jeżeli który, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury Mieczem słowa Bożego, gdyż to nieomylna, Że choć jednaż broń, w drugiej ręce nie tak silna. A ten z najpierwszej wieku niezrzałego cery Między święte policzon mógł być kawalery. Ledwie co był dopędził siedmnastego roku, A już tak wiele umiał i w tak rączym kroku Przeszedł rożne nauki, że drugi w starości Ledwie może do takiej przyść doskonałości. W tej zaś jako przedniejszej, która o samego Opiera się majestat Pana najwyższego, O chwałę jego świętą, o wyrozumienie Skrytych jego tajemnic, największe ćwiczenie, Najprzedniejsze zabawy i święte nałogi Miał, że się mógł z przednimi równać teologi.
jeżeli ktory, Tedyby był ten pewnie burzył twoje mury Mieczem słowa Bożego, gdyż to nieomylna, Że choć jednaż broń, w drugiej ręce nie tak silna. A ten z najpierwszej wieku niezrzałego cery Między święte policzon mogł być kawalery. Ledwie co był dopędził siedmnastego roku, A już tak wiele umiał i w tak rączym kroku Przeszedł rożne nauki, że drugi w starości Ledwie może do takiej przyść doskonałości. W tej zaś jako przedniejszej, ktora o samego Opiera się majestat Pana najwyższego, O chwałę jego świętą, o wyrozumienie Skrytych jego tajemnic, największe ćwiczenie, Najprzedniejsze zabawy i święte nałogi Miał, że się mogł z przednimi rownać teologi.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 431
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Jużeśmy do onego przyjeżdżali krzaku, Kiedy się król na wózku wymknąwszy z orszaku, Wszytkim zmykać zabroni, sam charty na smyczy Trzyma, owemu się mieć każe do wytyczy. Ale ten widząc, że go oszukały oczy, Krzyknąwszy: „Otóż!” — co koń pary ma, wyskoczy. A frant siedział na rączym i prosto ku boru Leci, wołając: „Otóż!” Nierychło erroru Postrzegszy król: „Goń — głosem — kto cnotliwy — rzecze. — Już nie dbam o zająca, on niech nie uciecze.” Tedy się wszyscy jakby suniem za odyńcem; Lecz ten, dopadszy lasu, zaraz skręci młyńcem. Puścił konia
Jużeśmy do onego przyjeżdżali krzaku, Kiedy się król na wózku wymknąwszy z orszaku, Wszytkim zmykać zabroni, sam charty na smyczy Trzyma, owemu się mieć każe do wytyczy. Ale ten widząc, że go oszukały oczy, Krzyknąwszy: „Otóż!” — co koń pary ma, wyskoczy. A frant siedział na rączym i prosto ku boru Leci, wołając: „Otóż!” Nierychło erroru Postrzegszy król: „Goń — głosem — kto cnotliwy — rzecze. — Już nie dbam o zająca, on niech nie uciecze.” Tedy się wszyscy jakby suniem za odyńcem; Lecz ten, dopadszy lasu, zaraz skręci młyńcem. Puścił konia
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 278
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
kieruje się bokiem, Cekory liczy, Chocim, Smoleńsk, Łozy Niedzwiedzie albo Kumcyki, gdzie wozy Snać na kopije wielką siłą brali Kiedy Kozacki Tabor rozrywali. Trudno dać wiarę by to przed się bodłoPodnieść cały woz jedną ręką mogło Lecz jakożkolwiek przecię się tam bili Mocno, a teraz ci Rycerze mili, W koniu rączym swą wszystkę dzielność mają Gdy uciekają w zawod go puszczają. Proch śmierdzi bardzo, ledwie szyk zobaczy Już się Imć reytyrować raczy; Bo tak ucieczkę teraz nazywają I ten jej tytuł pospolicie dają. Takowe tedy cnych Junaków męstwo W rzeczy samej jest pośmiech i błazeństwo. Drudzy (to trefna) się poubierali W pludry, a
kieruie się bokiem, Cekory liczy, Chocim, Smoleńsk, Łozy Niedzwiedzie albo Kumcyki, gdzie wozy Snać na kopiie wielką siłą brali Kiedy Kozacki Tabor rozrywali. Trudno dać wiarę by to przed się bodłoPodnieść cały woz iedną ręką mogło Lecz iakożkolwiek przecię się tam bili Mocno, á teraz ci Rycerze mili, W koniu rączym swą wszystkę dzielność maią Gdy uciekaią w zawod go puszczaią. Proch śmierdzi bardzo, ledwie szyk zobaczy Już się Jmć reytyrować raczy; Bo tak ucieczkę teraz nazywaią Y ten iey tytuł pospolicie daią. Takowe tedy cnych Junakow męstwo W rzeczy samey iest pośmiech y błazeństwo. Drudzy (to trefna) się poubierali W pludry, á
Skrót tekstu: OpalŁPoeta
Strona: A8
Tytuł:
Poeta
Autor:
Łukasz Opaliński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1661 a 1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
kim zagonił. Był tez między Ochotnikiem Chłopiec który umiał z nim swarzyc i Drażnić Ich To jak Oni Wołali Czaru Czaru to Chłopiec podpadszy blisko pod Nich to Zawołał głośno Wasz Czar taki a Taki albo Zadek wypioł. Tu Mnie Wasz Czar, niech Całuje. To Moskwa Za nim kilkanaście albo kilkadziesiąt wysworowawszy. Chłopiec zaś na Rączym Bachmacie siedział to uciekał. Wyprowadziwszy Ich daleko od kupy To My skoczywszy Z Boków przerznelismy Zoń Tozmy siekli brali. Dość natym ze zmy posłali Wdzie Ze Trzydzieści Języków. Z Charcu za powodem Onego Chłopca. To znowu do Nich podpadł i powiedział Im Co Inszego O Czaru To Moskwa Jako wściekli. bo Oni bardziej
kim zagonił. Był tez między Ochotnikiem Chłopiec ktory umiał z nim swarzyc y Draznic Ich To iak Oni Wołali Czaru Czaru to Chłopiec podpadszy blisko pod Nich to Zawołał głosno Wasz Czar taki a Taki albo Zadek wypioł. Tu Mnie Wasz Czar, niech Całuie. To Moskwa Za nim kilkanascie albo kilkadziesiąt wysworowawszy. Chłopiec zas na Rączym Bachmacie siedział to uciekał. Wyprowadziwszy Ich daleko od kupy To My skoczywszy Z Bokow przerznelismy Zoń Tozmy siekli brali. Dosc natym ze zmy posłali Wdzie Ze Trzydziesci Ięzykow. Z Charcu za powodem Onego Chłopca. To znowu do Nich podpadł y powiedział Im Co Inszego O Czaru To Moskwa Iako wsciekli. bo Oni bardziey
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 104
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, Że każda obietnica obraca się długiem. Aż on mnie trzecim w ten sens odpisuje żartem, Że się nie tak dalece z swoim droży chartem; Jednak oń trzeba w jego domu podpić sobie. Prawdziwe, które piszesz, przypowieści obie: Że się w dług obietnica obraca; nie bronię I tego, że na rączym trzeba syłać po nią; Ale i moje niechaj miejsce ma przysłowie, Że temu zwykle palcem wiercą oko w głowie, Kto więc rzeczy nazajutrz przypomina rano, Dopieroż czwartego dnia, co były pijano. Odpisuję mu na list w takimże terminie: Niesłusznie mieć mnie za psa drugi raz chcesz świnię, Żebym się
, Że każda obietnica obraca się długiem. Aż on mnie trzecim w ten sens odpisuje żartem, Że się nie tak dalece z swoim droży chartem; Jednak oń trzeba w jego domu podpić sobie. Prawdziwe, które piszesz, przypowieści obie: Że się w dług obietnica obraca; nie bronię I tego, że na rączym trzeba syłać po nię; Ale i moje niechaj miejsce ma przysłowie, Że temu zwykle palcem wiercą oko w głowie, Kto więc rzeczy nazajutrz przypomina rano, Dopieroż czwartego dnia, co były pijano. Odpisuję mu na list w takimże terminie: Niesłusznie mieć mnie za psa drugi raz chcesz świnię, Żebym się
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 296
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; gdzie milczawszy mało, Każdy swe wyda wotum. Wszyscy w ten cel godzą, Że się tak i poganie, jako naszy głodzą; Taż tam biera co i nam; my to nad nich mamy, Że króla z nowym wojskiem co dzień wyglądamy. Trzymać się jeszcze radzą, nie wywodząc szyku, Obwieściwszy na rączym senat zawodniku, (Bo się już był Jarzyna powrócił od króla: Ten-że Zygmunt, ten-że Lwów, zające i pola; Toż sprawi, co Palczowski; na powiaty czeka, Z bliska go łowy cieszą, nowiny z daleka) Żeby spieszył co rychlej, żeby już na schyłku, Nie bawiąc się we Lwowie, przybywał
; gdzie milczawszy mało, Każdy swe wyda wotum. Wszyscy w ten cel godzą, Że się tak i poganie, jako naszy głodzą; Taż tam biera co i nam; my to nad nich mamy, Że króla z nowym wojskiem co dzień wyglądamy. Trzymać się jeszcze radzą, nie wywodząc szyku, Obwieściwszy na rączym senat zawodniku, (Bo się już był Jarzyna powrócił od króla: Ten-że Zygmunt, ten-że Lwów, zające i pola; Toż sprawi, co Palczowski; na powiaty czeka, Z bliska go łowy cieszą, nowiny z daleka) Żeby spieszył co rychlej, żeby już na schyłku, Nie bawiąc się we Lwowie, przybywał
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 204
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
pokryci obłokiem. Było równe/ a spore błonie za murami/ Utretowane końmi: więc silnie kołami Skiby poroziezdzane były/ i kopyty. Tam Amfionowiców część/ koń znamienity Biorą pod się/ i sokiem tyrskim/ osiadają Strojne grzbiety/ złotemi wędzidły władają. Z tychże Ismen/ co matce pierwszym był tłomokiem; Gdy na rączym dzianecie krętym biegał skokiem. I obracał toczącym piany; Hoj prze Bogi/ Krzyknął: a w pojśrzód serca postrzałosiadł srogi. Z nędznego zatym ręku/ cugiel się wywinął: Sam po prawej łopatce/ bokiem na dół spłynął. Najbliższy/ po powietrzu/ trzasku sajdacznego Ledwie Sypil dosłyszał/ ruszył ochotnego: Jak który dojźrzawszy chmur
pokryći obłokiem. Było rowne/ á spore błonie zá murámi/ Vtretowáne konmi: więc śilnie kołami Skiby poroziezdzáne były/ y kopyty. Tám Amphionowicow częśc/ koń známienity Biorą pod się/ y sokiem tyrskim/ ośiadáią Stroyne grzbiety/ złotemi wędźidły władáią. Z tychże Ismen/ co mátce pierwszym był tłomokiem; Gdy ná rączym dźiánećie krętym biegał skokiem. Y obracáł tocżącym piány; Hoy prze Bogi/ Krzyknął: á w poyśrzod sercá postrzałośiadł srogi. Z nędznego zátym ręku/ cugiel się wywinął: Sam po práwey łopátce/ bokiem ná doł spłynął. Nayblizszy/ po powietrzu/ trzasku sáydácznego Ledwie Sypil dosłyszał/ ruszył ochotnego: Iák ktory doyźrzawszy chmur
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 143
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
ciężkim Wtąż Minosa: możny ten królom w stanie mężkim Sróg samym był imionem/ w tej chwili jałowym: Z Miletem nie umiałnic synem Dejonowym/ Faebem ojcem/ i męską siłą skokotliwym: I wierząc że go podsieść w państwie chciałwłaściwym Od grodów mu ojczystych nie chciał być nawstręcie. Aż sam zjeżdżasz Milete/ i w rączym okręcie Egejskie wody porzesz i w Asijskiej stronie Wysokie mury sadzisz po własnym imionie. Tami się dzierżącą krzywizn brzegu ojcowskiego/ Maeandra potrafiłeś córę powrotnego/ CJane Nimfę piekną: którą gdy poznałęś/ BYblidy z niąj Kauna bliźniątek dostałeś. Bybliś się w bracie gładkim zakochała srodze. W brata się nie jak siostra ani słusznie
ćiężkim Wtąż Minosa: możny ten krolom w stanie mężkim Srog sámym był imionem/ w tey chwili iáłowym: Z Miletem nie vmiałnic synem Deionowym/ Phaebem oycem/ y męską śiłą skokotliwym: Y wierząc że go podśieść w pánstwie chćiałwłaśćiwym Od grodow mu oyczystych nie chćiał być náwstręćie. Aż sam zieżdzasz Milete/ y w rączym okręćie AEgeyskie wody porzesz y w Asiyskiey stronie Wysokie mury sadźisz po własnym imionie. Támi się dźierżącą krzywizn brzegu oycowskiego/ Maeándrá potráfiłeś corę powrotnego/ CYáne Nymphę piekną: ktorą gdy poznałęś/ BYblidy z niąy Kauna bliźniątek dostałeś. Bybliś się w bráćie gładkim zakochałá srodze. W brátá się nie iak śiostrá áni słusznie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 231
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
nieprzyjaciół burzyciela/ i zwyciężcę co raz triumfalnego/ Najasniejszego WLADYSLAWA IV. Króla Polskiego pominąwszy/ o pokoj jego Pański taranem frasunku uderzywszy/ serce z wnętrzności Królewskich wydarły. A tak wydarły/ że natychmiast światem wszytkim trząsnęły/ Orła białego zaćmiwszy/ w puste knieje i grobowe lochy zapędziły? wędzidłem nie zauzdaną/ w swym rączym biegu żadnym hamulcem po wieki nie poskromioną Litewską Pogonią/ u grobu tym nieszczęsnym swym przestrachem zastanowiły: Najasniejszy Dom Rakuski/ Senat prześwietny Koronny/ Ojczyznę wszytką/ Dwór Najasniejszy/ wesołą szatę na wszytkich rozszarpawszy/ płachtą i worem czarnym przyodziały. Parki ach parki! non ad parcendum natae, ale ad trucidandum enutritae I takżeście
nieprzyiaćioł burzyćielá/ y zwyćiężcę co raz tryumphálnego/ Naiásnieyszego WLADYSLAWA IV. Krolá Polskiego pominąwszy/ o pokoy iego Páński táránem frásunku vderzywszy/ serce z wnętrznośći Krolewskich wydarły. A ták wydárły/ że nátychmiast świátem wszytkim trząsnęły/ Orłá białego záćmiwszy/ w puste knieie y grobowe lochy zápędźiły? wędźidłem nie záuzdáną/ w swym rączym biegu żadnym hámulcem po wieki nie poskromioną Lithewską Pogonią/ v grobu tym niesczęsnym swym przestráchem zástánowiły: Naiásnieyszy Dom Rákuski/ Senat prześwietny Koronny/ Oyczyznę wszytką/ Dwor Naiásnieyszy/ wesołą szátę ná wszytkich rozszárpawszy/ płáchtą y worem czarnym przyodźiały. Párki ách párki! non ad parcendum natae, ále ad trucidandum enutritae Y tákżeśćie
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 6
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644
w ręce, że żaden w onem państwie za pasy z nim iść, ani ręką się doświadczać chciał, gdyż luku jego dziesięć chłopów nałożyć nie mogli. Ale doma się schował, nigdziej nie bywał, wojny żadnej przedtem nie znał, bitwy jak żyw nie widział, trąby wojennej ani bębna nie słychał, ani na rączym koniu chłopa dobrego, broni swojej w ręku trzymającego, nie widział.
Ni on w nieprzyjacielskich ręku więźniem bywał, Ni się deszczem gęstych strzał na wojnie okrywał.
Idąc z nim w onej drodze, gdziekolwiek do płotu przyszedł, każdy ona mocą swoją wywrócił, i gdzie jedno drzewo stojące zdybał, mocą rąk swoich z korzenia
w ręce, że żaden w oném państwie za pasy z nim iść, ani ręką się doświadczać chciał, gdyż luku jego dziesięć chłopów nałożyć nie mogli. Ale doma się schował, nigdziej nie bywał, wojny żadnéj przedtém nie znał, bitwy jak żyw nie widział, trąby wojennéj ani bębna nie słychał, ani na rączym koniu chłopa dobrego, broni swojéj w ręku trzymającego, nie widział.
Ni on w nieprzyjacielskich ręku więźniem bywał, Ni się deszczem gęstych strzał na wojnie okrywał.
Idąc z nim w onéj drodze, gdziekolwiek do płotu przyszedł, każdy ona mocą swoją wywrócił, i gdzie jedno drzewo stojące zdybał, mocą rąk swoich z korzenia
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 213
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879