iż samych tylko Mizantropów do towarzystwa naszego przypuszczamy, piąte miejsce zasiada Imć. P. Gwilhelm Honejkomb, stary galant. przywary wieku umie gładzić wykwintnością i pracą niepospolitą codziennej gotowalni. Nieznać na nim jeszcze defektów zgrzybiałości, i na pierwsze wejrzenie, w postaci hożego młodzieńca ukrył sekret metryki swojej nasz dobry staruszek. w szczebietliwości równego niema, jedną rzecz kilkakrotnie a coraz inaczej powtórzyć umie, i lubo czcze słowa albo nic albo mało co znaczą, równe jednak dobrego ułożenia harmonią sprawują uszom omamienie, jak oczom postać kawalera. Wszystkie starego dworu intrygi gotów rachować jak z regestru, gdzie z fałszywej modestyj afektacją w trąca umyślnie awantury, których sam był
iż samych tylko Mizantropow do towarzystwa naszego przypuszczamy, piąte mieysce zasiada Jmć. P. Gwilhelm Honeykomb, stary galant. przywary wieku umie gładzić wykwintnością y pracą niepospolitą codzienney gotowalni. Nieznać na nim ieszcze defektow zgrzybiałości, y na pierwsze weyrzenie, w postaci hożego młodzieńca ukrył sekret metryki swoiey nasz dobry staruszek. w szczebietliwości rownego niema, iedną rzecz kilkakrotnie a coraz inaczey powtorzyć umie, y lubo czcze słowa albo nic albo mało co znaczą, rowne iednak dobrego ułożenia harmonią sprawuią uszom omamienie, iak oczom postać kawalera. Wszystkie starego dworu intrygi gotow rachować iak z regestru, gdzie z fałszywey modestyi affektacyą w trąca umyślnie awantury, ktorych sam był
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 20
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, prócz świętych, nie pisał nabożniej. Tu igra tylko i gdy wielkie dzieje Na papier późnej pamięci wyleje, Żeby w rzeźwiejszej sile do nich wrócić, Musi też czasem i śmiejąc się nucić. Zacny Potocki, jakiego nie miały Wieki poety, wszędzieś doskonały: Lubo się modlisz, lub płaczesz, lub szydzisz, Równego sobie w koncepcie nie widzisz. Niech się nie cenią, bo ich wiersz jałowy Zbiera za twoim Pegazem podkowy:
Dawniejszym sławę, a rezolucyją Bierzesz tym, którzy po nas następują. I moje pióro chwaliłoby dłużej; Cóż, przy twych wierszach śmiałość mu nie służy.
(Uprzejmie brat i sługa powolny SM) OGRÓD
, prócz świętych, nie pisał nabożniej. Tu igra tylko i gdy wielkie dzieje Na papier późnej pamięci wyleje, Żeby w rzeźwiejszej sile do nich wrócić, Musi też czasem i śmiejąc się nucić. Zacny Potocki, jakiego nie miały Wieki poety, wszędzieś doskonały: Lubo się modlisz, lub płaczesz, lub szydzisz, Równego sobie w koncepcie nie widzisz. Niech się nie cenią, bo ich wiersz jałowy Zbiera za twoim Pegazem podkowy:
Dawniejszym sławę, a rezolucyją Bierzesz tym, którzy po nas następują. I moje pióro chwaliłoby dłużej; Cóż, przy twych wierszach śmiałość mu nie służy.
(Uprzejmie brat i sługa powolny SM) OGRÓD
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 7
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i u mnie to cudem, Że sam jeździsz na koniu, bywszy tłusty, chudem” — Pytam u siebie w domu jednego szlachcica. „Bo ja sam siebie pasę, a konia woźnica.” 367 (P). RÓWNY RÓWNEGO SZUKA
Z starym się zwykle stary, z młodym cieszy młody, Nie masz jako równego z równym milszej zgody. W kupie zwajcy, pijacy, w kupie chodzą ciszy, Zły ze złym, dobry z dobrym zawsze towarzyszy. Znam stadło, gdzie mąż diabłu, żona równa jędzy I piekielnej Hekacie złością, a wżdy między Nimi nie masz przyjaźni, żyją jak pies z kotką. Ci prawdziwą przypowieść chcą uczynić
i u mnie to cudem, Że sam jeździsz na koniu, bywszy tłusty, chudem” — Pytam u siebie w domu jednego szlachcica. „Bo ja sam siebie pasę, a konia woźnica.” 367 (P). RÓWNY RÓWNEGO SZUKA
Z starym się zwykle stary, z młodym cieszy młody, Nie masz jako równego z równym milszej zgody. W kupie zwajcy, pijacy, w kupie chodzą ciszy, Zły ze złym, dobry z dobrym zawsze towarzyszy. Znam stadło, gdzie mąż diabłu, żona równa jędzy I piekielnej Hekacie złością, a wżdy między Nimi nie masz przyjaźni, żyją jak pies z kotką. Ci prawdziwą przypowieść chcą uczynić
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 157
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tylko zapłaty odpadniemy/ ale i ciężkiego karania nieujdziemy. Pytałem ja drugim Hierałchalnej władze stopniem w dostojeństwie moim pierwszym/ wyższego nad mię/ czemu by w swym Katechizmie ofiary i modlitwy zaduszne niepotrzebne być napisał? odpowiedział: że Czyściec Łaciński inaczej zniesiony być niemoże. Pytałem drugiego/ w drugim moim dostojeństwie mnie równego/ czemuby przez Syna Ducha Świętego pochodzić wyznawając/ cząsteczką tą/ Przez. doczesne Ducha Świętego w darach pochodzenie rozumiane być/ nauczał? odpowiedział: że wyznanie pochodzenia Ducha Świętego i od Syna tak się łacniej ochylić może. I powinniżesmy czynić złe rzeczy/ aby na nas przyszły dobre? przystoili bronić prawdy fałszem?
tylko zapłáty odpádniemy/ ále y ćiężkiego karánia nieuydźiemy. Pytałem ia drugim Hierałchálney władze stopniem w dostoieństwie moim pierwszym/ wyzszego nád mię/ czemu by w swym Káthechizmie offiáry y modlitwy záduszne niepotrzebne bydź nápisał? odpowiedźiał: że Czyśćiec Láciński inácżey znieśiony bydź niemoże. Pytałem drugiego/ w drugim moim dostoieństwie mnie rownego/ czemuby przez Syná Duchá Swięte^o^ pochodźić wyznawáiąc/ cząstecżką tą/ Przez. doczesne Duchá Swiętego w dárách pochodzenie rozumiáne bydź/ náuczał? odpowiedźiał: że wyznánie pochodzenia Duchá Swiętego y od Syná ták sie łácniey ochylić może. Y powinniżesmy czynić złe rzeczy/ áby ná nas przyszły dobre? przystoili bronić prawdy falszem?
Skrót tekstu: SmotApol
Strona: 44
Tytuł:
Apologia peregrinacjej do Krajów Wschodnich
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Dermań
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
cnota, Podła o sobie myśl i mierność złota.
Byłeś potrawą grubemu cepaku A dziś nam z ciebie wyborne potrawy, O dziwne szczęścia odmiennego sprawy!
Właśnie jak w wodę wrzuconemu raku, Tak temu co ma za obronę Boga, Największa straszna nie może być trwoga.
W największym grzecznej młodzieży orszaku Memu lubemu nie najdziesz równego, Przetoć go kocham i tęsknię do niego.
Myśliwych pole, a twoja pijaku Wino i lutnia; nasza zaś zabawa Praca, tak na nas fortuna łaskawa.
Prędzejbyś zliczył największy wór maku Niż biedy nasze, a przecię nadzieje Nie tracim, że je dobry wiatr rozwieje.
Ksiądz na parepie, żołnierz na
cnota, Podła o sobie myśl i mierność złota.
Byłeś potrawą grubemu cepaku A dziś nam z ciebie wyborne potrawy, O dziwne szczęścia odmiennego sprawy!
Właśnie jak w wodę wrzuconemu raku, Tak temu co ma za obronę Boga, Największa straszna nie może być trwoga.
W największym grzecznej młodzieży orszaku Memu lubemu nie najdziesz rownego, Przetoć go kocham i tęsknię do niego.
Myśliwych pole, a twoja pijaku Wino i lutnia; nasza zaś zabawa Praca, tak na nas fortuna łaskawa.
Prędzejbyś zliczył największy wor maku Niż biedy nasze, a przecię nadzieje Nie tracim, że je dobry wiatr rozwieje.
Ksiądz na parepie, żołnierz na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 366
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
. A jeszcze taki, że już do stolice, Z której dziś twoi zrzuceni rodzice, Już do własnego Dziedzictwa twego Nigdy nie przyjdziesz, kiedyś utrapiony U swych i obcych został ohydzony Przez pryskowanie, Zemści się Panie! O sroga ręko, okrutnym żelazem Śmiałaś się pastwić nad takim obrazem, Co mu żadnego Niemasz równego. Już to trzeci raz śniegiem zabielały Góry, trzeci raz kłos pożyna zrzały Dziłem Bellony Rolnik strwożony. Odtąd jak nasze nawiedził podwoje Zięć nieszczęśliwy, tak też oczy moje Nie osychają, Lecz we łzach tają. Teraz się jednak wszytkie wraz zmowiły Biedy i na mą głowę obaliły, Tak żem do ziemi Przybita nimi,
. A jeszcze taki, że już do stolice, Z ktorej dziś twoi zrzuceni rodzice, Już do własnego Dziedzictwa twego Nigdy nie przyjdziesz, kiedyś utrapiony U swych i obcych został ohydzony Przez pryskowanie, Zemści się Panie! O sroga ręko, okrutnym żelazem Śmiałaś się pastwić nad takim obrazem, Co mu żadnego Niemasz rownego. Już to trzeci raz śniegiem zabielały Gory, trzeci raz kłos pożyna zrzały Dziłem Bellony Rolnik strwożony. Odtąd jak nasze nawiedził podwoje Zięć nieszczęśliwy, tak też oczy moje Nie osychają, Lecz we łzach tają. Teraz się jednak wszytkie wraz zmowiły Biedy i na mą głowę obaliły, Tak żem do ziemi Przybita nimi,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 436
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
kędy się dostał w takim był szacunku, Że go wielkiemu panu słano w podarunku. Lecz równą pierwszej dolą, znowu go pohańcy, Naszy pobratymowie wzięli i z posłańcy. Jużże cnotliwy koniu niechaj tam po Krymie I po dzikich Nahajach dzielność twoja słynie A ja cię nie zapomnię, bo póki żyć będę, Już podobno równego tobie nie osiędę. 710 Lament w zakochaniu.
Czemu mię srogi i nieubłagany Kupido trapisz? przecz okrutne rany Sercu zadajesz? Czemu za cel nowy Stawiasz je oczom pięknej białejgłowy, Z których postrzały na mię wymierzone Tam się wracają, skąd są wypuszczone I czynią cudem dotąd nieznajomym, Że wraz zwyciężca pada zwyciężonym. Czemu mię
kędy się dostał w takim był szacunku, Że go wielkiemu panu słano w podarunku. Lecz rowną pierwszej dolą, znowu go pohańcy, Naszy pobratymowie wzięli i z posłańcy. Jużże cnotliwy koniu niechaj tam po Krymie I po dzikich Nahajach dzielność twoja słynie A ja cię nie zapomnię, bo poki żyć będę, Już podobno rownego tobie nie osiędę. 710 Lament w zakochaniu.
Czemu mię srogi i nieubłagany Kupido trapisz? przecz okrutne rany Sercu zadajesz? Czemu za cel nowy Stawiasz je oczom pięknej białejgłowy, Z ktorych postrzały na mię wymierzone Tam się wracają, skąd są wypuszczone I czynią cudem dotąd nieznajomym, Że wraz zwyciężca pada zwyciężonym. Czemu mię
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 455
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
m jednej wdowy, Która gładkością swoją przechodziła Wszytkie śmiertelne insze białegłowy,
Nie upodobał sobie (lubo próżne Jej strachy były, bo jej Pallas sroga Strzegła, i choćbym się w podstaci rożne Mienił, próżnaby na dół moja droga)
Wyswatała ją. Ale za takiego, Któremu między mieszkańcy ziemskimi Nie zaraz pono znalazby równego. Ow to, ow, cośmy go darami rożnymi
Ubogacili. Więc gdy kreatury Nasze, za naszym idąc rozrządzeniem Wesołe, i my patrząc na to z góry, Dobrze, że ten czas takim posiedzeniem
Strawimy sobie. Ale ty tymczasem Leć co najprędzej pośle skrzydłonogi I nad wysokim stanąwszy Parnasem Powiedz to co się dzieje
m jednej wdowy, Ktora gładkością swoją przechodziła Wszytkie śmiertelne insze białegłowy,
Nie upodobał sobie (lubo prożne Jej strachy były, bo jej Pallas sroga Strzegła, i choćbym się w podstaci rożne Mienił, prożnaby na doł moja droga)
Wyswatała ją. Ale za takiego, Ktoremu między mieszkańcy ziemskimi Nie zaraz pono znalazby rownego. Ow to, ow, cośmy go darami rożnymi
Ubogacili. Więc gdy kreatury Nasze, za naszym idąc rozrządzeniem Wesołe, i my patrząc na to z gory, Dobrze, że ten czas takim posiedzeniem
Strawimy sobie. Ale ty tymczasem Leć co najprędzej pośle skrzydłonogi I nad wysokim stanąwszy Parnasem Powiedz to co się dzieje
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 462
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
jeślić tak wiele jednym słowem sprawił, Pomni i na te, co mi nimi błogosławił. Drugiemu stryjowi Stephanowi Morsztynowi
.
Prawy dziedzic ojcowskich cnot i majętności, Tu zostawił zewłoki swojej śmiertelności A sam do nieba poszedł. Dzieci jeśli chcecie Za ojcem, także żyjcie, jako on na świecie. Rodzicowi swemu.
Tu równego pobożnym pradziadom ojczyca Ciało troskliwe dzieci zagrzebły rodzica, Lecz i tego nie długie do górnej dziedziny, Kiedy już duch wyleciał, będą przenosiny. Matce własnej.
W tym grobie święta matka nasza pogrzebiona, Godna by była żywo do nieba wzniesiona, Aleć i to chociaż się w popiół rozsypało, Jak słońce lśnić się będzie
jeślić tak wiele jednym słowem sprawił, Pomni i na te, co mi nimi błogosławił. Drugiemu stryjowi Stephanowi Morstynowi
.
Prawy dziedzic ojcowskich cnot i majętności, Tu zostawił zewłoki swojej śmiertelności A sam do nieba poszedł. Dzieci jeśli chcecie Za ojcem, także żyjcie, jako on na świecie. Rodzicowi swemu.
Tu rownego pobożnym pradziadom ojczyca Ciało troskliwe dzieci zagrzebły rodzica, Lecz i tego nie długie do gornej dziedziny, Kiedy już duch wyleciał, będą przenosiny. Matce własnej.
W tym grobie święta matka nasza pogrzebiona, Godna by była żywo do nieba wzniesiona, Aleć i to chociaż się w popioł rozsypało, Jak słońce lśnić się będzie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 475
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, prócz świętych, nie pisał nabożniej. Tu igra tylko i gdy wielkie dzieje Na papier późnej pamięci wyleje,
Żeby w rzeźwiejszej sile do nich wrócić, Musi też czasem i śmiejąc się nucić. Zacny Potocki, jakiego nie miały Wieki poety, wszędzieś doskonały!
Lubo się modlisz, lub płaczesz, lub szydzisz, Równego sobie w koncepcie nie widzisz. Niech się nie cenią, bo ich wiersz jałowy Zbiera za twoim Pegazem podkowy.
Dawniejszym sławę, a rezolucyją Bierzesz tym, którzy po nas następują. I moje pióro chwaliłoby dłużej, Cóż! – przy twych wierszach śmiałość mu nie służy.
Uprzejmie brat i sługa powolny S. M
, prócz świętych, nie pisał nabożniej. Tu igra tylko i gdy wielkie dzieje Na papier późnej pamięci wyleje,
Żeby w rzeźwiejszej sile do nich wrócić, Musi też czasem i śmiejąc się nucić. Zacny Potocki, jakiego nie miały Wieki poety, wszędzieś doskonały!
Lubo się modlisz, lub płaczesz, lub szydzisz, Równego sobie w koncepcie nie widzisz. Niech się nie cenią, bo ich wiersz jałowy Zbiera za twoim Pegazem podkowy.
Dawniejszym sławę, a rezolucyją Bierzesz tym, którzy po nas następują. I moje pióro chwaliłoby dłużéj, Cóż! – przy twych wierszach śmiałość mu nie służy.
Uprzejmie brat i sługa powolny S. M
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 116
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965