nowo był książęciem z Alby uczynionem.
LVI.
Z różnych muzyk, to bębnów, to dźwięk trąb krzykliwych, To z cymbałów pogańskich i z surm przeraźliwych, Złączał się z inszem z łuków i kusz wystrzelanych I z kamieni, z wojennych czynów wyciskanych, I co najwięcej biły nieba, z narzekaniem Bitych ludzi i z rannych stękaniem, wołaniem; I beł taki, jaki jest Nila, gdy spadając, Szumi, strasznem sąsiady hukiem ogłuszając.
LVII.
Wielki cień od strzelania tej i owej strony Niebo kryje nakoło nad wojski skupiony; Dychanie, para z potów z prochem się mieszają I na powietrze chmury czarne posyłają. Jedno tam, a drugie
nowo był książęciem z Alby uczynionem.
LVI.
Z różnych muzyk, to bębnów, to dźwięk trąb krzykliwych, To z cymbałów pogańskich i z surm przeraźliwych, Złączał się z inszem z łuków i kusz wystrzelanych I z kamieni, z wojennych czynów wyciskanych, I co najwięcej biły nieba, z narzekaniem Bitych ludzi i z rannych stękaniem, wołaniem; I beł taki, jaki jest Nila, gdy spadając, Szumi, strasznem sąsiady hukiem ogłuszając.
LVII.
Wielki cień od strzelania tej i owej strony Niebo kryje nakoło nad wojski skupiony; Dychanie, para z potów z prochem się mieszają I na powietrze chmury czarne posyłają. Jedno tam, a drugie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 371
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i pewnej liczby dni w Miesiącu się zawierających, u Polaków zaś toż samo słówko Mensis, jest na język Polski transformowane, Mensiąc, vulgo Miesiąc.
MIESIĄCOW tá iest SERIES y PORZĄDEK.
STYCZEN styka się z Rokiem, LUTY srogi, MARZEC Ze marzy, i w nim umarł już nie jeden starzec. KWIECIEN od Kwiatów rannych; a MAJ, że zielony, CZERWIEC od Czerwca; LIPIEC z Lip kwiatu rzeczony, SIEPIEN od sierpa, zniwa. WRZESIEN jest Maikiem, Październik od pazdziorów LISTOPAD, że Likiem o CHRONOLOGII
Niezliczonym list pada; w tym GRUDZIEŃ nastaje, Od Grudy Rok Nowemu, Stary rządy zdaje.
Który MIESIĄC wiele ma Dni
y pewney liczby dni w Miesiącu się zawieraiących, u Polákow zaś toz samo słowko Mensis, iest na ięzyk Polski transformowane, Mensiąc, vulgo Miesiąc.
MIESIĄCOW tá iest SERIES y PORZĄDEK.
STYCZEN ztyka się z Rokiem, LUTY srogi, MARZEC Ze marzy, y w nim umarł iuż nie ieden starzec. KWIECIEN od Kwiatow rannych; a MAY, że zielony, CZERWIEC od Czerwca; LIPIEC z Lip kwiatu rzeczony, SIEPIEN od sierpa, zniwa. WRZESIEN iest Maikiem, PAZDZIERNIK od pazdziorow LISTOPAD, że Likiem o CHRONOLOGII
Niezliczonym list pada; w tym GRUDZIEN nastaie, Od Grudy Rok Nowemu, Stáry rządy zdaie.
Ktory MIESIĄC wiele ma Dni
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 192
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
najprzód deputatów zacząłem do siebie na obiady zapraszać, ale gdy częstując ich i sam musiałem się napijać, a potem nie wyspawszy się mieć gorączkę, przestałem tego częstowania. Więc mających tak wielu przeciwko mnie ze strony księcia kanclerza biegających starałem się tylko o to, abym na początkach sądów trybunalskich, tak rannych, jako i poobiednich, bywał, i tam z mymi adwersarzami, a osobliwie z Kło-
kockim, dysputy zwodził i co oni za oczyma mymi niesprawiedliwie wyremonstrują, abym to widocznymi argumentami zbijał.
Skoro zaś z sądów powróciłem, zaraz z najętymi skrybentami status causae układałem. Sam pisałem i im dyktowałem
najprzód deputatów zacząłem do siebie na obiady zapraszać, ale gdy częstując ich i sam musiałem się napijać, a potem nie wyspawszy się mieć gorączkę, przestałem tego częstowania. Więc mających tak wielu przeciwko mnie ze strony księcia kanclerza biegających starałem się tylko o to, abym na początkach sądów trybunalskich, tak rannych, jako i poobiednich, bywał, i tam z mymi adwersarzami, a osobliwie z Kło-
kockim, dysputy zwodził i co oni za oczyma mymi niesprawiedliwie wyremonstrują, abym to widocznymi argumentami zbijał.
Skoro zaś z sądów powróciłem, zaraz z najętymi skrybentami status causae układałem. Sam pisałem i im dyktowałem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 578
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, i tam z mymi adwersarzami, a osobliwie z Kło-
kockim, dysputy zwodził i co oni za oczyma mymi niesprawiedliwie wyremonstrują, abym to widocznymi argumentami zbijał.
Skoro zaś z sądów powróciłem, zaraz z najętymi skrybentami status causae układałem. Sam pisałem i im dyktowałem. Skoro zaś z sądów tak rannych, jako i poobiednich zjeżdżali deputaci, zaraz na konia wsiadłszy, objeżdżałem ich. Do nóg krzyżem padałem, płakałem i tak nauczyłem się płakać, że skoro do którego deputata przyjechawszy mówić zacząłem, zaraz mi się łzy z oczu lunęły. A osobliwie po sądach poobiednich, dalej niż, po północy
, i tam z mymi adwersarzami, a osobliwie z Kło-
kockim, dysputy zwodził i co oni za oczyma mymi niesprawiedliwie wyremonstrują, abym to widocznymi argumentami zbijał.
Skoro zaś z sądów powróciłem, zaraz z najętymi skrybentami status causae układałem. Sam pisałem i im dyktowałem. Skoro zaś z sądów tak rannych, jako i poobiednich zjeżdżali deputaci, zaraz na konia wsiadłszy, objeżdżałem ich. Do nóg krzyżem padałem, płakałem i tak nauczyłem się płakać, że skoro do którego deputata przyjechawszy mówić zacząłem, zaraz mi się łzy z oczu lunęły. A osobliwie po sądach poobiednich, dalej niż, po północy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 579
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
odsądzeni.
Zaczęła się ta zatem w wielkim sekrecie machina. Wszystkich deputatów najprzód wielkimi kapitulacjami dożywotnimi, innych po tysiącu czerw, zł dając, ubiegano na stronę Fleminga, a potem, gdy już nastroili rzeczy, zaczęła się takim sposobem robota. Zaraz po świętym Janie Chrzcicielu, to jest podobno na drugi dzień, na sądach rannych trybunalskich wniósł patron Ogonowski, oboźny wileński, przeciwko Abramowiczowi, pisarzowi ziemskiemu wileńskiemu, że nie pilnuje sądów trybunalskich, często się od nich absentując, i alegował prawa konstytucji sejmowych, że za te absentowanie się powinien pisarz być odsądzonym od swego urzędu. Potem zadawał Ogonowski, że Abramowicz, pi-
sarz ziemski, depaktuje strony za
odsądzeni.
Zaczęła się ta zatem w wielkim sekrecie machina. Wszystkich deputatów najprzód wielkimi kapitulacjami dożywotnimi, innych po tysiącu czerw, zł dając, ubiegano na stronę Fleminga, a potem, gdy już nastroili rzeczy, zaczęła się takim sposobem robota. Zaraz po świętym Janie Chrzcicielu, to jest podobno na drugi dzień, na sądach rannych trybunalskich wniósł patron Ogonowski, oboźny wileński, przeciwko Abramowiczowi, pisarzowi ziemskiemu wileńskiemu, że nie pilnuje sądów trybunalskich, często się od nich absentując, i alegował prawa konstytucji sejmowych, że za te absentowanie się powinien pisarz być odsądzonym od swego urzędu. Potem zadawał Ogonowski, że Abramowicz, pi-
sarz ziemski, depaktuje strony za
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 664
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
. Galery/ dla zwiedzenia glębokości morza/ aż do terra nuowa/ ku Sycylii/ jeżeliby się tam gdzie mógł jaki naleźć przystęp/ do bombardowania Nieprzyjacielskiej Bateriej/ a oraz i Obozu; od którego nieustawają rzucać ustawicznie Bomb/ kamieni i rozmaitych ogniów/ tak żeśmy dnia dzisiejszego odnieśli 2. Zabitych a 8. rannych/ D. 7. niebyło nic osobliwszego nad to: Ze nam Hiszpanowie niepospolitemi ogniami swoimi osobliwie na pół Księżyca Sty Teressy/ badzo dogrzewali .D. 8. liczylismy znowu rannych/ 9. a 2. zabitych/ tym czasem przeszło stamtąd do nas/ 6. Hiszpańskich Zbiegów/ a ponieważ Nieprzyjaciel nieustawa
. Galery/ dla zwiedzęńia glębokośći morzá/ ász do terra nuowa/ ku Siciliey/ ieżeliby śię tám gdźie mogł iáki náleść przystęp/ do bombárdowánia Nieprzyiaćielskiey Bátteriey/ á oraz y Obozu; od ktorego nieustawáią rzucáć ustáwicżńie Bomb/ kámieni y rozmáitych ogniow/ ták żesmy dńia dźisieyszego odniesli 2. Zábitych á 8. ránnych/ D. 7. niebyło nic osobliwszego nád to: Ze nam Hiszpánowie niepospolitemi ogńiámi swoimi osobliwie ná puł Ksieżycá Sty Teressy/ bádzo dogrzewáli .D. 8. licżylismy znowu ránnych/ 9. á 2. zabitych/ tym cżásem przeszło ztámtąd do nas/ 6. Hiszpáńskich Zbiegow/ á poniewasz Nieprzyiaciel nieustawa
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 90
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
; od którego nieustawają rzucać ustawicznie Bomb/ kamieni i rozmaitych ogniów/ tak żeśmy dnia dzisiejszego odnieśli 2. Zabitych a 8. rannych/ D. 7. niebyło nic osobliwszego nad to: Ze nam Hiszpanowie niepospolitemi ogniami swoimi osobliwie na pół Księżyca Sty Teressy/ badzo dogrzewali .D. 8. liczylismy znowu rannych/ 9. a 2. zabitych/ tym czasem przeszło stamtąd do nas/ 6. Hiszpańskich Zbiegów/ a ponieważ Nieprzyjaciel nieustawa/ rzucaniem na naś bomb i rozmaitych kamieni/ tedysmy znowu dzisiaj otrzymali 5. rannych/ a 7. Zabitych/ D 9 Był IM. Pan Werzel osobą Swoją w Citadelli/ gdzie
; od ktorego nieustawáią rzucáć ustáwicżńie Bomb/ kámieni y rozmáitych ogniow/ ták żesmy dńia dźisieyszego odniesli 2. Zábitych á 8. ránnych/ D. 7. niebyło nic osobliwszego nád to: Ze nam Hiszpánowie niepospolitemi ogńiámi swoimi osobliwie ná puł Ksieżycá Sty Teressy/ bádzo dogrzewáli .D. 8. licżylismy znowu ránnych/ 9. á 2. zabitych/ tym cżásem przeszło ztámtąd do nas/ 6. Hiszpáńskich Zbiegow/ á poniewasz Nieprzyiaciel nieustawa/ rzucániem ná naś bomb y rozmáitych kámieni/ tedysmy znowu dzisiay otrzymáli 5. ránnych/ á 7. Zábitych/ D 9 Był IM. Pan Werzel osobą Swoią w Citádelli/ gdźie
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 90
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
niepospolitemi ogniami swoimi osobliwie na pół Księżyca Sty Teressy/ badzo dogrzewali .D. 8. liczylismy znowu rannych/ 9. a 2. zabitych/ tym czasem przeszło stamtąd do nas/ 6. Hiszpańskich Zbiegów/ a ponieważ Nieprzyjaciel nieustawa/ rzucaniem na naś bomb i rozmaitych kamieni/ tedysmy znowu dzisiaj otrzymali 5. rannych/ a 7. Zabitych/ D 9 Był IM. Pan Werzel osobą Swoją w Citadelli/ gdzie pod sam Wieczor wprowadzono znowu/ 600. Człeka/ i jednę Kompanią Granatterów; Tejże nocy/ wypadło było stamtąd 250. Człeka/ na wycieczkę/ ale zastawszy Hiszpanów mocno o Sobie czujących/ tedy nie wiele co
niepospolitemi ogńiámi swoimi osobliwie ná puł Ksieżycá Sty Teressy/ bádzo dogrzewáli .D. 8. licżylismy znowu ránnych/ 9. á 2. zabitych/ tym cżásem przeszło ztámtąd do nas/ 6. Hiszpáńskich Zbiegow/ á poniewasz Nieprzyiaciel nieustawa/ rzucániem ná naś bomb y rozmáitych kámieni/ tedysmy znowu dzisiay otrzymáli 5. ránnych/ á 7. Zábitych/ D 9 Był IM. Pan Werzel osobą Swoią w Citádelli/ gdźie pod sam Wiecżor wprowádzono znowu/ 600. Człeká/ y iednę Kompánią Gránátterow; Teyże nocy/ wypádło było ztámtąd 250. Człeká/ ná wyciecżkę/ ále zástawszy Hiszpánow mocno o Sobie cżuiących/ tedy nie wiele co
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 90
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Krejcego/ i Pana Wolsona/ Ludzie tez przyśli: piechota puszczona Na pomocz K. I. M. jemu: Wszyscy pomogli Rycerzowi cnemu.
Nieprzyjaciół aż na umor gonili/ Potym nie długo na zad się wrócili. Niemała szkoda w tamtej stronie była/ Ale i naszych klęska niechybiła.
Oficjerów tam przedniejszych wiele Rannych/ z abitych/ co byli na czele. Tu Pan Kapitan Majdel postrzelony: I Indzieniger Pan Pudwlecz w sławiony.
Kilka i inszych/ ale nie szkodliwie Rannych zostało: a wszakże szczęśliwie/ Z pochwałą w ten czas Pan Butler się stawi: Czym i sam siebie/ i lud swój wysławił.
Spędziwszy z pola Moskiewskie
Kreytzego/ y Pána Wolsona/ Ludźie tez przysli: piechota puszcżona Ná pomocz K. I. M. ięmu: Wszyscy pomogli Rycerzowi cnemu.
Nieprzyiáćioł áż ná umor gonili/ Potym nie dlugo ná zad się wroćili. Niemała szkoda w tamtey stronie była/ Ale y nászych klęska niechybiła.
Officyerow tám przednieyszych wiele Ránnych/ z ábitych/ co byli ná cżele. Tu Pan Capitan Maydel postrzelony: Y Indźieniger Pan Pudwlecz w słáwiony.
Kilka y inszych/ ále nie szkodliwie Ránnych zostáło: á wszakże szcżesliwie/ Z pochwáłą w ten cżas Pan Buthler się stáwi: Czym y sam siebie/ y lud swoy wysłáwił.
Spędziwszy z pola Moskiewskie
Skrót tekstu: ChełHWieść
Strona: D
Tytuł:
Wieść z Moskwy
Autor:
Henryk Chełchowski
Drukarnia:
Franciszek Schnellboltz
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
poematy epickie, relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Pogan jako sami zeznali legło 3500. postrzelanych siła. Noc prawie sama nas rozdzieliła z Pogany/ którzy rozumiejąc zrazu o wielkiej swej zdobyczy w onych kolasach i skarbnych wozach/ a nie znalazszy w nich jeno gnój/ uczynili sobie z nich Sobotkę dla trupów swoich. A my też rachując się i żałując tak zginionych jako i rannych/ tak i zguby dział/ całą noc przetrwali/ dziękując Panu Bogu/ że nam dał sto siły/ tak potężnemu nieprzyjacielowi stos wytrwać.
20. Bacząc Ich M. PP. Hetmani mniejsze siły swe niżli nieprzyjacielowi zdołać mogły/ niemając sposobu dostania żywności/ nie spodziewając się posiłków żadnych/ kazali się wojsku ulżywać/
Pogan iáko sámi zeználi legło 3500. postrzelánych śiłá. Noc práwie sámá nas rozdzieliłá z Pogány/ ktorzy rozumieiąc zrázu o wielkiey swey zdobyczy w onych kolásách y skárbnych wozách/ á nie ználazszy w nich ieno gnoy/ vczynili sobie z nich Sobotkę dla trupow swoich. A my też ráchuiąc się y żáłuiąc ták zginionych iáko y ránnych/ ták y zguby dział/ cáłą noc przetrwáli/ dziękuiąc Pánu Bogu/ że nam dał zto śiły/ ták potężnemu nieprzyiaćielowi stos wytrwáć.
20. Bacząc Ich M. PP. Hetmáni mnieysze śiły swe niżli nieprzyiaćielowi zdołáć mogły/ niemáiąc sposobu dostánia żywnośći/ nie spodziewáiąc się pośiłkow żadnych/ kazáli się woysku vlżywáć/
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: A4v
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621