Fantu/ Dla Kamfory/ dla Dragantu. Lubo po mleko ośle/ lubo do Nila/ Po łajno Krokodyla. Zęby bielić murzyna: i z okopciały/ Białą barwę skronie miały. Pal migdały na wągiel/ a żeby brwiczki/ Czarnej nabyły barwiczki. Krusz Korale/ i z Morską pomieszaj pianą/ Żebyś stąd była rumianą. Maluj się/ upizmuj się/ potrząśniej putrem/ A przecieś ty świnim futrem. Darmo te kunszty które/ gdy ludzie widzą/ Jak się śmieją/ jako szydzą Ktoś prędko gwoździk zgryźszy chuchnąwszy snadnie/ Aż ta krasa z ciebie spadnie. Lub ciepła izba/ lubo w tańcu się spocisz/ Z tych ozdób się
Fántu/ Dla Kámphory/ dla Drágántu. Lubo po mleko ośle/ lubo do Nylá/ Po łáyno Krokodylá. Zęby bielić murzyná: y z okopćiáły/ Białą bárwę skronie miáły. Pal migdały ná wągiel/ á zeby brwiczki/ Czarney nábyły bárwiczki. Krusz Korale/ y z Morską pomieszay piáną/ Zebyś ztąd była rumiáną. Máluy się/ vpiżmuy się/ potrząśniey putrem/ A przećieś ty świnim futrem. Dármo te kunszty ktore/ gdy ludźie widzą/ Iák się śmieią/ iáko szydzą Ktoś prędko gwozdźik zgryźszy chuchnąwszy snádnie/ Aż tá krasá z ćiebie spádnie. Lub ćiepła izbá/ lubo w tańcu się spoćisz/ Z tych ozdob się
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 175
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
szacunek nie wchodzi: Dobry, lepszy, najlepszy ze wszytkich tych rzeczy, Które tylko na myśli postać mogą człeczej. 308 (F). PODOBIEŃSTWO
Gdy się wieczór czerwienią, napisano, nieba, W nocy, albo więc jutro, deszcza czekać trzeba. Niebem twarz, słońcem u mej gorzałka sąsiady, Co ją czyni rumianą, ku wieczoru, z bladej. Często też moczem pościel w nocy, często płaczem Oczy zleje nazajutrz, wycięta korbaczem; A kiedy się też z rana w krasę zarumieni, Wesołej przez cały dzień pogody nie mieni. 309 (F). NA PIJANICE
Tak piszą geografi: gdzieś, u świata końca, Żyją ludzie
szacunek nie wchodzi: Dobry, lepszy, najlepszy ze wszytkich tych rzeczy, Które tylko na myśli postać mogą człeczej. 308 (F). PODOBIEŃSTWO
Gdy się wieczór czerwienią, napisano, nieba, W nocy, albo więc jutro, deszcza czekać trzeba. Niebem twarz, słońcem u mej gorzałka sąsiady, Co ją czyni rumianą, ku wieczoru, z bladej. Często też moczem pościel w nocy, często płaczem Oczy zleje nazajutrz, wycięta korbaczem; A kiedy się też z rana w krasę zarumieni, Wesołej przez cały dzień pogody nie mieni. 309 (F). NA PIJANICE
Tak piszą geografi: gdzieś, u świata końca, Żyją ludzie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 132
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Cydyppe zwiedziona I kształtną zdradą cicho poślubiona, • Ani to, co trzy zwadziło boginie I dla którego potem Troja ginie, Nie zrówna z jabłkiem, które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na zdradzie. Jest mu podobne, bo to pod łupiną Rumianą światu śmierci jest przyczyną;
A to też nie tak, jako miało, chłodzi, Ale mi ognie śmiertelne rozwodzi I ten ognisty z ręku Katarzyny Pocisk serce mi obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęła
Cydyppe zwiedziona I kształtną zdradą cicho poślubiona, • Ani to, co trzy zwadziło boginie I dla którego potem Troja ginie, Nie zrówna z jabłkiem, które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na zdradzie. Jest mu podobne, bo to pod łupiną Rumianą światu śmierci jest przyczyną;
A to też nie tak, jako miało, chłodzi, Ale mi ognie śmiertelne rozwodzi I ten ognisty z ręku Katarzyny Pocisk serce mi obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 13
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wielką przyniesiesz owocy, Bo ta ręka jest tej władzy i mocy, Że czego się tknie, czego mocno imię, Roście jej w garści, chociażby i zimie: ODDANA
Nie pochlebuję-ć, wierzysz temu, tuszę, Ale cię z niebem, Jago, równać muszę: Usta tak w koral ubrane jak z morza Rumianą rano twarz wynosi zorza; Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świecą, Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą; Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze Bez przypraw, które wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym
wielką przyniesiesz owocy, Bo ta ręka jest tej władzy i mocy, Że czego się tknie, czego mocno imie, Roście jej w garści, chociażby i zimie: ODDANA
Nie pochlebuję-ć, wierzysz temu, tuszę, Ale cię z niebem, Jago, równać muszę: Usta tak w koral ubrane jak z morza Rumianą rano twarz wynosi zorza; Oczy tak jasnym blaskiem ziemi świecą, Jakim się gwiazdy z słońcem nie poszczycą; Biała płeć mlecznej nie ustąpi drodze Bez przypraw, które wożą kraje cudze; Głos, kiedy śpiewasz, tak wdzięczny, że zgoła Serafickiego przewyższasz anioła. O, jakoż bym się do tego wyścigał, Żebym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
części rozerwana. Ta to była, którą był żenie i Marsowi Ręce i nogi związał, cudzołożnikowi, I dlatego ją zrobił, aby był pojmać Mógł oboje na łóżku i w niej ich dotrzymać.
LVII.
Potem ją Merkuriusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć
części rozerwana. Ta to była, którą był żenie i Marsowi Ręce i nogi związał, cudzołożnikowi, I dlatego ją zrobił, aby był poimać Mógł oboje na łóżku i w niej ich dotrzymać.
LVII.
Potem ją Merkuryusz chytry kowalowi, Chcąc ją Klorę ułowić, ukradł Wulkanowi; Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 344
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Państwo (bo B w Ligurskiej ziemi Lud miał w swoim poddaństwie/ i z miasty głównemi) Napełnił narzkaniem/ i brzegi zielone/ C I Padum, i D Siostrami lasy zagęczone. Temuż człeku gdy ścieńczał głos/ a pióra zasię Białe/ włosów postawę przyobłokły na się/ Piersi z siebie pociągła szyję wypuścieły/ Rumianą się przegrodą palce połączeły: Bok się w mech skrył/ gęba nos stępiały wydawa/ A w tym się nowym ptakiem łabęciem sam stawa. Lecz nieby i powietrzu/ zwierzać zdrowia swego Niechce. Niesłusznie bowiem ognia spuszczonego Od niego nie zapomniał. Przetoż do zabawy Jeziora sobie obrał/ i szerokie stawy. A iż
Páństwo (bo B w Ligurskiey źiemi Lud miał w swoim poddáństwie/ y z miásty głownemi) Napełnił nárzkániem/ y brzegi źielone/ C Y Padum, y D Siostrámi lásy zágęczone. Temuż człeku gdy śćieńczał głos/ a piorá záśię Białe/ włosow postáwę przyoblokły ná się/ Pierśi z śiebie poćiągłá szyię wypuśćieły/ Rumiáną się przegrodą pálce połączeły: Bok się w mech skrył/ gęba nos ztępiáły wydawa/ A w tym się nowym ptakiem łabęćiem sam sstawá. Lecz nieby y powietrzu/ zwierzáć zdrowia swego Niechce. Niesłusznie bowiem ogniá spuszczonego Od niego nie zápomniał. Przetoż do zabáwy Ieźiorá sobie obrał/ y szerokie stáwy. A iż
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 73
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Potajzi na misie.
Weźmij potym chleba białego/ pokraj rubo grzanki/ włóż na mise/ ususzywszy dobrze/ układaj na to pięknie co masz Jarząbki/ Kurpatwy/ albo Gołembie/ albo Kapłona/ a na wierzch włożysz mleczka Cielęce/ i Figatelle drobne odtretowane/ ptaszki/ tak żeby ozdobnie misa/ ułożona była/ żalej tą rumianą polewką gorącą/ a Cytrynę albo Limonia miej wykrawaną/ która pokrajawszy obsadz pięknie/ a daj gorąco na Stół. II. Potas zabielany.
Takimże sposobem/ na rosół powybieraj/ i wstaw/ Materią też na misę także weźmij co chcesz/ Golembi/ Kurcząt/ Kapłona/ etc. i także wstaw zasoliwszy/
Potáyźi ná miśie.
Weźmiy potym chlebá białego/ pokráy rubo grzanki/ włoż ná mise/ ususzywszy dobrze/ vkładay ná to pięknie co masz Iárząbki/ Kurpátwy/ albo Gołembie/ albo Kápłoná/ á ná wierzch włożysz mleczká Cielęce/ y Figatelle drobne odtretowáne/ ptaszki/ ták żeby ozdobnie misá/ vłożona byłá/ żaley tą rumianą polewką gorącą/ a Cytrynę albo Limonia miey wykráwaną/ ktora pokraiáwszy obsadz pięknie/ á day gorąco na Stoł. II. Potás zábielany.
Tákimże sposobem/ ná rosoł powybieray/ y wstaw/ Máteryą też ná misę także weźmiy co chcesz/ Golęmbi/ Kurcząt/ Kapłona/ etc. y także wstaw zásoliwszy/
Skrót tekstu: CzerComp
Strona: 38
Tytuł:
Compendium ferculorum albo zebranie potraw
Autor:
Stanisław Czerniecki
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
kulinaria
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
dzisiaj ludzkim oczom ziemskie stawia raje: Kwitną drzewa, ogrody, a pod krzakiem roży Wenus z pięknym Adonem swe pieszczoty mnoży. 3
Słońce, Wenus, promieniem tocząc na świat lubem, Wsze stworzenie jednoczy przyrodzonym ślubem, Perłowa z niebieskich się zrzedlnic rosa leje, Że z niej ziemia wszelakim płodem brzemienieje. 4
Sady kwitną rumianą i w śnieg bielszą cerą, Słodką zdobycz hyblejskie dziedziczki z nich bierą; Willaneczki, z ogrodów nowinki zielone Poprzedawszy, stroją się w kształciki upstrzone. 5
Pola, sady, ogrody, łąki zielenieją, Gospodarz na to patrząc cieszy się nadzieją. Boże. tu cuda Twoje, tu Twe wielkie dziwy! Wszystko rodzisz i
dzisiaj ludzkim oczom ziemskie stawia raje: Kwitną drzewa, ogrody, a pod krzakiem roży Wenus z pięknym Adonem swe pieszczoty mnoży. 3
Słońce, Wenus, promieniem tocząc na świat lubem, Wsze stworzenie jednoczy przyrodzonym ślubem, Perłowa z niebieskich się zrzedlnic rosa leje, Że z niej ziemia wszelakim płodem brzemienieje. 4
Sady kwitną rumianą i w śnieg bielszą cerą, Słodką zdobycz hyblejskie dziedziczki z nich bierą; Willaneczki, z ogrodów nowinki zielone Poprzedawszy, stroją się w kształciki upstrzone. 5
Pola, sady, ogrody, łąki zielenieją, Gospodarz na to patrząc cieszy się nadzieją. Boże. tu cuda Twoje, tu Twe wielkie dziwy! Wszystko rodzisz i
Skrót tekstu: GawPieśBar_II
Strona: 142
Tytuł:
Pieśni
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wziąwszy Piotra/ Jakuba/ i Jana/ Pośpiesza do Ogrojca: naśladują Pana: Chętną vięte myślą animusze mając/ Ani się już i na śmierć nic nie oglądając. Męki Pańskiej.
Nadstawiają uszu swych/ rychło co Pan rzecze/ A Pana ciężko smętek nieużyty piecze. Raz/ postacią oblicze bladą pokrywając. Raz/ białe rumianą krwią skronie przenikając: Wizerunk srogiej śmierci i okrutnej męki Następuje przed oczy: Tu/ miłość przezdzięki/ I chuć zbawienia wielka wesela dodaje: Tu/ przyrodzona trwoga smętną duszę kraje. Ogrodziec.
In montem Oliveti, ubi erat hortus, in quem introivit. Ioan: 18.
WChodzą w Ogród/ przyległy wiosce pomienionej:
wźiąwszy Piotrá/ Iákubá/ y Ianá/ Pośpiesza do Ogroycá: náśláduią Páná: Chętną vięte myślą ánimusze máiąc/ Ani się iuż y ná śmierć nic nie oglądáiąc. Męki Páńskiey.
Nádstáwiáią vszu swych/ rychło co Pan rzecze/ A Páná ćiężko smętek nieużyty piecze. Raz/ postáćią oblicze bládą pokrywáiąc. Raz/ białe rumiáną krwią skronie przenikáiąc: Wizerunk srogiey śmierći y okrutney męki Nástępuie przed oczy: Tu/ miłość przezdźięki/ I chuć zbáwienia wielka wesela dodáie: Tu/ przyrodzona trwogá smętną duszę kráie. Ogrodźiec.
In montem Oliveti, ubi erat hortus, in quem introivit. Ioan: 18.
WChodzą w Ogrod/ przyległy wiosce pomienioney:
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 7.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
na przemiany, ściąwszy z gniewem zęby, W subtelnym ciele robią okrutne poręby: Sieką, biją, chlustają, aże do ocinku, Świeżej brzozy echo się rozlega po rynku; Wspinają się na palce, zamierzając z góry, Że już ledwie na Pańskim ciele co znać skóry: Od głowy aż do stopy krwią się zlał rumianą, Wszytkie się jego rany jedną zdadzą raną. (268)
Zajuszyli się kaci jako psi od pyska, Nie dbają, chociaż na nich krew niewinna pryska; Sapią, pocą, pienią się, zmordowani warczą, Kiedy im ledwie drudzy rózg robić nastarczą. Pochutnywają Żydzi i jeśli jest jeszcze Kawałek ciała, co się jego
na przemiany, ściąwszy z gniewem zęby, W subtelnym ciele robią okrutne poręby: Sieką, biją, chlustają, aże do ocinku, Świeżej brzozy echo się rozlega po rynku; Wspinają się na palce, zamierzając z góry, Że już ledwie na Pańskim ciele co znać skóry: Od głowy aż do stopy krwią się zlał rumianą, Wszytkie się jego rany jedną zdadzą raną. (268)
Zajuszyli się kaci jako psi od pyska, Nie dbają, chociaż na nich krew niewinna pryska; Sapią, pocą, pienią się, zmordowani warczą, Kiedy im ledwie drudzy rózg robić nastarczą. Pochutnywają Żydzi i jeśli jest jeszcze Kawałek ciała, co się jego
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 577
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987