różnych posłańców. O samym powiadają, że poszedł ku Nowemu Miastu, O jak dobra okazja pójść za nim, gdyby było z czym! Już bym ja przecię o tym pomyślił, gdyby nie ta moja tak gwałtowna do Warszawy potrzeba; na którą kiedy wspomnę, że czas jak idzie, tak idzie, a w Róży jak roście, tak roście, tedy mię zaraz wszystkie odpadają imprezy. A gdyby były ordynanse te poszły zaraz, kiedym ja ich popisał w Ukrainę, uprzedziłyby były wszystko złe i już byśmy tu byli mieli ludzi. Piwo się tu włóczy z chorągwią ode wsi do wsi; dla Boga, dać mu ordynans
różnych posłańców. O samym powiadają, że poszedł ku Nowemu Miastu, O jak dobra okazja pójść za nim, gdyby było z czym! Już bym ja przecię o tym pomyślił, gdyby nie ta moja tak gwałtowna do Warszawy potrzeba; na którą kiedy wspomnę, że czas jak idzie, tak idzie, a w Róży jak roście, tak roście, tedy mię zaraz wszystkie odpadają imprezy. A gdyby były ordynanse te poszły zaraz, kiedym ja ich popisał w Ukrainę, uprzedziłyby były wszystko złe i już byśmy tu byli mieli ludzi. Piwo się tu włóczy z chorągwią ode wsi do wsi; dla Boga, dać mu ordynans
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 30
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nim poszedłem; a to o tym czasie było, kiedy już zieloność drzewa okrywała, a zimno też ustawało i różana wonność się rozlatywała.
Drzewa się przyodziały w szaty swe zielone, Nieinaczej jako gdy w święto ustrojone Bogatych ludzi córy na się poglądają, A ochoty ruchaniem drugim dodawają, I perły z rosy padły na róży czerwonej, Aż się zapach po stronach rozchodził od onej.
I tak w onym to ogrodzie zielonym, z onymże przyjacielem, aż i przez noc posiedzieć mi przyszło na jednem wysokiem i bardzo wesołym miejscu, gdzie od gęstości zrośnienia się drzew tak się zdało, jakoby po ziemi szkła nasypano, abo kryształem ziemię pokropiono,
nim poszedłem; a to o tym czasie było, kiedy już zieloność drzewa okrywała, a zimno też ustawało i różana wonność się rozlatywała.
Drzewa się przyodziały w szaty swe zielone, Nieinaczéj jako gdy w święto ustrojone Bogatych ludzi córy na się poglądają, A ochoty ruchaniem drugim dodawają, I perły z rosy padły na róży czerwonéj, Aż się zapach po stronach rozchodził od onéj.
I tak w onym to ogrodzie zielonym, z onymże przyjacielem, aż i przez noc posiedzieć mi przyszło na jedném wysokiém i bardzo wesołém miejscu, gdzie od gęstości zrośnienia się drzew tak się zdało, jakoby po ziemi szkła nasypano, abo kryształem ziemię pokropiono,
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 8
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
, że miesiąc Listopad ręki długiej swojej na jego listeczki nie rozciągnie, ani obroty niebieskie sierpniowego ciepła w srogie jesienne zimna obrócić nie będą mogły.
Róża, gdy rano urwiesz, tę ma wadę z rodu, Że zwiędnie nie dotrwawszy do słońca zachodu, A po kilku dni wszytkać wyginie z ogroda, Kochać się tedy w róży tak nietrwałej szkoda: Ale mój ogród tak jest dostatni w tej mierze, Że nikt rozkwitłej róży z niego nie przebierze.”
Ledwiem ja tego domówił, a on różą i ono wszytko pachniące ziele, co był narwał, porzuciwszy, mego podołka się uchwycił, mówiąc: — „Ponieważeś obiecał, proszę cię
, że miesiąc Listopad ręki długiéj swojéj na jego listeczki nie rozciągnie, ani obroty niebieskie sierpniowego ciepła w srogie jesienne zimna obrócić nie będą mogły.
Róża, gdy rano urwiesz, tę ma wadę z rodu, Że zwiędnie nie dotrwawszy do słońca zachodu, A po kilku dni wszytkać wyginie z ogroda, Kochać się tedy w róży tak nietrwałéj szkoda: Ale mój ogród tak jest dostatni w téj mierze, Że nikt rozkwitłéj róży z niego nie przebierze.”
Ledwiem ja tego domówił, a on różą i ono wszytko pachniące ziele, co był narwał, porzuciwszy, mego podołka się uchwycił, mówiąc: — „Ponieważeś obiecał, proszę cię
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 9
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
. Kady dowody nasze wysłuchawszy, i nam samym i łbom naszym się przyjrzawszy, głowę swą na dół schylił, a po długiej myśli rzekł: — „Ty, ktośkolwiek jest, coś tak barzo stronę bogatych trzymał, i ich tak wysoko wynosząc, chwalił, ubogich derwiszów poniżając, o tem wiedz, że przy każdej róży ciernie i oset jest i być musi, a po upiciu się winem, głowa snadź bolewa; nuż na tem miejscu gdzie najprzedniejsze perły się rodzą, ludzi pożerający wieloryb mieszka, więc za rozkoszami świata tego tuż w tropy śmierć chodzi, a to co człowieka na świecie psuje, to z nim zawsze obcuje. Jeszcze nie
. Kady dowody nasze wysłuchawszy, i nam samym i łbom naszym się przyjrzawszy, głowę swą na dół schylił, a po długiéj myśli rzekł: — „Ty, ktośkolwiek jest, coś tak barzo stronę bogatych trzymał, i ich tak wysoko wynosząc, chwalił, ubogich derwiszów poniżając, o tém wiedz, że przy kożdéj róży ciernie i oset jest i być musi, a po upiciu się winem, głowa snadź bolewa; nuż na tém miejscu gdzie najprzedniejsze perły się rodzą, ludzi pożerający wieloryb mieszka, więc za rozkoszami świata tego tuż w tropy śmierć chodzi, a to co człowieka na świecie psuje, to z nim zawsze obcuje. Jeszcze nie
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 226
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
eo suxit solius amoris melle conditum, unde suavitatem pristinam restituit, sibi gloriam comparavit. Nostrae sanguineus rosae succus vere medela.
Non violae molles aut suave rubeus hyacinthus, purpureae rutilant corporis ecce rosae; horrida, senta, nimis pulcher flos, possit ut velli. Vulnera pulcher Amor sustinet atque necem.
Fiołki, hiacynty przy róży blednieją, purpurowe się róże, choć na cierniu, śmieją; ostry, tarń, lecz piękny kwiat, aby był urwany. Rwie go Miłość, odnosząc śmierć, nie tylko rany. 1. KWIAT RÓŻANY pierwszy w wieńcu Miłości Bożej Pocenie w Ogrójcu
Et factus in agonia prolixius orabat et factus est sudor Eius sicut guttae
eo suxit solius amoris melle conditum, unde suavitatem pristinam restituit, sibi gloriam comparavit. Nostrae sanguineus rosae succus vere medela.
Non violae molles aut suave rubeus hyacinthus, purpureae rutilant corporis ecce rosae; horrida, senta, nimis pulcher flos, possit ut velli. Vulnera pulcher Amor sustinet atque necem.
Fijołki, hijacynty przy róży blednieją, purpurowe się róże, choć na cierniu, śmieją; ostry, tarń, lecz piękny kwiat, aby był urwany. Rwie go Miłość, odnosząc śmierć, nie tylko rany. 1. KWIAT RÓŻANY pierwszy w wieńcu Miłości Bożej Pocenie w Ogrójcu
Et factus in agonia prolixius orabat et factus est sudor Eius sicut guttae
Skrót tekstu: WieszczOgródGur
Strona: 85
Tytuł:
Ogród rozkoszy
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
, kiedy je oświecą Jasne promienie, blask sowity miecą, Tak tych zacności kiedy przybywało Więcej, bardziej to było okazało. Piękne lilije, na ojczystej ziemi Nieraz kroplami skropione krwawemi Odważnych przodków i dziś rozwijają Kwiat swój i wonność sławy wydawają. Ażeby było jeszcze tyle dwoje, I macierzyńskie pomogły mu Kroje Przy pięknej róży, i te oba kwiaty, Białe kandory i wstydu szarłaty, Nie biorąc miejsca laurowej koronie, Wielkiego męża ozdobiły skronie Dom Lubienieckich jako rozkrzewiony, Jako z wielkimi domami skrewniony: Jak z Żółkiewskimi, jako i z wielkimi, Których się sława szerzy, Sobieskimi Związki krewności ma, jako te Róże Kwitną ozdobnie, każdy wiedzieć
, kiedy je oświecą Jasne promienie, blask sowity miecą, Tak tych zacności kiedy przybywało Więcej, bardziej to było okazało. Piękne lilije, na ojczystej ziemi Nieraz kroplami skropione krwawemi Odważnych przodków i dziś rozwijają Kwiat swój i wonność sławy wydawają. Ażeby było jeszcze tyle dwoje, I macierzyńskie pomogły mu Kroje Przy pięknej róży, i te oba kwiaty, Białe kandory i wstydu szarłaty, Nie biorąc miejsca laurowej koronie, Wielkiego męża ozdobiły skronie Dom Lubienieckich jako rozkrzewiony, Jako z wielkimi domami skrewniony: Jak z Żółkiewskimi, jako i z wielkimi, Których się sława szerzy, Sobieskimi Związki krewności ma, jako te Róże Kwitną ozdobnie, każdy wiedzieć
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 156
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975