zaraz niemieszkanie Beł wrzucony na jego gniewu ubłaganie. Tak od jednej pochodnie zapala się druga, Że się świeci ulica wszytka, jako długa; Tak gniew z jednego serca idzie do drugiego, Który chce w morze wrzucić rycerza zacnego.
XLVIII.
Ci z procami, a ci się zbiegają z łukami, Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają I z bliska i z daleka wszyscy go sięgają. Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej.
XLIX.
Jako
zaraz niemieszkanie Beł wrzucony na jego gniewu ubłaganie. Tak od jednej pochodnie zapala się druga, Że się świeci ulica wszytka, jako długa; Tak gniew z jednego serca idzie do drugiego, Który chce w morze wrzucić rycerza zacnego.
XLVIII.
Ci z procami, a ci się zbiegają z łukami, Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają I z blizka i z daleka wszyscy go sięgają. Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej.
XLIX.
Jako
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 238
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
szelągi na żniwo; Ja nic za nie nie kupię; orciskiem mnie którym Darujcie.” Wspomnę sobie tu o samowtórym Kucharzu. „Poczekajże — rzekę — miły bracie, Choć ci by szelągami dosyć kopa na cię” — I w rzeczy mu po orty wychodzę do sieni. Tymczasem pozrzucawszy kucharzom pieczeni, Z gorącymi rożnami, i sam oszczepisko Z pieca porwawszy, każę iść przy sobie blisko. Widząc ich, drab wstał z ławy; myślę, co z nim zrobić; Nie zdoleją mu ci dwaj, jeśli każę go bić; Ja niewiele pomogę, bom na nogi słaby. Kładąc nazad szelągi: „Widywałem draby, I
szelągi na żniwo; Ja nic za nie nie kupię; orciskiem mnie którym Darujcie.” Wspomnę sobie tu o samowtórym Kucharzu. „Poczekajże — rzekę — miły bracie, Choć ci by szelągami dosyć kopa na cię” — I w rzeczy mu po orty wychodzę do sieni. Tymczasem pozrzucawszy kucharzom pieczeni, Z gorącymi rożnami, i sam oszczepisko Z pieca porwawszy, każę iść przy sobie blisko. Widząc ich, drab wstał z ławy; myślę, co z nim zrobić; Nie zdoleją mu ci dwaj, jeśli każę go bić; Ja niewiele pomogę, bom na nogi słaby. Kładąc nazad szelągi: „Widywałem draby, I
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 561
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przedniem Zawodnikiem koń, który może uciec przed niem.
VIII.
Widzieć było i słyszeć, jako do gromady Bieżały wsi przyległe i bliższe osady; Rozlega się wszędzie dźwięk rogów, trąb drzewianych, Ale najbarziej słyszeć głos dzwonów śpiżanych. Tysiącami jedni z gór na dół z koszturami, Z siekierami, z kosami krzywemi, z rożnami, Drudzy z dolin na górę biegli w onej chwili, Aby na szalonego razem uderzyli.
IX.
Jako kiedy na słonem brzegu w niepogodę Rusza Auster podległą niepokojom wodę, Pierwsza zda się, że tylko igra i żartuje, Druga się już, niż pierwsza, więtsza ukazuje, Trzecia więtsza, niż druga, i dalej
przedniem Zawodnikiem koń, który może uciec przed niem.
VIII.
Widzieć było i słyszeć, jako do gromady Bieżały wsi przyległe i bliższe osady; Rozlega się wszędzie dźwięk rogów, trąb drzewianych, Ale najbarziej słyszeć głos dzwonów śpiżanych. Tysiącami jedni z gór na dół z koszturami, Z siekierami, z kosami krzywemi, z rożnami, Drudzy z dolin na górę biegli w onej chwili, Aby na szalonego razem uderzyli.
IX.
Jako kiedy na słonem brzegu w niepogodę Rusza Auster podległą niepokojom wodę, Pierwsza zda się, że tylko igra i żartuje, Druga się już, niż pierwsza, więtsza ukazuje, Trzecia więtsza, niż druga, i dalej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 232
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905