miejsca nie mijają, W każdy kierz, jeśli pod niem siedzi, naglądają: Tak Orland Angeliki szuka i miejsc siła Zwiedza, gdzie go nadzieja jaka prowadziła.
LXXXVIII.
Na to miejsce skwapliwy pojechał tam, gdzie się Małe okazowało światło w gęstem lesie, Wychodząc ciasną dziurą pod górą zieloną, Co w sobie zakrywała jaskinią przestroną. Przyjechawszy tam, nalazł z przodku pierwsze czoło Ostrem cierniem zakryte i głogami wkoło, Które tak, jako mury, przystępu broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleźć miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było
miejsca nie mijają, W każdy kierz, jeśli pod niem siedzi, naglądają: Tak Orland Angeliki szuka i miejsc siła Zwiedza, gdzie go nadzieja jaka prowadziła.
LXXXVIII.
Na to miejsce skwapliwy pojechał tam, gdzie się Małe okazowało światło w gęstem lesie, Wychodząc ciasną dziurą pod górą zieloną, Co w sobie zakrywała jaskinią przestroną. Przyjechawszy tam, nalazł z przodku pierwsze czoło Ostrem cierniem zakryte i głogami wkoło, Które tak, jako mury, przystępu broniły I tem, co w niej mieszkali, obronę czyniły.
LXXXIX.
We dnieby się, pewna rzecz, trudno naleść miała, Ale ją w nocy światłość łatwie ukazała. Co to było
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 270
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wszytkie rzeczy te będą wam dane. Także o dniu jutrzejszem niefrasujcie głowy, Sam o się będzie troskę miał jutro dzień nowy. Lucae 6. Marc: 6 HISTORIA Z. JANA DAMASCENA,
Wszytko, cokolwiek sobie od ludzi żądacie Czynić, toż i wy wzajem onym czynić macie, Wchodźcie przez bramę ciasną; ponieważ przestroną Owa brama, i droga dobrze rozszerzona, Która swem torem bitem na wieczną śmierć godzi, A wiele przez nią ludzi na zgubę przechodzi; Ponieważ ścisła brama, i gościniec mały, Który na żywot wieczny prowadzi do chwały Niebieskiej z tego ziemi padołu, a mało Takich jest, z którychby tę drogę znajdowało. Niekażdy
wszytkie rzeczy te będą wam dáne. Tákże o dniu iutrzeyszem niefrásuyćie głowy, Sam o śię będźie troskę miał iutro dźień nowy. Lucae 6. Marc: 6 HISTORYA S. IANA DAMASCENA,
Wszytko, cokolwiek sobie od ludźi żądaćie Czynić, toz y wy wzáiem onym czynić maćie, Wchodźćie przeż bramę ćiásną; ponieważ przestroną Owá bramá, y droga dobrze rozszerzona, Ktora swem torem bitem ná wieczną śmierć godźi, A wiele przez nią ludźi ná zgubę przechodźi; Poniewasz śćisła bramá, y gośćiniec máły, Ktory ná żywot wieczny prowádźi do chwały Niebieskiey z tego źiemi pádołu, á máło Tákich iest, z ktorychby tę drogę znáydowáło. Niekáżdy
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 78
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
do głowy tyłem, ręce opak związano nogi pod brzuch koniowi podwiązano potężnie. Bachmata dosyć z przyrodzenia bystrego zhukano kanczugami osieczono a jeszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy jako szalony Bachmat skoczył kudomowi a wszystko tam było gęstemi chrostami jechać, Głóg, leszczyna, Gruszczyna Ciernie a Niedrogą przestroną ale ścieżkami którędy kon. drogę do Domu pamiętał bo często tamtędy chodził jak to zwyczajnie na czatę nie Gościencem ale Manowcami jeźdzą i trzeba się tam bardzo często uchylać choć Cugle w ręku trzymając omijać złe i gęste miejsca a postaremu czasem i po łbu gałąz dała i suknią rozdarła A tu nagiemu tyłem do głowy siedzącemu
do głowy tyłęm, ręce opak związano nogi pod brzuch koniowi podwiązano potęznie. Bachmata dosyc z przyrodzenia bystrego zhukano kanczugami osieczono a ieszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy iako szalony Bachmat skoczył kudomowi a wszystko tam było gęstemi chrostami iechać, Głog, leszczyna, Gruszczyna Ciernie a Niedrogą przestroną ale scieszkami ktorędy kon. drogę do Domu pamietał bo często tamtędy chodził iak to zwyczaynie na czatę nie Gosciencem ale Manowcami iezdzą y trzeba się tam bardzo często uchylać choc Cugle w ręku trzymaiąc omiiać złe y gęste mieysca a postaremu czasem y po łbu gałąz dała y suknią rozdarła A tu nagiemu tyłem do głowy siedzącemu
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 177
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
da wielka/ i nic mu po wszytkim. Czuch zasię znaczy się nosem a trabą/ bo nosem wiatru nabiera/ a trąbą go mózgowi nadaje. Stądże nos ma być wielki/ nozdrza przestrona wilgotna/ a pospolicie dobry leżąc rad nosem rucha/ jakoby wąchaąc wszytko. Trąba zasię ma być nie zagarlona/ miedzy oczema przestroną długą. Bo kiedy pies czuchu nie ma/ nie może zgoła gonić/ kiedy go mało ma/ musi mylić często i dłubać siła. O Ogarach
A czuchu dwojako pies używa/ który ma doskonalszy/ wiatrem: który ma słabszy/ tropem: tam tego zową wietrzny/ tego kopytny.
Rozum psi należy na tym/
dá wielka/ y nic mu po wszytkim. Czuch záśię znácży sie nosem á trábą/ bo nosem wiátru nábiera/ á trąbą go mozgowi nadáie. Ztądże nos ma bydź wielki/ nozdrzá przestrona wilgotna/ a pospolićie dobry leżąc rad nosem rucha/ iakoby wącháąc wszytko. Trąbá záśię ma bydź nie zágárlona/ miedzy ocżema przestroną długą. Bo kiedy pies cżuchu nie ma/ nie może zgołá gonić/ kiedy go máło ma/ muśi mylić cżęsto y dłubáć śiłá. O Ogárách
A cżuchu dwoiáko pies vżywa/ ktory ma doskonálszy/ wiátrem: ktory ma słábszy/ tropem: tám tego zową wietrzny/ tego kopytny.
Rozum psi należy ná tym/
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 8
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
A miecz nieuchroniony karmił się śmierciami. Krew ciepła prędkiem ciekła strumieniem, wrzask srogi Napełnił domy, rynki, ulice i drogi; Trupy lub wznak lub leżą twarzami ku ziemi I zębami ją kąsać chcą rozgniewanemi.
XXXI.
Nie z takiem pędem leci, gdy Wisła wylała I brzegi najwścieklejszą mocą rozerwała, Choć nowe drogi łąką przestroną najduje, Pola pustoszy, domy bierze, zboża psuje; Nie mogą strzymać gwałtu obory zamknione, Niosą ich z biednem stadem potopy szalone, Psi z pasterzami toną, a gdzie gniazda liche Ptak miał, przez wierzchy dębów ryby płyną ciche:
XXXII.
Z jakim gwałtem zwyciężca bieżał ukwapliwy Na dźwięk trąby, co hasło daje
A miecz nieuchroniony karmił się śmierciami. Krew ciepła prędkiem ciekła strumieniem, wrzask srogi Napełnił domy, rynki, ulice i drogi; Trupy lub wznak lub leżą twarzami ku ziemi I zębami ją kąsać chcą rozgniewanemi.
XXXI.
Nie z takiem pędem leci, gdy Wisła wylała I brzegi najwścieklejszą mocą rozerwała, Choć nowe drogi łąką przestroną najduje, Pola pustoszy, domy bierze, zboża psuje; Nie mogą strzymać gwałtu obory zamknione, Niosą ich z biednem stadem potopy szalone, Psi z pasterzami toną, a gdzie gniazda liche Ptak miał, przez wierzchy dębów ryby płyną ciche:
XXXII.
Z jakiem gwałtem zwyciężca bieżał ukwapliwy Na dźwięk trąby, co hasło daje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 214
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zwoli/ I w ciszej morze trzyma; wnuczkom swoim kwoli. Tych letni ktoś nad morzem widzi latających/ I dokonca wiernie się/ chwali miłujących. Aż drugi/ lubo tenże/ jako się udało: Ten też/ pry/ co o morze pociera się śmiało/ Z nogami subtelnemi (ku nurkowi godził Z głową przestroną) w domu królewskim się rodził. Ródzinę ktoby jego chciał długim znać szłakiem? Przodkowie domu byli Ilus/ z Afarakiem: Więc Ganimed/ co prwan/ przed Jowiszem stoi: Więc stary Laomedon/ więc Priam co w Troi Ostatecznie królowałHektóra miał brata. By był w nowy szwank nie wpadł za pierwszego lata/
zwoli/ Y w ćiszey morze trzyma; wnuczkom swoim kwoli. Tych letni ktoś nad morzem widźi latáiących/ Y dokoncá wiernie się/ chwali miłuiących. Aż drugi/ lubo tenże/ iáko się vdáło: Ten też/ pry/ co o morze pociera się śmiáło/ Z nogámi subtelnemi (ku nurkowi godźił Z głową przestroną) w domu krolewskim się rodźił. Rodźinę ktoby iego chćiał długim znać szłakiem? Przodkowie domu byli Ilus/ z Affarakiem: Więc Gánimed/ co prwan/ przed Iowiszem stoi: Więc stáry Láomedon/ więc Priám co w Troi Ostátecznie krolowałHektorá miał bratá. By był w nowy szwank nie wpadł zá pierwszego látá/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 291
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
rozumem/ jako ludziom przystoi/ chodzić umyślili: bo to najpewniejszy wodzowie żywota/ którzy prowadzą człowieka powinnością jego i drogą szczęśliwą/ i do kresu szczęśliwego i pewnego. Gdyż i w pierwszym prawie Bożym tak stoi napisano: abyśmy wielkości ludzi w westępkach nie naśladowali. I w nowym przymierzu nam zakazują drogą bitą i przestroną chodzić/ powiadając/ że taka na zginienie prowadzi. Co też i sam rozum ludzki obaczył/ gdyż każdy mądry i uczony człowiek zarazem się odchyla od pospolitego życia/ i każdy z nich je gani. Dla czego i Pitagóras pospolitą drogą pokazował uczniom swym chodzić/ to jest/ pospoplitego życia naśladować. Przetoż kto ono
rozumem/ iáko ludźiom przystoi/ chodźić vmyslili: bo to naypewnieyszy wodzowie żywotá/ ktorzy prowádzą człowieká powinnośćią iego y drogą szczęśliwą/ y do kresu sczęśliwego y pewnego. Gdyż y w pierwszym práwie Bożym ták stoi nápisano: ábysmy wielkośći ludźi w westępkach nie náśládowáli. Y w nowym przymierzu nam zákázuią drogą bitą y przestroną chodźić/ powiádáiąc/ że táka ná zginienie prowádźi. Co też y sam rozum ludzki obaczył/ gdyż káżdy mądry y vczony człowiek zárázem się odchyla od pospolitego żyćia/ y káżdy z nich ie gáni. Dla czego y Pithagorás pospolitą drogą pokázował vczniom swym chodźić/ to iest/ pospoplitego żyćia nászládowáć. Przetoż kto ono
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 41
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
płacz rzewliwy! Ciężka krzywda, o Boże! Ty na Twojej ziemi Wszytkich cierpisz, Twe słońce promieńmi jasnemi Złych i dobrych oświeca, Twój deszcz kropi ziemię Złych i dobrych po społu, a tu ludzkie plemię, Samo na się zajadłe, ciężko następuje Na swych bliźnich i z Twojej ziemie ich ruguje, Którąś przestroną stworzył, a my nie możemy W niej żyć, choć że i dla nas stworzona jest, wiemy. Ty zdawszy rządy królom, wolnowładny Panie, Nad sercem i sumnieniem ludzkim panowanie Sameś sobie zostawił, ale-ć się wdzierają W Twe prawa i gwałtem je ludzie odbierają. Zawsześmy-ć, o nasz Boże, żyli
płacz rzewliwy! Ciężka krzywda, o Boże! Ty na Twojej ziemi Wszytkich cierpisz, Twe słońce promieńmi jasnemi Złych i dobrych oświeca, Twój deszcz kropi ziemię Złych i dobrych po społu, a tu ludzkie plemię, Samo na się zajadłe, ciężko następuje Na swych bliźnich i z Twojej ziemie ich ruguje, Którąś przestroną stworzył, a my nie możemy W niej żyć, choć że i dla nas stworzona jest, wiemy. Ty zdawszy rządy królom, wolnowładny Panie, Nad sercem i sumnieniem ludzkim panowanie Sameś sobie zostawił, ale-ć się wdzierają W Twe prawa i gwałtem je ludzie odbierają. Zawsześmy-ć, o nasz Boże, żyli
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 170
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975