tymże roku, w Kurklach, psy mi gończe na wrzody w gardle, nieuleczone, zdychały; tę klęskę pamięci podać dla tego się godzi, że mi zdechł najukochańszy ogar (Hałasem go zwano), pożary, który przez lat cztery, przy śmierci siedmiudziesięciu niedźwiedzi i trzech był, nie znając nigdy tego, aby puszczony na trop, albo dołowić go nie miał, albo odstąpić, lubo się zdarzały i południa i upały słoneczne i po hałych borach, częścią po pogorzelinach wyprawowania się, nigdy nie uprzykrzone, na mil trzy i dalej. Zdarzyło się onemu po trzykroć i nocować przy niedźwiedziu, nie milczkiem, ale z oszczekiwaniem onego. Ta
tymże roku, w Kurklach, psy mi gończe na wrzody w gardle, nieuleczone, zdychały; tę klęskę pamięci podać dla tego się godzi, że mi zdechł najukochańszy ogar (Hałasem go zwano), pożary, który przez lat cztery, przy śmierci siedmiudziesięciu niedźwiedzi i trzech był, nie znając nigdy tego, aby puszczony na trop, albo dołowić go nie miał, albo odstąpić, lubo się zdarzały i południa i upały słoneczne i po hałych borach, częścią po pogorzelinach wyprawowania się, nigdy nie uprzykrzone, na mil trzy i dalej. Zdarzyło się onemu po trzykroć i nocować przy niedźwiedziu, nie milczkiem, ale z oszczekiwaniem onego. Ta
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 361
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Stopami, ale wie, którędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, który świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Którego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mówię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i jego szalone Dumy i fochy myśli zapatrzone Nie wpadły wespół z jego służebniki W zdradliwe wniki.
Dawno ci byli, których okazała Cnota do nieba żywo porywała, Dzisiaj takiego za naszego wieka Niemasz człowieka.
Stopami, ale wie, ktorędy trzeba Piąć się do nieba.
Szczęśliwy, ktory świat z jego wabami Pogardzić umiał i zdeptać nogami, Ktorego umysł jest nieporuszony W kwadrat złożony.
Szczęśliwy, mowię, ale gdzież takiego Najdziesz na świecie wieku dzisiejszego, Żeby od swojej najpierwszej młodości Nie uznał złości?
Żeby od kresu samego puszczony Biegł na tak ślizkiej drodze niepotkniony; Żeby we wszytkim życiu jego cale Nie było Ale;
Żeby na ten świat i jego szalone Dumy i fochy myśli zapatrzone Nie wpadły wespoł z jego służebniki W zdradliwe wniki.
Dawno ci byli, ktorych okazała Cnota do nieba żywo porywała, Dzisiaj takiego za naszego wieka Niemasz człowieka.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 337
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
sam Ociec święty osobą swoją zostawał. Jeszcze przed Pałacem/ jest pewne Więzienie/ gdzie zwykł i każdy dzień prawie zrana ciągnąć na Strapa de corda, czemu każdy przypatrzyć się może Co się tak odprawuje/ zwiążą w tył złoczyńczy ręce powrozem/ zwiążawszy ciągną do góry/ aż dojdzie miejsca swego/ prędkością potym wielką z puszczony/ w pół drogi zatrzymany bywa/ gdzie zaraz ręce zramion/ i z swego miejsca wyskakują. W tymże Mieście/ Walny/ od różnych Towarów/ osobliwie od Bławatu/ Jedwabiu/ i robaczków jedwab robiących/ Handel prowadzą. Tamże robią Adamaszek przedni/ a co większa/ że ma gwałt Szlachty znaczny/ Grafów
sam Oćiec święty osobą swoią zostawał. Ieszcze przed Páłácem/ iest pewne Więźienie/ gdźie zwykł i káżdy dźień práwie zráná ćiągnąć ná Strapa de corda, czemu káżdy przypátrzyć się może Co się ták odpráwuie/ zwiążą w tył złoczyńczy ręce powrozem/ zwiążawszy ćiągną do gory/ áż doydźie mieyscá swego/ prętkośćią potym wielką z puszczony/ w puł drogi zátrzymány bywa/ gdźie záraz ręce zrámion/ y z swego mieyscá wyskákuią. W tymże Mieśćie/ Wálny/ od rożnych Towárow/ osobliwie od Błáwatu/ Iedwábiu/ y robaczkow iedwab robiących/ Hándel prowádzą. Támże robią Adámászek przedni/ á co większa/ że ma gwałt Szláchty znáczny/ Grafow
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 51
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
Póki Bóg Bogiem trwa nieodmieniony, póty je cierpieć każdy osądzony. A rychłoż Pan Bóg być i żyć przestanie? Głupie pytanie. Mat. 24, § V Muteta żałosna potępionego w piekle
Więc potępiony ku Bogu z wielkiego porwie się jadu i na Bóstwo Jego, pragnąc, by jako Bóg został zniszczony, a on puszczony. Przeklinać będzie sprawiedliwość Jego, iż go tak karze bez końca żadnego – ta będzie zawsze w piekle pieśń słyszana, gorzko śpiewana. A oprócz tego srogie przeklinania wywrze, lamenty, ciężkie narzekania na swoje głupstwo, szkodę nieskończoną, niedoścignioną:
“Przeklęte – rzecze – moje nieprawości, przeklęte ciała żądze i lubości, przeklęte
Póki Bóg Bogiem trwa nieodmieniony, póty je cierpieć każdy osądzony. A rychłoż Pan Bóg być i żyć przestanie? Głupie pytanie. Matth. 24, § V Muteta żałosna potępionego w piekle
Więc potępiony ku Bogu z wielkiego porwie się jadu i na Bóstwo Jego, pragnąc, by jako Bóg został zniszczony, a on puszczony. Przeklinać będzie sprawiedliwość Jego, iż go tak karze bez końca żadnego – ta będzie zawsze w piekle pieśń słyszana, gorzko śpiewana. A oprócz tego srogie przeklinania wywrze, lamenty, ciężkie narzekania na swoje głupstwo, szkodę nieskończoną, niedoścignioną:
“Przeklęte – rzecze – moje nieprawości, przeklęte ciała żądze i lubości, przeklęte
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 77
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
z Nim przebywał! Już teraz wiecznie na mnie zagniewany – gniew Jego nigdy nie jest przejednany; straciłem, głupi, dobro nieskończone, niepomyślone. W czym bym się kochał, nie mam nic takiego; czym się mam brzydzić, pełno jest wszytkiego. Lecz by to mniejsza, bym gdy uwolniony stąd był puszczony. Lecz wieczność, wieczność, wieczność nieprzejźrzana, długa, szeroka, ach, jak opłakana, ach, wieczność, wieczność, nigdy nieskończona mnie zostawiona! Jak Bogiem nigdy Bóg być nie przestanie, tak moje nigdy końca mieć karanie nie będzie w piekle, lecz zawsze dręczony, będę zgubiony. Biada, ach biada,
z Nim przebywał! Już teraz wiecznie na mnie zagniewany – gniew Jego nigdy nie jest przejednany; straciłem, głupi, dobro nieskończone, niepomyślone. W czym bym się kochał, nie mam nic takiego; czym się mam brzydzić, pełno jest wszytkiego. Lecz by to mniejsza, bym gdy uwolniony stąd był puszczony. Lecz wieczność, wieczność, wieczność nieprzejźrzana, długa, szeroka, ach, jak opłakana, ach, wieczność, wieczność, nigdy nieskończona mnie zostawiona! Jak Bogiem nigdy Bóg być nie przestanie, tak moje nigdy końca mieć karanie nie będzie w piekle, lecz zawsze dręczony, będę zgubiony. Biada, ach biada,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 79
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza, a zaś w różne strony rzuca dusze na ogień on nieugaszony. A tu nowe płomienie po piekle powstają, co – jakom rzekł – smrodliwe z studnie wypadają. A gdy znowu dech wraca od siebie puszczony, pożera wszytkie dusze smok nienasycony, które z ogniem do jego paszczęki wpadają. Te zaś, co jego zęby i ksieniec mijają, ogona swego siecze ostrymi brzytwami, dusze nędzne katując pospołu z czartami. I tak mordując inszych, sam bywa dręczony nad insze wszytkie duchy, smok on potępiony. Tedy tu rzecze Anioł do
ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza, a zaś w różne strony rzuca dusze na ogień on nieugaszony. A tu nowe płomienie po piekle powstają, co – jakom rzekł – smrodliwe z studnie wypadają. A gdy znowu dech wraca od siebie puszczony, pożera wszytkie dusze smok nienasycony, które z ogniem do jego paszczeki wpadają. Te zaś, co jego zęby i ksieniec mijają, ogona swego siecze ostrymi brzytwami, dusze nędzne katując pospołu z czartami. I tak mordując inszych, sam bywa dręczony nad insze wszytkie duchy, smok on potępiony. Tedy tu rzecze Anioł do
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 100
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
. Niech cię nie zwodzi czart swymi radami, nie wierz już światu z jego łakociami, puść złe nałogi, pokutuj w żałości za przeszłe złości. Zakochaj cnotę, chrześcijańskie sprawy, uczynki dobre i święte zabawy – otrzymasz chwałę dobrym zgotowaną i obiecaną. O JEZU, niechże będę policzony miedzy Twe goście, do nieba puszczony, żebym tam z nimi na wieki królował, Ciebie miłował.
Amen Hymnus de gloria paradisi caelestis Petri Damiani, cardinalis Ostiensis, ex dictis S Augustini sumptus, 26. Meditat eiusdem D August positus
Ad perennis vitae fontem mens sitivit arida, claustra carnis praesto frangi clausa quaerit anima. Gliscit, ambit, eluctatur exul
. Niech cię nie zwodzi czart swymi radami, nie wierz już światu z jego łakociami, puść złe nałogi, pokutuj w żałości za przeszłe złości. Zakochaj cnotę, chrześcijańskie sprawy, uczynki dobre i święte zabawy – otrzymasz chwałę dobrym zgotowaną i obiecaną. O JEZU, niechże będę policzony miedzy Twe goście, do nieba puszczony, żebym tam z nimi na wieki królował, Ciebie miłował.
Amen Hymnus de gloria paradisi caelestis Petri Damiani, cardinalis Ostiensis, ex dictis S Augustini sumptus, 26. Meditat eiusdem D August positus
Ad perennis vitae fontem mens sitivit arida, claustra carnis praesto frangi clausa quaerit anima. Gliscit, ambit, eluctatur exul
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 124
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
słyszany, słodki pawon ustawiczny wydawają organy. Za zwycięstwo wychwalają Zbawiciela swojego, szczęśliwym być nazywają, co godzien widzieć Jego. A pod tronem obracane sfery dziwne z gwiazdami: Miesiąc, Słońce ziemi dane za światła z planetami. Chryste, królu, co statecznym dasz rycerzom korony, niech w to Miasto po tutecznym boju będę puszczony. Udziel cząstkę z daru Twego, którą święci już wzięli; podaj rękę, posil swego, by nie zginął w złej chwili. Bym po wojnie spoczął sobie z świętymi dostatecznie, Ty zapłatą bądź mi w niebie, ciesząc mnie sobą wiecznie.
Amen
Sposób wysłużenia chwały niebieskiej u Chrystusa osobliwie w bliźnim
Eks Toma a
słyszany, słodki pawon ustawiczny wydawają organy. Za zwycięstwo wychwalają Zbawiciela swojego, szczęśliwym być nazywają, co godzien widzieć Jego. A pod tronem obracane sfery dziwne z gwiazdami: Miesiąc, Słońce ziemi dane za światła z planetami. Chryste, królu, co statecznym dasz rycerzom korony, niech w to Miasto po tutecznym boju będę puszczony. Udziel cząstkę z daru Twego, którą święci już wzięli; podaj rękę, posil swego, by nie zginął w złej chwili. Bym po wojnie spoczął sobie z świętymi dostatecznie, Ty zapłatą bądź mi w niebie, ciesząc mnie sobą wiecznie.
Amen
Sposób wysłużenia chwały niebieskiej u Chrystusa osobliwie w bliźnim
Ex Thoma a
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 132
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
innych komitywie zbliża do niego. Żyje eks mente Arystotelesa 120 lat. Jest Zwierz z wodnych i ziemnych naprędszy. Gdy chce zasypiać, po wierzchu wody pływa, zadrzymawszy, na dno morskie zwolna się spuszcza, tam sobą odno uderzeniem obudzony, znowu na wierzch wody wypływa, wypłynąwszy zasypia, i znowu na dół puszczony, tymże sposobem ocuca się, a tak in motu zażywa qujetem. Święty Martininus, gdy przed Niewiastą na złą rzecz sollicytującą uciekł, i na morze się puszczał, koło Cezaryj w Palestynie dwóch przybywszy DELFINÓW, na brzeg go przenieśli bezpiecznie, jako świadczy Metaphrastes.
FATINUS, albo Fasten Ryba, która w gardle swoim
innych komitywie zbliża do niego. Zyie ex mente Aristotelesa 120 lat. Iest Zwierz z wodnych y ziemnych naprędszy. Gdy chce zasypiać, po wierzchu wody pływa, zadrzymawszy, na dno morskie zwolna się spuszcza, tam sobą odno uderzeniem obudzony, znowu na wierzch wody wypływa, wypłynąwszy zasypia, y znowu na doł puszczony, tymże sposobem ocuca się, á tak in motu zażywa quietem. Swięty Martininus, gdy przed Niewiastą na złą rzecz sollicytuiącą uciekł, y na morze się puszczał, koło Cezaryi w Palestynie dwoch przybywszy DELFINOW, na brzeg go przenieśli bespiecznie, iako świadczy Metaphrastes.
FATINUS, albo Fasten Ryba, ktora w gardle swoim
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 625
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Ogińskich, Zawiszów i książąt Radziwiłłów, były przytłumione, zaczął je stawiać na nogi i pozwał na asesorią, jeszcze za Sapiehy kanclerza, Iwanowskiego. Poszła komisja, po której per apellationem przyszła sprawa pod sąd księcia podkanclerzego, który tak dalece favebat Przezdzieckiemu, że w jednej kategorii o młyn starościński, w Mińsku arendą kiedyś puszczony miastu, gdy tylko jeden Burzyński, kasztelan brzeski, placendo księciu podkanclerzemu ten młyn wójtowi przysądzał, lubo i Sapiehy, wojewody podlaskiego, i nasze wszystkie decyzje były pro parte starosty, jednak książę podkanclerzy przysądził młyn miastu i gdy jeszcze wojewoda podlaski, jako zięć mając więcej konfidencji, zaczął solide, z namowy Łopacińskiego i mojej
Ogińskich, Zawiszów i książąt Radziwiłłów, były przytłumione, zaczął je stawiać na nogi i pozwał na asesorią, jeszcze za Sapiehy kanclerza, Iwanowskiego. Poszła komisja, po której per apellationem przyszła sprawa pod sąd księcia podkanclerzego, który tak dalece favebat Przezdzieckiemu, że w jednej kategorii o młyn starościński, w Mińsku arendą kiedyś puszczony miastu, gdy tylko jeden Burzyński, kasztelan brzeski, placendo księciu podkanclerzemu ten młyn wójtowi przysądzał, lubo i Sapiehy, wojewody podlaskiego, i nasze wszystkie decyzje były pro parte starosty, jednak książę podkanclerzy przysądził młyn miastu i gdy jeszcze wojewoda podlaski, jako zięć mając więcej konfidencji, zaczął solide, z namowy Łopacińskiego i mojej
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 333
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986