Boginie prędkie nie zmieszkały. Bbb Przywiódłszy ode żłobów ogniem dmuchające Konie/ Ambrozjową treścią się karmiące; Ambrozjową treścią/ której kto używa/ Nieśmiertelnościa każdy obdarzony bywa. I uzdy z brzęczącymi wędzidłami na nie Pokłady/ tytanowe pełniąc rozkazanie. Ccc W tym ociec przyprawami Ddd dotknął się świętymi Ust synowskich/ i sprawił je być cierpliwymi Rączego ognia, i wdział na głowę gorące Promienie: lecz wzdychania żal przeznaczające Powtarzając wielekroć/ rzekł sercem trwożliwym: Możeszli być ojcowskim przestrogom życzliwym Posłusznym/ o dziecino/ koni zacinania Zaniechaj/ owszem mocno strzeż leco w trzymania. Z swej dobrej wolej onym spieszyć przyzwoita/ A wściągać latające/ rzecz jest pracowita. Eee Niechaj
Boginie prędkie nie zmieszkáły. Bbb Przywiodszy ode żłobow ogniem dmuchaiące Konie/ Ambrozyową treśćią się karmiące; Ambrozyową treśćią/ ktorey kto vżywa/ Nieśmiertelnośćia każdy obdárzony bywa. Y vzdy z brzęczącymi wędźidłámi ná nie Pokłády/ tytánowe pełniąc roskazánie. Ccc W tym oćiec przypráwámi Ddd dotknął się świętymi Vst synowskich/ y spráwił ie bydź ćierpliwymi Rączego ogniá, y wdźiał ná głowę gorące Promienie: lecz wzdychánia żal przeznaczáiące Powtarzáiąc wielekroć/ rzekł sercem trwożliwym: Możeszli bydź oycowskim przestrogom życzliwym Posłusznym/ o dźiećino/ koni záćinánia Zániechay/ owszem mocno strzeż leco w trzymánia. Z swey dobrey woley onym spieśzyć przyzwoita/ A wśćiągáć latáiące/ rzecz iest prácowita. Eee Niechay
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 55
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
ten darmo zowie, co nie umie radzić sobie.
Kto ucieka winnym się daje.
Byliśmy też Kiedyś coś. Miałem się jak człowiek.
Strachy na lachy.
Jednego Karanie wielu postrach. Karanie jednego uskromi dzięsiątego.
Dobry rozgniewany sroższy.
Znają się jak złodzieje w jarmark.
Kur na swoim śmiecisku śmielszy.
Rączego Konia chlustać nie trzeba. Koniowi rączemu munsztuka nie ostróg potrzeba.
Za kawałkiem chleba zawiodłby go na szubienicę.
Niespodziane dobro przyjemniejsze.
Dobre się prędko zapomni.
O Krótkich Kazaniach, a o długich Kiełbasach chłopi wiele trzymają.
Dobre Słowo najdzie dobre miejsce.
Łaska pańska na pstrym Koniu jeździ.
Kto wziąwszy pilno dziękuje, Ten
ten darmo zowie, co nie umie radzić sobie.
Kto ućieka winnym śię daje.
Bylismy też Kiedyś coś. Miałem śię jak człowiek.
Strachy na lachy.
Jednego Karanie wielu postrach. Karanie jednego uskromi dźięśiątego.
Dobry rozgniewany sroższy.
Znają śię jak złodzieje w jarmark.
Kur na swoim śmiecisku śmielszy.
Rączego Konia chlustać nie trzeba. Koniowi rączemu munsztuka nie ostrog potrzeba.
Za kawałkiem chleba zawiodłby go na szubienicę.
Niespodziane dobro przyjemnieysze.
Dobre śię prętko zapomni.
O Krotkich Kazaniach, a o długich Kielbasach chłopi wiele trzymają.
Dobre Słowo naydzie dobre mieysce.
Łáská pańska na pstrym Koniu jeźdźi.
Kto wziąwszy pilno dźiękuje, Ten
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 66
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
; jednak to votrapienie mężny sługa Chrystusów skromnie znosił/ usiłując zawsze w boleściach dziękować Panu/ i jaszczurkę własnej woli/ od szemrania hamować. I aczkolwiek żądał z Prorokiem/ żeby weszła zgniłość w kości jego/ byle jedno mógł odcoczynąć w dzień utrapienia/ jednak stąd barziej się na umyśle trapił/ iż ducha w nim barzo rączego/ do rzeczy trudnych/ ciało mdłe/ wedle żądze ścigać nie mogło. Jednej tedy nocy Niedzielnej/ gdy był z drugimi na Jutrzni/ czując się tedy nocy Niedzielnej/ gdy był z drugimi na Jutrzni/ czując się tym bólem nad zwyczaj strapionym/ myślił wyniść z Chóru dla uspokojenia: Lecz zaraz z natchnienia bożego postanowił
; iednák to votrapienie mężny sługá Chrystusow skromnie znośił/ vśiłuiąc záwsze w boleśćiách dźiękować Pánu/ y iásczorkę własney woli/ od szemránia hámowáć. Y áczkolwiek żądał z Prorokiem/ żeby weszłá zgniłość w kośći iego/ byle iedno mogł odcocżynąć w dźień vtrapienia/ iednák stąd bárźiey sie ná vmysle trapił/ iż duchá w nim bárzo rączego/ do rzeczy trudnych/ ćiáło mdłe/ wedle żądze śćigáć nie mogło. Iedney tedy nocy Niedźielney/ gdy był z drugimi ná Iutrzni/ czuiąc sie tedy nocy Niedźielney/ gdy był z drugimi ná Iutrzni/ czuiąc sie tym bolem nád zwyczay strapionym/ myślił wyniśdź z Choru dla vspokoienia: Lecz záraz z nátchnienia bożego postánowił
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 124
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
mniemanie jego oszukiwa; I ponno urosłaby spórka między niemi, Kto rozlał krwie, kto więcej ciał złożył na ziemi.
XXV.
Atoli dosyć było czterem sił, śmiałości Zbić dwie rocie i posłać w podziemne niskości. Leżą trupy na polach, ostatek ucieka: Brat brata, powinnego powinny nie czeka. Szczęśliwy, kto rączego jest pan zawodnika: Gdzie mógł, jak mógł, uchodził sam bez przewodnika; Ale kto pieszy został, wnet sprobował tego, Co to jest być bez konia, co zaś mieć żartkiego. PIEŚŃ XXVI.
XXVI.
Został łup, pole wolne zwyciężcy zacnemu; Prostą Magazensowie drogą ku swojemu Uciekają domowi, tędy zaś Maurowie
mniemanie jego oszukiwa; I ponno urosłaby spórka między niemi, Kto rozlał krwie, kto więcej ciał złożył na ziemi.
XXV.
Atoli dosyć było czterem sił, śmiałości Zbić dwie rocie i posłać w podziemne nizkości. Leżą trupy na polach, ostatek ucieka: Brat brata, powinnego powinny nie czeka. Szczęśliwy, kto rączego jest pan zawodnika: Gdzie mógł, jak mógł, uchodził sam bez przewodnika; Ale kto pieszy został, wnet sprobował tego, Co to jest być bez konia, co zaś mieć żartkiego. PIEŚŃ XXVI.
XXVI.
Został łup, pole wolne zwyciężcy zacnemu; Prostą Magazensowie drogą ku swojemu Uciekają domowi, tędy zaś Maurowie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 291
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
smarowno rzeczy idą kiedy się to dwaj zmowią na jednego. A przecię nasi. Polacy tego szczęścia po łasce Boskiej Największym są powodem, et Praecipue król że się Rezolwował oburzyć natego Całemu światu strasznego Nieprzyjaciela sam Personaliter i z wojskiem poszedł, począł im go i podał na obrót, A oni tez właśnie jako Leniwszy od rączego zobrotu porwawszy na opiekę swoję wymordowanego Zwierza już niepuszczą aż uszczfają i prędzej się obłowią niżeli ów co im go podał wobrot. Wszak i to często widujemy że nikczemny i Leniwy prędzej się czasem[...] Niepodobieństwo i wtej naszej koligacyjej. Zaczęlismy Im, pomoglismy im szczerze obłowili się już przy nas i podobno jeszcze lepiej obłowią wojując z
smarowno rzeczy idą kiedy się to dway zmowią na iednego. A przecię nasi. Polacy tego szczęscia po łasce Boskiey Naywiększym są powodem, et Praecipue krol że się Rezolwował oburzyć natego Całemu swiatu strasznego Nieprzyiaciela sąm Personaliter y z woyskięm poszedł, począł im go y podał na obrot, A oni tez własnie iako Leniwszy od rączego zobrotu porwawszy na opiekę swoię wymordowanego Zwierza iuz niepuszczą asz uszczfaią y prędzey się obłowią nizeli ow co im go podał wobrot. Wszak y to często widuięmy że nikczemny y Leniwy prędzey się czasem[...] Niepodobienstwo y wtey naszey kolligacyiej. Zaczęlismy Im, pomoglismy im szczerze obłowili się iuz przy nas y podobno ieszcze lepiey obłowią woiuiąc z
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 278
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Synowską, gdy się rozpliwamy stokiem Z żalu za grzechy przejęci gorzkością, Duch, który od was obydwóch pochodzi, Niech złe poddaństwo z Dziedzicem pogodzi. Kończąc suplikę w rozmyślaniu siedzą, Kogo z nią wysłać? kto się tej funkcyj Podejmie? kto z nich sposobny? nie wiedzą, Do wyrażenia sprawy Regencyj, Nie masz rączego, nie masz ochotnika, Każdy podroży dalekiej unika. Wiara się skarży, że na siłach spadła, Rozum kokoszą czarną łeb obłożył, Wola powiada, żem frukt taki zjadła, Co mię struł, zapach nos w pokrzywę włożył, Smak żołądź gryzie, dotknienie za ciernie, Chwyciwszy choć go kole, trzyma wiernie.
Synowską, gdy się rozplywamy stokiem Z żalu zá grzechy przeięći gorzkością, Duch, ktory od was obudwoch pochodzi, Niech złe poddaństwo z Dziedzicem pogodzi. Kończąc supplikę w rozmyślaniu siedzą, Kogo z nią wysłać? kto się tey funkcyi Podeymie? kto z nich sposobny? nie wiedzą, Do wyrażenia spráwy Regencyi, Nie masz rączego, nie masz ochotnika, Każdy podroży dálekiey unika. Wiára się skárzy, że ná siłach spádła, Rozum kokoszą czárną łeb obłożył, Wola powiada, żem frukt táki ziadła, Co mię struł, zápach nos w pokrzywę włożył, Smak żołądź gryzie, dotknienie zá ciernie, Chwyciwszy choć go kole, trzyma wiernie.
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 232
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
czas zapomnieć i wiek nie da długi, Ma przebranego ludu pozwolić tak wiele, Z którem Bizertę mocną zdoła oblec śmiele; Z temi zaś jako miejsca puste z Murzynami Przejdzie, aby zasuty nie zginął piaskami, Jako mu prędkich wichrów wściekłość nie dokuczy, Najświętobliwszy starzec powieda i uczy.
XX
A potem go do konia prowadzi rączego, Co Rugierów beł przedtem i wieszczka starego. Żegna grof święte kraje, odpuszczenia prosi I na swem hipogryfie wzgórę się podnosi. Bok o bok z Nilem bieży i swą tam prostuje Bestią, gdzie obłoki niższe upatruje; A poznawszy Nubią, powolnemi loty Spuszczał się prosto w pałac do Synapa złoty.
XXVII.
O,
czas zapomnieć i wiek nie da długi, Ma przebranego ludu pozwolić tak wiele, Z którem Bizertę mocną zdoła obledz śmiele; Z temi zaś jako miejsca puste z Murzynami Przejdzie, aby zasuty nie zginął piaskami, Jako mu prędkich wichrów wściekłość nie dokuczy, Najświętobliwszy starzec powieda i uczy.
XX
A potem go do konia prowadzi rączego, Co Rugierów beł przedtem i wieszczka starego. Żegna grof święte kraje, odpuszczenia prosi I na swem hipogryfie wzgórę się podnosi. Bok o bok z Nilem bieży i swą tam prostuje Bestyą, gdzie obłoki niższe upatruje; A poznawszy Nubią, powolnemi loty Spuszczał się prosto w pałac do Synapa złoty.
XXVII.
O,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 166
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zwykła jaskółką do gniazda swojego.
XXXII.
Rozumiał ich za swoje; ale skoro znaki Cesarskie zoczył z ptakiem, co ma łeb dwojaki, I lilie francuskie, gardy z kły ostremi, Zbladł i chciał na zad cofnąć z więźniami swojemi. Tak pasterz nieostrożny, gdy węża śpiącego W trawie zdeptał, w skok kroku pomyka rączego I w pół martwy uchodzi w stronę nie bez trwogi, Gdy ten wzdyma modrawy brzuch, wznosi grzbiet srogi.
XXXIII.
Obstąpiwszy go naszy, snadnie pojmali I Astolfowi wespół z więźniami oddali. Wesół grof niewymownie, całuje starego Oliwiera, obłapia Brandymarta swego; Sansonetowi wszyscy chęć swą ukazują I z niem pospołu wszystkich zaraz rozwięzują
zwykła jaskółką do gniazda swojego.
XXXII.
Rozumiał ich za swoje; ale skoro znaki Cesarskie zoczył z ptakiem, co ma łeb dwojaki, I lilie francuskie, gardy z kły ostremi, Zbladł i chciał na zad cofnąć z więźniami swojemi. Tak pasterz nieostrożny, gdy węża śpiącego W trawie zdeptał, w skok kroku pomyka rączego I w pół martwy uchodzi w stronę nie bez trwogi, Gdy ten wzdyma modrawy brzuch, wznosi grzbiet srogi.
XXXIII.
Obstąpiwszy go naszy, snadnie poimali I Astolfowi wespół z więźniami oddali. Wesół grof niewymownie, całuje starego Oliwiera, obłapia Brandymarta swego; Sansonetowi wszyscy chęć swą ukazują I z niem pospołu wszystkich zaraz rozwięzują
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 191
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Zamku Warszawskim reprezentowana była na Sejmie, Roku 166[...] po odebraniu Miast Litewskich, na ten czas przez Moskwę po większej części zawojowanych, także Miast Pruskich od Szwedów windykowanych, jako prolog in Persona Wisły świadczy. PROLÓG
Wisła wchodzi śpiewająca, na ten czas przez całą zimę była niezamarzła. JA, co bliską równinę Nurtem biegu rączego Przedzieram!, i co płynę Pod tego Królewskiego Pałacu świetne mury. I, co towary z gury Prowadzę wasze, aż do Uścia, w Morze; Stara Wandalska dawnopomna Wisła, Tum, do Was, przyszła. CHciały mię były mrozy Powiązać w swe powrozy; I, przeszkodzić mi drogę, W której ucieszyć starość
Zamku Wárszawskim reprezentowana byłá ná Seymie, Roku 166[...] po odebraniu Miast Litewskich, ná ten czas przez Moskwę po większey części záwoiowanych, tákże Miást Pruskich od Szwedow windykowanych, iáko prolog in Persona Wisły świádczy. PROLOG
Wisłá wchodzi śpiewaiąca, na ten czás przez cáłą zimę byłá niezamarzłá. IA, co bliską rowninę Nurtem biegu rączego Przedzieram!, y co płynę Pod tego Krolewskiego Páłácu świetne mury. I, co towáry z gury Prowadzę wásze, áż do Uśćia, w Morze; Stára Wándalska dawnopomna Wisłá, Tum, do Wás, przyszłá. CHćiáły mię były mrozy Powiązać w swe powrozy; Y, przeszkodzić mi drogę, W ktorey ućieszyć starość
Skrót tekstu: CorMorszACyd
Strona: 101
Tytuł:
Cyd
Autor:
Pierre Corneille
Tłumacz:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
Supraśl
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
nierząd płaczu. Zatym Cię proszę przez orszak on nocny, który wstecz upadł na głos: “Jam jest” mocny.
Przez miecze, ognie i kręte powrozy, które uwieły gęste nań obroży. Przez strumień i brzeg ostry cedronowy i on policzek srogi, Bogu nowy. Przez kura – iśćca upadku rączego i zaraz trąbę żalu gorącego. Przez płonną potwarz i pary nierówne, i zdartą szatę, i wnet głosy główne. Przez zasłonione na pogardę oko i pięść gęstą, i co noc wie głęboko; minęła, ale dzień żałosny wstaje. Przez łańcuch, co w nim wpośrzód idzie zgraje tam pierwej, gdzie Rzym chorągiew roztoczył
nierząd płaczu. Zatym Cię proszę przez orszak on nocny, który wstecz upadł na głos: “Jam jest” mocny.
Przez miecze, ognie i kręte powrozy, które uwieły gęste nań obroży. Przez strumień i brzeg ostry cedronowy i on policzek srogi, Bogu nowy. Przez kura – iśćca upadku rączego i zaraz trąbę żalu gorącego. Przez płonną potwarz i pary nierówne, i zdartą szatę, i wnet głosy główne. Przez zasłonione na pogardę oko i pięść gęstą, i co noc wie głęboko; minęła, ale dzień żałosny wstaje. Przez łańcuch, co w nim wpośrzód idzie zgraje tam pierwej, gdzie Rzym chorągiew roztoczył
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 141
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995