w takt nic z ochoty nie wiedzie. Za nic wdzięk wszytek i ognia zbytek z ochłodą, I kanar w ustach, czas i brak w gustach z wygodą. Sam się wprzód strawisz, niźli poprawisz kobity, Którą przy rzędzie poczet osiędzie sowity. Bije w psią skórę, aż nad naturą dość z siebie Czyni razowi i pałkierowi w potrzebie. Bij, ty, jak w kotły z lassa nie z miotły, darmo się Spodziewasz czego w takt przyjemnego po głosie. Chyba na smutki z piekła pobudki i grzmotów Dla swych zbytecznych albo wszetecznych obrotów. I ten to wszytek bywa pożytek prędkości. Wiedz, niećwiczona młodzi, że żona nie gości
w takt nic z ochoty nie wiedzie. Za nic wdzięk wszytek i ognia zbytek z ochłodą, I kanar w ustach, czas i brak w gustach z wygodą. Sam się wprzód strawisz, niźli poprawisz kobity, Którą przy rzędzie poczet osiędzie sowity. Bije w psią skórę, aż nad naturą dość z siebie Czyni razowi i pałkierowi w potrzebie. Bij, ty, jak w kotły z lassa nie z miotły, darmo się Spodziewasz czego w takt przyjemnego po głosie. Chyba na smutki z piekła pobudki i grzmotów Dla swych zbytecznych albo wszetecznych obrotów. I ten to wszytek bywa pożytek prędkości. Wiedz, niećwiczona młodzi, że żona nie gości
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 261
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Czemuż królowi tego, co pierwej ganił, pomaga? Pozywam ich wszytkich przed sąd Boży i tam z niemi o to sprawrę mieć będę. Przysięgliby, że i memu Tomaszowi dogadzają: Izali kiedy Rzpltej źle, jemu dobrze się dziać może? Izali gdyby śiachta polska potłumiona była, i Tomasz mój umknie się temu razowi? Ani siebie ani jego nie chciałem mieć grafem; w szlachectwie kochałem się polskim, tegom bronił, tom nade wszytkie wywyższał tytuły. Prędko zapomnieli, że te insidias strojąc, i sprawom moim i szczęściu memu sprzeciwiać się i chcąc mię i z niemi deprimere. te zęby ostrzyć i ukazować je naprzód poczęli,
Czemuż królowi tego, co pierwej ganił, pomaga? Pozywam ich wszytkich przed sąd Boży i tam z niemi o to sprawrę mieć będę. Przysięgliby, że i memu Tomaszowi dogadzają: Izali kiedy Rzpltej źle, jemu dobrze się dziać może? Izali gdyby śiachta polska potłumiona była, i Tomasz mój umknie się temu razowi? Ani siebie ani jego nie chciałem mieć grafem; w ślachectwie kochałem się polskim, tegom bronił, tom nade wszytkie wywyższał tytuły. Prędko zapomnieli, że te insidias strojąc, i sprawom moim i szczęściu memu sprzeciwiać się i chcąc mię i z niemi deprimere. te zęby ostrzyć i ukazować je naprzód poczęli,
Skrót tekstu: PrzestPotrzCz_II
Strona: 154
Tytuł:
Przestroga Rzpltej potrzebna, którą kanclerz on Zamoyski dwiema szlachcicom godnym wiary, ukazawszy się niedawno, in publicum podać i komu należy, odnieść kazał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Nouiciusa Gabriel i rzekł mu. Widzenia tego patrz żebyś nikomu nie powadał/ jedno samemu Opatowi. Zaraz tedy ożył/ który przez trzy dni jako umarły leżał/ i zapamiętawszy przykazania od zdumienia zawołał: Widziałem piekło i Raj. Alić tudzież ukazał się ś. Benedykt/ i laską Pasterską uderzył go. A on razowi się rękązastawiwszy/ w ręce wielką ranę odniósł. I rzekł mu święty. Obrażonyć jest i ciężko na ciele/ ale dla nieposłuszeństwa daleko ciężyś zranion na sumnieniu. A iżeś mową zgrzeszył/ przez dziewięć dni pokutując nie będziesz mógł mówić. Zaraz tedy zamilkł/ a dla boleści uderzenia z nowu jął jakoby konać.
Nouiciusá Gábryel y rzekł mu. Widzenia tego pátrz żebyś nikomu nie powádał/ iedno sámemu Opátowi. Zaraz tedy ożył/ ktory przez trzy dni iáko vmárły leżał/ y zápámiętawszy przykazáńia od zdumienia záwołał: Widźiałem piekło y Ray. Alić tudźież vkazał sie ś. Benedykt/ y laską Pasterską vderzył go. A on rázowi sie rękązástáwiwszy/ w ręce wielką ránę odniosł. Y rzekł mu święty. Obráżonyć iest y ćiężko ná ćiele/ ále dla nieposłuszeństwá dáleko ćiężyś zránion ná sumnieniu. A iżeś mową zgrzeszył/ przez dźiewięć dni pokutuiąc nie będźiesz mogł mowić. Záraz tedy zámilkł/ á dla boleśći vderzenia z nowu iął iákoby konáć.
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 165.
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
,
LXXXIX.
Co się za niem zapuści trochę i zaś czeka, W miejscu stając, i tylko z daleka nań szczeka, Widząc, jako ma w oczu zapalonych żywe Ognie i jako zęby wyszczerza straszliwe. Gdzie wszytek lud, gdzie wszyscy rycerze ćwiczeni, Gdzie i król i książęta byli zgromadzeni, Wylękniony się Martan razowi uchronił I w prawą stronę głowy i wodze nakłonił. PIEŚŃ XVII.
XC.
Przecię mógł jakokolwiek koniowi swojemu, Wymawiając się, winę dać twardoustemu; Ale kiedy do ręcznej przyszło potem broni, Tak zbłądził, że Demosten sam go nie obroni: Jakoby beł papierem kryty, nie żelazem Tak się boi i tak drży przed
,
LXXXIX.
Co się za niem zapuści trochę i zaś czeka, W miejscu stając, i tylko z daleka nań szczeka, Widząc, jako ma w oczu zapalonych żywe Ognie i jako zęby wyszczerza straszliwe. Gdzie wszytek lud, gdzie wszyscy rycerze ćwiczeni, Gdzie i król i książęta byli zgromadzeni, Wylękniony się Martan razowi uchronił I w prawą stronę głowy i wodze nakłonił. PIEŚŃ XVII.
XC.
Przecię mógł jakokolwiek koniowi swojemu, Wymawiając się, winę dać twardoustemu; Ale kiedy do ręcznej przyszło potem broni, Tak zbłądził, że Demosten sam go nie obroni: Jakoby beł papierem kryty, nie żelazem Tak się boi i tak drży przed
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 23
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
siebie, chocia mało cięży: Sam bądź świadkiem, iż tobie więcej nie należy!” To mówiąc, z jaką z góry przypada srogością Duryndana, postrzegłszy, z zwyczajną chyżością Gdy konia w bok wodzami kieruje swojego, Unika i nie bierze cięcia śmiertelnego. PIEŚŃ XXX.
LXII.
Lecz przecię nie tak cale spełznąć mógł razowi, Aby się nie nawinął na koniec mieczowi, Który z przodu szyszaka przepadł rozciętego Do siodła, we dwa rzędy blachą okutego, A potem w namocniejszych nakolankach nity I trzykroć jedwabiami rwąc ubiór przeszyty, W samo kolano ranę niebezpieczną daje, Z której nierychło z łóżka dobry Rugier wstaje.
LXIII.
Już dwiema strumieniami krwią zbroja
siebie, chocia mało cięży: Sam bądź świadkiem, iż tobie więcej nie należy!” To mówiąc, z jaką z góry przypada srogością Duryndana, postrzegłszy, z zwyczajną chyżością Gdy konia w bok wodzami kieruje swojego, Unika i nie bierze cięcia śmiertelnego. PIEŚŃ XXX.
LXII.
Lecz przecię nie tak cale spełznąć mógł razowi, Aby się nie nawinął na koniec mieczowi, Który z przodu szyszaka przepadł rozciętego Do siodła, we dwa rzędy blachą okutego, A potem w namocniejszych nakolankach nity I trzykroć jedwabiami rwąc ubiór przeszyty, W samo kolano ranę niebezpieczną daje, Z której nierychło z łóżka dobry Rugier wstaje.
LXIII.
Już dwiema strumieniami krwią zbroja
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 419
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
srogi, w czoło uderzyła I wspaniałego grabię zaraz ogłuszyła. .
XCI
Głowę, piersi, brzuch oraz miecz, przykro spuszczony, Rozdzieliłby beł pewnie na obiedwie strony; Lecz grabinemu ciału nic to nie wadziło: Żelazo, jak od twardej stali, odskoczyło, Skry jednak wyskoczyły z oczu Orlandowi. Tak niesłychanemu się dziwuje razowi, Potem wodzą nie władnie, powoli słabieje, Szablę jedwabny temblak, z rąk puszczaną, chwieje.
XC
Na dźwięk grzmotu strasznego koń się zląkł i uszy Ścisnąwszy, gęsty piasek żartką nogą kruszy; Leci wciąż, w siedle mając Orlanda dobrego, Gdy w pół martwy nie trzymał munsztuka twardego. Mgła mu oczy zaćmiła,
srogi, w czoło uderzyła I wspaniałego grabię zaraz ogłuszyła. .
XCI
Głowę, piersi, brzuch oraz miecz, przykro spuszczony, Rozdzieliłby beł pewnie na obiedwie strony; Lecz grabinemu ciału nic to nie wadziło: Żelazo, jak od twardej stali, odskoczyło, Skry jednak wyskoczyły z oczu Orlandowi. Tak niesłychanemu się dziwuje razowi, Potem wodzą nie władnie, powoli słabieje, Szablę jedwabny temblak, z rąk puszczaną, chwieje.
XC
Na dźwięk grzmotu strasznego koń się zląkł i uszy Ścisnąwszy, gęsty piasek żartką nogą kruszy; Leci wciąż, w siedle mając Orlanda dobrego, Gdy w pół martwy nie trzymał munsztuka twardego. Mgła mu oczy zaćmiła,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 251
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Nie śpi straszydło nigdy szkaradne, powieki Dziurawe źrzenic zamknąć nie mogą na wieki. Kupa wężów na głowie sprosnej jadowitych Wije się, z członków inszych smród leci odkrytych. Okrutny wąż, szpetny wąż, wąż nad insze srogi Miasto ogona obie okręcił mu nogi.
XLI
Fraszka od urodzenia strach beł Rynaldowi, Najniebezpieczniejszemu rad bywał razowi; Ale jako cud ujrzał z daleka straszliwy, A on się zda, iż chce gniew swój w niem topić mściwy, Tak go bojaźń przeraża, tak strętwiałe żyły Strach ujmuje, iż giną w niem do szczętu siły. Pomni jednak na swój stan sławy śmiałość chciwa I przecię drżącą ręką szable w skok dobywa.
XL
. Nie śpi straszydło nigdy szkaradne, powieki Dziurawe źrzenic zamknąć nie mogą na wieki. Kupa wężów na głowie sprosnej jadowitych Wije się, z członków inszych smród leci odkrytych. Okrutny wąż, szpetny wąż, wąż nad insze srogi Miasto ogona obie okręcił mu nogi.
XLI
Fraszka od urodzenia strach beł Rynaldowi, Najniebezpieczniejszemu rad bywał razowi; Ale jako cud ujrzał z daleka straszliwy, A on się zda, iż chce gniew swój w niem topić mściwy, Tak go bojaźń przeraża, tak strętwiałe żyły Strach ujmuje, iż giną w niem do szczętu siły. Pomni jednak na swój stan sławy śmiałość chciwa I przecię drżącą ręką szable w skok dobywa.
XL
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 264
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zwija: To i prościejszy drzewa najwyższego stawa: To się jak nagły potok/ okrutnie podawa/ I sobie las wadzący piersiami rozbada. Kadm na krok ustępując lwią się skorą składa/ A straszne szczoki sztychem nadstawionym zraża. I już z jadowietego posoka szczetkała Podniemiebienia/ i zioła zielone spluskała: Lecz błaha rana była/ że razowi znikał/ I obrażonej szyje/ na pozad umykał: Stos umykaniem zrażał/ i dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot w gardło wparował. Tym go prąc jachał na nim na wspak idącemu Dąb zakroczył/ szyja w tym przybita ku niemu. Drzewo się pod ciężarem smoczym nachynęło/ I na pień/ końcem chwostu chłuśniony
zwiia: To y prośćieyszy drzewá naywyższego stawa: To się iák nagły potok/ okrutnie podawa/ Y sobie las wádzący pierśiámi rozbada. Kadm ná krok vstępuiąc lwią się skorą skłáda/ A strászne szczoki sztychem nádstáwionym zraża. Y iuz z iádowietego posoká szczetkáłá Podniemiebieniá/ y źiołá źielone spluskáłá: Lecz błáha ráná byłá/ że rázowi znikał/ Y obráżoney szyie/ ná pozad vmykał: Stos vmykániem zrażał/ y dalszy pąd psował: Aż mu Agenorowic grot w gardło wpárował. Tym go prąc iáchał ná nim ná wspák idącemu Dąb zakroczył/ szyiá w tym przybita ku niemu. Drzewo się pod ćiężarem smoczym náchynęło/ Y ná pień/ końcem chwostu chłuśniony
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 57
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
sam z oczu porwany. Nie prędszy naden staląoszczep warowany: Nie prędsze ołowane z proce kule pchnione: równie strzały/ z Gortyńskiej cięciwy/ spuszczone. Wierzch śrzedniego pagórku/ do pola się chyli/ Wstąpię/ i dziwuję się gonnej krotofili; W której/ to się dać pojąć/ to dziczak ubieżeć Stemu się zdał razowi: tolśnie chciał bieżeć Wciąż/ w prosty pad/ lecz zwodziłzganiające szczoki. I by nieprzyjaciela zbić/ w krąg stroił skoki/ Ten po nim/ dojeżdża go/ i trzymającemu Rówien/ nic nie ma/ i wiatr darmo sieka ktemu. Skoczę do rohatyny/ z którą pomierzając Ręką/ a z palcami się do temlaka
sam z oczu porwany. Nie prętszy naden staląoszczep wárowány: Nie prętsze ołowáne z proce kule pchnione: rownie strzały/ z Gortynskiey ćięćiwy/ spuszczone. Wierzch śrzedniego págorku/ do pola się chyli/ Wstąpię/ y dźiwuię się gonney krotofili; W ktorey/ to się dać poiąć/ to dźiczak vbieżeć Ztemu się zdał rázowi: tolśnie chćiáł bieżeć Wćiąż/ w prosty pad/ lecz zwodźiłzgániaiące szczoki. Y by nieprzyiaćiela zbić/ w krąg stroił skoki/ Ten po nim/ doieżdżá go/ y trzymaiącemu Rowien/ nic nie ma/ y wiátr dármo śieka ktemu. Skoczę do rohátyny/ z ktorą pomierzáiąc Ręką/ á z pálcami się do temlaká
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 185
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Arneus: poszedłMeton z Licydasem; W prawą biodrę postrzelon: Pisenor z Kaumasem. Toż Mermeos/ co świeżo w bieg wszech powyścigał/ Z obrywką siędostaną słabo w tedy dźwigał. Maenalej wtąż/ Fol/ Abas/ co wieprz dzięki zganiał: Nuż wrożek Astyl/ cotej twardo burdy zbraniał. Ten gdy razowi złemu znikał Nesus duży/ Rzekł: nie kręć się; boć aż łuk Herkulów posłuży. Owa się nie wymigał złej śmierci Areus/ Licidas pogotowiu/ Wenemon/ Imbreus/ Starł do jednego Drias: ty ty lub podawawsz Tył Caenensie? rany przeciwnej dostawasz; Patrząc żelazo ciężkie w śrzód oczu przyjmuje/ W to prawie
Arneus: poszedłMeton z Lycydasem; W práwą biodrę postrzelon: Pisenor z Kaumásem. Toż Mermeos/ co świeżo w bieg wszech powyśćigał/ Z obrywką siędostáną słábo w tedy dźwigał. Maenaley wtąż/ Phol/ Abás/ co wieprz dźieki zgániał: Nuż wrożek Astyl/ cotey twardo burdy zbrániał. Ten gdy rázowi złemu znikał Nesus duży/ Rzekł: nie kręć się; boć áż łuk Herkulow posłuży. Owa się nie wymigał złey śmierći Areus/ Lycidás pogotowiu/ Wenemon/ Imbreus/ Stárł do iednego Dryas: ty ty lub podawawsz Tył Caenenśie? rány przeciwney dostawasz; Pátrząc żelázo ćiężkie w śrzod oczu prziymuie/ W to práwie
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 303
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636