groźnemi Słowy gromi i sam wprzód wypada przed niemi: Jednemu głowę, piersi drugiemu rozcina, Jeśli widzi, że który uciekać poczyna; Inszych strąca i spycha, nikt mu się nie skryje, Inszych bierze za włosy, za ręce, za szyje, I jednego po drugiem jednąż ciska drogą, Że się już i w przykopie ledwie zmieścić mogą.
CXXIX.
Kiedy się tak poganie kupami spuszczali W on przykop niebezpieczny i owszem spadali I potem drabinami, które z sobą mieli, Na wtóry wał z przewagą do góry leść chcieli, Król z Sarce, jakoby miał skrzydła przyprawione Do wszytkich swoich członków, ciało obciążone I zbroją i orężem podniósł i szalony
groźnemi Słowy gromi i sam wprzód wypada przed niemi: Jednemu głowę, piersi drugiemu rozcina, Jeśli widzi, że który uciekać poczyna; Inszych strąca i spycha, nikt mu się nie skryje, Inszych bierze za włosy, za ręce, za szyje, I jednego po drugiem jednąż ciska drogą, Że się już i w przykopie ledwie zmieścić mogą.
CXXIX.
Kiedy się tak poganie kupami spuszczali W on przykop niebezpieczny i owszem spadali I potem drabinami, które z sobą mieli, Na wtóry wał z przewagą do góry leść chcieli, Król z Sarce, jakoby miał skrzydła przyprawione Do wszytkich swoich członków, ciało obciążone I zbroją i orężem podniósł i szalony
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 327
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ludzie jego gwałtem iść w przykopy musieli, Gdzie od zakrytych ogniów wszyscy pogorzeli. Na tak wiele pogaństwa on przykop beł ciasny, Ale go rozprzestrzenił prędko ogień straszny, Ogień straszny, co ciała obrócił w popioły, Aby wczesny na wszystkie beł nieprzyjacioły.
IV.
Czterdzieści ich tysięcy spełna, abo mało Nie więcej w rozpalonem przykopie zostało, Co weń weszli, nie mogąc odeprzeć gwałtowi, Ale się tak wściekłemu zdało ich wodzowi. Wszyscy zgaśli, tak wielkiem ogniem ogarnieni, Od nagłych i łakomych pożarci płomieni. Sam Rodomont, który beł przyczyną ich złego, Zdrowo uszedł z onego pożaru strasznego.
V.
Który będąc i zbrojnem i tak ciężkiem
Ludzie jego gwałtem iść w przykopy musieli, Gdzie od zakrytych ogniów wszyscy pogorzeli. Na tak wiele pogaństwa on przykop beł ciasny, Ale go rozprzestrzenił prętko ogień straszny, Ogień straszny, co ciała obrócił w popioły, Aby wczesny na wszystkie beł nieprzyjacioły.
IV.
Czterdzieści ich tysięcy spełna, abo mało Nie więcej w rozpalonem przykopie zostało, Co weń weszli, nie mogąc odeprzeć gwałtowi, Ale się tak wściekłemu zdało ich wodzowi. Wszyscy zgaśli, tak wielkiem ogniem ogarnieni, Od nagłych i łakomych pożarci płomieni. Sam Rodomont, który beł przyczyną ich złego, Zdrowo uszedł z onego pożaru strasznego.
V.
Który będąc i zbrojnem i tak ciężkiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 331
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wściekłe oczy na otchłań piekielną I widząc wielki ogień i klęskę śmiertelną Swoich ludzi, ginących przez straszne pożogi, Łaje, bluźni, sromoci i przeklina bogi.
VI.
Tem czasem król Agramant osobno się puścił I straszliwy do jednej bramy szturm przypuścił, Rozumiejąc, że kiedy w inszem miejscu wrzały Srogie boje, gdzie wojska w przykopie gorzały, Ta nie tak osadzona potężnie została I jego wielkiej sile wydołać nie miała; Król z bogatej Ardzille, Bambirak okrutny, I Baliwierz był przy niem, niecnota wierutny.
VII.
I Koryneus z Mulgi społem z Pruzjonem, Z królem wysep szczęśliwych, mężem doświadczonem, I Malabuferz, który w Fizanie bogatem I w
wściekłe oczy na otchłań piekielną I widząc wielki ogień i klęskę śmiertelną Swoich ludzi, ginących przez straszne pożogi, Łaje, bluźni, sromoci i przeklina bogi.
VI.
Tem czasem król Agramant osobno się puścił I straszliwy do jednej bramy szturm przypuścił, Rozumiejąc, że kiedy w inszem miejscu wrzały Srogie boje, gdzie wojska w przykopie gorzały, Ta nie tak osadzona potężnie została I jego wielkiej sile wydołać nie miała; Król z bogatej Ardzille, Bambirak okrutny, I Baliwierz był przy niem, niecnota wierutny.
VII.
I Koryneus z Mulgi społem z Pruzyonem, Z królem wysep szczęśliwych, mężem doświadczonem, I Malabuferz, który w Fizanie bogatem I w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 332
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Bulwark a my wszyscy padlismy na Bok w wowę Barkę prawie pełną wody której siła było choć ją ustawicznie wylewano, Tak ci powyłaziwszy na Bulwark jako myszy coś my mieli trafic na Jutrznią tośmy i Mszej niesłuchali przed Niesporem przyjechawszy poszedłem do gospody dał mi Gospodarz koszulę suchą uczyniono ciepło w izbie rozpaliwszy wpuł izby w przykopie tak jako wkorytku nałoząną wąglami bo tam taki zwyczaj porozwieszano Suknie i moje i Czeladne jeść mi dają niechcę ale kazałem spory garniec miodu wstawic bo tam wina złe nasypałem gwoździków Imbieru tom tak pił Jakem kąsek otrzezwiał już mi się tez jesc poczeno zachciwać. Posłałem do Księdza Piekarskiego prosząc o Święcone Jajko
Bulwark a my wszyscy padlismy na Bok w wowę Barkę prawie pełną wody ktorey siła było choc ią ustawicznie wylewano, Tak ci powyłaziwszy na Bulwark iako myszy cos my mieli trafic na Iutrznią tosmy y Mszey niesłuchali przed Niesporęm przyiechawszy poszedłęm do gospody dał mi Gospodarz koszulę suchą uczyniono ciepło w izbie rospaliwszy wpuł izby w przykopie tak iako wkorytku nałoząną wąglami bo tam taki zwyczay porozwieszano Suknie y moie y Czeladne ieść mi daią niechcę ale kazałęm spory garniec miodu wstawic bo tam wina złe nasypałęm gwozdzikow Imbieru tom tak pił Iakęm kąsek otrzezwiał iuz mi się tez jesc poczęno zachciwać. Posłałęm do Xiędza Piekarskiego prosząc o Swięcone Iayko
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 67
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688