ziemia nie wydaje Tak ślicznej barwy, nie tak piękna wstaje Rana jutrzenka, jako niezmyślony Wstyd przyrodzony.
Lecz prędzej na dół swe obrócą koła Słoneczne wozy, niż temu kto zdoła, Żeby wyrazić umiał tego wszytki Życia pożytki.
Niechaj w nim żyję, niechaj obciążony Laty w nim umrę starzec nieznajomy, Choć mię mój kmiotek rękoma własnymi Zagrzebie w ziemi.
A jako żeglarz gdy już w porcie stanie, Miłe mu przeszłych bied przypominanie, Miło mu pojrzeć na wichry, na skały, Gdy uszedł cały,
Tak ja, gdy da Bóg w pokoju usiądę, Przeszłe niewczasy przypominać będę, Wszytkie me biedy, trudy, troski, szkody, Wszytkie przygody
ziemia nie wydaje Tak ślicznej barwy, nie tak piękna wstaje Rana jutrzenka, jako niezmyślony Wstyd przyrodzony.
Lecz prędzej na doł swe obrocą koła Słoneczne wozy, niż temu kto zdoła, Żeby wyrazić umiał tego wszytki Życia pożytki.
Niechaj w nim żyję, niechaj obciążony Laty w nim umrę starzec nieznajomy, Choć mię moj kmiotek rękoma własnymi Zagrzebie w ziemi.
A jako żeglarz gdy już w porcie stanie, Miłe mu przeszłych bied przypominanie, Miło mu pojrzeć na wichry, na skały, Gdy uszedł cały,
Tak ja, gdy da Bog w pokoju usiędę, Przeszłe niewczasy przypominać będę, Wszytkie me biedy, trudy, troski, szkody, Wszytkie przygody
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 353
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
się skryć prędko pod ziemię kazano. O nieposzlakowany w drogach twoich, Boże! Któż kiedy zbrodzić twoje tajemnice może? Jak wiele takich żyje, którzy dla swych zbrodni, I słonecznego światła zażywać niegodni, Niegodni deptać ziemie, a tego godności I takich cnot chwalebnych w najpierwszej młodości W nierozkwitłym pączewiu Atropos łakoma Jakoś nielitościwymi uszczknęła rękoma?
Nie takiej ci pociechy, ojcze żałościwy Po tym synu doczekać miał twój włos szedziwy, Miał ci on w twe i w przodków wstąpiwszy strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli który,
się skryć prędko pod ziemię kazano. O nieposzlakowany w drogach twoich, Boże! Ktoż kiedy zbrodzić twoje tajemnice może? Jak wiele takich żyje, ktorzy dla swych zbrodni, I słonecznego światła zażywać niegodni, Niegodni deptać ziemie, a tego godności I takich cnot chwalebnych w najpierwszej młodości W nierozkwitłym pączewiu Atropos łakoma Jakoś nielitościwymi uszczknęła rękoma?
Nie takiej ci pociechy, ojcze żałościwy Po tym synu doczekać miał twoj włos szedziwy, Miał ci on w twe i w przodkow wstąpiwszy strzemiona Sprawić, żeby te zacne żyły w nim imiona. Czego już takie znaki czynił znamienite, Jak wdzięczna wiosna lato uprzedza obfite. Poznałbyś Babilonie! Bo jeżeli ktory,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 430
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
cesarza, co ma głosu krzyczy, W skok mu słuszną nagrodę podskarbi odliczy. 308. DO JEGOMOŚCI PANA CHORĄŻEGO ZATORSKIEGO O PIEŚNIACH JEJMOŚCI PANIEJ WOJEWODZINEJ KRAKOWSKIEJ PRZY PISANYCH
Tak ci, tak ci, mój zacny chorąży w Zatorze, Wszędzie ma ów wiersz miejsce, dopieroż przy dworze: Z próżnymi li, Homere, przychodzisz rękoma, Choćbyś muzy miał z sobą, zostań raczej doma. Rymy teraz nie płużą, czytanie nie bawi; Za szeląg lada baba siła błogosławi. Mądra pani, powiadasz, wiersze czyta rada; Prawda, lecz bez pożytku tego, co je składa. Niechże dziada jałmużną odbędzie i babę, Ja ją wyżej przeniosę
cesarza, co ma głosu krzyczy, W skok mu słuszną nagrodę podskarbi odliczy. 308. DO JEGOMOŚCI PANA CHORĄŻEGO ZATORSKIEGO O PIEŚNIACH JEJMOŚCI PANIEJ WOJEWODZINEJ KRAKOWSKIEJ PRZY PISANYCH
Tak ci, tak ci, mój zacny chorąży w Zatorze, Wszędzie ma ów wiersz miejsce, dopieroż przy dworze: Z próżnymi li, Homere, przychodzisz rękoma, Choćbyś muzy miał z sobą, zostań raczej doma. Rymy teraz nie płużą, czytanie nie bawi; Za szeląg leda baba siła błogosławi. Mądra pani, powiadasz, wiersze czyta rada; Prawda, lecz bez pożytku tego, co je składa. Niechże dziada jałmużną odbędzie i babę, Ja ją wyżej przeniosę
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 322
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
to by głowa służyła mu za wierzchołek, włosy za liście, nogi za korzenie, ręce za gałęzie, i już żeby człowiek lepiej wyraził drzewo, trzebaby mu więcej rąk mieć. Ale bywająć tacy ludzie, co im dwie ręce, za wiele staną, ma też swoich, co za niego wybierają, sam oboma rękoma szarpie, rozumieszże że to długo trwać będzie, in hoc seculo non manerent, a Dygnitarz to, a Urzędnik, toć drzewo wielkie, a człowiek bogaty majętny, toć drzewo rozłożyste, długoż tego drzewa? nie długo! In hoc seculo non manerent. Chodzcież już miłe drzewa chodzcie, homines sicut
to by głowá służyłá mu zá wierzchołek, włosy zá liśćie, nogi zá korzęnie, ręce zá gáłęźie, i iuż żeby człowiek lepiey wyráźił drzewo, trzebáby mu więcey rąk mieć. Ale bywáiąć tácy ludźie, co im dwie ręce, zá wiele stáną, ma też swoich, co zá niego wybieráią, sąm obomá rękomá szárpie, rozumieszże że to długo trwać będźie, in hoc seculo non manerent, á Dignitarz to, á Urzędnik, toć drzewo wielkie, á człowiek bogáty máiętny, toć drzewo rozłożyste, długoż tego drzewá? nie długo! In hoc seculo non manerent. Chodzćież iuż miłe drzewá chodzćie, homines sicut
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 78
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ze sztery polskich, a my za kwadrans na dole stanęlichmy hoc modo.
Są tam na górze chaty, w którech z tego chłopa żyją, iż maja saneczki maleńkie, proste jako u nas co się dzieci z góry wożą w zimie, ze dwoma małemi dyszelkami, na które forystiera wsadziwszy, sam ująwszy za dyszelki rękoma, z góry srogim impetem leci, sanki za niem, stojąc; kędy dobrze - to i sam przysiądzie na przedzie, a tak z góry impetem jako strzała leci; kędy zaś przykro, albo niebezpieczeństwo jakie do wywrotu, to się 81v znowu porwawszy szybko ze sanek, za dyszelki ująwszy leci. Tak, iż patrzającym
ze sztery polskich, a my za kwadrans na dole stanęlichmy hoc modo.
Są tam na górze chaty, w którech z tego chłopa żyją, iż maja saneczki maleńkie, proste jako u nas co się dzieci z góry wożą w zimie, ze dwoma małemi dyszelkami, na które forystiera wsadziwszy, sam ująwszy za dyszelki rękoma, z góry srogim impetem leci, sanki za niem, stojąc; kędy dobrze - to i sam przysiądzie na przedzie, a tak z góry impetem jako strzała leci; kędy zaś przykro, albo niebezpieczeństwo jakie do wywrotu, to się 81v znowu porwawszy szybko ze sanek, za dyszelki ująwszy leci. Tak, iż patrzającym
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 276
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
zwłaszcza że też wspomniał, iz to jest w przeyźrzeniu Bogów, że kiedyś miała gorzeć ziemia, Morze i Nieba. Wiadomość o przeszłym potopie, i o tym przyszłym gorzeniu świata, wziął pewnie Owidyusz z czytania pism Proroków świętych, którzy ten przyszły pożar świata wspominają, i Apostołowie go nie zamilczeli. C Położył bełty urobione rękoma Cyklopów. Cyklopowie, abo okrągłookowie, byli ludzie w Sycylii po jednym oku w czele mający: o tych Poetowie rozumieli, że jowiszowi pioruny robili, co może być prawda. Bo Jupiter Król Ziemski, miał za swego wieku, w Sycylii wiele misternych Puszkarzów, którzy mu strzelbę i działa, i prochy do nich potrzebne
zwłaszczá że też wspomniał, iz to iest w przeyźrzeniu Bogow, że kiedyś miáłá gorzeć źiemiá, Morze y Nieba. Wiadomość o przeszłym potopie, y o tym przyszłym gorzeniu świátá, wźiął pewnie Owidyusz z czytánia pism Prorokow świętych, ktorzy ten przyszły pożar świátá wspomináią, y Apostołowie go nie zámilczeli. C Położył bełty vrobione rękomá Cyklopow. Cyklopowie, ábo okrągłookowie, byli ludzie w Sycyliey po iednym oku w czele máiący: o tych Poetowie rozumieli, że iowiszowi pioruny robili, co może bydź prawdá. Bo Iupiter Krol Ziemski, miał zá swego wieku, w Sycyliey wiele misternych Puszkarzow, ktorzy mu strzelbę y dźiáłá, y prochy do nich potrzebne
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 20
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
i on zuchwały/ Zmilczałem/ i zniosłem wstyd na sobie niemały. Ze ta obelża mogła nam być zarzucona/ G A od nas nie mogła być przystojnie zniesiona. H Ale ty/ jeśliżem ja jedno Niebieskiego Gniazda rodzic/ wydaj znak rodu tak zacnego/ A przyznaj mię Niebiosom. To rzekszy: pokwapieł Z rękoma/ i za szyję wnet matkę obłapieł. Prosząc onej pokornie/ i przez swoję głowę Właśną/ I i przez głowę jej męża Meropowę/ K I przez Małżeństwa jego sióstr/ by powiedziała/ Kogo prawdziwym ojcem jego być wiedziała. Wątpliwa jest rzecz/ czymli barziej poruszona Klimene/ jeśli prośbą syna Faetona/ Czy gniewem/
y on zuchwáły/ Zmilczałem/ y zniosłem wstyd na sobie niemáły. Ze tá obelżá mogłá nam bydź zárzuconá/ G A od nas nie mogłá bydź przystoynie znieśioná. H Ale ty/ iesliżem ia iedno Niebieskiego Gniazdá rodźic/ wyday znák rodu ták zacnego/ A przyznay mię Niebiosom. To rzekszy: pokwapieł Z rękoma/ y zá szyię wnet mátkę obłápieł. Prosząc oney pokornie/ y przez swoię głowę Właśną/ I y przez głowę iey męża Meropowę/ K Y przez Małżeństwa iego śiostr/ by powiedziała/ Kogo prawdźiwym oycem iego bydź wiedźiałá. Wątpliwa iest rzecz/ czymli barźiey poruszoná Klimene/ iesli prośbą syná Phaetoná/ Czy gniewem/
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 46
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
teraźniejszego postępku łacno się informować możem). Niech sobie przypomnią, za których pamięci przyszli abo wprowadzeni są Jezuitowie do Korony i W. ks. litewskiego lub też to i a maioribus swych wiadomość mieć mogą, jako w Rzpltej naszej nie było żadnej dysensji, tak między katolikiem, jak i ewangelikiem i grekiem; wszyscy spólnemi rękoma starali się o dobre i spokojne Rzpltej, o wiarę kontrowersjej z sobą nie mieli, braku w osobach, zasługach nie było, jednako wszyscy do poratowania ojczyzny biegli, nagrody odnosili. Teraz, by był dobrze godny i Rzpltej zasłużony, wprzód, jakiejby był religii, się spytają, ludzie dobre heretykami zową, od
teraźniejszego postępku łacno się informować możem). Niech sobie przypomnią, za których pamięci przyszli abo wprowadzeni są Jezuitowie do Korony i W. ks. litewskiego lub też to i a maioribus swych wiadomość mieć mogą, jako w Rzpltej naszej nie było żadnej dyssensyi, tak między katolikiem, jak i ewangelikiem i grekiem; wszyscy spólnemi rękoma starali się o dobre i spokojne Rzpltej, o wiarę kontrowersyej z sobą nie mieli, braku w osobach, zasługach nie było, jednako wszyscy do poratowania ojczyzny biegli, nagrody odnosili. Teraz, by był dobrze godny i Rzpltej zasłużony, wprzód, jakiejby był religiej, się spytają, ludzie dobre heretykami zową, od
Skrót tekstu: PrzestSposCz_II
Strona: 467
Tytuł:
Przestroga i sposób na czasy przyszłe naprawy Rzpltej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, a nie długo trwają.
Gdzie cnota i dobra sprawa, Tam fortuna nie ma prawa.
Pawiu pojrzyj na twe nogi, gdy rozszerzasz ogon drogi.
Kiedy się łyka drą, to je drzyj.
Ma się jak groch przy drodze, kto się nie leni, to go rwie.
Nie trzeba drabiny, gdzie możesz rękoma dosiądź.
Mądrym się ten darmo zowie, co nie umie radzić sobie.
Kto ucieka winnym się daje.
Byliśmy też Kiedyś coś. Miałem się jak człowiek.
Strachy na lachy.
Jednego Karanie wielu postrach. Karanie jednego uskromi dzięsiątego.
Dobry rozgniewany sroższy.
Znają się jak złodzieje w jarmark.
Kur na
, a nie długo trwają.
Gdzie cnota y dobra sprawa, Tam fortuna nie ma prawa.
Pawiu poyrzyy na twe nogi, gdy rozszerzasz ogon drogi.
Kiedy śię łyka drą, to je drzyy.
Ma śię jak groch przy drodze, kto śię nie leni, to go rwie.
Nie trzeba drabiny, gdzie możesz rękoma dośiądz.
Mądrym śię ten darmo zowie, co nie umie radzić sobie.
Kto ućieka winnym śię daje.
Bylismy też Kiedyś coś. Miałem śię jak człowiek.
Strachy na lachy.
Jednego Karanie wielu postrach. Karanie jednego uskromi dźięśiątego.
Dobry rozgniewany sroższy.
Znają śię jak złodzieje w jarmark.
Kur na
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 65
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
gentes, Baptizantes eos in nomine Patris, et Filij, et Spiritus sancti. Matth. 28.
DO takiego szaleństwa przyszedł był świat/ Chrześcijanie w Panu Bogu mili/ iż ludzie Stwórce nieba i ziemie Boga opuściwszy/ chwalili bałwany drewniane/ abo srebrne/ abo z kruszcu jakiegokolwiek zrobione/ miasto Boga które samiż swojemi rękoma porobili byli. Drudzy chwalili za Bogi/ smoki/ węże/ krokodyle/ i bestie rozmaite. Nakoniec i czosnek/ cebulę/ i rutę/ i insze zioła ogroonę/ które sami sadzili abo siali na zagonach. I tak rozumieli o tych swoich Bogach/ nazywając je przezwiskami ludzkiemi/ iż które królestwo ma potężniejsze Bogi
gentes, Baptizantes eos in nomine Patris, et Filij, et Spiritus sancti. Matth. 28.
DO tákiego szaleństwá przyszedł był świát/ Chrześćiánie w Pánu Bogu mili/ iż ludźie Stworce niebá y źiemie Bogá opuśćiwszy/ chwalili báłwány drewniáne/ ábo srebrne/ ábo z kruszcu iákie^o^kolwiek zrobione/ miásto Bogá ktore sámiż swoiemi rękomá porobili byli. Drudzy chwalili zá Bogi/ smoki/ węże/ krokodyle/ y bestyie rozmáite. Nákoniec y czosnek/ cebulę/ y rutę/ y insze źiołá ogroonę/ ktore sámi sádźili ábo śiali ná zagonách. Y ták rozumieli o tych swoich Bogách/ názywaiąc ie przezwiskámi ludzkiemi/ iż ktore krolestwo ma potężnieysze Bogi
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 1
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649