Ale się żadne przecię z tych nie podobały; Nakoniec między niemi Orontea wstała, Co od króla Minosa ród swój wywodzała.
XXV.
Namłodsza miedzy niemi i nagładsza była I namędrsza i mniej też, niż insze, zgrzeszyła; Miłowała Falanta i jemu się dała Prawicą i dla niego ojca odjachała. Ta ukazując z twarzy rumianej i z mowy Śmiałe serce i w sercu śmiałem gniew gotowy, Rady od inszych wszytkich wniesione zganiła I że jej zdanie wszytkie przyjęły, sprawiła. PIEŚŃ XX.
XXVI.
Porzucić on piękny kraj jem nie rozradzała, Który, że beł obfity i zdrowy, poznała. Miał w sobie przeźroczyste rzeki i niziny, Łąki,
Ale się żadne przecię z tych nie podobały; Nakoniec między niemi Orontea wstała, Co od króla Minosa ród swój wywodzała.
XXV.
Namłodsza miedzy niemi i nagładsza była I namędrsza i mniej też, niż insze, zgrzeszyła; Miłowała Falanta i jemu się dała Prawicą i dla niego ojca odjachała. Ta ukazując z twarzy rumianej i z mowy Śmiałe serce i w sercu śmiałem gniew gotowy, Rady od inszych wszytkich wniesione zganiła I że jej zdanie wszytkie przyjęły, sprawiła. PIEŚŃ XX.
XXVI.
Porzucić on piękny kraj jem nie rozradzała, Który, że beł obfity i zdrowy, poznała. Miał w sobie przeźroczyste rzeki i niziny, Łąki,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 119
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, aby się nie znali, Wzajem ci wszyscy, którzy w pałacu mieszkali.
XXXII.
Rugier się Bradamancie swojej przypatruje, Niemniej i ona jemu i zbyt się dziwuje Oboje, że tak wielkiej gusła były mocy, Że jem tak długo ćmiły i rozum i oczy. Rugier obłapia swoję dziewicę nadobną, Która się zstaje różej rumianej podobną, I chciwie zbiera z jej ust pierwsze wdzięczne kwiaty I szczęśliwej miłości swej owoc bogaty.
XXXIII.
Częstokroć się wzajemnie oboje ściskali, Częstokroć obłapiania swoje powtarzali, Ciesząc się z obopólnej i szczerej miłości, Że się w sercu nie mogły zmieścić ich radości, I żałując niezmiernie, że się nie poznali, Kiedy w
, aby się nie znali, Wzajem ci wszyscy, którzy w pałacu mieszkali.
XXXII.
Rugier się Bradamancie swojej przypatruje, Niemniej i ona jemu i zbyt się dziwuje Oboje, że tak wielkiej gusła były mocy, Że jem tak długo ćmiły i rozum i oczy. Rugier obłapia swoję dziewicę nadobną, Która się zstaje różej rumianej podobną, I chciwie zbiera z jej ust pierwsze wdzięczne kwiaty I szczęśliwej miłości swej owoc bogaty.
XXXIII.
Częstokroć się wzajemnie oboje ściskali, Częstokroć obłapiania swoje powtarzali, Ciesząc się z obopólnej i szczerej miłości, Że się w sercu nie mogły zmieścić ich radości, I żałując niezmiernie, że się nie poznali, Kiedy w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 177
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
swoim hodziom poprzestać pacierzy, Aże będzie w lisowskim szańcu na wieczerzy, Gdzie już działa i wielką część piechoty znaczy; Boże uchowaj komu wspomnieć mu inaczej! A tymczasem parują naszy Turków śmiele, W boku mając hetmana, ochotnika w czele; Karbują miękkie grzbiety, a z każdej się rany Na suchą ziemię toczy struga krwie rumianej. A jeśli się też który na swoję pasiekę Obejźry, co miał w grzbiet wziąć, to bierze w paszczękę. Cały dzień Szemberg czekał, aż go samym mrokiem Pożądanym fortuna nasyci obrokiem. Ten pod lasem na stronie szańc usypał mały, Gdzie z trzoma sty piechoty i ze dwiema działy Przypadł, i tak nieznacznie,
swoim hodziom poprzestać pacierzy, Aże będzie w lisowskim szańcu na wieczerzy, Gdzie już działa i wielką część piechoty znaczy; Boże uchowaj komu wspomnieć mu inaczéj! A tymczasem parują naszy Turków śmiele, W boku mając hetmana, ochotnika w czele; Karbują miękkie grzbiety, a z każdej się rany Na suchą ziemię toczy struga krwie rumianej. A jeśli się też który na swoję pasiekę Obejźry, co miał w grzbiet wziąć, to bierze w paszczekę. Cały dzień Szemberg czekał, aż go samym mrokiem Pożądanym fortuna nasyci obrokiem. Ten pod lasem na stronie szańc usypał mały, Gdzie z trzoma sty piechoty i ze dwiema działy Przypadł, i tak nieznacznie,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 269
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
, abyś nieprzespaną Wziął noc z mych rąk, nim zorze wieczorne nastaną”.
LXXXI.
Tak rzekł i zaraz konia obraca rączego, Opuściwszy Brandmarta, do grabie dużego I sztych gwałtem prostuje srogi, jadowity Do boku miedzy słabsze i przęczki i nity. Ale się oszukiwa, bo z twardego ciała Broń ostra krwie wytoczyć rumianej nie chciała. Zaś Balizardę spuszcza grof; ta tarcz, przyłbicę Skruszywszy, twarzy męskiej ścina połowicę. .
LXXXII.
Potem zbroję przenika, pierś, kolana srodze Rani Serykanowi, krwi dając dwie drodze. Ten pobladł, zdumiewa się i barzo dziwuje, Iż sczarowany jego blach ran nie hamuje; Uważa raz szkaradny, ciężki
, abyś nieprzespaną Wziął noc z mych rąk, nim zorze wieczorne nastaną”.
LXXXI.
Tak rzekł i zaraz konia obraca rączego, Opuściwszy Brandmarta, do grabie dużego I sztych gwałtem prostuje srogi, jadowity Do boku miedzy słabsze i przęczki i nity. Ale się oszukiwa, bo z twardego ciała Broń ostra krwie wytoczyć rumianej nie chciała. Zaś Balizardę spuszcza grof; ta tarcz, przyłbicę Skruszywszy, twarzy męskiej ścina połowicę. .
LXXXII.
Potem zbroję przenika, pierś, kolana srodze Rani Serykanowi, krwi dając dwie drodze. Ten pobladł, zdumiewa się i barzo dziwuje, Iż sczarowany jego blach ran nie hamuje; Uważa raz szkaradny, ciężki
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 247
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Nigdy nie dopinając, abym chęcią małą Leczyć pozwolił miłość tak zapamiętałą; Żadnej skry nie pobudził płomień jej szalony We mnie: cnotą żony swej byłem uzbrojony.
XXIII.
Cnotą, wiarą, przysięgą namniej niewątpliwą Takem utwierdził miłość w sobie zapalczywą, Iż najpiękniejsza córka Ledy zawołanej, Choć przeszła rozkoszny świt jutrzenki rumianej, Próżnoby się kusiła, daremneby były Obietnice, które trzy boginie czyniły W Idzie: niepożytem beł, do tysiąca razy Odrzucałem ją, strzegąc w łożu swem tej zmazy.
XXI
Lecz jak moje nieszczęście chciało dnia jednego, Zdybawszy mię opodal pałacu mojego Melissa - takie wiedma krzcone imię miała - Najłagodniejszych słówek zwykle
, Nigdy nie dopinając, abym chęcią małą Leczyć pozwolił miłość tak zapamiętałą; Żadnej skry nie pobudził płomień jej szalony We mnie: cnotą żony swej byłem uzbrojony.
XXIII.
Cnotą, wiarą, przysięgą namniej niewątpliwą Takem utwierdził miłość w sobie zapalczywą, Iż najpiękniejsza córka Ledy zawołanej, Choć przeszła rozkoszny świt jutrzenki rumianej, Próżnoby się kusiła, daremneby były Obietnice, które trzy boginie czyniły W Idzie: niepożytem beł, do tysiąca razy Odrzucałem ją, strzegąc w łożu swem tej zmazy.
XXI
Lecz jak moje nieszczęście chciało dnia jednego, Zdybawszy mię opodal pałacu mojego Melissa - takie wiedma krzcone imię miała - Najłagodniejszych słówek zwykle
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 285
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
– obnażony stanął wszetecznej gromadzie onej; rynek syjoński widział te członki, na które głosów anielskich zwonki nigdy brzmieć patrząc nie przestawają, a tu żołnierze do prągi pchają, krępują ręce stryczki i nogi, a zatym krwawe pławią odnogi. Od rózg, od biczów panieńskie ciało (przejął żal słowa!) aż poczerniało, rumianej pełen piasek posoki ledwie hamuje plecione troki.
Tak oto korzyść, acz jej Praw płaci i w domu własnym zranion od braci; tak oto zamilkł przed tym co strzyże za nasze nagi Baranek bryże. 3. Godzina trzecia
Bolesnych pełen ran Święty Świętych jeszcze nie wolen katów przeklętych; dopiero żołnierz króla ubiera w pawłokę, którą
– obnażony stanął wszetecznej gromadzie onéj; rynek syjoński widział te członki, na które głosów anielskich zwonki nigdy brzmieć patrząc nie przestawają, a tu żołnierze do prągi pchają, krępują ręce stryczki i nogi, a zatym krwawe pławią odnogi. Od rózg, od biczów panieńskie ciało (przejął żal słowa!) aż poczerniało, rumianej pełen piasek posoki ledwie hamuje plecione troki.
Tak oto korzyść, acz jej Praw płaci i w domu własnym zranion od braci; tak oto zamilkł przed tym co strzyże za nasze nagi Baranek bryże. 3. Godzina trzecia
Bolesnych pełen ran Święty Świętych jeszcze nie wolen katów przeklętych; dopiero żołnierz króla ubiera w pawłokę, którą
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 80
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995
dowcipny, ale ospały, lubo długowieczny. Kto podługowatej w przód i zad głowy ku skroniom zapadłej, iż głowy najlepszej. Kto włosa białego, że flegmatyczny; włosa czarnego a ostrego, że mocny: włosa miętkiego że bojaźliwy: włosa szafranowatego że gorący i wykrętny. Kto twarzy białej i bladej że niewieściuchowaty; twarzy biało rumianej że wesoły odważny; twarzy piegowatej, że nieszczery i machiawel. Kto czoła zbyt małego że niepojętny: zbyt wielkiego że leniuch: kto pomiernego, że dowicpny: kto okrągławego, że gniewliwy: kto kwadratowego a wsrodku zaklętego, że i dowcipny i wspaniałego umysłu: kto zmarszczonego że melancholik: kto gładkiego, że wesoły,
dowcipny, ále ospáły, lubo długowieczny. Kto podługowatey w przod y zad głowy ku skroniom západłey, iż głowy naylepszey. Kto włosa białego, że flegmatyczny; włosa czarnego á ostrego, że mocny: włosa miętkiego że boiáźliwy: włosa szafranowátego że gorący y wykrętny. Kto twarzy białey y bládey że niewieściuchowaty; twarzy biáło rumiáney że wesoły odważny; twarzy piegowátey, że nieszczery y máchiáwel. Kto czołá zbyt máłego że niepoiętny: zbyt wielkiego że leniuch: kto pomiernego, że dowicpny: kto okrągłáwego, że gniewliwy: kto kwádratowego á wsrodku záklętego, że y dowcipny y wspániałego umysłu: kto zmarszczonego że meláncholik: kto głátkiego, że wesoły,
Skrót tekstu: BystrzInfAstrol
Strona: 12
Tytuł:
Informacja astrologiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
włosa gęstego, czarnego: twarzy obwisłej, bladej: wymowy przeciągłej i leniwej: głowy ponurej: wzroku tetrycznego: chodu powolnego: a częste sny, miewa o śmierci, pogrzebach, chorobach, straszydłach, więzach, pustyniach etc: Znaki krwistego być sądzą te: kto statury roślejszej: dość ciała mający: twarzy okrągławej, rumianej: włosa miętkiego, rudawego i częstokroć kędzierzawej czupryny: głosu tubalnego; piersi wolnych: apetytu dobrego: kochający rozrywki: sny miewa, że po powietrzu lata, bańkietuje się, tańczy po pałacah, ogrodach się zabawia etc.
Znaki Flegmatyka być sądzą te: gdy kto ogromny, tułowity, pomiernego wzrostu: włosa obrzedniego,
włosa gęstego, czarnego: twarzy obwisłey, bládey: wymowy przeciągłey y leniwey: głowy ponurey: wzroku tetrycznego: chodu powolnego: á częste sny, miewa o śmierci, pogrzebach, chorobách, straszydłách, więzach, pustyniách etc: Znáki krwistego byc sądzą te: kto státury rośleyszey: dość ciáła máiący: twarzy okrągławey, rumiáney: włosa miętkiego, rudáwego y częstokroć kędzierzawey czupryny: głosu tubalnego; piersi wolnych: áppetytu dobrego: kochaiący rozrywki: sny miewa, że po powietrzu lata, báńkietuie się, tańczy po pałácah, ogrodach się zábawia etc.
Znaki Flegmatyká być sądzą te: gdy kto ogromny, tułowity, pomiernego wzrostu: włosa obrzedniego,
Skrót tekstu: BystrzInfAstrol
Strona: 12
Tytuł:
Informacja astrologiczna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
chodził. Skradł się i przypadł w tył niepostrzeżony/ Aby ją w głowę odkrytą ugodził. Krzyknie nań Tantred srodze wylękniony/ Kiedy na nią miecz ujzrzał wzniesiony. 30. Przedsię jej trochę drasnął w koniec głowy/ Bo raz był słaby jako to kwapiony: Jej warkocz złoty taki miał blask nowy/ Kilką kropli krwie rumianej zmoczony/ Jaki więc miewa kamień rubinowy/ Misterną ręką w złoto oprawiony. Roziadł się tantred i z dobytą bronią/ Za tem który ją ranił/ szedł w pogonią. Jerozolimy wyzwolonej
31. Tamten uciekał ledwie więc z cięciwy Puszczona strzała tak prędko bieżała: Ta się zdumiała widząc one dziwy/ Lecz dalej bieżeć za niemi
chodźił. Skradł się y przypadł w tył niepostrzeżony/ Aby ią w głowę odkrytą vgodźił. Krzyknie nań Tántred srodze wylękniony/ Kiedy ná nię miecz vyzrzał wznieśiony. 30. Przedsię iey trochę drasnął w koniec głowy/ Bo raz był słáby iako to kwápiony: Iey wárkocz złoty táki miał blásk nowy/ Kilką kropli krwie rumiáney zmoczony/ Iáki więc miewa kámień rubinowy/ Misterną ręką w złoto oprawiony. Roziadł się tántred y z dobytą bronią/ Zá tem ktory ią ránił/ szedł w pogonią. Ierozolimy wyzwoloney
31. Támten vćiekał ledwie więc z ćięćiwy Puszczona strzáłá ták prętko bieżáłá: Tá się zdumiałá widząc one dźiwy/ Lecz dáley bieżeć zá niemi
Skrót tekstu: TasKochGoff
Strona: 63
Tytuł:
Goffred abo Jeruzalem wyzwolona
Autor:
Torquato Tasso
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618