ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W sercu mróz nosisz, w piersiach szczere lody, A farba-ć zdobi rumiane jagody; Ja w sercu pałam, a twarz mi blednieje — O, jak się znacznie lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem, gdzie w gumnie dziura, Służyłem jak wierny ciura — Teraz, jak się pan ożenił, Wszytek mi się
ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W sercu mróz nosisz, w piersiach szczere lody, A farba-ć zdobi rumiane jagody; Ja w sercu pałam, a twarz mi blednieje — O, jak się znacznie lepiej z tobą dzieje! ORACJA KWIETNA
Ja, com przedtem bijał Turki I łapał lękliwe kurki, Nalazłem, gdzie w gumnie dziura, Służyłem jak wierny ciura — Teraz, jak się pan ożenił, Wszytek mi się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Aż gdy roszańskie obfite doliny I kąt mnie milszy nad insze krainy Obaczę, natychmiast pióry Puszczę się ku ziemi z góry.
Tam raz przywitam, trzykroć ucałuję Część serca mego, którą tak miłuję, Że dla niej lubo śmierć, lubo Żywot przyjmę zawsze lubo.
Widzę już, widzę oczy ukochane, Widzę jagody i wargi rumiane, Widzę postać nie zmyśloną, Mnie tysiąckroć ulubioną.
Kto by cię nie znał, Symnozymie złoty, Jedyne moje na świecie pieszczoty, Tyś rozkosz ma nieodmienna, Tyś myśl moja całodzienna.
O, dniu szczęśliwy, chciej się prędko śpieszyć, Który stroskane serce masz pocieszyć Natenczas, kiedy na jawie Swemu miłemu się
Aż gdy roszańskie obfite doliny I kąt mnie milszy nad insze krainy Obaczę, natychmiast pióry Puszczę się ku ziemi z góry.
Tam raz przywitam, trzykroć ucałuję Część serca mego, którą tak miłuję, Że dla niej lubo śmierć, lubo Żywot przyjmę zawsze lubo.
Widzę już, widzę oczy ukochane, Widzę jagody i wargi rumiane, Widzę postać nie zmyśloną, Mnie tysiąckroć ulubioną.
Kto by cię nie znał, Symnozymie złoty, Jedyne moje na świecie pieszczoty, Tyś rozkosz ma nieodmienna, Tyś myśl moja całodzienna.
O, dniu szczęśliwy, chciej się prędko śpieszyć, Który stroskane serce masz pocieszyć Natenczas, kiedy na jawie Swemu miłemu się
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 39
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
do niej puść zagony. 559. Na imieniny Anny.
By szczęście jako chęci tak dało możności, Żebym miał, zacna pani, według twej godności Na twoje imieniny upominek złoty I krajów cudzoziemskich subtelne roboty, Albo perły na wybór z indyjskiego morza, Gdzie ze złotej łożnice wstając rana zorza Pokazuje w te kraje swe rumiane lice, Albo zdobycz bogatą moskiewskiej stolice, Z którejby było pęto złote uczynione A na twe, zacna pani, ramiona włożone, Pewnieby się takiego nic nie uchroniło, Coby twoję osobę wiązać godno było. Lecz jeśli do tej sprawy nie może z pustego Lubo lnu lub konopi zebrać z pola mego, Pogotowiu
do niej puść zagony. 559. Na imieniny Anny.
By szczęście jako chęci tak dało możności, Żebym miał, zacna pani, według twej godności Na twoje imieniny upominek złoty I krajow cudzoziemskich subtelne roboty, Albo perły na wybor z indyjskiego morza, Gdzie ze złotej łożnice wstając rana zorza Pokazuje w te kraje swe rumiane lice, Albo zdobycz bogatą moskiewskiej stolice, Z ktorejby było pęto złote uczynione A na twe, zacna pani, ramiona włożone, Pewnieby się takiego nic nie uchroniło, Coby twoję osobę wiązać godno było. Lecz jeśli do tej sprawy nie może z pustego Lubo lnu lub konopi zebrać z pola mego, Pogotowiu
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 276
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
chudobie, Sam dworem, łaską, sam i panem sobie,
Póki Bóg, póki zamierzone lata Zechcą, uczciwie tu zażywa świata A z ziemie jego praca sprawiedliwa Lichwą stokrotną nagrodzona bywa. Stąd małe dziatki, stąd żonę, stąd wszytek I z robotniki żywi swój dobytek.
Ledwie jutrzenka ze złotej łożnice Na świat pokaże swe rumiane lice, On czeladź budzi, Boga modły błaga (Jemu ptak krzycząc na polu pomaga). Ten jest początkiem, ten i końcem wszego, Ten błogosławi wszytkie prace jego.
Słoneczne słowik promienie tymczasem Z ochotą wita szczebiocąc pod lasem. Pasterz za stadem wesoło przygrawa I wół do jarzma pracowity wstawa. Oracz za pługiem przyśpiewując
chudobie, Sam dworem, łaską, sam i panem sobie,
Poki Bog, poki zamierzone lata Zechcą, uczciwie tu zażywa świata A z ziemie jego praca sprawiedliwa Lichwą stokrotną nagrodzona bywa. Ztąd małe dziatki, ztąd żonę, ztąd wszytek I z robotniki żywi swoj dobytek.
Ledwie jutrzenka ze złotej łożnice Na świat pokaże swe rumiane lice, On czeladź budzi, Boga modły błaga (Jemu ptak krzycząc na polu pomaga). Ten jest początkiem, ten i końcem wszego, Ten błogosławi wszytkie prace jego.
Słoneczne słowik promienie tymczasem Z ochotą wita szczebiocąc pod lasem. Pasterz za stadem wesoło przygrawa I woł do jarzma pracowity wstawa. Oracz za pługiem przyśpiewując
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 278
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w ciemny las, gęsty i głęboki Właśnie w ten czas, gdy na świat padną ciemne mroki. PIEŚŃ XXIII.
VI.
A nie wiedząc, gdzie się tak późno podzieć miała, Na tem miejscu, gdzie ją noc nalazła, została Na trawie, gdzie beł gęstem liściem dąb nakryty, Częścią śpiąc i czekając na rumiane świty, Część na Marsa, Jowisza i na błędne bogi Insze patrząc, jako swe odprawują drogi; Ale lub czuje lub śpi, twardem snem zmorzona, Wszytka jest w swem Rugierze myślą utopiona.
VII.
Ustawnie wzdycha z serca i z samych wnętrzności, Pełna smutku wielkiego i ciężkiej żałości, Że w niej więcej,
w ciemny las, gęsty i głęboki Właśnie w ten czas, gdy na świat padną ciemne mroki. PIEŚŃ XXIII.
VI.
A nie wiedząc, gdzie się tak późno podzieć miała, Na tem miejscu, gdzie ją noc nalazła, została Na trawie, gdzie beł gęstem liściem dąb nakryty, Częścią śpiąc i czekając na rumiane świty, Część na Marsa, Jowisza i na błędne bogi Insze patrząc, jako swe odprawują drogi; Ale lub czuje lub śpi, twardem snem zmorzona, Wszytka jest w swem Rugierze myślą utopiona.
VII.
Ustawnie wzdycha z serca i z samych wnętrzności, Pełna smutku wielkiego i ciężkiej żałości, Że w niej więcej,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 197
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, że wnet siadł na złotym tronie, po szczęsnych bitwach, Medów w Babilonie.
Ale to w dalszej wieku jego dobie; teraz Wielikie radź, Carstwo, o sobie: wolisz li szabli dać twych synów głowy, a niżli zrzucić dawne z nóg okowy?
Puść górne myśli, a strzeż rany drugiej, hamuj rumiane po twych polach strugi, niech wóz Bellony w pokoju z nich zjedzie, a pobocz w trokach więźniów już nie wiedzie.
Rzuć broń od siebie, a do nóg upadni zwyciężcy temu jako naukładniej, co cię sam miłą daruje wolnością i tam, gdzie mieszkasz, nazwie twoją włością.
Tak Orzeł i Sęp równo
, że wnet siadł na złotym tronie, po szczęsnych bitwach, Medów w Babilonie.
Ale to w dalszej wieku jego dobie; teraz Wielikie radź, Carstwo, o sobie: wolisz li szabli dać twych synów głowy, a niżli zrzucić dawne z nóg okowy?
Puść górne myśli, a strzeż rany drugiéj, hamuj rumiane po twych polach strugi, niech wóz Bellony w pokoju z nich zjedzie, a pobocz w trokach więźniów już nie wiedzie.
Rzuć broń od siebie, a do nóg upadni zwyciężcy temu jako naukładniej, co cię sam miłą daruje wolnością i tam, gdzie mieszkasz, nazwie twoją włością.
Tak Orzeł i Sęp równo
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 233
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
Jak kiedy kaurus obłoki rozżenie. Prędzej niż swoje unosi płomienie Gwiazda, która się ruszywszy wiatrami Ginie z ogniami Niech równa z tobą, glans pozoru wszego Dziwująca się wieść wieku starego. Barziej się twoja ozdoba wydawa. Jak podczas pełni z swą światłością stawa, Gdy jasne ognie obiema rogami Łączy, a w nocy spiesznemi kołami Rumiane usta miesiąc prezentuje. Światło gwiazd mniejszych przed nim masieruje, Jak bywa pierwsze niosący ciemności Nocny posłannik, zmorskich głębokości Potym jak grube ciemności uwiedzie Zswiatłem przyjedzie. I ty z Indyej Bachu Majonosy, Który nietknięte brzytwą mając włosy, Winnemi pędzisz Tygrysy lisktami, Głowę okrywasz czapką i rogami. Nie masz nic nad włos ostry Hippolita
Ják kiedy kaurus obłoki rozżęnie. Prędzey niż swoie unosi płomięnie Gwiazda, ktora się ruszywszy wiátrámi Ginie z ogniámi Niech rowna z tobą, gláns pozoru wszego Dźiwuiącá się wieść wieku stárego. Bárźiey się twoiá ozdobá wydawa. Ják podczás pełni z swą swiátłośćią stawa, Gdy iásne ogńie obięmá rogámi Łącży, á w nocy spiesznęmi kołámi Rumiáne ustá mieśiąc prezentuie. Swiátło gwiazd mnieyszych przed nim masieruie, Ják bywa pierwsze niosący cięmnośći Nocny posłánnik, zmorskich głębokośći Potym iák grube ćięmnośći uwiedźie Zswiátłęm przyiedźie. I ty z Indyey Bachu Maionosy, Ktory nietknięte brzytwą máiąc włosy, Winnęmi pędźisz Tygrisy lisktámi, Głowę okrywasz czápką y rogámi. Nie masz nic nád włos ostry Hippolitá
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 155
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696