by Heretyka nazwał Katolikiem/ i ślepy na rozumie/ i kłaca w języku/ być by musiał. Ale co? nie biorąc się za słowa/ przyczynę ich odrzućmy/ a natychmiast i skutków przyczyny tej zbędziemy. Poniechajmy tych Zyzaniów. Błędy ich i Herezje pod nogi nasze rzućmy/ a zaraz ustąpią od nas i słowa przykre. Do wiary Prawosławnej prawowiernych Przodków naszych znajmy się/ a za równo z nimi Prawowiernymi słynąć będziemy. A jeśli przytym przykre na nas/ i owo słowo/ że M. W. spół obywatele wasi i witają i żegnają Schismatykami/ abo odszczepieńcami. Moja rada/ a rada/ moim zdaniem/ zdrowa nie cierpcie
by Hęretyká názwał Kátholikiem/ y ślepy ná rozumie/ y kłacá w ięzyku/ bydź by muśiał. Ale co? nie biorąc sie zá słowá/ przycżynę ich odrzućmy/ á nátychmiast y skutkow przyczyny tey zbędźiemy. Poniechaymy tych Zyzániow. Błędy ich y Hęrezye pod nogi násze rzućmy/ á záráz vstąpią od nas y słowá przykre. Do wiáry Práwosławney práwowiernych Przodkow nászych znaymy sie/ á zá rowno z nimi Práwowiernymi słynąć będźiemy. A ieśli przytym przykre ná nas/ y owo słowo/ że M. W. społ obywátele waśi y witáią y żegnáią Schismátykámi/ ábo odszczepieńcámi. Moiá rádá/ á rádá/ moim zdániem/ zdrowa nie ćierpćie
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 127
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
wróci. Nie masz cię, dziewko droga, dobrą myśl opuszczam Dla niebytności twojej i smutno zapuszczam. NA MANELE
Czeka mię za to pewnie kij gotowy, Że więźniem będąc, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na powodzie Wodzowi swemu, w słonej zginął wodzie. Toż i mnie właśnie pokaranie czeka, Bo — że mi się myśl nazbyt śmiała wścieka Tam, gdzie sam
wróci. Nie masz cię, dziewko droga, dobrą myśl opuszczam Dla niebytności twojej i smutno zapuszczam. NA MANELE
Czeka mię za to pewnie kij gotowy, Że więźniem będąc, na ręce okowy Śmiem panu włożyć; ale na tym mało, Byle to złoto panu pokazało, Co my cierpimy mężnie, niebożęta, Kiedy mu przykre drogich kruszców pęta. NAD SIŁY
Faeton, gdy się równo z bogi nosi, Spalił i siebie, konie, wóz i osi; Ikarus, górno idąc na powodzie Wodzowi swemu, w słonej zginął wodzie. Toż i mnie właśnie pokaranie czeka, Bo — że mi się myśl nazbyt śmiała wścieka Tam, gdzie sam
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 24
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Belweder. Mając znowu sprawę, Kiedy czynię przez Kleparz do Krakowa cugi, Pytam także o pałac, aż Belweder drugi; Który jeżeli go kto po polsku tłumaczy, Wdzięczne, piękne wejźrenie z francuskiego znaczy. Pięknie patrzyć na lasy i odległe góry, Pięknie na krętej Wisły rozliczne figury, Na grzbiety skał wysokich i przykre urwiska, Wsi, klasztory, pałace, zamki, a zaś z bliska Kraków w oczach rumiany, kędy świetne blachy Kryją wspaniałe, Bogu poświęcone gmachy (Choć już zaszło, choć się już słońce w morzu narza, Zda się, że jeszcze świeci, jeszcze ziemię parza), Gdzie tysiąc krzyżów wzroki, tysiąc dzwonów
: Belweder. Mając znowu sprawę, Kiedy czynię przez Kleparz do Krakowa cugi, Pytam także o pałac, aż Belweder drugi; Który jeżeli go kto po polsku tłumaczy, Wdzięczne, piękne wejźrenie z francuskiego znaczy. Pięknie patrzyć na lasy i odległe góry, Pięknie na krętej Wisły rozliczne figury, Na grzbiety skał wysokich i przykre urwiska, Wsi, klasztory, pałace, zamki, a zaś z bliska Kraków w oczach rumiany, kędy świetne blachy Kryją wspaniałe, Bogu poświęcone gmachy (Choć już zaszło, choć się już słońce w morzu narza, Zda się, że jeszcze świeci, jeszcze ziemię parza), Gdzie tysiąc krzyżów wzroki, tysiąc dzwonów
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 333
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
rzekę przepłynąć, A wpaść niespodziewanie: nawet zimie czasem Także i straż ubieżeć skradając się lasem. Przetoż potrzebna jest rzecz fortece zaprawiać I nowych, kiedy miejsce po temu, nastawiać. Osobliwie od Węgier do morza granicą Sypać wał nad Niestrem: nie tak z wielką tęsknicą, Jakoby kto rozumiał, gdyż nad brzegiem skały Przykre i niedostępne czynią trakt niemały, Na których już żadnego zamku nie potrzeba Ani wału stawiać, bo sam Bóg broni z nieba, Chyba kędy równina: i gdzie kopać snadno, A gdzie przytrudniejszym, tam fortecę nieżadną Z drzewa albo z muru dać, bez kosztu wielkiego, Gdyż tam i kamienia dość, i drzewa dobrego
rzekę przepłynąć, A wpaść niespodziewanie: nawet zimie czasem Także i straż ubieżeć skradając się lasem. Przetoż potrzebna jest rzecz fortece zaprawiać I nowych, kiedy miejsce po temu, nastawiać. Osobliwie od Węgier do morza granicą Sypać wał nad Niestrem: nie tak z wielką tęsknicą, Jakoby kto rozumiał, gdyż nad brzegiem skały Przykre i niedostępne czynią trakt niemały, Na których już żadnego zamku nie potrzeba Ani wału stawiać, bo sąm Bóg broni z nieba, Chyba kędy równina: i gdzie kopać snadno, A gdzie przytrudniejszym, tam fortecę nieżadną Z drzewa albo z muru dać, bez kosztu wielkiego, Gdyż tam i kamienia dość, i drzewa dobrego
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 308
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, przymowkami, tyrami, karmił Kaim Abla, dixit fratri suo verba dura, i krzywdził go mową Et inturiosa. Niewyrażają tego ani Duch Z. ani Rabinowie, co to tam Kaim mówił Ablowi? nie mówił od Matki, bo jedna na świecie Ewa, jeden Adam: mówił przedcię verba dura, słowa przykre. Dobrze się stało że ich nie wyrażono, bo Polacy nawykliby ich, i tak sobie łajaliby byli, jako Ablowi. 1. Kiedy ta sprawa przed Boga się wytoczyła, kalumnyją przełożono, Dekret stanął, piątnować Kaima. Posuitq Dominus Cain signum. Cóż za znak, co za piątnowanie? mówi Tostatus:
, przymowkámi, tyrámi, karmił Kaim Ablá, dixit fratri suo verba dura, i krzywdził go mową Et inturiosa. Niewyrażáią tego áni Duch S. áni Rábinowie, co to tám Kaim mowił Ablowi? nie mowił od Mátki, bo iedná ná świećie Ewá, ieden Adam: mowił przedćię verba dura, słowá przykre. Dobrze się stáło że ich nie wyráżono, bo Polacy náwykliby ich, i ták sobie łáiáliby byli, iáko Ablowi. 1. Kiedy tá spráwá przed Bogá się wytoczyłá, kálumnyią przełożono, Dekret stánął, piątnowáć Kaimá. Posuitq Dominus Cain signum. Coż zá znák, co zá piątnowánie? mowi Tostatus:
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 11
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
opisuje się.
P. Co za Część Europy wyraża Karta XVII? O. Wyraża Królestwo POLSKIE, i Wielkie Księstwo LITEWSKIE. P. Jakie w tym Kraju powietrze, urodzaj, Rząd, Religia, i przymioty Polaków? O. Powietrze bardzo zdrowe, jako w Kraju w pozycyj utemperowanej leżącym, jednakże zimy częstokroć przykre bywają, tak swoją długością, jako też natężeniem mrozów. Obfitość wszystkiego bardzo wielka, na niczym albowiem Polsce do wygody potrzebnym nie zbywa, zboża i bydła tak wiele, iż go inne od nas zakupują Narody. Kruszce rozmaite, jako to srebro, miedź ma w wielu miejscach; mianowicie w górach Olkuskich w Województwie Krakowskim
opisuje się.
P. Co za Część Europy wyraża Karta XVII? O. Wyraża Krolestwo POLSKIE, y Wielkie Xięstwo LITEWSKIE. P. Jakie w tym Kraiu powietrze, urodzay, Rząd, Religia, y przymioty Polakow? O. Powietrze bardzo zdrowe, iako w Kraiu w pozycyi utemperowaney leżącym, iednakże zimy częstokroć przykre bywaią, tak swoią długością, iako też natężeniem mrozow. Obfitość wszystkiego bardzo wielka, na niczym albowiem Polszcze do wygody potrzebnym nie zbywa, zboża y bydła tak wiele, iż go inne od nas zakupuią Narody. Kruszce rozmaite, iako to srebro, miedź ma w wielu mieyscach; mianowicie w gorach Olkuskich w Woiewodztwie Krakowskim
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 113
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
tej odmiana? Więzień nikczemny został z pana, Który dobywał, dobywają, W ostatniej ziemi go macają. Tedy ze wszystką swą potęgą, Koronne wojska go oblegą, Wezmą mu ziemie, przejmą pasy, Zasłonią niebo, zatną lasy. A już północne wtem Triony, Hiperborskiemi spadną śrony, Świat zamięszają zawieruchy, Ziemię rozedmą przykre duchy. W burzliwem niebie i niewczasach Zołdat się kurczy po szałasach, Tęsknią i naszy na przestrzeni, Jako daleko oblężeni. Owym otwarte pola, kraje, Ziemia zamkniona tym zostaje. Przybywa blada z piekła jędza, Z tysiącem śmierci głód i nędza. Powiedzcie Muze, wiele było, Co tą zarazą ich zginęło, Jako
tej odmiana? Więzień nikczemny został z pana, Który dobywał, dobywają, W ostatniej ziemi go macają. Tedy ze wszystką swą potęgą, Koronne wojska go oblegą, Wezmą mu ziemie, przejmą pasy, Zasłonią niebo, zatną lasy. A już północne wtem Tryony, Hiperborskiemi spadną śrony, Świat zamięszają zawieruchy, Ziemię rozedmą przykre duchy. W burzliwem niebie i niewczasach Zołdat się kurczy po szałasach, Tesknią i naszy na przestrzeni, Jako daleko oblężeni. Owym otwarte pola, kraje, Ziemia zamkniona tym zostaje. Przybywa blada z piekła jędza, Z tysiącem śmierci głód i nędza. Powiedzcie Muze, wiele było, Co tą zarazą ich zginęło, Jako
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 21
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
in scirpo nodum quaesivit. Jeśli się sami nie ratujemy nikt nas nie ratuje. był mi Komunikowany sposób od I. X. Kanclerza Koronnego którym też i na Sejmiku moim Płockim podawał Braci do uważenia: Res nova visa est ampliori deliberatione egere, sposób ten zaprawdę moim zdaniem słuszny. Ciężary wszytkie pospolite ciężkie muszą być i przykre/ zatym każdy radby ufolgował sobie; ale kiedy te ciężary ad aequalitatem reducuntur znośne być muszą. W-ślacheckich animuszach militiae decus ultro appetitur. W tym zacnym Królestwie niekiedy całe Województwa ubiegały się do pierwszego potkania/ do naniebeśpiecznego razu; teraz kiedy armatae militiae onus przychodzi pieniędzmi odkupować/ omnes exempti esse volumus. Rachujmy się dla
in scirpo nodum quaesivit. Ieśli się sámi nie rátuiemy nikt nas nie rátuie. był mi Komunikowány sposob od I. X. Kánclerzá Koronnego ktorym też i ná Seymiku moim Płockim podawał Bráći do uważenia: Res nova visa est ampliori deliberatione egere, sposob ten záprawdę moim zdániem słuszny. Ciężary wszytkie pospolite ćiężkie muszą być i przykre/ zátym káżdy radby ufolgował sobie; ale kiedy te ćiężary ad aequalitatem reducuntur znośne być muszą. W-ślácheckich ánimuszach militiae decus ultro appetitur. W tym zacnym Krolestwie niekiedy całe Woiewodztwa ubiegały się do pierwszego potkania/ do naniebeśpiecznego razu; teraz kiedy armatae militiae onus przychodźi pieniędzmi odkupować/ omnes exempti esse volumus. Rachuymy się dla
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 70
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
z-poborów przybrać/ tedyby wżdy nie tak ciężki na lud mizerny ciężar włożony był/ i mogłyby się kiedyżkolwiek Konfederacje uspokoić/ et disciplina militaris stabilire, której jeśli mieć nie będziemy/ przyjdzie się nam na każdy rok takowej konfederacji spodziewać. To ja te sposoby Żołnierzowi do zapłaty upatruje. A jeśli się komu przykre zdadzą/ albo i sami żołnierze/ dla krzywd które pod czas czynią/ jeśli się komu barzo naprzykrzyli/ tedy potrzeba wiedzieć iż to jest prawdziwa i naturalna mądrość Cedere interdum tempori, et semper parere necessitari. Bo dobry Polityk nie ma walczyć z-fortuną/ ale żagle swoje spuścić/ i stanąć do czasu/ żeby
z-poborow przybráć/ tedyby wżdy nie ták ćiężki ná lud mizerny ćiężar włożony był/ i mogłyby się kiedyżkolwiek Konfederacye uspokoić/ et disciplina militaris stabilire, ktorey ieśli mieć nie będźiemy/ przyydźie się nam ná káżdy rok tákowey konfederácyey spodźiewáć. To ia te sposoby Zołnierzowi do zapłáty upátruie. A ieśli się komu przykre zdádzą/ álbo i sámi żołnierze/ dla krzywd ktore pod czás czynią/ ieśli się komu bárzo náprzykrzyli/ tedy potrzebá wiedźieć iż to iest prawdźiwa i naturalna mądrość Cedere interdum tempori, et semper parere necessitari. Bo dobry Polityk nie ma walczyć z-fortuną/ ále żagle swoie spuśćić/ i stánąć do czasu/ żeby
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 93
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
świetna dziedziczna Janina Nieraz swej tarczy blaskiem poganina W oczy zrażała i gęstymi trupy Pola okrywszy, drogie zdarła łupy. Któremu z nieba samemu to dano, Żeby na imię jego tam zadrżano. Gdzie smutny Stamboł swej ozdoby płacze, Przez kaukazyjskie zdeptany tułacze. Gdzieżby to wzbić się tak lotnymi piory, Tam gdzie nad Wiedniem przykre wiszą góry, A przypatrzyć się jako tam dowodzisz Waleczny królu, jak wojska przywodzisz? Wiem, że tam każdy twoje pańskie oczy Mając za świadki, odważnie poskoczy I w niezliczonych pułkach się okryje I dziesięć na się sam jeden ubije. Aleć nie dufa sobie muza, żeby Mogła wojsk całych straszliwe potrzeby, Dzieła królewskie
świetna dziedziczna Janina Nieraz swej tarczy blaskiem poganina W oczy zrażała i gęstymi trupy Pola okrywszy, drogie zdarła łupy. Ktoremu z nieba samemu to dano, Żeby na imię jego tam zadrżano. Gdzie smutny Stamboł swej ozdoby płacze, Przez kaukazyjskie zdeptany tułacze. Gdzieżby to wzbić się tak lotnymi piory, Tam gdzie nad Wiedniem przykre wiszą gory, A przypatrzyć się jako tam dowodzisz Waleczny krolu, jak wojska przywodzisz? Wiem, że tam każdy twoje pańskie oczy Mając za świadki, odważnie poskoczy I w niezliczonych pułkach się okryje I dziesięć na się sam jeden ubije. Aleć nie dufa sobie muza, żeby Mogła wojsk całych straszliwe potrzeby, Dzieła krolewskie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 281
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911