. Otoczyłem je granićami memi, Ze się aż dotąd kontentują niemi, I położyłem drągi i zapory, Ażeby przy nich swoje miały wspory. Co większa rzekłem okolicznej wodzie, Poty wypadać będziesz w swym zawodzie Dalej nic, o ten fale i bałwany Brzeg wstrącać będziesz z burzliwemi piany. Tyźli brzaskowi pierwsze dał rumieńce, Lub skład i miejsce naznaczył Jutrżence, Która, gdy złotym promieniem zaświta, Zubiegającą nocą dzień się wita. Umieszli trzymać jako ja widomie, Ostatnie ziemie kończyny w swym gromie, Albo wyrzucać niezboznych z jej łona, zwłaszcza gdy ich zły postępek przekona? Nie potrze pewnie nikt się zemną o to, Chociaż przetworzę
. Otoczyłem ie granićami memi, Ze się aż dotąd kontentuią niemi, I położyłem drągi i zapory, Ażeby przy nich swoie miáły wspory. Co większa rzekłem okoliczney wodźie, Poty wypadáć będźiesz w swym zawodźie Dáley nic, o ten fale i bałwány Brżeg wstrącáć będźiesz z burźliwemi piány. Tyźli brzaskowi pierwsze dał rumieńce, Lub skład i mieysce naznaczył Iutrżence, Ktora, gdy złotym promieniem zaświta, Zubiegáiącą nocą dźień się wita. Vmieszli trzymáć iáko ia widomie, Ostátnie źiemie kończyny w swym gromie, Albo wyrzucáć niezboznych z iey łona, zwłaszcza gdy ich zły postępek przekona? Nie potrze pewnie nikt się zemną o to, Chociaż przetworzę
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 148
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
kłaki Niewielkie mają przysmaki.
Więc z zakrzywionego nosa Ustawicznie idzie rosa. I te jagody rożane Widzę, że są malowane. Usta koral przenosiły Teraz się zaskorupiły. A gdy uchylisz ust obu Wdzięcznaś jak szkapa u żłobu. Zęby perłom się równały Teraz wszytkie wyprochniały Kiedy mówisz, serce puchnie Bo z ust niesłychanie cuchnie. Rumieńce masz dość bogate Obadwa już trędowate. Gdy też zaczniesz melodią Piękniej w lesie wilcy wyją. Postrzegłem z pod czapki ucha Widzę, Waśnić kłapoucha. Szyja i pierś była pełną Boś ją wyścilała wełną. Ramię jedno troszkę krzywe Drugie także diabeł dziwe. Ręce palce żyłowate Jak Ezausz masz kosmate. Darmo i ten garb
kłaki Niewielkie mają przysmaki.
Więc z zakrzywionego nosa Ustawicznie idzie rosa. I te jagody rożane Widzę, że są malowane. Usta koral przenosiły Teraz się zaskorupiły. A gdy uchylisz ust obu Wdzięcznaś jak szkapa u żłobu. Zęby perłom się rownały Teraz wszytkie wyprochniały Kiedy mowisz, serce puchnie Bo z ust niesłychanie cuchnie. Rumieńce masz dość bogate Obadwa już trędowate. Gdy też zaczniesz melodyą Piękniej w lesie wilcy wyją. Postrzegłem z pod czapki ucha Widzę, Waśnić kłapoucha. Szyja i pierś była pełną Boś ją wyścilała wełną. Ramię jedno troszkę krzywe Drugie także djabeł dziwe. Ręce palce żyłowate Jak Ezausz masz kosmate. Darmo i ten garb
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 133
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910