Synów Ammonowych: abowiem opatrzone były granice Ammonitów. 25. Tedy pobrał Izrael wszystkie miasta one/ i mieszkał we wszystkich miastach Amorrejskich/ w Hesebon/ i we wszystkich wsiach jego. 26. Bo Hesebon było miasto Sehona króla Amorrejskiego/ który gdy pierwej walczył z królem Moabskim/ wziął mu był wszystkę ziemię jego/ z ręk jego/ az po Arnon: 27. Dla tegoż mówią w przypowieści: Podźcie do Hesebon/ a niech zbudują i naprawią miasto Sehonowe. 28. Abowiem wyszedł ogień z Hesebon/ a płomień z miasta Sehonowego/ i popalił Ar Moabskie/ i obywatele wysokich miejsc Arnon. 29. Biada tobie Moab/ zginąłeś
Synow Ammonowych: ábowiem opátrzone były gránice Ammonitow. 25. Tedy pobrał Izráel wszystkie miástá one/ y mieszkał we wszystkich miástách Amorrejskich/ w Hesebon/ y we wszystkich wsiách jego. 26. Bo Hesebon było miásto Sehoná krolá Amorrejskiego/ ktory gdy pierwey walcżył z krolem Moábskim/ wźiął mu był wszystkę źiemię jego/ z ręk jego/ áz po Arnon: 27. Dla tegoż mowią w przypowieśći: Podźćie do Hesebon/ á niech zbudują y nápráwią miásto Sehonowe. 28. Abowiem wyszedł ogień z Hesebon/ á płomień z miástá Sehonowego/ y popalił Ar Moábskie/ y obywátele wysokich miejsc Arnon. 29. Biádá tobie Moáb/ zginąłeś
Skrót tekstu: BG_Lb
Strona: 164
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Liczb
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
i żywot jeden dla drugiego Chętny odważy przyjaciela swego. Ale najbarziej w dziatkach swych rodzicy I zgodne stadło jako w połowicy Dusz swych kochają; kiedy widzą matki W zdrowiu, fortunie kwitnące swe dziatki, Serce im kwitnie, a zaś kamienieje, Gdy widzą swoje ostatnie nadzieje Już konające, gdy jedna zawiera Oczy, a druga ręka łzy ociera. I biedna matka drogo by kupiła, Żeby ją jednaż pogrzebią mogiła. Od Boga-ć w serce ludzkie jest wszczepiona Ta miłość krewnych najbliższych wrodzona, Ale ta onej niebieskiej miłości, Która nad wszytkie większa jest krewności, Precz niech ustąpi, a niech będzie taka Jak w Abrahamie, który jedynaka Chciał
i żywot jeden dla drugiego Chętny odważy przyjaciela swego. Ale najbarziej w dziatkach swych rodzicy I zgodne stadło jako w połowicy Dusz swych kochają; kiedy widzą matki W zdrowiu, fortunie kwitnące swe dziatki, Serce im kwitnie, a zaś kamienieje, Gdy widzą swoje ostatnie nadzieje Już konające, gdy jedna zawiera Oczy, a druga ręka łzy ociera. I biedna matka drogo by kupiła, Żeby ją jednaż pogrzebią mogiła. Od Boga-ć w serce ludzkie jest wszczepiona Ta miłość krewnych najbliższych wrodzona, Ale ta onej niebieskiej miłości, Która nad wszytkie większa jest krewności, Precz niech ustąpi, a niech będzie taka Jak w Abrahamie, który jedynaka Chciał
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 330
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975