o kupca. Owo zgoła na świecie wielomowność szkodzi/ Lecz jest takich nie mało co im język słodzi. Którzy sobie za rozkosz i za wielką mają. Kędy trzy po trzy plotą a drudzy słuchają. Pochlebując języczni chwalą/ toć to głowa/ Ktoby jedno te jego chciał uważyć słowa. A ono we łbie pustym tylko pełno szumu/ W języku szczebietliwym nie pytaj rozumu. Któremu snać już wszytko wyjęto z porządku/ Gdyż krom wszego rozmysłu krom wszego rozsądku. Ona gęba świerbiąca ladaco klekoce/ Zawsy musi złe drzewo złe rodzć owoce. Takiej gęby wszetecznej gdy jej kto nie wściągnie/ Zniej się już nic dobrego nigdy nie wylęgnie.
o kupcá. Owo zgołá ná świećie wielomowność szkodźi/ Lecz iest tákich nie máło co im ięzyk słodźi. Ktorzy sobie zá roskosz y zá wielką máią. Kędy trzy po trzy plotą á drudzy słucháią. Pochlebuiąc ięzyczni chwalą/ toć to głowá/ Ktoby iedno te iego chćiał vważyć słowá. A ono we łbie pustym tylko pełno szumu/ W ięzyku sczebietliwym nie pytay rozumu. Ktoremu snać iuż wszytko wyięto z porządku/ Gdyż krom wszego rozmysłu krom wszego rozsądku. Oná gębá świerbiąca ledáco klekoce/ Záwsy muśi złe drzewo złe rodźć owoce. Tákiey gęby wszeteczney gdy iey kto nie wśćiągnie/ Zniey sie iuż nic dobrego nigdy nie wylęgnie.
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: D4v
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
żaden nie mógł, bo charaktery niesłychane; ale je wieziono do protopopa, który miał diaka mądrego, który już to kilka lat nad tymi księgami siedzi w jednej pieczarze, a ledwie piąty wiersz rozeznał. Doszedł jednak tego, że te księgi córka Hipokratesa onego medyka pisała, która na wyspie jednej niedaleko Parmos mieszkała, na pustym zameczku. Gdzie też był smok, przez czary matczyne z panny przewierzgniony, czy przeobrażony; a ten smok każdy czwartek przed zamek wychodzi i kto by go pocałował w koniec nosa, a nie bojał się, zaraz ów smok w postaci panieńskiej będzie i owego za małżonka przyjmie. Czynił odwagę niejeden, ale od samego strachu
żaden nie mógł, bo charaktery niesłychane; ale je wieziono do protopopa, który miał diaka mądrego, który już to kilka lat nad tymi księgami siedzi w jednej pieczarze, a ledwie piąty wiersz rozeznał. Doszedł jednak tego, że te księgi córka Hipokratesa onego medyka pisała, która na wyspie jednej niedaleko Parmos mieszkała, na pustym zameczku. Gdzie też był smok, przez czary matczyne z panny przewierzgniony, czy przeobrażony; a ten smok każdy czwartek przed zamek wychodzi i kto by go pocałował w koniec nosa, a nie bojał się, zaraz ów smok w postaci panieńskiej będzie i owego za małżonka przyjmie. Czynił odwagę niejeden, ale od samego strachu
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 330
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
żadnej nie ujrzał przykrości na świecie, Któraćby miała przerwać w kwitłym rozkosz lecie. Bo chcę, abyś codzienną pociechą opływał, Abyś ustawicznego wesela używał. Przez wszytek bieg żywota, życząc, abyć chwila, Wdługi wiek panowała szczęśnie Ksenofila: Rzecze on tak do Ojca: Królu miłościwy! Ze ktoś w pustym gdzieś lesie wesoł, nie są dziwy, Komu ten dziki humor sporządziła w ciele Natura, mnie przeciwnie ten sposób wesele Psuje, a miasto pociech w trąca mi frasunek Do głowy tak, że w niesmak potrawy, i trunek. Radbym przebiegł w momencie za zawarte mury, Albo Dedalowemi wymknął się z nich pióry.
żadney nie vyrzał przykrośći ná świećie, Ktoraćby miáłá przerwáć w kwitłym roskosz lećie. Bo chcę, ábyś codźienną poćiechą opływał, Abyś vstáwicznego wesela vżywał. Przez wszytek bieg żywotá, życząc, ábyć chwilá, Wdługi wiek pánowáłá szczęśnie Xenophilá: Rzecze on ták do Oycá: Krolu miłościwy! Ze ktoś w pustym gdźieś leśie wesoł, nie są dziwy, Komu ten dźiki humor sporządźiłá w ćiele Náturá, mnie przećiwnie tęn sposob wesele Psuie, á miásto poćiech w trąca mi frásunek Do głowy ták, że w niesmák potráwy, y trunek. Radbym przebiegł w momenćie zá záwárte mury, Albo Dedálowemi wymknął się z nich piory.
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 27
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, Którem słyszał od Męża mądrością sławnego. Rzekł on tak: Bałwochwalcy głupi do owego Są podobni w swem głupstwie głupiego ptasznika, Który pojmawszy małą ptaszynę Słowika, Gdy nożem swoim ostrym chciał jej odciąć głowę, Ona stratna ptaszyna wszczęła taką mowę: Coć za pożytek moja licha śmierć przyniesie, Która szczupłem robaczkiem żyje w pustym lesie? Jeśli chcesz się nakarmić, zamysły twe próżne; Bom szczupła: lecz jeśli mnie wolną puścisz, różne Trzy dam ci przykazania, których kiedy będziesz Przestrzegać przez wiek życia, wielkich dóbr nabędziesz. Takiego podziwieniem głosu poruszony Ptasznik schowa w nożenki nożyk wyostrzony, I przyrzeka jej ustnie, iż jeśliby miała Co nowego
, Ktorem słyszał od Mężá mądrośćią sławnego. Rzekł on ták: Báłwochwálcy głupi do owego Są podobni w swem głupstwie głupiego ptászniká, Ktory poimawszy małą ptászynę Słowiká, Gdy nożem swoim ostrym chćiał iey odciąć głowę, Oná strátna ptászyná wszczęłá táką mowę: Coć zá pożytek moiá licha śmierć przynieśie, Ktora szczupłem robaczkiem żyie w pustym leśie? Ieśli chcesz się nákarmić, zamysły twe prożne; Bom szczupła: lecz ieśli mie wolną puśćisz, rożne Trzy dam ći przykazánia, ktorych kiedy będźiesz Przestrzegáć przez wiek żyćia, wielkich dobr nábędźiesz. Tákiego podźiwieniem głosu poruszony Ptásznik schowa w nożenki nożyk wyostrzony, Y przyrzeka iey vstnie, iż ieśliby miáłá Co nowego
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 69
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
do Domu gdzie mało co odpocząwszy, Wyjechałem do Wilna gdzie przyjechawszy zastałem rzeczy in turbido bo zaraz od zaczęcia Komisyjej na którą wojskowych naziezdzało się siła każda sesyja każde kołowanie nie było bez hałassów, Tumultów porywania się do szabel
O Gospody tedy bardzo trudno było przy owym wielkim Ludzi zgromadzeniu musiałem tedy stanąć w domu pustym nowo zaczętym jeszcze nieskończonym sam tylko wzrąb izby bez drzwi stał wartować się kazałem przy owych nocnych i dziennych kradzierzach i rozbojach. Comi było bardzo ciężko między ludźmi obcemi. Ale i w tych Pustkach nie wybiegałem się od Importunów O czym niżej. w kołach bywałem puko mię nie ekspedyowano. ale i ten
do Domu gdzie mało co odpocząwszy, Wyiechałęm do Wilna gdzie przyiechawszy zastałęm rzeczy in turbido bo zaraz od zaczęcia kommissyiey na ktorą woyskowych naziezdzało się siła kozda sessyia kozde kołowanie nie było bez hałassow, Tumultow porywania się do szabel
O Gospody tedy bardzo trudno było przy owym wielkim Ludzi zgromadzeniu musiałęm tedy stanąc w domu pustym nowo zaczętym ieszcze nieskonczonym sąm tylko wzrąb izby bez drzwi stał wartować się kazałęm przy owych nocnych y dzięnnych kradzierzach y rozboiach. Comi było bardzo cięszko między ludzmi obcemi. Ale y w tych Pustkach nie wybiegałęm się od Importunow O czym nizey. w kołach bywałęm puko mię nie expedyowano. ale y tęn
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 180
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
chyba bardzo nieczęsto; być w ustawicznej myśli i frasunku o zdrowie, ile przy takim, w jakimeś się Wć puściła terminie; imaginować oziębłość w kochaniu, niepamięć albo co temu podobnego; w tak ciężkich turbacjach i kłopotach nie mieć najkochańszego przyjaciela, przed którym by się uskarżać, poradzić i użalić; zostawać w domu pustym, jedynej tylko pełnym melancholii; nie mieć do kogo powrócić, z kim się przywitać, z kim się w biedzie swej ucieszyć; na ostatek na zdrowiu szwankować, dotrzymując wiary raz danej - toć to jest rzecz u ludzi prawie wszystkich niepodobna i niesłychana! Żyć cnotliwie pół roku bez żony człowiekowi nie bardzo jeszcze staremu,
chyba bardzo nieczęsto; być w ustawicznej myśli i frasunku o zdrowie, ile przy takim, w jakimeś się Wć puściła terminie; imaginować oziębłość w kochaniu, niepamięć albo co temu podobnego; w tak ciężkich turbacjach i kłopotach nie mieć najkochańszego przyjaciela, przed którym by się uskarżać, poradzić i użalić; zostawać w domu pustym, jedynej tylko pełnym melankolii; nie mieć do kogo powrócić, z kim się przywitać, z kim się w biedzie swej ucieszyć; na ostatek na zdrowiu szwankować, dotrzymując wiary raz danej - toć to jest rzecz u ludzi prawie wszystkich niepodobna i niesłychana! Żyć cnotliwie pół roku bez żony człowiekowi nie bardzo jeszcze staremu,
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 230
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
imię boże do tego się bierzemy, by też i wozy wszystkie przeprawić się nie miały; co będzie z wielką niewygodą i narzekaniem wojska konnego, bo nie tylko ze wozy nie przejdą, ale co z nimi będzie dalej czynić, jest trudność niewymowna, ponieważ z jednej strony drogi nieprze- byte, a z drugiej w tak pustym i głodnym kraju, gdzie wszystko nieprzyjaciel z ziemią porównał, bez nich się obejść niepodobna. Z księcia lotaryńskiego jestem kontent niewymownie.II enuse fort bien avec moi, et c'est un fort honnete homme, et homme de bien, et il entend le metier de la guerre plus que les autres. Sam odbiera zawsze ode
imię boże do tego się bierzemy, by też i wozy wszystkie przeprawić się nie miały; co będzie z wielką niewygodą i narzekaniem wojska konnego, bo nie tylko ze wozy nie przejdą, ale co z nimi będzie dalej czynić, jest trudność niewymowna, ponieważ z jednej strony drogi nieprze- byte, a z drugiej w tak pustym i głodnym kraju, gdzie wszystko nieprzyjaciel z ziemią porównał, bez nich się obejść niepodobna. Z księcia lotaryńskiego jestem kontent niewymownie.II enuse fort bien avec moi, et c'est un fort honnete homme, et homme de bien, et il entend le metier de la guerre plus que les autres. Sam odbiera zawsze ode
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 513
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
z nim już widzieć, ponieważ jeszcze przed potrzebą ustawicznie go obiecywano, ode dnia do dnia, od godziny do godziny odkładano, posłałem z komplementem i powinszowaniem imć ks. podkanclerzego, dawszy mu znak jeden wezyrski na pamiątkę szczęśliwej naszej Wiktorii. Zbliżywszy się tedy imć ks. pod-kanclerzy pod miasto, stanął w jakimś ci pustym ogrodzie, czekając na przyjazd cesarski, bo go był poprzedził; a tymczasem tak grzeczny chorąży jego Jaskólski, który ten znak niósł za nim, postawił gdzieś ten znak tak nieostrożnie i niedbale w ogrodzie, że mu go ukradziono. Z którą wiadomością dogoniono mię już o dwie mili; tak aż drugi, który-m był dla
z nim już widzieć, ponieważ jeszcze przed potrzebą ustawicznie go obiecywano, ode dnia do dnia, od godziny do godziny odkładano, posłałem z komplementem i powinszowaniem jmć ks. podkanclerzego, dawszy mu znak jeden wezyrski na pamiątkę szczęśliwej naszej Wiktorii. Zbliżywszy się tedy jmć ks. pod-kanclerzy pod miasto, stanął w jakimś ci pustym ogrodzie, czekając na przyjazd cesarski, bo go był poprzedził; a tymczasem tak grzeczny chorąży jego Jaskólski, który ten znak niósł za nim, postawił gdzieś ten znak tak nieostrożnie i niedbale w ogrodzie, że mu go ukradziono. Z którą wiadomością dogoniono mię już o dwie mili; tak aż drugi, który-m był dla
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 525
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
gdy Dziecię potrzebuje/ nie jest do wczasu i Matce i Dziecinie? a też poniekąd nie barzo litościwe serce zda się być wasze Duchowie Pańscy/ nie zaraz wierę potrzebie wygodzicie. wszak tego dobrze doznała ona co z Abrahamowym Synem już już od głodu umierającym umierała służebnica: ba i to w Dziecię w męskim wieku będące na pustym wprzód się nacierpi ciężkiego głodu/ wprzód się nakarmi przeklętego Ducha wzgardą niż wy do usługi przybędziecie. Pokarm też Matki do czego służyć będzie. jedyne Dziecię z nieba zesłane samo zażywać ma tego pokarmu; ziemskiego syna żadne-go do piersi Panny nie przypuszczą. A gdy pogardzi tym pokarmem Syn namilszy daremna będzie Ducha świętego robota. IV
gdy Dźiećię potrzebuie/ nie iest do wczasu y Matce y Dźiećinie? á też poniekąd nie bárzo lutośćiwe serce zda się być wásze Duchowie Pańscy/ nie zaraz wierę potrzebie wygodzićie. wszak tego dobrze doznáłá oná co z Abrahámowym Synem iuż iuż od głodu vmieraiącym vmieráła służebnicá: bá y to w Dźiećię w męskim wieku będące ná pustym wprzod się naćierpi ćiężkiego głodu/ wprzod się nakármi przeklętego Ducha wzgárdą niż wy do vsługi przybędźiećie. Pokarm też Matki do czego służyć będźie. iedyne Dźiećię z nieba zesłáne samo záżywać ma tego pokármu; ziemskiego syná żadne-go do pierśi Pánny nie przypuszczą. A gdy pogárdzi tym pokármem Syn namilszy daremna będźie Duchá świętego robotá. IV
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 3
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
, dla tego na odwodzie zostawił kilka chorągwi swoich. Ci niebożęta nie spodziewając się tak prędko pogoni za sobą, rozłożyli się nieostrożnie w Tarnowie, ufając murom, i poczęli po pracach podpijać i tam za nieostrożnością przyszli w ręce okrutnej Moskwy, którzy ich tam w Tarnowie okrutnie pozabijali. Rotmistrzów dwóch pojmali, tych w sklepie pustym pokrępowawszy ręce i nogi łańcuchami, żywo popiekli, miechami kowalskiemi węgle pod nimi rozdymając. Sam Szmigielski z wojewodą kijowskim przebywszy z wielką trudnością Wisłę pod Opatowcem, uchodził na Częstochowę do wielkiej Polski, gdzie się skupili niedobitkowie kaliscy: osobliwie Lubomirscy i pisarz koronny zbierali swoich, reparowali zrujnowane wojska, gotując się mocno na utrzymanie króla
, dla tego na odwodzie zostawił kilka chorągwi swoich. Ci niebożęta nie spodziewając się tak prędko pogoni za sobą, rozłożyli się nieostrożnie w Tarnowie, ufając murom, i poczęli po pracach podpijać i tam za nieostrożnością przyszli w ręce okrutnéj Moskwy, którzy ich tam w Tarnowie okrutnie pozabijali. Rotmistrzów dwóch pojmali, tych w sklepie pustym pokrępowawszy ręce i nogi łańcuchami, żywo popiekli, miechami kowalskiemi węgle pod nimi rozdymając. Sam Szmigielski z wojewodą kijowskim przebywszy z wielką trudnością Wisłę pod Opatowcem, uchodził na Częstochowę do wielkiéj Polski, gdzie się skupili niedobitkowie kaliscy: osobliwie Lubomirscy i pisarz koronny zbierali swoich, reparowali zrujnowane wojska, gotując się mocno na utrzymanie króla
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 111
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849