narodowy geniusz wzbije do tej pory; że sam sobie i innym przykłady dawać może, trzeba żeby je wprzód od innych zasiągał, ile że i ciż sami nie inaczej stopnia swojego doszli. Przeczyć temu niemożna iżby w kopiach nie traciły oryginały, ale jak wszystkie i ta reguła ma swoje ekscercje. Nie kopia ale kopiującego ręka temu winna, iż oryginałowi niezrowna. Doświadczenie nauczyło jak autorowie zyskali na tłumaczeniu, a tłumaczący słusznie nabytą sławę dzielili z temi, którym do wytworności dopomogli. Nie powinna zrazać Polskich tłumaczów własnego języka niedostateczność; ktokolwiek albowiem zna go doskonale, przyznać powinien że nie ubogi, w wyrażeniu nader zwięzły, i owszem tak dalece w
narodowy geniusz wzbiie do tey pory; że sam sobie y innym przykłady dawać może, trzeba żeby ie wprzod od innych zasiągał, ile że y ciż sami nie inaczey stopnia swoiego doszli. Przeczyć temu niemożna iżby w kopiach nie traciły oryginały, ale iak wszystkie y ta reguła ma swoie excercye. Nie kopia ale kopiuiącego ręka temu winna, iż oryginałowi niezrowna. Doświadczenie nauczyło iak autorowie zyskali na tłumaczeniu, á tłumaczący słusznie nabytą sławę dzielili z temi, ktorym do wytworności dopomogli. Nie powinna zrazać Polskich tłumaczow własnego ięzyka niedostateczność; ktokolwiek albowiem zna go doskonale, przyznać powinien że nie ubogi, w wyrażeniu nader zwięzły, y owszem tak dalece w
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 5
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
Portery Na dniu jaśnie Alić widzę ona Niespaniem zmorzona Znowu zaśnie Poglądam śmieli Gdzie na pościeli Koleńskiej/ jej śliczne ciałeczko się bieli. Serce budzić niechce Ale miłość łechce A ja muszę Darmo tam niesiedzieć Leć się chcę dowiedzieć Czy ma duszę. Aż pot niewielki Jako Perełki Sowite wypuszcza potwarzy kropelki Tę powodź/ gdy zbiera Ręka ma ociera Z pięknej twarzy. Leć gładkość co świeci W sercu ogień nieci Co mię żarzy W myślach niszczeje Pałąm góreję I nowym przypadkiem zdrowym bywszy mdleję Piekna Zosiu rata Nie zazdrość mi świata Ratuj w mdłości Bo jako ja zginę Mam śmierci przyczynę Z twej miłości. Ostatnia trwoga Ratuj dla Boga Czy mię z twego życzysz martwym
Portery Ná dniu iáśnie Alić widzę oná Niespániem zmorzona Znowu záśnie Poglądam śmieli Gdźie ná pośćieli Koleńskiey/ iey śliczne ćiałeczko się bieli. Serce budźić niechce Ale miłość łechce A ia muszę Dármo tám niesiedźieć Leć się chcę dowiedźieć Czy ma duszę. Aż pot niewielki Iáko Perełki Sowite wypuszcza potwarzy kropelki Tę powodź/ gdy zbiera Ręká ma oćiera Z piękney twarzy. Leć głádkość co świeći W sercu ogień nieći Co mię żarzy W myślách niszczeie Pałąm goreię Y nowym przypadkiem zdrowym bywszy mdleię Piekna Zośiu rátá Nie zazdrość mi świátá Rátuy w mdłośći Bo iáko ia zginę Mam śmierći przyczynę Z twey miłośći. Ostátnia trwogá Rátuy dla Bogá Czy mię z twego życzysz martwym
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 174
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
wszech Pan wilgotności Góre w miłości. Jeśli Bogowei Królmi jak się zową Toś ty nad tymi Królami Królową Prędko się Jowisz do swej Ledy wnęci W skrócie łabęci. Ziemia dopieroż z tym się ozwie rada Iże Wenery wszytka jest osada W sercach żyjących/ której władza ludzi Afekty budzi. A czemuż proszę przemożna Bogini? Twa ręka Steli taką krzywdę czyni Ze wyżył z Nimfą swą/ pieknej urody Bez skutku Gody. Kupido strzelcze do serc ludzkich śmiały Takli stępiało/ zelezce twej strzały: Pan Młody w Łozku (pchnion) niepogotowiu Grotem zołowiu. Ej otrząśni się Stelo a kaz sercu Wykonać: coś jej przysiągł na kobiercu Czuła to ona
wszech Pan wilgotnośći Gore w miłośći. Ieżli Bogowei Krolmi iák się zową Toś ty nád tymi Krolámi Krolową Prędko się Iowisz do swey Ledy wnęći W skrocie łábęći. Ziemia dopierosz z tym się ozwie rádá Iże Wenery wszytká iest osádá W sercách żyiących/ ktorey władza ludźi Affekty budźi. A czemuż proszę przemożna Bogini? Twá ręká Stelli taką krzywdę czyni Ze wyżył z Nymphą swą/ piekney vrody Bez skutku Gody. Kupido strzelcze do serc ludzkich śmiáły Tákli ztępiáło/ zelezce twey strzáły: Pan Młody w Łozku (pchnion) niepogotowiu Grotem zołowiu. Ey otrząśni się Stello á kaz sercu Wykonáć: coś iey przyśiągł ná kobiercu Czuła to oná
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 199
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
brzydka niewola i duszy i ciała ta tylo latałaby przed oczyma.
Chwal duszo moja Pana. Niewinne dziateczki niedawno od lwa tatarskiego z paszczęki wydarte, niedawno krztem ś. omyte, przez wielmożnego Hetmana polnego koronnego na wozów kilkadziesiąt pozbierane, chwalcie Pana krzykiem i płaczem teraźniejszym. Uśliście obrzydliwej niewolej niewiniątka nędzne do której tyrańska ręka zaganiała was, teraz, teraz chwalcie dziateczki Pana, chwalcież imię pańskie proszę. Niechaj będzie imię pańskie błogosławione z ust niemowiątek, i ssących piersi chwała boża niechaj doskonała będzie. Podniósł abowiem was Bóg od ziemi ubożuchne i prawie z grobu śmierci, aby was swego czasu między książęta swoje posadził w niebie. Ucieżcie się
brzydka niewola i duszy i ciała ta tylo latałaby przed oczyma.
Chwal duszo moja Pana. Niewinne dziateczki niedawno od lwa tatarskiego z paszczeki wydarte, niedawno krztem ś. omyte, przez wielmożnego Hetmana polnego koronnego na wozów kilkadziesiąt pozbierane, chwalcie Pana krzykiem i płaczem terazniejszym. Uśliście obrzydliwej niewolej niewiniątka nędzne do której tyrańska ręka zaganiała was, teraz, teraz chwalcie dziateczki Pana, chwalcież imie pańskie proszę. Niechaj będzie imie pańskie błogosławione z ust niemowiątek, i ssących piersi chwała boża niechaj doskonała będzie. Podniósł abowiem was Bóg od ziemi ubożuchne i prawie z grobu śmierci, aby was swego czasu między xiążęta swoje posadził w niebie. Ucieżcie się
Skrót tekstu: BirkBaszaKoniec
Strona: 261
Tytuł:
Kantymir Basza Porażony albo o zwycięstwie z Tatar, przez Jego M. Pana/ P. Stanisława Koniecpolskiego, Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Fabian Birkowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
a chłopiec uciecze. 407. ŁYSY Z JURYSTĄ
Mając sprawę w Lublinie szlachcic jeden łysy Każe sobie z grodzkich ksiąg wyjmować zapisy; Tam się mi na nieludzkość uskarża Zawady,
Że mu nie chciał dać szczerej w jego sprawie rady. Nie kocha się, rzekę, ta w gołej ręce szkoła; Kataż nie ma być ręka, kiedy głowa goła. 408. KAWY PROSZOWSKIE
Na proszowskim sejmiku, idąc do swej ławki, Aż widzę po kościele przelatują kawki, I mówię do sąsiada, co wedle mnie siędzie: Zła wróżka, panie bracie, bez kaw tu nie będzie. Zgadłem. Kawiwszy bowiem niedziele półtory, Zerwą sejmik i pójdą,
a chłopiec uciecze. 407. ŁYSY Z JURYSTĄ
Mając sprawę w Lublinie szlachcic jeden łysy Każe sobie z grodzkich ksiąg wyjmować zapisy; Tam się mi na nieludzkość uskarża Zawady,
Że mu nie chciał dać szczerej w jego sprawie rady. Nie kocha się, rzekę, ta w gołej ręce szkoła; Kataż nie ma być ręka, kiedy głowa goła. 408. KAWY PROSZOWSKIE
Na proszowskim sejmiku, idąc do swej ławki, Aż widzę po kościele przelatują kawki, I mówię do sąsiada, co wedle mnie siędzie: Zła wróżka, panie bracie, bez kaw tu nie będzie. Zgadłem. Kawiwszy bowiem niedziele półtory, Zerwą sejmik i pójdą,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 178
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Izakowi syn kosmaty rodził, Że musiał, chcąc starszego młodszy odrwić, ręce, Słuchając matki, w skóry obłóczyć koźlęce. I dziś, chceli Żyd czyję twarz widzieć wesołą, Choć łeb goły, niech ręką nie wita go gołą. Jeśli tak Jakub ojca, jeśli odrwił brata, Ostrożnie trzeba z Żydem, choć ręka kosmata. 413. ŻYD SZROMOWATY
Obaczywszy srogi cios u Żyda przez szczękę: „Znać, żeś nie czytywał ksiąg mojżeszowych — rzekę — Kędy wam dla wielkiego, do sukien, sekretu, Pętlice rozkazano przyszywać, a nie tu, Żebyście pamiętali, zawsze patrząc na nie, Zakon Boży i jego z nieba rozkazanie
Izakowi syn kosmaty rodził, Że musiał, chcąc starszego młodszy odrwić, ręce, Słuchając matki, w skóry obłóczyć koźlęce. I dziś, chceli Żyd czyję twarz widzieć wesołą, Choć łeb goły, niech ręką nie wita go gołą. Jeśli tak Jakub ojca, jeśli odrwił brata, Ostrożnie trzeba z Żydem, choć ręka kosmata. 413. ŻYD SZROMOWATY
Obaczywszy srogi cios u Żyda przez szczękę: „Znać, żeś nie czytywał ksiąg mojżeszowych — rzekę — Kędy wam dla wielkiego, do sukien, sekretu, Pętlice rozkazano przyszywać, a nie tu, Żebyście pamiętali, zawsze patrząc na nie, Zakon Boży i jego z nieba rozkazanie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 179
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
było. Konrad znowu Litwę zebrał i Bolesława Państwa najechał, Partią wojska jego zniósł, sam Pudyk ledwie uszedł, ale też w krótce Roku 1247. Konrad umarł, w Płocku pochowany, a Pokój Polsce ogłoszony. Swatopełk zaś Krzyżaków infestował, Prusów od Wiary Z. odwiódł, dla czego Miechowski pisze: że co Tatarska ręka nie dotknęła, Konrada i Swatopełka niecnotliwe imprezy na Ojczyznę wywarły. Konrad zostawił Synów Bolesława, który w krótce umarł, Kazimierza, i Semowita, ale tego Kazimierz wyzuł z Księstwa Sieradzkiego, i w niewolą wziął. Po śmierci Konrada dopiero Pudyk utwierdził panowanie swoje, a złączywszy siły z Belą Królem Węgierskim, i Danielem Książęciem
było. Konrad znowu Litwę zebrał i Bolesława Państwa najechał, Partyą woyska jego zniósł, sam Pudyk ledwie uszedł, ale też w krótce Roku 1247. Konrad umarł, w Płocku pochowany, á Pokóy Polszcze ogłoszony. Swatopełk zaś Krzyżaków infestował, Prusów od Wiary S. odwiódł, dla czego Miechowski pisze: że co Tatarska ręka nie dotknęła, Konrada i Swatopełka niecnotliwe imprezy na Oyczyznę wywarły. Konrad zostawił Synów Bolesława, który w krótce umarł, Kaźimierza, i Semowita, ale tego Kazimierz wyzuł z Xięstwa Sieradzkiego, i w niewolą wziął. Po śmierći Konrada dopiero Pudyk utwierdźił panowanie swoje, á złączywszy śiły z Belą Królem Węgierskim, i Danielem Xiążęćiem
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 31
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
zaraz po Sejmie umarła, w Krakowie pochowana w Kaplicy nowo fundowanej od Kazimierza. Zebrzydowski także Wojewoda Krakowski umarł bez Sukcesora w Pieskowej skale. Podczas pogrzebu Ludwiki przy wprowadzeniu Ciała w Procesyj wzniecona kłótnia miedzy Miastem Krakowem, i Akademią, ale decydowane pierwsze miejsce Akademii. Takaż druga miedzy Kapitułą Gnieźnieńską i Krakowską, ale prawa ręka dana Gnieźnieńskim, a lewa Krakowskim jako Gospodarzom, w parach z sobą idącym. Panny Wizytki i Missyonarze wprowadzeni przez Ludowikę z Francyj do Polski, o tym Żałuski świadczy. Sobieski Hetman z 12000. Wojska Polskiego Tatarów 80000. Kozaków 24000. pod Podhajcami z pola spedził 12000. Tatarów trupem położywszy, prócz niezliczonych Kozaków,
zaraz po Seymie umarła, w Krakowie pochowana w Kaplicy nowo fundowaney od Kaźimierza. Zebrzydowski także Wojewoda Krakowski umarł bez Sukcessora w Pieskowey skale. Podczas pogrzebu Ludwiki przy wprowadzeniu Ciała w Processyi wzniecona kłótnia miedzy Miastem Krakowem, i Akademią, ale decydowane piérwszé mieysce Akademii. Takaż druga miedzy Kapitułą Gnieźnieńską i Krakowską, ale prawa ręka dana Gnieźnieńskim, á lewa Krakowskim jako Gospodarzom, w parach z sobą idącym. Panny Wizytki i Missyonarze wprowadzeni przez Ludowikę z Francyi do Polski, o tym Załuski świadczy. Sobieski Hetman z 12000. Woyska Polskiego Tatarów 80000. Kozaków 24000. pod Podhaycami z pola spedźił 12000. Tatarów trupem położywszy, prócz niezliczonych Kozaków,
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 107
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
tymże placu gdzieś mężnie stawała, Tameś się, matko nasza, podesłała I twój pospołu z tobą piastun drogi Pod pańskie nogi.
Drugiś w regestrze doświadczony mężu, Znać cię po ręce, znać cię po orężu, Kiedyś w potkaniu pierwszy czynił naszym Kredens pałaszem.
Oj nie jednegoż zbrojnego Iwana Posłała ręka twoja do Abrama.
Nie jednegoś ciął po sobolim szłyku, Cny poruczniku.
I ty zacnego Gradywa kochany Sławny chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Póki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony
tymże placu gdzieś mężnie stawała, Tameś się, matko nasza, podesłała I twoj pospołu z tobą piastun drogi Pod pańskie nogi.
Drugiś w regestrze doświadczony mężu, Znać cię po ręce, znać cię po orężu, Kiedyś w potkaniu pierwszy czynił naszym Kredens pałaszem.
Oj nie jednegoż zbrojnego Iwana Posłała ręka twoja do Abrama.
Nie jednegoś ciął po sobolim szłyku, Cny poruczniku.
I ty zacnego Gradywa kochany Sławny chorąży, nie jest zapomniany. My cię żałośni wspominać będziemy, Poki żyjemy.
Tyś dał najlepszą wodzowi obronę, Tyś mu z swych piersi uczynił zasłonę. Tyś sam w się przyjął raz nieuleczony
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 358
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
chudaku Co z nas którą masz wziąć, jako robimy, Płakałbyś i myć do ciebie tęsknimy. Wznidźże, wznidź rychło słoneczko zarane A wróć nam nasze czasy pożądane.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie jednegoś rąk nabawił bolaku, Czy nie lepiej że poczynać powoli? Niewiele zrobi, kogo ręka boli.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Zakłoć się musi, kto maliny w krzaku
Albo kto piękne chce pozbierać roże. Tak ci lekkim nic razem przyść nie może.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze, że z takiego grona Już dawno
chudaku Co z nas ktorą masz wziąć, jako robimy, Płakałbyś i myć do ciebie tesknimy. Wznidźże, wznidź rychło słoneczko zarane A wroć nam nasze czasy pożądane.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie jednegoś rąk nabawił bolaku, Czy nie lepiej że poczynać powoli? Niewiele zrobi, kogo ręka boli.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Zakłoć się musi, kto maliny w krzaku
Albo kto piękne chce pozbierać roże. Tak ci lekkim nic razem przyść nie może.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze, że z takiego grona Już dawno
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 363
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910