po jakie by trzeba na Sybiory, W jakich do deputatów na każdy dzień chadza; Pomyślę, że się z sobą ta pani nie zgadza. Więc skoro mi przestała o swej nędzy prawić: „Urżnąć — rzekę — u góry, u spodku nadstawić, Ażeby lepsza w domu mogła być wygoda; Tak dalece zbytkować na publice szkoda.” 499 (P). CUDZA PRZYGODA LUDZKI ZART (WILCZY DÓŁ)
Jadąc w nocy na koniu podpiły ksiądz drzymie, Za czym, chybiwszy drogi, wpadł w wilczy dół zimie. W godzinę, kiedy mu się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i
po jakie by trzeba na Sybiory, W jakich do deputatów na każdy dzień chadza; Pomyślę, że się z sobą ta pani nie zgadza. Więc skoro mi przestała o swej nędzy prawić: „Urżnąć — rzekę — u góry, u spodku nadstawić, Ażeby lepsza w domu mogła być wygoda; Tak dalece zbytkować na publice szkoda.” 499 (P). CUDZA PRZYGODA LUDZKI ZART (WILCZY DÓŁ)
Jadąc w nocy na koniu podpiły ksiądz drzymie, Za czym, chybiwszy drogi, wpadł w wilczy dół zimie. W godzinę, kiedy mu się on świeży trop uda, Bo śnieg ścieżkę zasypał, wpadł za księdzem duda; Aż i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 223
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tytułem ten kościół i klasztor jest wystawiony. 23v
Stamtąd powróciliśmy do pałacu. Wieczór jechaliśmy na komedią znowu inszą, skąd też non sine recreatione animi powróciliśmy.
Dnia 10 Decembris. Poseł hiszpański (który kilką dni wprzód wjeżdżał, ut moris, w gundułach z wielą szlachty w swoich gundułach spotykającemi i wprowadzającemi) publice wjeżdżał do Pałacu Św. Marka (gdzie książę weneckie rezyduje i gdzie się wszytkie iura et consensus Rzeczypospolitej Weneckiej odprawują) na audiencją. Tam tedy exceptus od senatorów weneckich (którzy uno habitu wszyscy incedunt, to jest w togach adamaszkowych, karmazynowych, z opuchami na kształt sobolemi), którzy go z dołu od samej gunduły
tytułem ten kościoł i klasztor jest wystawiony. 23v
Stamtąd powróciliśmy do pałacu. Wieczór jechaliśmy na komedią znowu inszą, skąd też non sine recreatione animi powróciliśmy.
Dnia 10 Decembris. Poseł hiszpański (który kilką dni wprzód wjeżdżał, ut moris, w gundułach z wielą szlachty w swoich gundułach spotykającemi i wprowadzającemi) publice wjeżdżał do Pałacu Św. Marka (gdzie książę weneckie rezyduje i gdzie się wszytkie iura et consensus Rzeczypospolitej Weneckiej odprawują) na audiencją. Tam tedy exceptus od senatorów weneckich (którzy uno habitu wszyscy incedunt, to jest w togach adamaszkowych, karmazynowych, z opuchami na kształt sobolemi), którzy go z dołu od samej gunduły
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 151
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
biły? Ach, po takich triumfach sławnie otrzymanych, po tak wielu mogiłach piekłu udeptanych, po koronach zwyciężną ręką uplecionych, po laurach po twych, Marsie, ścianach zawieszonych, jednego tylko grzechu moc takowa była, że wraz sławę z imieniem moim zagubiła. Sąd mię srogi zdał zaraz na ciężkie karanie, w grubym worze publice prowadząc mię na nie, żeby się sława moja w kontempt obróciła i odwaga spraw dzielnych pamiątki pozbyła. O Boże, bym pod Twoim znakiem zostawała, pewnie bym na mej sławie tak nie szwankowała! W Tobie myśli trwożliwe mocną ufność mają, jak baty w swych kotwicach, gdy fale miotają. Już tedy swą
biły? Ach, po takich tryumfach sławnie otrzymanych, po tak wielu mogiłach piekłu udeptanych, po koronach zwyciężną ręką uplecionych, po laurach po twych, Marsie, ścianach zawieszonych, jednego tylko grzechu moc takowa była, że wraz sławę z imieniem moim zagubiła. Sąd mię srogi zdał zaraz na ciężkie karanie, w grubym worze publice prowadząc mię na nie, żeby się sława moja w kontempt obróciła i odwaga spraw dzielnych pamiątki pozbyła. O Boże, bym pod Twoim znakiem zostawała, pewnie bym na mej sławie tak nie szwankowała! W Tobie myśli trwożliwe mocną ufność mają, jak baty w swych kotwicach, gdy fale miotają. Już tedy swą
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 116
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Ani z jego rozmowy pożądanej cieszył. Urągają mi grzechy, sumnienie urąga, Cicho w sercu pytając, szpiku w kościach siąga (Kto wie, jeśli i zazdrość, choć skrycie, nie maca): Gdzież teraz on twój Jerzy? Tak Bóg pysznych skraca. Kazałeś nań i w domu, kazał na publice; Padły twoje radości, padły obietnice: Zmierzła Bogu i ludziom, jako biczem trzaśnie Zbywszy go niespodzianie, twoja pycha zgaśnie. Cóż czynić i co mówić? Słysząc prawdę szczerą, Inszych ta kole w oczy, mnie rąbie siekierą; Rąbie, sercu za każdym dając ranę cięciem, Wspominając rozstanie z kochanym dziecięciem. Nie
Ani z jego rozmowy pożądanej cieszył. Urągają mi grzechy, sumnienie urąga, Cicho w sercu pytając, szpiku w kościach siąga (Kto wie, jeśli i zazdrość, choć skrycie, nie maca): Gdzież teraz on twój Jerzy? Tak Bóg pysznych skraca. Kazałeś nań i w domu, kazał na publice; Padły twoje radości, padły obietnice: Zmierzła Bogu i ludziom, jako biczem trzaśnie Zbywszy go niespodzianie, twoja pycha zgaśnie. Cóż czynić i co mówić? Słysząc prawdę szczerą, Inszych ta kole w oczy, mnie rąbie siekierą; Rąbie, sercu za każdym dając ranę cięciem, Wspominając rozstanie z kochanym dziecięciem. Nie
Skrót tekstu: PotAbKuk_III
Strona: 345
Tytuł:
Abrys ostatniego żalu
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1691
Data wydania (nie wcześniej niż):
1691
Data wydania (nie później niż):
1691
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, aż do samego kościelnego balku, Malowane się szable świecą z katafalku. Spytawszy, kto, stanąłem zadumany w kroku. Znałem, dlaboga, nigdy nie miał jej u boku.
Szkoda wmawiać po śmierci, żeby krew rozlewał, Kto pokój ze wszytkimi za żywota miewał; Przetoć na wojnie nigdy, na publice rzadki, Gdzie się najczęściej takie trafiają przypadki. PIÓRA 173. POCZĄTEK
Jużem pisał o siedmi; aż trzy pióra strusie Herbem pod rękę idą. Odsyłam, komu się Upodoba, do tamtych; uprzykrzeniem srogiem Czytelnikom być musi sprawa z tautologiem. Dość zgrzeszyć zapomnieniem, co się często zdarza, Kiedy kto siłę pisząc,
, aż do samego kościelnego balku, Malowane się szable świecą z katafalku. Spytawszy, kto, stanąłem zadumany w kroku. Znałem, dlaboga, nigdy nie miał jej u boku.
Szkoda wmawiać po śmierci, żeby krew rozlewał, Kto pokój ze wszytkimi za żywota miewał; Przetoć na wojnie nigdy, na publice rzadki, Gdzie się najczęściej takie trafiają przypadki. PIÓRA 173. POCZĄTEK
Jużem pisał o siedmi; aż trzy pióra strusie Herbem pod rękę idą. Odsyłam, komu się Upodoba, do tamtych; uprzykrzeniem srogiem Czytelnikom być musi sprawa z tautologiem. Dość zgrzeszyć zapomnieniem, co się często zdarza, Kiedy kto siłę pisząc,
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 474
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wezgłowia leżały. Po lewej stronie sami ministrowie stali, Prawą liczni dworzanie wezerscy trzymali, Krom przedniejszych. U innych jako śnieg żupany, Pas i niżej karmazyn, bez wszelkiej odmiany. Meszty wszystkich jednakie w żółtym safijanie, Kontusza ni kubraka mieli na żupanie. Sam śrzodek dla poselskich ludzi zostawiono, Których niemałe było w tej publice grono.
Gdy już weszli do izby, co do niej wniść mieli, „Kszy, kszy, kszy!” — po trzy razy wszyscy wykrzyknęli. Znak, żeby cicho było, a na bok zemknieni, Rzekłbyś, jak zakonnicy stali ułożeni. Zatem też wszedł i wezyr pobocznymi drzwiami Skromno i z złożonymi
wezgłowia leżały. Po lewej stronie sami ministrowie stali, Prawą liczni dworzanie wezerscy trzymali, Krom przedniejszych. U innych jako śnieg żupany, Pas i niżej karmazyn, bez wszelkiej odmiany. Meszty wszystkich jednakie w żółtym safijanie, Kontusza ni kubraka mieli na żupanie. Sam śrzodek dla poselskich ludzi zostawiono, Których niemałe było w tej publice grono.
Gdy już weszli do izby, co do niej wniść mieli, „Kszy, kszy, kszy!” — po trzy razy wszyscy wykrzyknęli. Znak, żeby cicho było, a na bok zemknieni, Rzekłbyś, jak zakonnicy stali ułożeni. Zatem też wszedł i wezyr pobocznymi drzwiami Skromno i z złożonymi
Skrót tekstu: GośPosBar_II
Strona: 453
Tytuł:
Poselstwo wielkie Stanisława Chomentowskiego...
Autor:
Franciszek Gościecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
proszony. Na to dosyć wygodną standzę opatrzono, Lubo okna kratkami z drewna zagrodzono. Lecz te żadną nie były w widzeniu przeszkodą, Zwłaszcza że szła pod samą ta pompa gospodą. Tylko że ich to pycha sobie w głowę wbiła, By w ich padyszę obca dworność nie patrzyła, Zwłaszcza jawnie; tym barziej przy takiej publice, Gdzie okna mieć zamknięte winny kamienice.
Co na dole, po bokach stać wolno każdemu, Ale z tych w twarz cesarza widzieć się żadnemu Nie dostanie, bo wkoło idąc czorbadziowie Piórami go zasłonią, jak się niżej powie. Więc wprzód piaskiem ulice posuto, którędy Miał jechać. Janczarowie w dwa stanęli rzędy Po bokach
proszony. Na to dosyć wygodną standzę opatrzono, Lubo okna kratkami z drewna zagrodzono. Lecz te żadną nie były w widzeniu przeszkodą, Zwłaszcza że szła pod samą ta pompa gospodą. Tylko że ich to pycha sobie w głowę wbiła, By w ich padyszę obca dworność nie patrzyła, Zwłaszcza jawnie; tym barziej przy takiej publice, Gdzie okna mieć zamknięte winny kamienice.
Co na dole, po bokach stać wolno każdemu, Ale z tych w twarz cesarza widzieć się żadnemu Nie dostanie, bo wkoło idąc czorbadziowie Piórami go zasłonią, jak się niżej powie. Więc wprzód piaskiem ulice posuto, którędy Miał jechać. Janczarowie w dwa stanęli rzędy Po bokach
Skrót tekstu: GośPosBar_II
Strona: 457
Tytuł:
Poselstwo wielkie Stanisława Chomentowskiego...
Autor:
Franciszek Gościecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
odebraniu tejże Pieczęci, w zasłonieniu pół twarzy Wezyrowej czarną bawełnicą, i rozkazaniu aby ustąpił z Pokoju, co się dzieje nie stowy, ale skinieniem ręki Cesarskiej. Kiedy Wezyr ma wielki u Cesarza respekt, zowie go Cesarz Kala, aliàs Inspektór, Dobrodziej. Ten dla powagi swojej trzyma 2000. Lu- dzi: na publice dwie kity nosi u zawoju: noszą przed nim Tu, aliàs Bunczuk o trzech ogonach końskich na wysokim drzewcu ujętym galką złotą. Trzej tylko Baszowie takiegoż mogą zażywać Insigne, to jest Babiloński, Kairski, Budeński, inni o dwóch ogonach, i to in loco Iurisdictionis suae. GAŻA WEZYRA z pewnych Dóbr w Anatolii
odebrániu teyże Pieczęci, w zásłonieniu puł twárzy Wezyrowey czarną báwełnicą, y roskázaniu aby ustąpił z Pokoiu, co się dźieie nie stowy, ale skinieniem ręki Cesarskiey. Kiedy Wezyr má wielki u Cesarza respekt, zowie go Cesarz Kala, aliàs Inspektor, Dobrodźiey. Ten dla powági swoiey trzymá 2000. Lu- dźi: ná publice dwie kity nosi u záwoiu: noszą przed nim Tu, aliàs Bunczuk o trzech ogonách końskich ná wysokim drzewcu uiętym galką złotą. Trzey tylko Baszowie tákiegoż mogą záżywać Insigne, to iest Babyloński, Káirski, Budeński, inni o dwoch ogonách, y to in loco Iurisdictionis suae. GAŻA WEZYRA z pewnych Dobr w Anátolii
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 484
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
choć by tez i mogli, są insi co im P. Bóg tego niedał że by umieli zazyc nauki Lubo jej mają dosyć. Itak choć Ludzi jest gwałt a Oczłowieka czasem trudno. Nos numerus sumus et fruges Consumere Nati .
Bo tez drugi grzyb oblezy się w domu już oniczym na świecie ani opublice nie myśli ani o tym że by Imię jego znano ale tak tylko zanurzywszy się w Domowe wczasy na nic się nikomu nie przygodzi jako by tez nie żył Nieuwazając Regulam vitae że to nie dla siebie tylko rodziemy się, jak owo mówią. kto przymnie załeb, pójdzie, piniędzy pozyczy Poradzi, Agdy jechać siła mil
choc by tez y mogli, są insi co im P. Bog tego niedał że by umieli zazyc nauki Lubo iey maią dosyć. Itak choć Ludzi iest gwałt a Oczłowieka czasęm trudno. Nos numerus sumus et fruges Consumere Nati .
Bo tez drugi grzyb oblezy się w domu iuz oniczym na swiecie ani opublice nie mysli ani o tym że by Imię iego znano ale tak tylko zanurzywszy się w Domowe wczasy na nic się nikomu nie przygodzi iako by tez nie zył Nieuwazaiąc Regulam vitae że to nie dla siebie tylko rodziemy się, iak owo mowią. kto przymnie załeb, poydzie, piniędzy pozyczy Poradzi, Agdy iechać siła mil
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 249v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
. A ja się wielce cieszę z zdrowia Wmci dobrego, oraz i z tego żeś to Pogaństwo tak znacznie pryskować nie zaniechciał, nie będą się ważyli przymawiać w tym inszym, co nasobie samych ponoszą. B. Albo stańęła przymówka o przeciętą gębę? T. I barzo! a co większa, przy wielkiej publice. B. Powiedz, gdzie i jako mój Totumfacki. T. Po onym zwycięstwie sławnym ad Naupactum, posłał był Król Hiszpański w Poselstwie do Cesarza Tureckiego Posła swego, zacnego Kawalera z przeciętą gębą. Któremu, nim swą Legacjaw Senacie zaczął odprawować, jeden z Purpuratów Pogańskich przy bytności Cesarskiej chcąc go z konfundować rzekł:
. A ia się wielce ćieszę z zdrowia Wmći dobrego, oraz y z tego żeś to Pogáństwo tak znácznie pryskowáć nie zániechćiał, nie będą się ważyli przymawiáć w tym inszym, co násobie sámych ponoszą. B. Albo stáńęłá przymowká o przećiętą gębę? T. Y bárzo! á co większa, przy wielkiey publice. B. Powiedz, gdzie y iáko moy Totumfacki. T. Po onym zwyćiestwie sławnym ad Naupactum, posłał był Krol Hiszpánski w Poselstwie do Cesarzá Tureckiego Posła swego, zacnego Káwálerá z przećiętą gębą. Ktoremu, nim swą Legácyaw Senacie záczął odpráwowáć, ieden z Purpuratow Pogáńskich przy bytnośći Cesarskiey chcąc go z konfundowáć rzekł:
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 111
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695