i dział. Ubywa tej wielkości osobliwie; jeżeli nie mieniąc angułu Beluardu, Policzki skrócisz, a ramiona przeciągniesz: Abo gdy nie mieniąc ramion przyczynisz angułu Beluardu.) (11. Zbierając wkupę, przedniejsze pochwały Fortece. Ta napewniejsza, którą mieć będzie skrzydła na Beluardzie i na Kortynie, jako nawiększe; i szyję przestroną; i anguł Beluardu, abo krzyżowy, abo krzyżowemu bliski; i obronę utyczną jako nadłuższą, jedna do niosłości Bandoletu. Na ten kształt, aby stanęła Forteca, proporcja Kortyny, Policzku, ramienia, i szyje, powinna być taka. Policzek, ani mniejszy nad połowicę Kortyny, ani większy nad całą. Ramię,
y dźiał. Vbywa tey wielkośći osobliwie; ieżeli nie mieniąc ángułu Beluárdu, Policzki zkroćisz, á rámioná przećiągniesz: Abo gdy nie mieniąc rámion przyczynisz ángułu Beluárdu.) (11. Zbieráiąc wkupę, przednieysze pochwały Fortece. Tá napewnieysza, ktorą mieć będźie skrzydła ná Beluárdżie y ná Kortynie, iáko nawiększe; y szyię przestroną; y ánguł Beluárdu, ábo krzyżowy, ábo krzyzowemu bliski; y obronę vtyczną iáko nadłuszszą, iedná do niosłośći Bándoletu. Ná ten kształt, áby stánęłá Fortecá, proporcya Kortyny, Policzku, rámięnia, y szyie, powinná bydż táka. Policzek, áni mnieyszy nád połowicę Kortyny, áni większy nád cáłą. Rámię,
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 112
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
trochą pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani
trochą pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Sama swe własne usta w siebie obrócieła: I w bliższe nieboszczyków odchłani spuścieła. I Ale Ociec wszechmocny/ świadcząc się wszystkimi Mieszkańcami/ K i tym co wóz dał/ niebieskimi: Ze gdyby się od niego ratunki nie dały/ Wszystkie rzeczy zniszczeniem ciężkim zginąć miały. Powstawszy/ do zwierzchniego gmachu się udaje/ Skąd na przestroną ziemię chmury więc podaje: Skąd gromy/ skąd pioruny/ śle na świat szeroki. Lecz ani się w ten czas mógł zdobyć na obłoki/ Które było nad ziemię wyprowadzić trzeba: Ani mogły i deszczów mieć do spuszczenia z nieba. Zagrzmiawszy jednak/ puścił prawicą od ucha Dobrze wymierny piorun/ którym koł/ i ducha
Sámá swe własne vstá w śiebie obrociełá: Y w bliższe nieboszczykow odchłáni spuśćiełá. I Ale Oćiec wszechmocny/ świádcząc się wszystkimi Mieszkáńcámi/ K y tym co woz dał/ niebieskimi: Ze gdyby się od niego rátunki nie dáły/ Wszystkie rzeczy zniszczeniem ćięszkim zginąć miáły. Powstawszy/ do zwierzchniego gmáchu się vdáie/ Skąd ná przestroną źiemię chmury więc podáie: Skąd gromy/ skąd pioruny/ śle ná świát szeroki. Lecz áni się w ten czás mogł zdobydź ná obłoki/ Ktore było nád źiemię wyprowádźić trzebá: Ani mogły y deszczow mieć do spuszczenia z niebá. Zágrzmiawszy iednák/ puśćił práwicą od vchá Dobrze wymierny piorun/ ktorym koł/ y duchá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 70
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
i wyródnych dzieci moich naśladuje/ jednakże to nie z mojej przyczyny. Ale z ich pochodzi przewrotnego umysłu z ich niedowiarstwa/ z ich pychy/ z ich ambiciej/ z ich skłonionego do Bogactw i rozkoszy tego świetnych serca/ którzy ciasną drogą i ciernia ostrego napełnioną do żywota wiecznego iść nie ulubiwszy: na szeroką i przestroną (którą wiele ich idzie) drogę się udali/ A udawszy radziby wszystkich za sobą potargnęli/ a mnie Matkę swoję o wstyd/ hańbę/ i zgubę wieczną przyprawili. Niedopuszczajże niezbożnym Synom/ aby się z upadku mnie Matki swojej uweselili. Jednak wszechmogący Panie/ nie zaraz nawiedzaj palcatem zatracenia nieprawości ich/ ale pohamuj
y wyrodnych dźieći moich náśláduie/ iednákże to nie z moiey przycżyny. Ale z ich pochodźi przewrotnego vmysłu z ich niedowiárstwá/ z ich pychy/ z ich ámbiciey/ z ich skłonionego do Bogactw y roskoszy tego świetnych sercá/ ktorzy ćiásną drogą y ćiernia ostrego nápełnioną do żywotá wiecżnego iść nie vlubiwszy: ná szeroką y przestroną (ktorą wiele ich idźie) drogę się vdáli/ A vdáwszy rádźiby wszystkich zá sobą potárgnęli/ á mnie Mátkę swoię o wstyd/ hánbę/ y zgubę wiecżną przypráwili. Niedopuszcżayże niezbożnym Synom/ áby się z vpadku mnie Mátki swoiey vweselili. Iednák wszechmogący Pánie/ nie záráz náwiedzay pálcatem zátrácenia niepráwosći ich/ ále pohámuy
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 21
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
mocy.
XXXII.
Ten tam, ten sam ucieka, ale uciec jemu Próżno było, z wiatrami równo bieżącemu. Wszytkich naszych czterdzieści spełna osób beło, A tylko dziesięć w okręt zdrowo przypłynęło: Jednych w łono, w zanadrze wielkie drugich sobie, Drugich pod obie pachy nakładł w onej dobie; Niektóremi napełnił torbę swą przestroną, Tak, jako u pasterza, przed się zawieszoną.
XXXIII.
Zaniósł nas dziw straszliwy potem między skały Przy brzegu, w które biły gęste morskie wały; Gdzie z marmuru jest jego jama wykowana Tak białego, jako jest karta niepisana. W niej jedna białagłowa społem z niem mieszkała, Która serce żałosne i twarz zawżdy
mocy.
XXXII.
Ten tam, ten sam ucieka, ale uciec jemu Próżno było, z wiatrami równo bieżącemu. Wszytkich naszych czterdzieści spełna osób beło, A tylko dziesięć w okręt zdrowo przypłynęło: Jednych w łono, w zanadrze wielkie drugich sobie, Drugich pod obie pachy nakładł w onej dobie; Niektóremi napełnił torbę swą przestroną, Tak, jako u pasterza, przed się zawieszoną.
XXXIII.
Zaniósł nas dziw straszliwy potem między skały Przy brzegu, w które biły gęste morskie wały; Gdzie z marmuru jest jego jama wykowana Tak białego, jako jest karta niepisana. W niej jedna białagłowa społem z niem mieszkała, Która serce żałosne i twarz zawżdy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 9
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pierwsze upuszcza pogody: Czegóż mam, o Medorze, jeszcze czekać więcej, Czemuż się pańskiej śmierci nie mszczę co napręcej Nad temi psy? Wiem, że mnie ma dobra otucha Nie omyli; ty tu stój i nadstawiaj ucha, Aby nas kto nie postrzegł, a jać pewnie mogę Ślubować, żeć uczynię wnet przestroną drogę. PIEŚŃ XVIII.
CLXXIV.
To rzekszy, gębę stulił, potem odważony, Cicho wchodził tam, gdzie spał Alfeus uczony, Który beł tegoż roku przyjachał do dwora I tak za astrologa, jako za doktora Wzięty beł od cesarza; lecz źle praktykował, Bo sobie rzecz przeciwną prawie obiecował, Że pełny lat
pierwsze upuszcza pogody: Czegóż mam, o Medorze, jeszcze czekać więcej, Czemuż się pańskiej śmierci nie mszczę co napręcej Nad temi psy? Wiem, że mnie ma dobra otucha Nie omyli; ty tu stój i nadstawiaj ucha, Aby nas kto nie postrzegł, a jać pewnie mogę Ślubować, żeć uczynię wnet przestroną drogę. PIEŚŃ XVIII.
CLXXIV.
To rzekszy, gębę stulił, potem odważony, Cicho wchodził tam, gdzie spał Alfeus uczony, Który beł tegoż roku przyjachał do dwora I tak za astrologa, jako za doktora Wzięty beł od cesarza; lecz źle praktykował, Bo sobie rzecz przeciwną prawie obiecował, Że pełny lat
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 79
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niewiasta beła, w czepek złoty, Zbiera mi włosy, w czepek swej własnej roboty. Ja też zmyślam i skąpo oczyma szafuję I żem dziewka, sposobem każdem ukazuję; Głos mię mógł tylko wydać, alem i ten zmyślił, Cienko mówiąc, a nikt się tego nie domyślił.
LVI.
Potem mię na przestroną salę prowadziła Kędy beła rycerzów i białych głów siła, Którzy się nam kłaniali zwyczajem dworowem Tak, jako się kłaniają księżnom i królowem. O jakom z wielu szydził, którzy z podziwieniem, Nie wiedząc, że pod onem niewieściem odzieniem Mężczyzna beł potężny, oczy wytrzeszczali I chciwe wzroki we mnie ustawnie trzymali!
LVII.
niewiasta beła, w czepek złoty, Zbiera mi włosy, w czepek swej własnej roboty. Ja też zmyślam i skąpo oczyma szafuję I żem dziewka, sposobem każdem ukazuję; Głos mię mógł tylko wydać, alem i ten zmyślił, Cienko mówiąc, a nikt się tego nie domyślił.
LVI.
Potem mię na przestroną salę prowadziła Kędy beła rycerzów i białych głów siła, Którzy się nam kłaniali zwyczajem dworowem Tak, jako się kłaniają księżnom i królowem. O jakom z wielu szydził, którzy z podziwieniem, Nie wiedząc, że pod onem niewieściem odzieniem Mężczyzna beł potężny, oczy wytrzeszczali I chciwe wzroki we mnie ustawnie trzymali!
LVII.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 274
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przedtym przez listy swe/ i mandaty praeconis voce po wszytkiej ziemi wojnę do Polski obwołał/ i pod gardłem postanowił: a na większy żal/ smutek/ i postrach/ abo trwogę wszystkiego Chrześcijaństwa/ tudzież i Panom Posłom Katolickim na ten czas w Konstantynopolu w legacjach będącym: tedy jednę ulicę barzo długą/ szeroką/ i przestroną z rozkazania Cesarskiego/ naumyślnie Katolikom dla dziwowania pozwolono i dano; a to przy ulicach Janczarskich/ żeby zaraz i straż była/ żeby każdy z nich Poseł umiał to Panu swemu powiedzieć/ abo dla zatrwożenia wypisać: lecz tym z łaski Bożej K. I. M. Pan Nasz Miłościwy/ i wszytko cnej Korony Rycerstwo
przedtym przez listy swe/ y mándaty praeconis voce po wszytkiey ziemi woynę do Polski obwołał/ y pod gárdłem postanowił: á ná większy żal/ smutek/ y postrách/ ábo trwogę wszystkiego Chrześćiáństwá/ tudżież y Pánom Posłom Katholickim ná ten czás w Konstántynopolu w legácyách będącym: tedy iednę vlicę bárzo długą/ szeroką/ y przestroną z rozkazánia Cesárskiego/ naumyślnie Katholikom dla dźiwowánia pozwolonó y dano; á to przy vlicách Iánczárskich/ żeby záraz y straż byłá/ żeby káżdy z nich Poseł vmiał to Pánu swemu powiedźieć/ ábo dla zátrwożenia wypisáć: lecz tym z łáski Bożey K. I. M. Pan Nász Milośćiwy/ y wszytko cney Korony Rycerstwo
Skrót tekstu: StarWyp
Strona: A4v
Tytuł:
Wyprawa i wyiazd sułtana Amurata cesarza tureckiego na wojnę do Korony Polskiej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
niemi bywszy zatłumiona ginie i nie wraca się do mówiącego, i tak jej Echo nie bywa. 37. Co pomagają do słuchania uszy zwierzchne? Głos zbierają do głowy, i dla tego którzy nie dobrze dosłyszą aby głos zbierali rękę przy uchu trzymają. 38. Co znaczy głos? Głos wielki znaczy że kto ma gardziel przestroną płuce mocne które oraz wiele powietrza wybijają. Chrapliwy głos znakiem jest że gardło nie równe, gdyż i trąba gdy ją rdza popsuje albo co takiego chrapliwy głos wydaje. Głos krzykliwy dziurkę ciasną przez którą wiatr płuce przez gardło wypędzają. 39. Czemu tabaka i inne gorące rzeczy gdy ich kto wacha wzbudzają kichanie? Górącem
niemi bywszy zatłumioná ginie y nie wracá się do mowiącego, y ták iey Echo nie bywá. 37. Co pomágáią do słuchaniá uszy zwierzchne? Głos zbieráią do głowy, y dlá tego ktorzy nie dobrze dosłyszą aby głos zbierali rękę przy uchu trzymáią. 38. Co znáczy głos? Głos wielki znáczy że kto má gardziel przestroną płuce mocne ktore oraz wiele powietrza wybiiáią. Chrapliwy głos znákiem iest że gárdło nie rowne, gdyż y trąbá gdy ią rdza popsuie álbo co tákiego chrapliwy głos wydáie. Głos krzykliwy dźiurkę ćiásną przez ktorą wiátr płuce przez gárdło wypędzáią. 39. Czemu tábaká y inne gorące rzeczy gdy ich kto wacha wzbudzáią kichanie? Gorącem
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 212
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
tameczne rozumieją być osobliwe ku ćwiczeniu/ i ku potykaniu. Nie ma inszego kruszcu oprócz żelaza: jednak rodzi Chrysolity/ Zafiry/ i Karbunkuły wy- borne: i cardamomo/ i pieprz/ i palmy barzo dobre. Są po tej wyspie góry pokryte lasami/ które iż uciesznie są pozorne/ representują kształt Amfiteatri/ mając równinę przestroną we śrzodku. Jedna z nich wysoka na 7. leuk/ ma na wierzchu plac równy/ a we śrzodku kamień na dwa łokcia wysoki/ jakby jaki stół. Tam ukazują stopę jednego człowieka świętego/ o którym tameczni powiadają/ iż przyszedł był z królestwa Delów/ dla nawrócenia ludzi od bałwochwalstwa do służby prawdziwego Boga:
támeczne rozumieią byc osobliwe ku ćwiczeniu/ y ku potykániu. Nie ma inszego krusczu oprocz żelázá: iednák rodźi Chrysolity/ Záfiry/ y Kárbunkuły wy- borne: y cárdámomo/ y pieprz/ y pálmy bárzo dobre. Są po tey wyspie gory pokryte lásámi/ ktore iż vćiesznie są pozorne/ representuią kształt Amfiteátri/ máiąc rowninę przestroną we śrzodku. Iedná z nich wysoka ná 7. leuk/ ma ná wierzchu plác rowny/ á we śrzodku kámień ná dwá łokćiá wysoki/ iákby iáki stoł. Tám vkázuią stopę iednego człowieká świętego/ o ktorym támeczni powiádáią/ iż przyszedł był z krolestwá Delow/ dla náwrocenia ludźi od báłwochwálstwá do służby prawdźiwego Bogá:
Skrót tekstu: BotŁęczRel_II
Strona: 45
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. II
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609