stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Skąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na królewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojów pełno wszędy,
stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Zkąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na krolewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojow pełno wszędy,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Usłyszysz feralne noty. 673. Na dobrą noc tejże od tegoż.
Dobranoc, moje kochanie! Śpiewałem ci na zaranie, Lecz i teraz, kiedy cienie Nocne już okryły ziemie,
Kiedy złotoblaskie słonie Swoje zmordowane konie W głębokim morzu napawa A po nim piękna nastawa
Diana z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w siano zagrzebiony Pasterz, lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone,
, Usłyszysz feralne noty. 673. Na dobrą noc tejże od tegoż.
Dobranoc, moje kochanie! Śpiewałem ci na zaranie, Lecz i teraz, kiedy cienie Nocne już okryły ziemie,
Kiedy złotoblaskie słonie Swoje zmordowane konie W głębokim morzu napawa A po nim piękna nastawa
Dyana z krzywymi rogi, Gdy z pustyń w pola zwierz srogi Idzie na żyr, gdzie zielone Łąki rosą pokropione;
Gdy pod kopą porzucony, Lubo w siano zagrzebiony Pasterz, lubo legł pod lipą, A wołki mu trawę szczypą;
Gdy tak chatki jak pałace Umilkły od swojej prace, Biedny człowiek odpoczywa; Kiedy ziemie mrok przykrywa;
Gdy i wojsko niezwalczone,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 379
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, praecipue o Persji
Mnisi Perscy, także swoje na Dworze odprawują funkcje. Magistrem ich jest sam Krół, a Dozorcą ich jest Kodafa niby najstarszy Kapelan konwokujący Mnichów, albo Derwiszów, aby się we Czwartek za zdrowie Królewskie modlili.
Podatki w Persyj punktualne, mierne: mogłyby być większe, ale Państwo pełne gór, pustyń, ziemi suchej, dlatego mniej importuie intrat. Zima kiedy się trafi krótsza, deszczowej tam nie widzą ochłody. Są tam prowenta i z Chrześcijan, bo mający lat 15. płaci Tynf: 7. od głowy, mający lat 20. daje Tynf: 15. Oprócz Garnizonów po Miastach, ma Król Perski na 150
, praecipuè o PERSII
Mnisi Perscy, także swoie na Dworze odprawuią funkcye. Magistrem ich iest sam Krół, a Dozorcą ich iest Kodafa niby naystarszy Kapelan konwokuiący Mnichow, albo Derwiszow, aby się we Czwartek za zdrowie Krolewskie modlili.
Podatki w Persyi punktualne, mierne: mogłyby bydź większe, ale Państwo pełne gór, pustyń, ziemi suchey, dlatego mniey importuie intrat. Zima kiedy się trafi krótsza, deszczowey tam nie widzą ochłody. Są tam prowenta y z Chrześcian, bo maiący lat 15. płaci Tynf: 7. od głowy, maiący lat 20. daie Tynf: 15. Oprocz Garnizonow po Miastach, ma Krol Perski na 150
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 524
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
niech moje będą wesołe paeany. Niechaj będą pokarmem smutek, i tren, mojem/ A łzy nie przepłakane ustawnym napojem.
Już na pałac niebieski słońcem oświecony Księżycem/ i gwiazdami w kształt rozporządzony/ Na one sfer okrągłych potoczne obroty/ I insze Najwyższego rąk dziwne roboty Nieśmiem poglądać. bo ja przestępca mizerny Mam być pustyń dziedzicem/ i ciemnej kawerny. Mieszkać w jamach podziemnych/ to moja zabawa Będzie/ a płakać rzewnie/ to moja potrawa.
Niech niepogląda na Świat wzrok mój opłakany Więcej, gdyż trwogą zdjęty, jak zwierz obłąkany Bieżę gdzie w las głęboki między ostre głogi, Między bodłak mający kolące ostrogi. Bo gdy nieprzjacielem jestem
niech moie będą wesołe paeany. Niechay będą pokarmem smutek, y thren, moiem/ A łzy nie przepłákáne ustawnym nápoiem.
Iuż ná páłac niebieski słońcem oświecony Xiężycem/ y gwiazdami w kształt rosporządzony/ Na one sphaer okrągłych potoczne obroty/ Y insze Naywyższego rąk dźiwne roboty Niesmiem poglądać. bo iá przestępcá mizerny Mam być pustyń dźiedźicem/ y ciemney kawerny. Mieszkáć w iámach podźiemnych/ to moiá zabawá Będźie/ á płákáć rzewnie/ to moiá potráwá.
Niech niepogląda ná Swiát wzrok moy opłákány Więcey, gdyż trwogą zdięty, iák zwierz obłąkány Bieżę gdźie w las głęboki między ostre głogi, Między bodłák maiący kolące ostrogi. Bo gdy nieprziaćielem iestem
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 7
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
na Świat wzrok mój opłakany Więcej, gdyż trwogą zdjęty, jak zwierz obłąkany Bieżę gdzie w las głęboki między ostre głogi, Między bodłak mający kolące ostrogi. Bo gdy nieprzjacielem jestem Boga mego/ Oraz jestem u ziemie/ i Nieba górnego. Zaczym od społeczności/ i ludzi/ i ziemnych Zwierząt/ muszę wędrować gdzie do Pustyń ciemnych/ Albo miedzy wyspami na ostatnią Tulę/ Gdzie zima/ i noc długa; na której insulę Niech cierpię zawsze zimę/ i dni moję krocę: Albo się/ jeśli można/ i sam w nic obrócę. Heraklita Chrześcijańskiego. Gen. 8.
Tegoż niemal momentu od Boga stworzony Adam/ skoro był w
ná Swiát wzrok moy opłákány Więcey, gdyż trwogą zdięty, iák zwierz obłąkány Bieżę gdźie w las głęboki między ostre głogi, Między bodłák maiący kolące ostrogi. Bo gdy nieprziaćielem iestem Bogá mego/ Oraz iestem v źiemie/ y Niebá gornego. Zácżym od sṕołecżnośći/ y ludźi/ y źiemnych Zwierząt/ muszę wędrować gdźie do Pustyń ćiemnych/ Albo miedzy wyspámi ná ostátnią Thulę/ Gdźie źima/ y noc długa; ná ktorey insulę Niech ćierpię záwsze źimę/ y dni moię krocę: Albo się/ ieśli możná/ y sám w nic obrocę. Heráklitá Chrześćiáńskiego. Gen. 8.
Tegoż niemal momentu od Boga stworzony Adam/ skoro był w
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 8
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
te przeprowadzi. Póki złotoruche Dzień z morza ochyniony światło swe rozwinie/ Skąd na jednej wesołej ujżrzą się równinie/ I tu starzec. Otożeś minęła te wszytkie Zabiegi Cyklopowe/ i chachmeci brzydkie/ Podźże zatym szczęśliwie. Ja wrócić się muszę Do dom nazad. Pasą tu niedaleko tuszę Trzody swoje Pasterze/ którzy lepiej wiedzą Pustyń tych tu uchody/ i cić dopowiedzą Gdzie się dalej obrócisz. Ty uczynność moję Wdzięcznie przyjmij. Tak w drogę Paskwalina swoję Pójdzie znowuż jedyna/ nikogo nie mając Wodzem więcej/ a i tu/ i owdzie rzucając Oczy błędne po stronach/ skądli się co ruszy/ Lubo chrośnie jaszczurka/ lubo list ukruszy/ Od
te przeprowádzi. Poki złotoruche Dzien z morza ochyniony swiátło swe rozwinie/ Zkąd ná iedney wesołey vyżrzą się rowninie/ Y tu stárzec. Otożeś minęłá te wszytkie Zabiegi Cyklopowe/ y cháchmeci brzydkie/ Podźże zátym szczęśliwie. Ia wrocić się muszę Do dom názad. Pásą tu niedáleko tuszę Trzody swoie Pásterze/ ktorzy lepiey wiedzą Pustyń tych tu vchody/ y cić dopowiedzą Gdzie się dáley obrocisz. Ty vczynność moię Wdzięcznie przyimiy. Ták w drogę Pásqualina swoię Poydzie znowuż iedyna/ nikogo nie máiąc Wodzem więcey/ á y tu/ y owdzie rzucáiąc Oczy błędne po stronách/ zkądli się co ruszy/ Lubo chrośnie iászczurká/ lubo list vkruszy/ Od
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 56
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Simona Syreniusa/ Przyrodzenie.
Krótko man Galenus przyrodzenie tego ziołka opisał/ w siódmych księgach o ziołach. Powiada go rozgrzewać i wysuszać w trzecim stopniu/ co się jednak smaku ściągającego i cirpkiego znaczy. Moc i skutki.
Niewiele skutków tego ziołka nam zostawił Dioscorydes i Galenus/ gdyż też w rzadkiej znajomości jest ludziom/ dla pustyń gdzie roście/ zaczym też rzadko do używania przyść może. To tylko/ że przeciwko jadom i truciznom/ nasienie jego z winem pić dobrze. Także Jadom i truciznom Bestiom uszczknionym.
Uszczknieniu i ukąszeniu jadowitemu od bestii jakichkolwiek jadowitych/ zwłaszcza morskich/ plastrem na rany kładąc. Rozsądek.
Amatus Lusitanus to ziołko miedzy Lebiotki polne
Simoná Syreniusá/ Przyrodzenie.
KRotko man Galenus przyrodzenie tego źiołká opisał/ w śiodmych kśięgách o źiołách. Powiáda go rozgrzewáć y wysuszáć w trzećim stopniu/ co się iednák smáku śćiągáiącego y ćirpkiego znáczy. Moc y skutki.
Niewiele skutkow tego źiołká nam zostáwił Dyoscorides y Galenus/ gdyż też w rzadkiey znáiomośći iest ludźiom/ dla pustyń gdźie rośćie/ záczym też rzadko do vżywánia przyść może. To tylko/ że przećiwko iádom y trućiznom/ naśienie iego z winem pić dobrze. Tákże Iádom y trućiznom Bestyom vsczknionym.
Vsczknieniu y vkąszeniu iádowitemu od bestiy iákichkolwiek iádowitych/ zwłasczá morskich/ plastrem ná rány kłádąc. Rozsądek.
Amatus Lusitanus to źiołko miedzy Lebiotki polne
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 316
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
uczynił; rekrutów nie radził, bo już czas szczupły na nie; a do tego że oficyjerowie musieliby z co lepszych żołnierzy dla nich regimenty poogołacać dość szczupłe; eksplikował ciężkość służby na żołnierza, bo in solo desolato musi na sam prowiant żołnierz łożyć wszystkę swoję konsolacyją, przez puszcze idąc, w pustyniach wojując i do pustyń ściągając etc., similes afflictiones wyliczył; co do dóbr i tutoryjej księżnej nejburskiej im. zmarłej submisit iudicio j.k.m. jako supremi pupillarum tutoris, że uczyni, quod iuris et iustitiae fuerit.
Imp. kasztelan wileński także się uskarżał, że kilkanaścieset ludzi swoim kosztem wyprowadza do obozu quotannis, nic z
uczynił; rekrutów nie radził, bo już czas szczupły na nie; a do tego że oficyjerowie musieliby z co lepszych żołnierzy dla nich regimenty poogołacać dość szczupłe; eksplikował ciężkość służby na żołnierza, bo in solo desolato musi na sam prowiant żołnierz łożyć wszystkę swoję konsolacyją, przez puszcze idąc, w pustyniach wojując i do pustyń ściągając etc., similes afflictiones wyliczył; co do dóbr i tutoryjej księżnej nejburskiej jm. zmarłej submisit iudicio j.k.m. jako supremi pupillarum tutoris, że uczyni, quod iuris et iustitiae fuerit.
Jmp. kasztelan wileński także się uskarżał, że kilkanaścieset ludzi swoim kosztem wyprowadza do obozu quotannis, nic z
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 217
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
rzeczy/ nawet i od kamieni drogich/ abo klejnotów/ które mąż daje żenie: a nawet i z zarobku swego nierządnice. Najeżdżają te kraje czasu zbierania z pol Bengebry/ Familia barzo można w Arabiej: bo panuje więcej niż na 900 mil. Miedzy Caput Rosalgate/ i rzeką Prinem/ niemasz nic inszego oprócz pustyń barzo szerokich. Stąd aż do gęby morza czerwonego/ widzieć nad morzem wdłuż królestwa Fartaque/ i Sael/ skąd wywożą mirrę i kadzidło. Idzie potym królestwo Elac/ do którego należy miasto Aden/ najzacniejsze miedzy wszystkiemi miasty Felicis Arabiae, od morza czerwonego 30. mil wielkich. Leży pod górą/ którą Arabowie zowią
rzeczy/ náwet y od kámieni drogich/ ábo kleynotow/ ktore mąż dáie żenie: á náwet y z zarobku swego nierządnice. Náieżdżáią te kráie czásu zbieránia z pol Bengebry/ Familia bárzo można w Arábiey: bo pánuie więcey niż ná 900 mil. Miedzy Caput Rosálgáte/ y rzeką Prinem/ niemász nic inszego oprocz pustyń bárzo szerokich. Ztąd áż do gęby morzá czerwonego/ widźieć nád morzem wdłuż krolestwá Fártáque/ y Sael/ skąd wywożą mirrhę y kádźidło. Idźie potym krolestwo Elác/ do ktorego należy miásto Aden/ nayzacnieysze miedzy wszystkiemi miásty Felicis Arabiae, od morzá czerwonego 30. mil wielkich. Leży pod gorą/ ktorą Arábowie zowią
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 200
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
rodzą sposobem Rzeczypospolitej: pokazują miłość ku Portugalczykom/ i pomagają im na wojnie przeciw królowi Angole. LOANGO, ANZICHI.
IVż przebywszy granice Kongo/ mamy Wjazd do królestwa Loango/ gdzie pełno jest słoniów/ a ludzie się tam obrzezują. Idą potym Anzichi/ mieszkańcy wielkich krain/ bo zasiągają od rzeki Zaire/ aż do pustyń Nubiej. Mają obfitość miedzi/ i sandalu czerwonego/ i szarego/ który jest lepszy: a niektórzy powiadają/ żeby to było prawdziwe drzewo de Aquila. pewna jest/ iż ma moc dziwną do lekarstw. Mają jednego króla przedniego/ ale wiele jest pod nim panów. Jeżdżą na kupiectwa do Kongo/ i wywożą stamtąd
rodzą sposobem Rzeczypospolitey: pokázuią miłość ku Portogálczykom/ y pomagáią im ná woynie przećiw krolowi Angolae. LOANGO, ANZICHI.
IVż przebywszy gránice Congo/ mamy wiazd do krolestwá Loángo/ gdźie pełno iest słoniow/ á ludźie się tám obrzezuią. Idą potym Anzichi/ mieszkáńcy wielkich kráin/ bo záśiągáią od rzeki Záire/ áż do pustyń Nubiey. Máią obfitość miedźi/ y sándalu czerwonego/ y szárego/ ktory iest lepszy: á niektorzy powiádáią/ żeby to było prawdźiwe drzewo de Aquila. pewna iest/ iż ma moc dźiwną do lekarstw. Máią iednego krolá przedniego/ ále wiele iest pod nim pánow. Ieżdżą ná kupiectwá do Congo/ y wywożą stámtąd
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 243
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609