Polewajmy gardła winem, Zostawiwszy piwo czeladzi.
Wszakże też Aleksander Wielki Wytrząsał kufle do kropelki Po zwycięstwie Babilonu; My, powróciwszy od Dunaju, Pijmy aż do beczki skonu, Podług niemieckiego zwyczaju.
Lepiej-ć przecię siedzieć doma miększa pierzyna niż słoma, Wolę niż drzewce szklenicę I lepiej z szyszaka doma pić, Niż wdziawszy na łeb przyłbicę, Do obozu się po guz kwapić.
Jak po zwycięstwie krzyknę: Viva! Kiedy mi kto da miasto piwa Wina w czaszy dwugarcowej, Wolę ją niż żołd za pół roka, Polewkę planty kozłowej, Starszą nad Barucha proroka.
Jeśli też kogo pokój boli I wchodzić z nami w wojnę woli, Byle nas wino zagrzało
Polewajmy gardła winem, Zostawiwszy piwo czeladzi.
Wszakże też Aleksander Wielki Wytrząsał kufle do kropelki Po zwycięstwie Babilonu; My, powróciwszy od Dunaju, Pijmy aż do beczki skonu, Podług niemieckiego zwyczaju.
Lepiej-ć przecię siedzieć doma miększa pierzyna niż słoma, Wolę niż drzewce szklenicę I lepiej z szyszaka doma pić, Niż wdziawszy na łeb przyłbicę, Do obozu się po guz kwapić.
Jak po zwycięstwie krzyknę: Viva! Kiedy mi kto da miasto piwa Wina w czaszy dwugarcowej, Wolę ją niż żołd za pół roka, Polewkę planty kozłowej, Starszą nad Barucha proroka.
Jeśli też kogo pokój boli I wchodzić z nami w wojnę woli, Byle nas wino zagrzało
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 201
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.
LXIII.
Pokazował to Orland, że tam beł królowi Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; A skoro się kilkakroć z sobą obłapili I spólne pozdrawiania wzajem powtórzyli, Począł Orland powiadać, jako utrapiona Olimpia tak była okrutnie zdradzona I mianował od kogo, że od niewiernego Birena
na francuskiem dworze, Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.
LXIII.
Pokazował to Orland, że tam beł królowi Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; A skoro się kilkakroć z sobą obłapili I spólne pozdrawiania wzajem powtórzyli, Począł Orland powiadać, jako utrapiona Olimpia tak była okrutnie zdradzona I mianował od kogo, że od niewiernego Birena
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 242
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
I Narodzenie Pańskie i Zielone Świątki, Lubi takowe święta i barzo smakuje, Bo w te dni znaczny przybysz w swoim mieszku czuje. W wielki czwartek mało mu dybsak się nie przerwał Od talerów i ortów, które był oberwał. Tak się tu już naszarpał, trzysta kop w tkanicę Dziewczynie wepchnął, z pereł sprawił jej przyłbicę. Sama chodzi jako paw jedwabiem upstrzona, Mniema, że ona sama ministrowska żona. Złoto świeci na szyi, błyszczy się na rękach, Lecz się boję za czasem być wam wszystkim w pętach. Więc kiedy się oboje upstrzą, to z ochoty Nowe spólne we zborze wszczynają zaloty. Oczkami wesołymi na się poglądają, Pan
I Narodzenie Pańskie i Zielone Świątki, Lubi takowe święta i barzo smakuje, Bo w te dni znaczny przybysz w swoim mieszku czuje. W wielki czwartek mało mu dybsak się nie przerwał Od talerów i ortów, które był oberwał. Tak się tu już naszarpał, trzysta kop w tkanicę Dziewczynie wepchnął, z pereł sprawił jej przyłbicę. Sama chodzi jako paw jedwabiem upstrzona, Mniema, że ona sama ministrowska żona. Złoto świeci na szyi, błyszczy się na rękach, Lecz się boję za czasem być wam wszystkim w pętach. Więc kiedy się oboje upstrzą, to z ochoty Nowe spólne we zborze wszczynają zaloty. Oczkami wesołymi na się poglądają, Pan
Skrót tekstu: TajRadKontr
Strona: 274
Tytuł:
Tajemna rada
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
wszytkie chciwym uprzedza zbieraniem Jedynaczka Cerery, i pilnym staraniem To plecione z radością napełnia koszyki: To różne wespół łącząc kwiecia, prognostyki Swego czyni małżeństwa. Nawet i straszliwa Krwawych bojów Bogini, którą więc rozrywa Gęste pułki, i bramy miast trzęsie stalone: Mężną rękę (kopią rzuciwszy na stronę) Do kwiecia obróciła; a przyłbicę litą Miękkim wieńcem na głowie otacza pod kitą, I która ciekawemi, bynamniej od równej nie stroni Kompanij; a wolnych warkoczów pierścienie, Wplecione zdaje kwieciem roźlicznym więzienie. Co kiedy przy Panieńskiej dzieje się ochocie, W niespodzianym na koło poczyna łoskocie Drżeć ziemia; niebotyczne ruszają się skały, Razem Miasta, i wieże razem się
wszytkie chćiwym uprzedza zbierániem Iedynaczká Cerery, y pilnym starániem To plećione z rádośćią nápełnia koszyki: To rożne wespoł łącząc kwiećia, prognostyki Swego czyni małżeństwá. Náwet y strászliwa Krwáwych boiow Bogini, ktorą więc rozrywa Gęste pułki, y bramy miast trzęśie stalone: Mężną rękę (kopią rzućiwszy ná stronę) Do kwiećia obroćiłá; á przyłbicę litą Miękkim wieńcem ná głowie otacza pod kitą, Y ktora ćiekáwemi, bynamniey od rowney nie stroni Kompánij; á wolnych wárkoczow pierścienie, Wplećione zdáie kwiećiem roźlicznym więźienie. Co kiedy przy Pánieńskiey dźieie sie ochoćie, W niespodźianym ná koło poczyna łoskoćie Drżeć źiemiá; niebotyczne ruszáią sie skáły, Razem Miastá, y wieże rázem się
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 19
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
księżna Jej M., a tam na stronie ku gwałtu, ku mocy, ku okrucieństwu ma zgotowane ludzie po drogach, po noclegach, rozsadzeni są szpiegowie tak iż, by jedno ludzie ci nagotowani na gardło kniazia Dymitra dowiedzieć się mogli, gdzie dziś, abo jutro kniaź Dymitr koń swój rozsiodłać, a głowę ubraną w przyłbicę położyć ma, bez wątpienia tam ostatni jego nocleg, ostatnie położenie i głowy i żywota byćby musiało. Których to księżny Ostrogskiej nasadzonych ludzi, nie dlatego tak barzo kniaź Dymitr się strzeże, iżby miał zbytnie pragnąć żywota, ponieważ na każdego podług przyrodzenia śmierć przyść musi i niewiele ten wygra, kto kilkiem lat dłużej żyw
księżna Jej M., a tam na stronie ku gwałtu, ku mocy, ku okrucieństwu ma zgotowane ludzie po drogach, po noclegach, rozsadzeni są szpiegowie tak iż, by jedno ludzie ci nagotowani na gardło kniazia Dymitra dowiedzieć się mogli, gdzie dziś, abo jutro kniaź Dymitr koń swój rozsiodłać, a głowę ubraną w przyłbicę położyć ma, bez wątpienia tam ostatni jego nocleg, ostatnie położenie i głowy i żywota byćby musiało. Których to księżny Ostrogskiej nasadzonych ludzi, nie dlatego tak barzo kniaź Dymitr się strzeże, iżby miał zbytnie pragnąć żywota, ponieważ na każdego podług przyrodzenia śmierć przyść musi i niewiele ten wygra, kto kilkiem lat dłużej żyw
Skrót tekstu: GórnDzieje
Strona: 193
Tytuł:
Dzieje w Koronie Polskiej
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1637
Data wydania (nie wcześniej niż):
1637
Data wydania (nie później niż):
1637
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886
Mógł się pomścić, a nie chciał, teraz chcąc nie może: Ujachał nieprzyjaciel, Gryfonie nieboże! Musisz jeszcze na wielką niefortunę swoję Tak marnego człowieka wziąć konia i zbroję. PIEŚŃ XVII.
CXVIII.
Lepiej beło bezbrojnem, nagiem i swobodnem Zostać, niż piersi odziać blachem tak niegodnem, Niż wyśmianą na głowę i posromoconą Przyłbicę i na ramię tarcz wziąć obelżoną. Ale się barziej żądzy, niżli rozumowi Dał rządzić, która była cudzołożnikowi Dać karanie i na złej pomścic się niewieście, I jachał tak, że mógł być przed wieczorem w mieście.
CXIX.
Przy bramie, którą wjachać miał Gryfon stroskany, Z lewej strony jest zamek pyszno budowany Z
Mógł się pomścić, a nie chciał, teraz chcąc nie może: Ujachał nieprzyjaciel, Gryfonie nieboże! Musisz jeszcze na wielką niefortunę swoję Tak marnego człowieka wziąć konia i zbroję. PIEŚŃ XVII.
CXVIII.
Lepiej beło bezbrojnem, nagiem i swobodnem Zostać, niż piersi odziać blachem tak niegodnem, Niż wyśmianą na głowę i posromoconą Przyłbicę i na ramię tarcz wziąć obelżoną. Ale się barziej żądzej, niżli rozumowi Dał rządzić, która była cudzołożnikowi Dać karanie i na złej pomścic się niewieście, I jachał tak, że mógł być przed wieczorem w mieście.
CXIX.
Przy bramie, którą wjachać miał Gryfon stroskany, Z lewej strony jest zamek pyszno budowany Z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 31
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Astolfa poznała.
CI.
Jego sobie na pamięć grzeczność przywodziła, Którą w niem znała, kiedy w Kataju z niem była; Imieniem go nazwała własnem i przyłbice Uchyliła i z ręku zdjęła rękawice I choć zawsze słynęła pychą i hardością, Witała go na on czas z wielką układnością. Ale i Astolf niemniej układny, przyłbicę Zdjął z głowy i przeważną przywitał dziewicę. PIEŚŃ XVIII.
CII.
O drodze swojej potem wzajem się pytali; A skoro jej powiedział Astolf, że jachali Do Damaszku, kędy król sławne wywoływał Gonitwy i rycerze przedniejsze zwoływał Ze wszystkich stron, którzyby sławy i zwycięstwa Dostać chcieli i czynić probę swego męstwa, Marfiza,
, Astolfa poznała.
CI.
Jego sobie na pamięć grzeczność przywodziła, Którą w niem znała, kiedy w Kataju z niem była; Imieniem go nazwała własnem i przyłbice Uchyliła i z ręku zdjęła rękawice I choć zawsze słynęła pychą i hardością, Witała go na on czas z wielką układnością. Ale i Astolf niemniej układny, przyłbicę Zdjął z głowy i przeważną przywitał dziewicę. PIEŚŃ XVIII.
CII.
O drodze swojej potem wzajem się pytali; A skoro jej powiedział Astolf, że jachali Do Damaszku, kędy król sławne wywoływał Gonitwy i rycerze przedniejsze zwoływał Ze wszystkich stron, którzyby sławy i zwycięstwa Dostać chcieli i czynić probę swego męstwa, Marfiza,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 61
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wspaniała bohatyrka złotem Błysnęła, wdzięczną twarzą, białą szyją potem. Czczą ją i ważą wszyscy, proszą, aby swego Nie taiła imienia, wieczności godnego; Ona ludzka i zacnem kompanom życzliwa, Niewiedziane jem dotąd swe imię odkrywa.
XXIX.
Nie mogą się nasycić, patrząc na dziewicę, Gdy okazała złoty włos, zdjąwszy przyłbicę; Ta zaś w Rugiera tylko wzrok bystry wlepiła, Z niem mówi, jego serce i śmiałość chwaliła. Wtem słudzy do obiadu proszą gotowego, Który na stole mieli u źrzódła jednego, U źrzódła, gdzie słoneczny promień mirt wysoki Zakrywał, jak więc ciemne Cyncją obłoki. PIEŚŃ XXVI.
XXX.
Jedna ze czterech dziwnych
wspaniała bohatyrka złotem Błysnęła, wdzięczną twarzą, białą szyją potem. Czczą ją i ważą wszyscy, proszą, aby swego Nie taiła imienia, wieczności godnego; Ona ludzka i zacnem kompanom życzliwa, Niewiedziane jem dotąd swe imię odkrywa.
XXIX.
Nie mogą się nasycić, patrząc na dziewicę, Gdy okazała złoty włos, zdjąwszy przyłbicę; Ta zaś w Rugiera tylko wzrok bystry wlepiła, Z niem mówi, jego serce i śmiałość chwaliła. Wtem słudzy do obiadu proszą gotowego, Który na stole mieli u źrzódła jednego, U źrzódła, gdzie słoneczny promień mirt wysoki Zakrywał, jak więc ciemne Cyntyą obłoki. PIEŚŃ XXVI.
XXX.
Jedna ze czterech dziwnych
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 292
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tyngitańskich umyślnie wziął do siebie włości, Godniejszy, aby stryczek gardziel niecnotliwy Ścisnął mu, ciało krukom dał w pokarm brzydliwy. Zastarzały Marfiza uraz przypomniała, Zaczem uczynić pomstę zaraz obiecała; Skarać chce zdrady, figle i fortele jego: Tkwią troski, co ją gryzły dla miecza wziętego.
LXXXVIII.
Wnet od giermka kochaną przyłbicę porwała, Bo żelaznego blachu nigdy nie składała Od tego dnia, jako mu kształtne członki swoje Przyzwyczaiła; ledwie z dziesięć dni bez zbroje Widziano ją: tak żywot rycerski ważyła, Tak wszytkie w nim rozkoszy swoje położyła. Wziąwszy szyszak, biegła tam, gdzie miedzy pierwszemi Beł Brunel, na bój patrząc oczyma bystremi.
LXXXIX
tyngitańskich umyślnie wziął do siebie włości, Godniejszy, aby stryczek gardziel niecnotliwy Ścisnął mu, ciało krukom dał w pokarm brzydliwy. Zastarzały Marfiza uraz przypomniała, Zaczem uczynić pomstę zaraz obiecała; Skarać chce zdrady, figle i fortele jego: Tkwią troski, co ją gryzły dla miecza wziętego.
LXXXVIII.
Wnet od giermka kochaną przyłbicę porwała, Bo żelaznego blachu nigdy nie składała Od tego dnia, jako mu kształtne członki swoje Przyzwyczaiła; ledwie z dziesięć dni bez zbroje Widziano ją: tak żywot rycerski ważyła, Tak wszytkie w nim rozkoszy swoje położyła. Wziąwszy szyszak, biegła tam, gdzie miedzy pierwszemi Beł Brunel, na bój patrząc oczyma bystremi.
LXXXIX
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 342
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ś ku wiecznej w Niebie przyszedł płacie. Takci tedy pomocą, skarby świata tego Dobrze rozszafowane, będą do dobrego. Philip: 3. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE ŚŚ HISTORIA Z. JANA DAMASCENA,
Potym, gdy na się ducha przyobleczesz zbroje. Albo sprawiedliwości pancerz, a w spół twoje Biodra przepaszesz w prawdzie, przyłbicę zbawienia Włożysz też na swą głowę, a dla objaśnienia Chrystusowej nauki obujesz twe nogi, Także weźmiesz tarcz, i miecz w ręce ducha drogi, Który jest słowem Bożem, serdeczną dufnością Uzbrojony występuj na plac z niezboznością Ku bitwie, abyś nad nią miał sławne zwycięstwo, I triumf nad wodzem jej diabłem, a za
ś ku wieczney w Niebie przyszedł płáćie. Tákći tedy pomocą, skárby świátá tego Dobrze rozszáfowáne, będą do dobrego. Philip: 3. O BARLAAMIE Y IOZAFAĆIE ŚŚ HISTORYA S. IANA DAMASCENA,
Potym, gdy ná się duchá przyobleczesz zbroie. Albo spráwiedliwości páncerz, á w społ twoie Biodrá przepaszesz w prawdźie, przyłbicę zbáwienia Włożysz też ná swą głowę, á dla obiaśnienia Chrystusowey náuki obuiesz twe nogi, Tákże wezmiesz tarcz, y miecz w ręce duchá drogi, Ktory iest słowem Bozęm, serdeczną dufnośćią Vzbroiony występuy ná plác z niezboznośćią Ku bitwie, ábyś nád nią miał sławne zwyćięstwo, Y tryumf nád wodzem iey diabłem, á zá
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 134
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688