śmy zaś wstręt śmiać się z gospodarzów naszych, gdyż oni zdali się na to wszystko patrzyć i słuchać z wielkim ukontentowaniem.
Co się tycze niewiast kraju tego, przyznać należy iż są bardzo piękne, ale też podobno inszego są rodzaju od naszych. Wszystkie albowiem do siebie podobne są, muszą też trunki mocne pijać, bo rumieniec ich twarzy nazbyt żywy jest. Uważaliśmy i to, iż muszą podlegać jakiemuś dziwnemu defektowi, wystempują albowiem na twarze ich plamki czarne, jedne ogrągłe, a długie podługowate i innych czasem proporcyj i figur; co zaś najosobliwsza w tym defekcie, iż te plamki z miejsca na miejsce przenoszą się, tak dalece iż według
śmy zaś wstręt śmiać się z gospodarzow naszych, gdyż oni zdali się na to wszystko patrzyć y słuchać z wielkim ukontentowaniem.
Co się tycze niewiast kraiu tego, przyznać należy iż są bardzo piękne, ale też podobno inszego są rodzaiu od naszych. Wszystkie albowiem do siebie podobne są, muszą też trunki mocne piiać, bo rumieniec ich twarzy nazbyt żywy iest. Uważaliśmy y to, iż muszą podlegać iakiemuś dziwnemu defektowi, wystempuią albowiem na twarze ich plamki czarne, iedne ogrągłe, a długie podługowate y innych czasem proporcyi y figur; co zaś nayosobliwsza w tym defekcie, iż te plamki z mieysca na mieysce przenoszą się, tak dalece iż według
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 50
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
dary z góry Febus, Kupido, Wenus, Minerwa, Merkury! NA ZAPŁONIENIE
Nie był ci skąpy farby Twórca dobry I szkarłatnymi-ć twarz okrył cynobry, Że nie tak mają, o Jago, zaiste, Wesołą barwę jabłka przepłoniste,. Ani tak malarz z uwagą i wczasem Miniją zmieszać potrafi z blejwasem, Jaki-ć rumieniec, w cerkiel swe obwody Po śniegu tocząc, zapala jagody. Lecz żeś się nad swój zwyczaj tej godziny Tak zapłonęła, to nie bez przyczyny.. Albom ja co rzekł, czego ucho nie chce Słuchać i co twój wstyd pieszczony łechce? Ach, jeślim myślił zawstydzić cię słowy, Skarż mię,
dary z góry Febus, Kupido, Wenus, Minerwa, Merkury! NA ZAPŁONIENIE
Nie był ci skąpy farby Twórca dobry I szkarłatnymi-ć twarz okrył cynobry, Że nie tak mają, o Jago, zaiste, Wesołą barwę jabłka przepłoniste,. Ani tak malarz z uwagą i wczasem Miniją zmieszać potrafi z blejwasem, Jaki-ć rumieniec, w cerkiel swe obwody Po śniegu tocząc, zapala jagody. Lecz żeś się nad swój zwyczaj tej godziny Tak zapłonęła, to nie bez przyczyny.. Albom ja co rzekł, czego ucho nie chce Słuchać i co twój wstyd pieszczony łechce? Ach, jeślim myślił zawstydzić cię słowy, Skarż mię,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 268
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kamieniem serce jej stanie, Niech w tę godzinę Złą śmiercią zginę, Jeśli pomyślę kiedy o odmianie.
Żadne mię drogi Z wiernej posługi
Na niepotrzebną wolność nie dadzą, Ani strach wojny I Moskal zbrojny Z myśli mych stałej służby wyprowadzą. PRZEDMOWA NA FRASZKI DO WSTYDLIWYCH
Ustąpcie, żartów kto nie znosi, i wy, Którym rumieniec zapala wstydliwy Posłuszną gębę, u których nie wolny Język i za grzech idzie wiersz swawolny! Są u mnie wiersze, które na nieszporze Może ksiądz śpiewać i mniszka w klasztorze; Ale ta książka odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z
kamieniem serce jej stanie, Niech w tę godzinę Złą śmiercią zginę, Jeśli pomyślę kiedy o odmianie.
Żadne mię drogi Z wiernej posługi
Na niepotrzebną wolność nie dadzą, Ani strach wojny I Moskal zbrojny Z myśli mych stałej służby wyprowadzą. PRZEDMOWA NA FRASZKI DO WSTYDLIWYCH
Ustąpcie, żartów kto nie znosi, i wy, Którym rumieniec zapala wstydliwy Posłuszną gębę, u których nie wolny Język i za grzech idzie wiersz swawolny! Są u mnie wiersze, które na nieszporze Może ksiądz śpiewać i mniszka w klasztorze; Ale ta książka odważna na grzechy, Rześkie ma słowa i bezpieczne śmiechy: Wyrzecze, co chce, i bez wszej ogródki Kusia mianuje i z
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 309
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jako go dopaść tylko może, Porwie, nad Wulkanowe żarliwsza kominy, Że prócz w samych nadziejach zostawiwszy syny, A wszystkich w podziwieniu i serca ciężkości, Śrzód południa i onej zgasł uroczystości, Jeden jeszcze z tej liczby konterfet zostawa, A wdzięk jakiś niebieski i dziwną wydawa Z siebie jasność, ono jak po wspaniałej twarzy Rumieniec się szarłatny Lucyferów żarzy, Włos ozdobny, żywy wźrok, a zraniona broda Wdzięcznym śrzonem. Bielskili on to wojewoda Rachwał? świeżo któremu, gdy się przechwalały Z ludzi wieki, równego dzisiejsze nie miały W rozumie i wymowie, toż i wieszcze owe W Delfie gdzieś oracula ożywszy Febowe, Rachfał Leszczyński wojewoda bełski, hrubieszowski starosta
jako go dopaść tylko może, Porwie, nad Wulkanowe żarliwsza kominy, Że prócz w samych nadziejach zostawiwszy syny, A wszystkich w podziwieniu i serca ciężkości, Śrzód południa i onej zgasł uroczystości, Jeden jeszcze z tej liczby konterfet zostawa, A wdzięk jakiś niebieski i dziwną wydawa Z siebie jasność, ono jak po wspaniałej twarzy Rumieniec się szarłatny Lucyferów żarzy, Włos ozdobny, żywy wźrok, a zraniona broda Wdzięcznym śrzonem. Bielskili on to wojewoda Rachwał? świeżo któremu, gdy się przechwalały Z ludzi wieki, równego dzisiejsze nie miały W rozumie i wymowie, toż i wieszcze owe W Delfie gdzieś oracula ożywszy Febowe, Rachfał Leszczyński wojewoda bełski, hrubieszowski starosta
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 117
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
z antypaticznego ku zabójcy odium. Czasem to się trafia i przy niewinnym, a to sprawą czarta, chcącego niewinność czyją w kalumnią albo karę wprowadzić, według Delriona, Kirchera. Schotta. Czasem według Naturalistów i Anatomistów w ciele człeka młodego, nagle zmarłego, postrzelonego, utopionego, obieszonego, dobrego temperamentu gdy żył będącego; rumieniec i krew podają go w suspicją, trwające Niedziel kilka, czasem dni pewnych zmarły człek w Marcu, krew ma także w sobie, według kilku Autorów. W dawno zaś zmarłych niekrew jest, ale posoka, sukrowica Płynie krew i z tych, co ich w Akademiach anatomizują, choć dni kilka już nieżyją.
z antypatycznego ku zaboycy odium. Czasem to się trafia y przy niewinnym, á to sprawą czarta, chcącego niewinność czyią w kalumnią albo karę wprowadzić, według Delriona, Kirchera. Schotta. Czasem według Naturalistow y Anatomistow w ciele człeka młodego, nagle zmarłego, postrzelonego, utopionego, obieszonego, dobrego temperamentu gdy żył będącego; rumieniec y krew podaią go w suspicyą, trwaiące Niedziel kilka, czasem dni pewnych zmarły człek w Marcu, krew ma także w sobie, według kilku Autorów. W dawno zaś zmarłych niekrew iest, ale posoka, sukrowica Płynie krew y z tych, co ich w Akademiach anatomizuią, choć dni kilka iuż nieżyią.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 250
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
złego sumnienia Robak świdrzy/ nieszczęśliwą duszę z cielska na wiecze męki wygryza/ etc. Bodaj się było albo nigdy nie rodzić/ albo nigdy tak nie umierać! 7. Ieżeli zaś uważysz co po śmierci będzie? O przebóg nie masz czegobyś się miał spodziewać! wyjdzie z ciała dusza/ kwiat ten opadnie/ rumieniec zblednieje/ szczerniejesz/ cuchnąć/ śmierdzieć poczniesz: aż ci twoi najmilsi/ którymeś zbierał/ dla którycheś pono i zdzierał/ co prędzej smrodliwego trupa z domu wyniosą. Wielcy miłościwi dobrodzieje narzuciwszy cię wypchną. Boć te pogrzebne pompy/ na które więc łożą byś był nazacniejszy/ nie tobie/ ale albo
złego sumnieniá Robak świdrzy/ nieszczęśliwą duszę z ćielská ná wiecze męki wygryza/ etc. Boday się było álbo nigdy nie rodźić/ álbo nigdy ták nie umierać! 7. Ieżeli zaś uważysz co po śmierći będźie? O przebog nie masz czegobyś się miáł spodźiewać! wyidźie z ćiáła dusza/ kwiát ten opadnie/ rumieniec zblednieie/ szczernieiesz/ cuchnąć/ śmierdźieć poczniesz: aż ći twoi naymilśi/ ktorymeś zbierał/ dlá ktorycheś pono y zdźierał/ co prędzey smrodliwego trupá z domu wyniosą. Wielcy miłośćiwi dobrodźieie nárzućiwszy ćię wypchną. Boć te pogrzebne pompy/ ná ktore więc łożą byś był nazacnieyszy/ nie tobie/ ále álbo
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 129
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
mym ciele, Duch mię nowy z dziwnej fozy Przenika metampsychozy.
Ja pan wtenczas, dworny mówca, Ja i Tulli krasomówca, O pokoju, wojnie groźnej, O rzeczy rzecz zdołam rożnej.
Jeśli przyjdzie co o Pafie, Adonidzie, ja potrafię. Błazen Parys, co dla laik Wzbudził w Troi wielkie walki!
Mnie rumieniec gdy twarz skrasi, A w serce się Wenus własi, Przy Filii, która się natrze, Jak bym był przy Kleopatrze.
Bóg was żegnaj, krwawe boje, Kiedy z pełną czaszą stoję, A miły Bach wypowiada, Pić, nie bić się tu — powiada.
mym ciele, Duch mię nowy z dziwnej fozy Przenika metampsychozy.
Ja pan wtenczas, dworny mówca, Ja i Tulli krasomówca, O pokoju, wojnie groźnej, O rzeczy rzecz zdołam rożnej.
Jeśli przyjdzie co o Pafie, Adonidzie, ja potrafię. Błazen Parys, co dla laik Wzbudził w Troi wielkie walki!
Mnie rumieniec gdy twarz skrasi, A w serce się Wenus własi, Przy Filii, która się natrze, Jak bym był przy Kleopatrze.
Bóg was żegnaj, krwawe boje, Kiedy z pełną czaszą stoję, A miły Bach wypowiada, Pić, nie bić się tu — powiada.
Skrót tekstu: GawPieśBar_II
Strona: 143
Tytuł:
Pieśni
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
dwie dla zimna niedostępne dzieli Zbytniego; których śniegiem nici swoje bieli. Nawet i podziemnego nieszczęśliwe stryja Państwo, ręką subtelną znaczy: ani mija Smutny serca prognostyk, przy nagłym rosole Gorzkich łez, gdy powtóre igłą w palec kole. Poczęła zielonego Oceanu wały Wyrabiać, gdy się na drzwi znagła pokazały Trzy Boginie: rumieniec na twarz występuje Wstydliwa, tak jako więc Lidyiska maluje Kość słoniową Purpura; porzuci zaczęte Roboty; a w dom goście prowadzi przyjęte. Morze dzień zatopiło, a nocy czas ciemny Pokoj światu, i ludziom przyniósł sen przyjemny. Pluto do Sycylii drogę w tym gotuje, Przestrzeżon do Jowisza, u dyszla licuje. Kare
dwie dla źimna niedostępne dźieli Zbytniego; ktorych śniegiem nići swoie bieli. Náwet y podźiemnego nieszczęśliwe stryia Páństwo, ręką subtelną znaczy: áni miia Smutny sercá prognostyk, przy nagłym rosole Gorzkich łez, gdy powtore igłą w palec kole. Poczęłá źielonego Oceánu wały Wyrabiać, gdy sie ná drzwi znagłá pokazały Trzy Boginie: rumieniec ná twarz występuie Wstydliwa, ták iáko więc Lidyiska maluie Kość słoniową Purpura; porzući zaczęte Roboty; á w dom gośćie prowadźi przyięte. Morze dźień zatopiło, á nocy czás ćiemny Pokoy świátu, y ludźiom przyniosł sen przyiemny. Pluto do Sycylii drogę w tym gotuie, Przestrzeżon do Iowisza, u dyszla licuie. Kare
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 13
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
grożą Prawda za Jazonową przed laty podrożą, Herkules i Tezeusz młodzi także bylu, Ale to nie ku temu. Więc milczę: tu chyli Smutny wzrok Nereida, gdy ja bojaźń trapi, On tym czasem nadbiegszy mile ją obłapi. Lubo Upracowany, lubo ukurzony: I przy orężu jednak gładki, i pieszczony. Wdzięcznym pływa rumieniec w śniegu białej twarzy, Włos się nad złoto same przyjemniejszy zarzy. Pierwszy wiek, i młodzieńska postać w swojej mierze, Oko jeszcze spokojne, podobieństwa bierze Wielce z matki urodą. Jako gdy w zamiany Po łowach, Febus lutnią weźmie za kołczany. Snadź wesoły do tego. O jak wiele może Radość dodać urodzie?
grożą Prawdá zá Iázonową przed láty podrożą, Herkules y Tezeusz młodźi tákże bylu, Ale to nie ku temu. Więc milczę: tu chyli Smutny wzrok Nereidá, gdy iá boiaźń trapi, On tym czásem nádbiegszy mile ią obłápi. Lubo Uprácowány, lubo ukurzony: Y przy orężu iednák głádki, y pieszczony. Wdźięcznym pływa rumieniec w śniegu białey twarzy, Włos się nád złoto same przyięmnieyszy zarzy. Pierwszy wiek, y młodźieńska postáć w swoiey mierze, Oko ieszcze spokoyne, podobieństwá bierze Wielce z matki urodą. Iako gdy w zamiany Po łowách, Febus lutnią weźmie zá kołczány. Snádź wesoły do tego. O iák wiele może Rádość dodáć urodźie?
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 114
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
śliczne urodą, wszytkie jednej mody Strój zdobił, a po wyściu pierwszych lat: wiek młody Z roztropnością rozumu, każdej doskonałą Przyniósł gładkość; i chwilę w małżeństwo dojźrzałą. Jako jednak nadobne gasną przy Wenerze Nimfy, jako Dianna wiele sławy bierze Swą urodą Najadom: w takiej szytkie prawie Deidamia Siostry, przechodzi postawie. Przyjemniejszy rumieniec w ślicznej twarzy pływa, Blask klejnotów i złota we dwój się dobywa. Równa samej Bogini postać, gdyby węże Z łona, z ręku i głowy rzuciła oręże. Tetydy Syn obaczył: zaraz umysł twardy Odmienił, strętwiał wszytek, i prawie przez kości Przenikając: nowy w nim afekt nagle gości. Zataić się nie może
śliczne urodą, wszytkie iedney mody Stroy zdobił, á po wyśćiu pierwszych lat: wiek młody Z rostropnośćią rozumu, káżdey doskonáłą Przyniosł głádkość; y chwilę w małżeństwo doyźrzałą. Iáko iednák nadobne gásną przy Wenerze Nimfy, iáko Dyánná wiele sławy bierze Swą urodą Náiádom: w tákiey szytkie práwie Deidámia Siostry, przechodźi postáwie. Przyiemnieyszy rumieniec w śliczney twarzy pływa, Blásk kleynotow y złotá we dwoy się dobywa. Rowna samey Bogini postáć, gdyby węże Z łoná, z ręku y głowy rzućiłá oręże. Tetydy Syn obaczył: záraz umysł twárdy Odmienił, strętwiał wszytek, y práwie przez kośći Przenikáiąc: nowy w nim áffekt nagle gośći. Zátáić się nie może
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 120
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700