chleba z sołą Niż przy Tessalskim Tempe huczne wety/ I Lukullowej splendece Bańkiety.
Milej mi z tobą. Żyjąc na swobodzie/ Niźli wyniosłym Nieporętu grodzie Gdzie w pawimentach Marmury się pocą. A zjadłe serce frasunku kłopocą.
Milej mi z tobą. Z tej Ojczystej Wioski/ Cieszyć się zbiorem nieznając co troski/ A przykrych sercu kłopotów nie liczyć Niźli na Żywcu z Wykupną dziedziczyć. Milej mi z tobą wzgodnej żyjąc Sforze. Dom i Czeladkę swą trzymać w dozorze Niż włości mając słyszeć ono fuka Hutman na Pana/ i ludna Przyłuka. Milej mi z tobą wspokojnym kąciku/ Żyć nad potrzebę o jednym groszyku/ Niż Midasowej strzegący szkatuły Jak
chlebá z sołą Niz przy Tessalskim Tempe huczne wety/ Y Lukullowey splendece Báńkiety.
Miley mi z tobą. Zyiąc ná swobodźie/ Niźli wyniosłym Nieporętu grodźie Gdźie w páwimentách Mármury się pocą. A ziádłe serce frásunku kłopocą.
Miley mi z tobą. Z tey Oyczystey Wioski/ Cieszyć się zbiorem nieznáiąc co troski/ A przykrych sercu kłopotow nie liczyć Niźli na Zywcu z Wykupną dźiedźiczyć. Miley mi z tobą wzgodney żyiąc Sphorze. Dom y Czeladkę swą trzymáć w dozorze Niż włośći máiąc słyszeć ono fuka Hutmąn ná Páná/ y ludna Przyłuká. Miley mi z tobą wspokoynym kąćiku/ Zyć nád potrzebę o iednym groszyku/ Niż Midásowey strzegący szkátuły Iák
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 211
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
się/ postrzec/ i wsiebie przyść/ zdarzyć mi raczył. Po uznaniu się w swoich błędach/ lamntuje/ i żałuje serdecznie/ Lamentopisca/ że kiedy ten Lament wydał/ jakoż i jest czego żałować i płakać/ bo się wiele tym Lamentowym tego scriptem na duszy pozabijało.
Rzekłem/ że uszczypliwych i przykrych słów lamentowych powtarzać niechcę. Ponieważ cokolwiek w nim słów jest/ wszytkie oraz służą nieprawdzie. To z niego po wtóre przypomnię/ w czym jest wierze świętej Prawosławnej niepraw. Błędy jego i Herezje przypomnię/ aby napotym nikomu szkodzić niemogły. nie powtarzam ich tu nowo: ale po wtóre i po trzecie/ (
sie/ postrzedz/ y wśiebie przyśdź/ zdárzyć mi raczył. Po vznániu sie w swoich błędách/ lámntuie/ y żáłuie serdecznie/ Lámentopiscá/ że kiedy ten Lament wydał/ iákoż y iest czego żáłowáć y płákáć/ bo sie wiele tym Lámentowym tego scriptem ná duszy pozábiiało.
Rzekłem/ że vszczypliwych y przykrych słow lámentowych powtarzáć niechcę. Ponieważ cokolwiek w nim słow iest/ wszytkie oraz służą nieprawdźie. To z niego po wtore przypomnię/ w cżym iest wierze świętey Práwosławney niepraw. Błędy iego y Hęrezye przypomnię/ áby nápotym nikomu szkodźić niemogły. nie powtarzam ich tu nowo: ále po wtore y po trzećie/ (
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 62
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
ś się jeszcze w łóżeczku wczasował, któregoś, widzę, sobie nie barzo smakował. Cóż czynić? Będę przecię wczasu zażywała i bez Ciebie snem smacznym oczy usypiała. Ale – ach! – trudno leżeć w opłakanej chacie, trudno członki wczasować przy takowej stracie. Choćby woda szemraniem w wdzięcznych swych strumykach sen zwabiała z gór przykrych, lecąc po kamykach, choćby lasów wierzchołki szumem spać kazały, choćby wdzięczni słowicy po drzewach śpiewali lub helikońskich bogiń parnaska gromada i Apollo, delfickich stron muzyk nie lada, nie uśpią i opia trosk mych na swym łonie, ani twoja, Medeja, różdżka tkniona w skronie, któraś smoka czujnego swym zielem uśpiła, ni
ś się jeszcze w łóżeczku wczasował, któregoś, widzę, sobie nie barzo smakował. Cóż czynić? Będę przecię wczasu zażywała i bez Ciebie snem smacznym oczy usypiała. Ale – ach! – trudno leżeć w opłakanej chacie, trudno członki wczasować przy takowej stracie. Choćby woda szemraniem w wdzięcznych swych strumykach sen zwabiała z gór przykrych, lecąc po kamykach, choćby lasów wierzchołki szumem spać kazały, choćby wdzięczni słowicy po drzewach śpiewali lub helikońskich bogiń parnaska gromada i Apollo, delfickich stron muzyk nie lada, nie uśpią i opia trosk mych na swym łonie, ani twoja, Medeja, różdżka tkniona w skronie, któraś smoka czujnego swym zielem uśpiła, ni
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 109
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
dwoistego i Cynozurą – lecę wnet do znaku Twego. Cóż za dziw! Gdym tak Twoim ogniem rozżarzona, muszę jako magnesem już być pociągniona. V
Dusza moja rozpłynęła się, jak Kochanek przemówił. Canticum canticorum 5
Me Życie, dozwól, bym Cię aby raz widziała! Ach, com lasów, gór przykrych, com już gór zwiedziała, żebym Cię, mój Kochanku, kędy zoczyć mogła! Nic mi przecię dróg przykrych praca nie pomogła. Wielem razy przez skały szła zbyt przykrą drogą, których ledwie zwierzęce kopyta tknąć mogą. Nie mogłam przecię odnieść pociechy z widzenia, ledwiem się spodziewała cieszyć z usłyszenia
dwoistego i Cynozurą – lecę wnet do znaku Twego. Cóż za dziw! Gdym tak Twoim ogniem rozżarzona, muszę jako magnesem już być pociągniona. V
Dusza moja rozpłynęła się, jak Kochanek przemówił. Canticum canticorum 5
Me Życie, dozwól, bym Cię aby raz widziała! Ach, com lasów, gór przykrych, com już gór zwiedziała, żebym Cię, mój Kochanku, kędy zoczyć mogła! Nic mi przecię dróg przykrych praca nie pomogła. Wielem razy przez skały szła zbyt przykrą drogą, których ledwie zwierzęce kopyta tknąć mogą. Nie mogłam przecię odnieść pociechy z widzenia, ledwiem się spodziewała cieszyć z usłyszenia
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 138
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
magnesem już być pociągniona. V
Dusza moja rozpłynęła się, jak Kochanek przemówił. Canticum canticorum 5
Me Życie, dozwól, bym Cię aby raz widziała! Ach, com lasów, gór przykrych, com już gór zwiedziała, żebym Cię, mój Kochanku, kędy zoczyć mogła! Nic mi przecię dróg przykrych praca nie pomogła. Wielem razy przez skały szła zbyt przykrą drogą, których ledwie zwierzęce kopyta tknąć mogą. Nie mogłam przecię odnieść pociechy z widzenia, ledwiem się spodziewała cieszyć z usłyszenia. Ach, ilemkroć pytała: „Któreż Cię skrytości, Kochanku, tają, które knieje i ciemności?”.
magnesem już być pociągniona. V
Dusza moja rozpłynęła się, jak Kochanek przemówił. Canticum canticorum 5
Me Życie, dozwól, bym Cię aby raz widziała! Ach, com lasów, gór przykrych, com już gór zwiedziała, żebym Cię, mój Kochanku, kędy zoczyć mogła! Nic mi przecię dróg przykrych praca nie pomogła. Wielem razy przez skały szła zbyt przykrą drogą, których ledwie zwierzęce kopyta tknąć mogą. Nie mogłam przecię odnieść pociechy z widzenia, ledwiem się spodziewała cieszyć z usłyszenia. Ach, ilemkroć pytała: „Któreż Cię skrytości, Kochanku, tają, które knieje i ciemności?”.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 138
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
gębę otwierając. Lecz skoro mię zasmucił wzrok Twój rozgniewany, nie chciały ciężkie opaść z nóg moich kajdany. Zawołałam i rzekłam nieraz: „O szkodliwe ciężary! Ach, łańcuchy nóg moich tak chciwe! Obciążcie Orestesa i z nim Autolika lub tego, co kradzione w jamę woły zmyka! Niech dozna Prometeusz z przykrych skał zepchniony lub Scynis, albo insi za grzech popełniony, z wielkich bowiem frasunków wpadam w te rozpaczy. Błędowi jednak memu żal słuszny wybaczy”. Mniej żelaza okrutne i pęta winuję, sroższy ten, co kajdany łańcuchem krępuje. O, gdyby mi się teraz Belerefon zjawił, co pannę przykowaną do skały wybawił! Oto
gębę otwierając. Lecz skoro mię zasmucił wzrok Twój rozgniewany, nie chciały ciężkie opaść z nóg moich kajdany. Zawołałam i rzekłam nieraz: „O szkodliwe ciężary! Ach, łańcuchy nóg moich tak chciwe! Obciążcie Orestesa i z nim Autolika lub tego, co kradzione w jamę woły zmyka! Niech dozna Prometeusz z przykrych skał zepchniony lub Scynis, albo insi za grzech popełniony, z wielkich bowiem frasunków wpadam w te rozpaczy. Błędowi jednak memu żal słuszny wybaczy”. Mniej żelaza okrutne i pęta winuję, sroższy ten, co kajdany łańcuchem krępuje. O, gdyby mi się teraz Belerefon zjawił, co pannę przykowaną do skały wybawił! Oto
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 155
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
stają się daremne, tam, gdzie kto w własnej nawet zgubie, wolności swoję zakłada; Summa libertas etiam perire volentibus.
Posźliśmy na owego chorego, który dufając mocy natury, i temperamentu swego nie uważa śmiertelnej choroby, która mu śmiercią grozi; brzydzi się tym, co go uzdrowić może, dla wstrętu który ma do przykrych smakowi lekarstw: Postępujemy sobie, jak zwycżajnie Heretycy, którzy choć po długich kontrowersjach przekonani o błędach swoich, nie mniej w nich przestają; inszej na ostatek nie mając racyj po sobie, tylko tę; że wtej wierze chcą umierać, w której się porodzili. Jesteśmy naostatek jak siłu takich, którzy w starych gmachach
staią się daremne, tam, gdźie kto w własney nawet zgubie, wolnośći swoię zakłada; Summa libertas etiam perire volentibus.
Posźliśmy na owego chorego, ktory dufaiąc mocy natury, y temperamentu swego nie uwaźa smiertelney choroby, ktora mu smierćią groźi; brzydźi się tym, co go uzdrowić moźe, dla wstrętu ktory ma do przykrych smakowi lekarstw: Postępuiemy sobie, iak zwycźaynie Heretycy, ktorzy choć po długich kontrowersyach przekonani o błędach swoich, nie mniey w nich przestaią; inszey na ostatek nie maiąc racyi po sobie, tylko tę; źe wtey wierze chcą umieráć, w ktorey się porodźili. Jestesmy naostatek iak siłu takich, ktorzy w starych gmachach
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 2
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
i sądzące. Niech o tym powiedzą, których szczodra nad zamiar ręka nieraz poniechęciła, pokłóciła, dyskredytowała i miasto ubogacenia niepewną i nieskuteczną łaską na kontrowersyje prawne wyciągnęła i wycięczyła. Zginęło, mówię, prawo w urzędach, bo któryż rachunek skarbowy kończy się na pospolitym podziękowaniu pro exacta fidei publicae functione, kiedy wychodzi bez przykrych aklamacji, nieznośnych inwektyw, dyskretniejszych przymówek: a kędyż ta albo owa inwekta się podziała? Które prawo i senatus consultum to pisało się na szafunek onej? Skądeś te albo owe dobra kupił, nie mając na nie z intrat i dochodów substancji własnej? Skąd JejMcicórki tak drogi i konsztowny parter noszą i dźwigają na
i sądzące. Niech o tym powiedzą, których szczodra nad zamiar ręka nieraz poniechęciła, pokłóciła, dyskredytowała i miasto ubogacenia niepewną i nieskuteczną łaską na kontrowersyje prawne wyciągnęła i wycięczyła. Zginęło, mówię, prawo w urzędach, bo któryż rachunek skarbowy kończy się na pospolitym podziękowaniu pro exacta fidei publicae functione, kiedy wychodzi bez przykrych aklamacyi, nieznośnych inwektyw, dyskretniejszych przymówek: a kędyż ta albo owa inwekta się podziała? Które prawo i senatus consultum to pisało się na szafunek onej? Skądeś te albo owe dobra kupił, nie mając na nie z intrat i dochodów substancyi własnej? Skąd JejMcicórki tak drogi i konsztowny parter noszą i dźwigają na
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 175
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
.
Zbiegliśmy się wszyscy z kwater do wojska, które tę całą noc uszykowane stało. Nazajutrz, skoro dzień, znowu szedł na nas Oziembłowski. Oczekiwaliśmy go uszykowani, komendę miał generalną Massalski, teraźniejszy hetman polny, bo regimentarz ciężkim chiragry pedogry paroksyzmem był złożony.
Pole około Bartnik jest górzyste, ale nie z przykrych, i owszem z obszernych i pochodzistych gór złożone. My tedy na jednej górze w jednę linią i mając ludzi trzydziestu artylerii z pięcią armat polnych, przy których i piechota brzeska spod przedniej
straży z koni zsiadłszy stała, uszykowaliśmy się, a na drugiej górze od Łankuliszek stanęła Moskwa, wszystka pieszo. Między tymi dwoma
.
Zbiegliśmy się wszyscy z kwater do wojska, które tę całą noc uszykowane stało. Nazajutrz, skoro dzień, znowu szedł na nas Oziembłowski. Oczekiwaliśmy go uszykowani, komendę miał generalną Massalski, teraźniejszy hetman polny, bo regimentarz ciężkim chiragry pedogry paroksyzmem był złożony.
Pole około Bartnik jest górzyste, ale nie z przykrych, i owszem z obszernych i pochodzistych gór złożone. My tedy na jednej górze w jednę linią i mając ludzi trzydziestu artylerii z pięcią armat polnych, przy których i piechota brzeska spod przedniej
straży z koni zsiadłszy stała, uszykowaliśmy się, a na drugiej górze od Łankuliszek stanęła Moskwa, wszystka pieszo. Między tymi dwoma
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 100
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
krzyku/ Lecz na kształt zwierzęcego beku/ wycia/ ryku. Lamentu DZIEŃ III.
Lamentuje dla ruiny swej duszy. Ach! jakom zewsząd ciężkim jest ściśniony Frasunkiem? zewsząd troska na mię bije, A smutek wielki wewnątrz rozmnożony Gryzie mój umysł, i z serca krew pije. Mnie, mnie, ścisk dręczy każdej przykrych strony Utrapien, tylko tą dufnością żyje Moja myśl, i tę ma jednę nadzieję, Ze ja swe łzami nieszczęście zaleję.
Dzień trzeci. W tym złożyłem na chwilę mój frasunek dniowy, A twardy przywitał mnie sen Morfeuszowy: Albowiem ciemna blisko noc następowała, Która samym zwierzętom spoczynek dać miała. A tak ujął mię
krzyku/ Lecż na kształt zwierzęcego beku/ wyćiá/ ryku. Lámentu DZIEN III.
Lámentuie dla ruiny swey duszy. Ach! iákom zewsząd ćięszkim iest śćiśniony Frásunkiem? zewsząd troská ná mię biie, A smutek wielki wewnątrz rozmnożony Gryźie moy umysł, y z sercá krew piie. Mnie, mnie, śćisk dręczy każdey przykrych strony Utrápien, tylko tą dufnośćią żyie Moiá myśl, y tę ma iednę nádzieię, Ze ia swe łzámi nieszczęśćie záleię.
Dzień trzeći. W tym złożyłem ná chwilę moy frásunek dniowy, A twardy przywitał mie sen Morfeuszowy: Albowiem ćięmna blisko noc nástępowáła, Ktora sámym zwierzętom spoczynek dáć miáłá. A ták uiął mię
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 67
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694