z konia beł zwalony I przez serce od grabie drzewem przebodziony. Koń zbywszy jeźca, w długą ucieka i kędy Wpadnie, uszykowane wszędzie miesza rzędy.
LXXVI.
Zaczem się okrutny krzyk i straszny rozlegał I bił rzadkie powietrze i nieba dosięgał. Jako skoro ujźrzeli, że tak wielką raną Na ziemi krew król młody wylewał rumianą, Wszyscy się na Orlanda nagle obracają I cięte mu i kłóte razy zadawają; Ale tych beło więcej, którzy nań strzelali I co go pierzystemi bełtami sięgali.
LXXVII.
Z jakim hukiem zwierzęta, ubrane w szczeciny, Zbiegają się do kupy z gór albo równiny, Kiedy wilk srogi z jamy skrytej, przemorzony,
z konia beł zwalony I przez serce od grabie drzewem przebodziony. Koń zbywszy jeźca, w długą ucieka i kędy Wpadnie, uszykowane wszędzie miesza rzędy.
LXXVI.
Zaczem się okrutny krzyk i straszny rozlegał I bił rzadkie powietrze i nieba dosięgał. Jako skoro ujźrzeli, że tak wielką raną Na ziemi krew król młody wylewał rumianą, Wszyscy się na Orlanda nagle obracają I cięte mu i kłóte razy zadawają; Ale tych beło więcej, którzy nań strzelali I co go pierzystemi bełtami sięgali.
LXXVII.
Z jakiem hukiem źwierzęta, ubrane w szczeciny, Zbiegają się do kupy z gór albo równiny, Kiedy wilk srogi z jamy skrytej, przemorzony,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 267
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Potym zaś znowu pszczoły wyleciały; Jak z ula brzęcząc szeroko latały Około masztu często zawijając A w moję głowę żądła swe wtykając, Skąd miałem przez sen niemały ból głowy; Nie chciałbym tego we dnie cierpieć zdrowy. Lecz się nade mną owa zmiłowała Nadobna panna, która mię czesała. Zaraz natychmiast swą rumianą gębę Na onę moję otwarła potrzebę I kilka razy co jeno sarknęła I dym, i pszczoły zarazem połknęła. Nie wiemże teraz, co to znamienuje I co mi ten sen sprawić obiecuje. Wy mi co — proszę — powiedzcie dobrego I dobrze wróżcie ze snu takowego.” To jako skończył, żartem k niemu gada
. Potym zaś znowu pszczoły wyleciały; Jak z ula brzęcząc szeroko latały Około masztu często zawijając A w moję głowę żądła swe wtykając, Skąd miałem przez sen niemały ból głowy; Nie chciałbym tego we dnie cierpieć zdrowy. Lecz się nade mną owa zmiłowała Nadobna panna, która mię czesała. Zaraz natychmiast swą rumianą gębę Na onę moję otwarła potrzebę I kilka razy co jeno sarknęła I dym, i pszczoły zarazem połknęła. Nie wiemże teraz, co to znamienuje I co mi ten sen sprawić obiecuje. Wy mi co — proszę — powiedzcie dobrego I dobrze wróżcie ze snu takowego.” To jako skończył, żartem k niemu gada
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 91
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ziemie zajźrała fortuna, Aza lepsze mieć będziem szczęście u Neptuna, Gdzie ty świętych cnót, a ja serdecznych łez prądem Pójdziemy, kędy człeku trudny przystęp lądem; Skąd tęcze, ale nie tej, którą Bóg nad starem Światem na znak łaski swej zawiesił, lewarem Dźwignieni onej, onej, co nad świata dłużą: Krew rumianą, a woda swą farbą papużą Co raz sprawiedliwemu Bogu przypomina Krew. i wodę wylaną dla nas jego Syna. Przebóg, czemuż się kryjesz, czemuż się nade mną Srożysz, uciekając mi gdzieś w przepaść podziemną? I czemu nie pod słońcem, lecz pod niskim światem Odrzynasz się osobnym ode mnie meatem? Złyć
ziemie zajźrała fortuna, Aza lepsze mieć będziem szczęście u Neptuna, Gdzie ty świętych cnót, a ja serdecznych łez prądem Pójdziemy, kędy człeku trudny przystęp lądem; Skąd tęcze, ale nie tej, którą Bóg nad starem Światem na znak łaski swej zawiesił, lewarem Dźwignieni onej, onej, co nad świata dłużą: Krew rumianą, a woda swą farbą papużą Co raz sprawiedliwemu Bogu przypomina Krew. i wodę wylaną dla nas jego Syna. Przebóg, czemuż się kryjesz, czemuż się nade mną Srożysz, uciekając mi gdzieś w przepaść podziemną? I czemu nie pod słońcem, lecz pod niskim światem Odrzynasz się osobnym ode mnie meatem? Złyć
Skrót tekstu: PotZabKuk_I
Strona: 544
Tytuł:
Smutne zabawy ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a w szklanej bańce/ abo w flaszy dobrze wierzch obwarowawszy/ na słońcu jarym wysonować/ abo wyprażyć i lutrować. Ta Ślezionie.
Śleziony. Wątrobie
Wątroby zamulenia i zatkania otwiera. Mdłe i osłabiałe w przyrodzonych sprawach swych posila. Przechodom wnętrznym.
Przechody także wnętrzne zatkane wychędaża i wyciera. Cerze bladej.
Cere bladą czyni rumianą. Ciału niszczeniu.
Ciała niszczeniu i chudnieniu/ co Cachexiam Grekowie zowią/ zabiega. Febrom.
Febry i gorączki wszelakie/ które z zatkania wątroby i śledziony pochodzą/ leczy. Wilgotnościam lipkiem.
Szlamowatości i lipkości w ciele w żyłach trawi. Miesięcznej.
Miesięczną paniam zatrzymaną wzbudza. Żółtej.
Żółtą niemoc leczy. Moczu ciężkiemu
á w szkláney báńce/ ábo w flászy dobrze wierzch obwárowawszy/ ná słońcu iárym wysonowáć/ ábo wypráżyć y lutrowáć. Tá Sleźionie.
Sleźiony. Wątrobie
Wątroby zámulenia y zátkánia otwiera. Mdłe y osłábiáłe w przyrodzonych spráwách swych pośila. Przechodom wnętrznym.
Przechody tákże wnętrzne zátkáne wychędaża y wyćiera. Cerze bládey.
Cere bládą czyni rumiáną. Ciáłu nisczeniu.
Ciáłá nisczeniu y chudnieniu/ co Cachexiam Grekowie zowią/ zábiega. Febrom.
Febry y gorączki wszelákie/ ktore z zátkánia wątroby y śleźiony pochodzą/ leczy. Wilgotnośćiam lipkiem.
Szlamowátośći y lipkośći w ćiele w żyłách trawi. Mieśięczney.
Mieśięczną pániam zatrzymaną wzbudza. Zołtey.
Zołtą niemoc leczy. Moczu ćięszkiemu
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 284
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Calabriej na wybór nie miało się znajdować. Italia. Pierwsze Księgi.
Co się tknie ludzi: Ci co mieszkają miedzy Apenninem i Alpes/ są dowcipu i obyczajów pomierniejszych i spokojniejszych: tamci zaś którzy są ku południowi/ subtelniejszy i gorętszy są. co też pokazuje w nich i płeć sama: abowiem tamci mają białą i rumianą; a ci zaś im dalej odstępują od Alpes/ tym barziej śmiadą i czarnawą. Miasta Włoskie pospolicie są piękne/ aż do Neapolim: lecz w tamtym królestwie barzo schodzi na archtekturze/ na sposobności mieszkania i gospód/ i na ochędostwie. Napiękniejsze miasta leżą nad morzem w Apuliej. Jest Italia pod wielą Panów i Rzeczypospolitych
Cálábriey ná wybor nie miáło się znáydowáć. Italia. Pierwsze Kśięgi.
Co się tknie ludźi: Ci co mieszkáią miedzy Apenninem y Alpes/ są dowćipu y obyczáiow pomiernieyszych y spokoynieyszych: támći záś ktorzy są ku południowi/ subtelnieyszy y gorętszy są. co też pokázuie w nich y płeć sámá: ábowiem támći máią białą y rumiáną; á ći záś im dáley odstępuią od Alpes/ tym bárźiey śmiádą y czárnáwą. Miástá Włoskie pospolićie są piękne/ áż do Neápolim: lecz w támtym krolestwie bárzo zchodźi ná árchtekturze/ ná sposobnośći mieszkánia y gospod/ y ná ochędostwie. Napięknieysze miástá leżą nád morzem w Apuliey. Iest Itália pod wielą Pánow y Rzeczypospolitych
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 51
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
goły I nagi, takby go beł przedzielił na poły. Jeszcze dobrze, że w piersiach nie miał znacznej dziury, Że broń tylko dosięgła trochę wierzchniej skóry; Nie głęboka, ale tak długa rana była, Żeby się beła dobrą piędzią nie zmierzyła: Ciepła krew z piersi kropi wypolerowaną Zbroję i cienką nicią puszcza krew rumianą.
LXV.
Takem widział niedawno, kiedy białą ręką Moja pani, co dotąd z moją wielką męką Serce trapi, na białej jedwabnicy szyła I srebro karmazynem subtelnem dzieliła. Już niewiele Zerbina jego męstwo wzmaga, Mało mu jego serce i siła pomaga, Bo pewnie, że tatarski król miał nad niem siła: I
goły I nagi, takby go beł przedzielił na poły. Jeszcze dobrze, że w piersiach nie miał znacznej dziury, Że broń tylko dosięgła trochę wierzchniej skóry; Nie głęboka, ale tak długa rana była, Żeby się beła dobrą piędzią nie zmierzyła: Ciepła krew z piersi kropi wypolerowaną Zbroję i cienką nicią puszcza krew rumianą.
LXV.
Takem widział niedawno, kiedy białą ręką Moja pani, co dotąd z moją wielką męką Serce trapi, na białej jedwabnicy szyła I srebro karmazynem subtelnem dzieliła. Już niewiele Zerbina jego męstwo wzmaga, Mało mu jego serce i siła pomaga, Bo pewnie, że tatarski król miał nad niem siła: I
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 246
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pieją Syreny słodko-brzmiące dumy, Choćby z morskiej kolebka utoczona spumy, Choćby się na to zmówić obie chciały zarze, Nie uśpią człeka, kędy w głowie jak w browarze, Sto wątpliwości razem, razem tysiąc myśli, I w sercu, i w rozumie hetmanowi kreśli. Kiedy Tytan, skończywszy przechadzkę podziemną, Przez rumianą jutrzenkę obwieszcza noc ciemną, Księżyc bladł, gwiazdy gasły, gdy się wschód zabieli A zorza purpurowej Febowi pościeli Ustąpi, który tymże impetem na światy Ogniste pędzi w szorze iskrzącym bachmaty, Których jeszcze nad ziemią nie gorzały cugi, Z uboczy tylko od ciał cień czyniły długi. Dygres Poranek CZĘŚĆ TRZECIA
Jeszcze i Flory z
pieją Syreny słodko-brzmiące dumy, Choćby z morskiej kolebka utoczona spumy, Choćby się na to zmówić obie chciały zarze, Nie uśpią człeka, kędy w głowie jak w browarze, Sto wątpliwości razem, razem tysiąc myśli, I w sercu, i w rozumie hetmanowi kréśli. Kiedy Tytan, skończywszy przechadzkę podziemną, Przez rumianą jutrzenkę obwieszcza noc ciemną, Księżyc bladł, gwiazdy gasły, gdy się wschód zabieli A zorza purpurowej Febowi pościeli Ustąpi, który tymże impetem na światy Ogniste pędzi w szorze iskrzącym bachmaty, Których jeszcze nad ziemią nie gorzały cugi, Z uboczy tylko od ciał cień czyniły długi. Dygres Poranek CZĘŚĆ TRZECIA
Jeszcze i Flory z
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 66
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
eś włożyła na zimne mary różane członki z wonnymi dary?
Twórca on wieczny, kiedy go stworzył, zawarty w niebie gmach był otworzył, skąd formy gładkich ciał, gdy chce, bierze, a nie w zliczonej ma ich tam mierze.
Bo kto wyrazi główkę toczoną, a po niej grzywę złotą kręconą? Kto twarz rumianą pod białym czołem i ślicznym trafi jagody kołem?
Kto oko rzęsą pozorne wroną i nosek szczupły, i parę wonną, którą szarłatne wargi spuszczały, dokąd mu krótkie dni dopuszczały?
Nuż zaś stawiki wszytkiego ciała, by je też z kości słoniowej miała wyrzezać ręka meteorowa, tak była z nimi spojona głowa.
Cóż po tym
eś włożyła na zimne mary różane członki z wonnymi dary?
Twórca on wieczny, kiedy go stworzył, zawarty w niebie gmach był otworzył, skąd formy gładkich ciał, gdy chce, bierze, a nie w zliczonej ma ich tam mierze.
Bo kto wyrazi główkę toczoną, a po niej grzywę złotą kręconą? Kto twarz rumianą pod białym czołem i ślicznym trafi jagody kołem?
Kto oko rzęsą pozorne wroną i nosek szczupły, i parę wonną, którą szarłatne wargi spuszczały, dokąd mu krótkie dni dopuszczały?
Nuż zaś stawiki wszytkiego ciała, by je też z kości słoniowej miała wyrzezać ręka meteorowa, tak była z nimi spojona głowa.
Cóż po tym
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 308
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
, proszę, bo koła ogniste, Pospiesz tym prędzej przez obłoki czyste,
Lazurom pięknym jasnością podobne, Światłem ozdobne.
A ja w swych gmachach paniej czekać będę. Gdy uciszony wedle niej usiądę, Dam potraw dosyć i rozkoszne wino, Piękna dziewczyno!
A przy tym akcie będę się gotował, Jakbym cię w gębkę rumianą całował I usta barwą koralu podobne, Barzo nadobne.
Tam się przechodzim na góry osobne, Kędy ujrzywa zwierzątka ozdobne, Jelenie młode, są też i sarneczki, Jako dzieweczki.
A z tej przechadzki do sadu pojdziewa, Pod lipą, drzewem rozkosznym, siędziewa, Wychłodzonego wina dadzą flaszę, Dadzą i czaszę.
Stamtąd na
, proszę, bo koła ogniste, Pospiesz tym prędzej przez obłoki czyste,
Lazurom pięknym jasnością podobne, Światłem ozdobne.
A ja w swych gmachach paniej czekać będę. Gdy uciszony wedle niej usiędę, Dam potraw dosyć i rozkoszne wino, Piękna dziewczyno!
A przy tym akcie będę się gotował, Jakbym cię w gębkę rumianą całował I usta barwą koralu podobne, Barzo nadobne.
Tam się przechodzim na gory osobne, Kędy ujrzywa zwierzątka ozdobne, Jelenie młode, są też i sarneczki, Jako dzieweczki.
A z tej przechadzki do sadu pojdziewa, Pod lipą, drzewem rozkosznym, siędziewa, Wychłodzonego wina dadzą flaszę, Dadzą i czaszę.
Ztamtąd na
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 178
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
z obłoku po trosze dobywa. To z niego wszystko wyszedszy możniejszy Słońce ma promień/ i dzień śle jaśniejszy. 30. Włos z przyrodzenia ukędzierzawiony/ Puszczony na wiatr/ w pierścienie się wije: Wzrok sam w swe oczy wszystek zgromadzony/ I skarb miłości/ i swój własny kryje. Twarz miała jako kiedy kto gładzony Rumianą rożą słoniowy ząb zmyje/ Ust jako godne nigi nie pochwalem/ Przechodzą piękne rubiny z koralem. Jerozolimy wyzwolonej
31. Śnieg biały z piersi/ i z szyje wynika/ Gdzie ma swe gniazdo miłość przeraźliwa: Mniejsza część piersi na wierzch się wymyka/ Większą część kryje szata zazdrościwa. Ale chocia je przed okiem zamyka/
z obłoku po trosze dobywa. To z niego wszystko wyszedszy możnieyszy Słońce ma promień/ y dźień śle iaśnieyszy. 30. Włos z przyrodzenia vkędźierzáwiony/ Puszczony ná wiátr/ w pierśćienie się wiie: Wzrok sam w swe oczy wszystek zgromadzony/ Y skarb miłośći/ y swoy własny kryie. Twarz miała iáko kiedy kto gładzony Rumianą rożą słoniowy ząb zmyie/ Vst iako godne nigy nie pochwalem/ Przechodzą piękne rubiny z koralem. Ierozolimy wyzwoloney
31. Snieg biały z pierśi/ y z szyie wynika/ Gdźie ma swe gniazdo miłość przeráźliwa: Mnieysza część pierśi ná wierzch się wymyka/ Większą część kryie szátá zazdrośćiwa. Ale choćia ie przed okiem zámyka/
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 85
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618