ci) najdował się powinności/ i do wszego dobrego Braci Świętej był wodzem. i odtąd znacznąvczynił w życiu Archimandryt poprawę/ wyrzekł się lenistwa/ w trzeźwej zakochał się czułości/ światowe obrzydził sobie zabawy; ulubił lekki ciężar/ i słodkie jarzom Pańskie/ wiodące na zatracenie bite i szerokie puścił gościńce/ ciernistą/ kamienistą/ przykrą/ i wąziuchną do dziedziny wiecznie miłej obrał ścieżkę/ którą dościgł tego/ którego ulubiła dusza jego. Cuda i Paraeneses. Nikon ś. widzi Osta stojącego na Ihumenewym miejscu, Roku 6582. który gnuśność i lenistwo znaczył. Nestor. Co Starszy powinien. Traktatu wtórego PARAENESIS.
Stąd co do pożytku twego ten Prawósł:
ći) náydował się powinnośći/ y do wszego dobrego Bráći Swiętey był wodzem. y odtąd znácznąvczynił w żyćiu Archimándryt popráwę/ wyrzekł się lenistwá/ w trzeźwey zákochał się czułośći/ świátowe obrzydźił sobie zabáwy; vlubił lekki ćiężar/ y słodkie iárzom Páńskie/ wiodące ná zátrácenie bite y szyrokie puśćił gośćińce/ ćiernistą/ kámienistą/ przykrą/ y wąźiuchną do dźiedźiny wiecznie miłey obrał śćieszkę/ ktorą dościgł tego/ ktorego vlubiłá duszá iego. Cudá y Paraeneses. Nikon ś. widźi Ostá stoiącego ná Ihumenewym mieyscu, Roku 6582. ktory gnusność y lenistwo znaczył. Nestor. Co Stárszy powinien. Tráctatu wtorego PARAENESIS.
ZTąd co do pożytku twego ten Práwosł:
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 119.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsiąść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi odtrącone, I powietrze i piasek suchy tak paliło, Żeby się
, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsieść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi odtrącone, I powietrze i piasek suchy tak paliło, Żeby się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 152
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
czego Kościół święty spod ścisłej konfesyjonałów pieczęci wyjawić nie może i nie pozwala. A jakoż nie jest i być nie ma przeklęty, kiedy nie z daru Ducha Przenajświętszego i wysłużonej łaski Boskiej, nie z czystej miłości i inklinacji, ale z interesu, z nieuwagi i impetów lubieżnych pochodząc, wychodzi na żal niewczęsny, na przykrą oskominę, na piekielne biada i narzekanie? Jako nie jest śmiertelny, kiedy przez nieukontentowanie i zgryźliwe okazje śmierci raczej, a nie życia w nim sobie małżonkowie życzą, kiedy w zagęszczonych swawolnie i wytwornie rozwodach, seperacjach i niezgodach martwieje i obumiera? Jako nie jest piołunowy, kiedy przez niesforę małżonków, przez ustawiczne kłótnie,
czego Kościół święty spod ścisłej konfesyjonałow pieczęci wyjawić nie może i nie pozwala. A jakoż nie jest i bydź nie ma przeklęty, kiedy nie z daru Ducha Przenajświętszego i wysłużonej łaski Boskiej, nie z czystej miłości i inklinacyi, ale z interesu, z nieuwagi i impetów lubieżnych pochodząc, wychodzi na żal niewczęsny, na przykrą oskominę, na piekielne biada i narzekanie? Jako nie jest śmiertelny, kiedy przez nieukontentowanie i zgryźliwe okazyje śmierci raczej, a nie życia w nim sobie małżonkowie życzą, kiedy w zagęszczonych swawolnie i wytwornie rozwodach, seperacyjach i niezgodach martwieje i obumiera? Jako nie jest piołunowy, kiedy przez niesforę małżonków, przez ustawiczne kłótnie,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 218
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
rzeka Płyneła tak, aby z mych oczu przez mój cały Życia bieg bystrym Ksantem rzeki wypływały.
Słuszna/ aby ten człowiek/ który służąc światu Sprawował się w życiu swym nie według mandatu Rozumu/ po wszytek czas pożycia swojego Doznawał utrapienia/ i nieszczęścia wszego/ Słuszna/ by mu w rozkoszy wiosna rozkrzewiona/ W Zimę przykrą utrapień była obrócona. Aby Maj wdzięczny światu/ żyzny w kwiecie różne/ Był mu w Styczeń i Luty obrócony mroźne. Aby lilije białe/ i roże wstydliwe Były mu odmienione w szeklaki dotkliwe Aby dzień który świeci najbarziej w południe Zaszedł nagle ciemnością/ i służył mu brudnie. Heraklita Chrześcijańskiego. Grzesznik swego utrapienia własnego jest
rzeká Płynełá ták, áby z mych oczu przez moy cáły Zyćiá bieg bystrym Xantem rzeki wypływáły.
Słuszna/ aby ten cżłowiek/ ktory służąc świátu Sprawował się w żyćiu swym nie według mandatu Rozumu/ po wszytek cżas pożyćiá swoiego Doznáwáł vtrápieniá/ y nieszcżęśćiá wszego/ Słuszná/ by mu w roskoszy wiosná rozkrzewioná/ W Zimę przykrą vtrapień byłá obrocona. Aby Máy wdźięcżny świátu/ żyzny w kwiećie rożne/ Był mu w Stycżeń y Luty obrocony mroźne. Aby liliie biáłe/ y roże wstydliwe Były mu odmienione w szekláki dotkliwe Aby dźień ktory świeći náybarźiey w południe Zaszedł nágle ćiemnośćią/ y służył mu brudnie. Heráklitá Chrześćiáńskiego. Grzesznik swego vtrápienia włásnego iest
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 5
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
Włosi, także Niemcy, Że się im widzieć dadzą, za to biorą złoto, W kusych spodniach puściwszy na polskie ich błoto. Z całym u nas królestwem Szwed peregrynuje, Lecz stąd sobie za korzyść Polska obiecuje. Prawda-ć korzyść — kiedy mu nawiedziny płaci, Kędy miała zyskować, tam sromotnie traci, Za przykrą peregrynkę liczy miliony, Szwed jej główkę śledziową daje z swojej strony. Tej w biedzie pożywając, Polaku chudzino, Pić wodę musisz, gdy ci nie staje na wino. 13
Zdarł was Szwed, i jeszcze drze do ostatniej skóry, Co z tego dalej pójdzie, czy myśli z was który? Mnie się zda,
Włosi, także Niemcy, Że się im widzieć dadzą, za to biorą złoto, W kusych spodniach puściwszy na polskie ich błoto. Z całym u nas królestwem Szwed peregrynuje, Lecz stąd sobie za korzyść Polska obiecuje. Prawda-ć korzyść — kiedy mu nawiedziny płaci, Kędy miała zyskować, tam sromotnie traci, Za przykrą peregrynkę liczy milijony, Szwed jej główkę śledziową daje z swojej strony. Tej w biedzie pożywając, Polaku chudzino, Pić wodę musisz, gdy ci nie staje na wino. 13
Zdarł was Szwed, i jeszcze drze do ostatniej skóry, Co z tego dalej pójdzie, czy myśli z was który? Mnie się zda,
Skrót tekstu: WojPeroraBar_II
Strona: 787
Tytuł:
Perora kwietnioniedzielna dla synów koronnych napisana ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1703
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1703
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
biegasz, nie masz, dawno ludzie mówią. LXXXVI. Co Bóg obiecał, nikogo nie minie. ŁABĘĆ I BOCIAN.
Widząc łabęć przed sobą śmierć nieuchronioną, Począł śpiewać piosneczkę swoję przyrodzoną. Bocian, słysząc śpiewanie, przymknął się do niego I spytał, przeczby śpiewał, schodząc z świata tego,
Ponieważ śmierć za przykrą i zwierzęta mają, A nawet i ludzie jej srodze się lękają. Na to łabęć powiedział: „Śpiewam umierając, Lepszego końca, niżem zasłużył, czekając. I płaczę, zaraz pomniąc na przeszłe kłopoty,
Które więtszej przydają do śmierci ochoty. Druga zasię: dlatego tak wesoło śpiewam, Iż się już odpoczynku wiecznego spodziewam
biegasz, nie masz, dawno ludzie mowią. LXXXVI. Co Bóg obiecał, nikogo nie minie. ŁABĘĆ I BOCIAN.
Widząc łabęć przed sobą śmierć nieuchronioną, Począł śpiewać piosneczkę swoję przyrodzoną. Bocian, słysząc śpiewanie, przymknął się do niego I spytał, przeczby śpiewał, schodząc z świata tego,
Ponieważ śmierć za przykrą i źwierzęta mają, A nawet i ludzie jej srodze się lękają. Na to łabęć powiedział: „Śpiewam umierając, Lepszego końca, niżem zasłużył, czekając. I płaczę, zaraz pomniąc na przeszłe kłopoty,
Które więtszej przydają do śmierci ochoty. Druga zasię: dlatego tak wesoło śpiewam, Iż się już odpoczynku wiecznego spodziewam
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 78
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
. Krótko, znalezliśmy tam wszystko, co okoliczą straszliwą i życie na wygnanie posłanego żałośnym uczynić może. Stawiono nas przed Gubernatora, a ja to miałem nieszczęście od mego kochanego Steleja, być odłączonym, lecz został przymnie Remur. Gubernator włożył na nas wszystkich, według wniesionego zwyczaju, jednakowe utrapienie, mianowicie tę ciężką i przykrą pracę, Sobole chwytać, których skory do Moskiewskiego Dworu oddawać muszą. Wystaw sobie przed oczy, co mąż mego stanu, i megoż charakteru, w sobie poczuwać musi, który się widzi być do najlichszych robot skazanym, który tępą strzałą po kniejach się błąkać, i zabijać sobole, albo je w łapki chwytać,
. Krotko, znalezliśmy tam wszystko, co okoliczą straszliwą i żyćie na wygnanie posłanego żałośnym uczynić może. Stawiono nas przed Gubernatora, a ia to miałem nieszczęście od mego kochanego Steleia, bydź odłączonym, lecz został przymnie Remur. Gubernator włożył na nas wszystkich, według wniesionego zwyczaiu, iednakowe utrapienie, mianowicie tę ciężką i przykrą pracę, Sobole chwytać, ktorych skory do Moskiewskiego Dworu oddawać muszą. Wystaw sobie przed oczy, co mąż mego stanu, i megoż charakteru, w sobie poczuwać muśi, ktory śię widzi bydź do naylichszych robot skazanym, ktory tępą strzałą po knieiach śię błąkać, i zabiiać sobole, albo ie w łapki chwytać,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 106
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Połowę wzięliśmy do naszego powozu, a drugą do tego, gdzie nasz Chrystyan wraz z niektórymi uwolnionymi więzniami siedział. Stelej nimeśmy się ruszyli wszystkich więźniów, w Tobolsku i okoliczy jego oszacił, i trzy dni ich żywił, każdemu z nich kilkadawszy Rublów. Było ich pewnie pięćdziesiąt i kilku.
Przybyliśmy, przykrą przebywszy drogę piąciniedzielną, jadąc dniem i nocą (ponieważ noc w gorących miesiącach tak jasna, jak dzień bywa) szczęśliwie do Moskwy. Nie chciałam się publicznie Dworowi pokazać, niczego nie żą- dając, prócz żebym tylko Małżonce Cara, u którejm Dworską była Damą, potajemnie oddała wizytę. Wspaniała Katarzyna na zamku letnim
. Połowę wzięliśmy do naszego powozu, a drugą do tego, gdzie nasz Chrystyan wraz z niektorymi uwolnionymi więzniami śiedział. Steley nimeśmy śię ruszyli wszystkich więzniow, w Tobolsku i okoliczy iego oszaćił, i trzy dni ich żywił, każdemu z nich kilkadawszy Rublow. Było ich pewnie pięćdziesiąt i kilku.
Przybyliśmy, przykrą przebywszy drogę piąciniedzielną, iadąc dniem i nocą (ponieważ noc w gorących mieśiącach tak iasna, iak dzień bywa) szczęśliwie do Moskwy. Nie chciałam śię publicznie Dworowi pokazać, niczego nie żą- daiąc, procz żebym tylko Małżonce Cara, u ktoreym Dworską była Damą, potaiemnie oddała wizytę. Wspaniała Katarzyna na zamku letnim
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 166
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
wolen; wziąć mu wolno wszytko, kiedy chce i komu chce, i rozkazować, co chce, a żaden się temu oponować nie może, i owszem, musi wiary, sumnienia, sławy i zdrowia swego uchylić, kiedy chce i kiedy każe. I toć to jest, co zowiemy niewolą, foeda servitus, przykrą, smrodliwą niewolą, kiedy kto w swoim niewolen; takiemu niewolnikowi obsequio maximo uti potrzeba przeciwko takowemu panu, gdyż już musi to czynić, co on chce, dać to, co każe, chceli być cał w swych rzeczach, chceli mieć łaskę, chceli mieć co od niego, nawet chceli być
wolen; wziąć mu wolno wszytko, kiedy chce i komu chce, i rozkazować, co chce, a żaden się temu oponować nie może, i owszem, musi wiary, sumnienia, sławy i zdrowia swego uchylić, kiedy chce i kiedy każe. I toć to jest, co zowiemy niewolą, foeda servitus, przykrą, smrodliwą niewolą, kiedy kto w swoim niewolen; takiemu niewolnikowi obsequio maximo uti potrzeba przeciwko takowemu panu, gdyż już musi to czynić, co on chce, dać to, co każe, chceli być cał w swych rzeczach, chceli mieć łaskę, chceli mieć co od niego, nawet chceli być
Skrót tekstu: LibResCz_II
Strona: 410
Tytuł:
Libera respublica — absolutum dominium — rokosz
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
według nowego/ abo 24. Marca/ wedle starego Kalendarza/ miedzy wtórą i trzecią po pół. pokazujeć się w prawdzieże powietrze/ według niektórych znaków/ dowodzić czący jasności słonecznej 2. dysponować/ jednak niewie jak daleko dowierzać ma/ ponieważ zaraz insze znaki się znajdują/ które co inszego grożą/ wotując na przykrą mokrość/ i od wschodu pochodżące wiatrów szumienie. Experiencja/ jak nalepsza miestrzowa/ oznajmi/ która partia górę odniejsię. Uciśnieni będą mieli prziczynę radować się. O nieboć wiele dobrego obiećuje/ a któż to wdzięcznym sercem przyjmuje? Mogłoby zaraz drzwi zawarte być! Jeden nabożny i bogobojny człowiek sobie rozważał/ jakoby przed Bogiem
według nowego/ ábo 24. Márcá/ wedle stárego Kálendarzá/ miedzy wtorą y trzecią po poł. pokázuieć śię w prawdzieże powietrze/ według niektorych znákow/ dowodźić czący iasnośći słoneczney 2. disponować/ iednák niewie iák dáleko dowierzáć ma/ poniewász záraz insze znáki się znáyduią/ ktore co inszego grożą/ wotuiąc ná przykrą mokrość/ y od wschodu pochodźące wiátrow szumienie. Experientia/ iák nalepsza miestrzowa/ oznáymi/ ktora pártya gorę odnieyśię. Ućiśnieni będą mieli prźyczynę rádowáć śię. O nieboć wiele dobrego obiećuie/ á ktosz to wdzięcznym sercem przyimuie? Mogłoby zaraz drzwi záwárte być! Ieden nabożny y bogoboyny człowiek sobie rozważał/ iákoby przed Bogiem
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: F2
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664