z cholery Na krwawe bicze i niewolnicze galery? Czemu na szyki, lwom na przesmyki hirkańskie Albo na zęby Cerbera gęby tyrańskie? Milsze stąd szwanki niż od kochanki, co ślubi, A przecie wiary, w nałogach miary nie lubi. Idą za sztuką i za nauką niedźwiedzie I więcej wskóra człek niż natura, co wiedzie. Lwy straszne rodem za swym powodem prowadzi Posłuszne mile, chociaż im w sile nie
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 260
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
uczynek? BOGA rozgniewać, przyjaciela stracić, Rzecz źle nabyta, nie może zbogacić. Zły obyczaj i pełen niedyskrecyj w Polsce po cudzych ile Dziedzicznych polować polach, zwłaszcza w Granicach tego, który sam myśliwy.
I To się nazwać grzecznością nie może, Kogo myśliwskie prowadzą podroże Na cudze pola, w bor, knieje, przesmyki, Manowcem jeźdząc, ziechał z polityki. Pan włości swoich skosztem chowa złaje, Będąc myśliwym, i prosi i łaje, Żeby przynajmniej nie pod jego nosem, Psa goniącego zwierza słyszał głosem. Zważ samę słuszność miły Akteonie, Jakbyś go przyjął, ktoby w twojej stronie Plondrował lasy, trąbił blisko uszu, Podniosłbyś
uczynek? BOGA rozgniewać, przyiaciela strácić, Rzecz źle nábyta, nie moźe zbogacić. Zły obyczay y pełen niedyskrecyi w Polszcze po cudzych ile Dziedzicznych polować polach, zwłaszcza w Granicach tego, ktory sam myśliwy.
Y To się názwać grzecznością nie może, Kogo myśliwskie prowádzą podroże Ná cudze pola, w bor, knieie, przesmyki, Manowcem iezdząc, ziechał z polityki. Pan włości swoich zkosztem chowa złaie, Będąc myśliwym, y prosi y łaie, Zeby przynáymniey nie pod iego nosem, Psa goniącego zwierza słyszał głosem. Zważ samę słuszność miły Akteonie, Jákbyś go przyiął, ktoby w twoiey stronie Plondrował lásy, trąbił blisko uszu, Podniosłbyś
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 285
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
ich światłością na zachodniej stronie Ochyniono spotniałe w słonem oceanie, Już się pokazowało śliczne haftowanie Złocistych gwiazd na niebie, już była w te czasy Dziczyzna — werterbiste opuściwszy lasy I zagęszczone knieje — na swe żyrowiska Powychodziła w pola: niedźwiedź, który ściska Nie uszema z odyńcem i które pierzchliwo Z bojaźnią trawkę szczypią — w przesmyki co żywo Ruszyły się zwierzęta. Wtedy Włoch do żony Jako ma być pod hełmem był odprowadzony I wszytkie, które z pieskiem miał przy sobie fanty Wtedyż miłośnik do swej wysłał adamanty. PUNKT VIII Argument Tu się rzetelny skutek miłości zamyka, Tu i okręt najęło i do miłośnika Przenosi się podrozno będąc ustrojona — Wszytko wyfurmaniwszy
ich światłością na zachodniej stronie Ochyniono spotniałe w słonem oceanie, Już sie pokazowało śliczne haftowanie Złocistych gwiazd na niebie, już była w te czasy Dziczyzna — werterbiste opuściwszy lasy I zagęszczone knieje — na swe żyrowiska Powychodziła w pola: niedźwiedź, ktory ściska Nie uszema z odyńcem i ktore pierzchliwo Z bojaźnią trawkę szczypią — w przesmyki co żywo Ruszyły się zwierzęta. Wtedy Włoch do żony Jako ma być pod hełmem był odprowadzony I wszytkie, ktore z pieskiem miał przy sobie fanty Wtedyż miłośnik do swej wysłał adamanty. PUNKT VIII Argument Tu sie rzetelny skutek miłości zamyka, Tu i okręt najęło i do miłośnika Przenosi sie podrozno będąc ustrojona — Wszytko wyfurmaniwszy
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 88
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
, mil dwie, księcia wojewody ruskiego Czartoriskiego, gdzie pałac po kilka razy zrzucany i mury rujnowane, ledwie teraz ad mentem stanął. 22. Popasywałem w Radymnie, mieście IWYM księdza biskupa przemyskiego Sierakowskiego, w którym tyle zawsze znalizć można różnego gatunku sieci gotowych, żeby można całego świata szalbirzom zastawić od szalbirstw przesmyki. Stanąłem w Przemyślu przed wieczorem, nie dojeżdżając do którego wiele mię potkało obywatelów ziemi tutejszej, jako tyż i cechy. Raportowano mi od komendy huzarów z ekwipażami przyszłej, że ich tu pan Lubek podwojewodzy i pan regent Chojnacki, zebrawszy wielką kupę szlachty napiłej, atakowali stojących w karczmie. Którym się broniąc
, mil dwie, księcia wojewody ruskiego Czartoriskiego, gdzie pałac po kilka razy zrzucany i mury rujnowane, ledwie teraz ad mentem stanął. 22. Popasywałem w Radymnie, mieście JWJM księdza biskupa przemyskiego Sierakowskiego, w którym tyle zawsze znalizć można różnego gatunku sieci gotowych, żeby można całego świata szalbirzom zastawić od szalbirstw przesmyki. Stanąłem w Przemyślu przed wieczorem, nie dojeżdżając do którego wiele mię potkało obywatelów ziemi tutejszej, jako tyż i cechy. Raportowano mi od komendy huzarów z ekwipażami przyszłej, że ich tu pan Lubek podwojewodzy i pan regent Chojnacki, zebrawszy wielką kupę szlachty napiłej, atakowali stojących w karczmie. Którym się broniąc
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 98
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
raz grzbiet podstawił. Przez Państwa bratnie i wały się pławił. Proł kopytami miasto wiosła wody, Piersią się wznosząc nad morskiemi brody. Aby snadź łupu nie stracił drogiego. Zakochała się Pani światła cnego, Noc pokinąwszy jasne swoje cugi Bratu do inszej oddała usługi. On nie zwyczajne Uczy się woźniki Rządzić przez krótkie wiodąc się przesmyki. Nocy swych czasów rządu nie trzymały. Dni się nierychłym wschodem powracały. Bo się wóz w takie ciężary nie włożył. I sym Alkmeny szybki łuk położył. Położył skorę, łup lwa okrutnego, Zażył smaragdów do palca męskiego, Włos Kawalerski czesał grzebieniami, Nogi złotemi podwiązał fstęgami. W miękkie pończochy ubrał swoje nogi.
raz grzbiet podstáwił. Przez Páństwá brátnie y wáły się pławił. Proł kopytámi miásto wiosłá wody, Piersią się wznosząc nád morskięmi brody. Aby snádź łupu nie strácił drogiego. Zákocháłá się Páni swiátłá cnego, Noc pokinąwszy iásne swoie cugi Bratu do inszey oddáłá usługi. On nie zwyczayne Vczy się woźniki Rządźić przez krotkie wiodąc się przesmyki. Nocy swych czásow rządu nie trzymáły. Dńi się nierychłym wschodęm powracáły. Bo się woz w tákie ciężary nie włożył. I sym Alkmęny szybki łuk położył. Położył skorę, łup lwá okrutnego, Záżył smárágdow do pálcá męskiego, Włos Káwálerski czesał grzebięniámi, Nogi złotęmi podwiązał fstęgámi. W miękkie pończochy ubráł swoie nogi.
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 135
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696