NAJWIĘKSZY BŁAZEN
Siła błaznów na świecie. Pierwszy Kserkses, który, Żeby z drogi stąpiła, słał posłów do góry. Drugi po nim w regiestrze Amfistydes chodzi, Co nie wiedział, ociec czy matka dzieci rodzi. 409. OMYŁKA
Jeden wielkiego pana mając gościa w domu, Kiedy mu się zszeptuje z żoną po kryjomu, Rzekomo uśnie pijany, a choć nie śpi, chrapie, Że się owi z komnaty wrócą po herapie. Patrząc potem po stole między palcy sparą, Kiedy z dużą pachołek przysądzi się miarą Do flasze wina: „Postój — rzecze — panie bracie, Jeśli śpię twemu panu, ale patrzę na cię.” 410. WRÓCONA
NAJWIĘKSZY BŁAZEN
Siła błaznów na świecie. Pierwszy Kserkses, który, Żeby z drogi stąpiła, słał posłów do góry. Drugi po nim w regiestrze Amfistydes chodzi, Co nie wiedział, ociec czy matka dzieci rodzi. 409. OMYŁKA
Jeden wielkiego pana mając gościa w domu, Kiedy mu się zszeptuje z żoną po kryjomu, Rzekomo uśnie pijany, a choć nie śpi, chrapie, Że się owi z komnaty wrócą po herapie. Patrząc potem po stole między palcy sparą, Kiedy z dużą pachołek przysądzi się miarą Do flasze wina: „Postój — rzecze — panie bracie, Jeśli śpię twemu panu, ale patrzę na cię.” 410. WRÓCONA
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 361
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wszytkiemu jawno jest, opressiej. że Konwocuje Proceres. Rozdział V. Deliberatur de Candidato. Z trzech jeden potissimus designatur. Script na to stawa. Dają go w ręce Księdza Primassa. Królowa go dostaje i odseła do Francjej, aby Francja vigore eius scripti pretendat już do Polski. Manifest Jawnej Niewinności Persistit in arte, rzekomo Królowa zapominając o Elekcji publice.
Już tedy ukontentowana Rzeczposp: tą Konstytucią. Milczy publice Elekcja, ale prywatnie krzewi się daleko niebezpieczniej. Bo na wzgardę Praw, tajemne nocne przedpokojowe rady czynią, aby ją, choć przez zgubę Rzeczyposp: wskrzesić. Szukają sposobów przez Wojsko z konfederowane dokazać, czego przez Stany Rzeczyposp: nie
wszytkiemu iáwno iest, oppressiey. że Conuocuie Proceres. Rozdźiał V. Deliberatur de Candidato. Z trzech ieden potissimus designatur. Script ná to stawa. Dáią go w ręce Kśiędzá Primássá. Krolowa go dostaie y odseła do Fráncyey, áby Francya vigore eius scripti pretendat iuż do Polski. Mánifest Iáwney Niewinnośći Persistit in arte, rzekomo Krolowa zápomináiąc o Elekcyey publicè.
Iuż tedy vkontentowána Rzeczposp: tą Constitucią. Milczy publicè Elekcya, ále priwatnie krzewi się dáleko niebespieczniey. Bo ná wzgárdę Praw, táiemne nocne przedpokoiowe rády czynią, áby ią, choć przez zgubę Rzeczyposp: wskrześić. Szukáią sposobow przez Woysko z confederowáne dokázáć, czego przez Stany Rzeczyposp: nie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 34
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
niektórym lesie skrył: a Battowi, który to widział, krowę darował, prosząc żeby tej kradzieży nie objawiał. Tę Battus wziąwszy, twierdził, że ten kamień (który tam blisko w polu leżał) prędzejby to powiedział, niżeli ja. Merkurius natychmiast, na doświadczenie statku jego, odmieniwszy postawę, wrócił się (rzekomo zmyślając że krów szukał) i Battowi dwojaką nagrodę obiecał, jeśliby powiedział gdzie są. Ten wnet ukazał las, w którym się pasły: i przetoż dla złamania wiary, w kamień od Merkuriusza obrócon jest. Powieść Szesnasta.
A PLakał zacnej Filiry syn/ i w swym frasunku/ Daremnie się u ciebie dopraszał
niektorym leśie skrył: á Báttowi, ktory to widział, krowę dárował, prosząc żeby tey kradzieży nie obiáwiał. Tę Battus wziąwszy, twierdził, że ten kámień (ktory tám blisko w polu leżał) prędzeyby to powiedział, niżeli ia. Merkuryus nátychmiast, ná doświádczenie státku iego, odmieniwszy postawę, wroćił się (rzekomo zmyśláiąc że krow szukał) y Battowi dwoiaką nagrodę obiecał, iesliby powiedział gdzie są. Ten wnet vkázał lás, w ktorym się pásły: y przetoż dla złamánia wiáry, w kámień od Merkuryusá obrocon iest. Powieść Szesnasta.
A PLákał zacney Philiry syn/ y w swym frásunku/ Dáremnie się v ćiebie dopraszał
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 90
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
to radzi czynicie, a toż mię nie wińcie, Żem to wam predykatom odmierzył prawdziwie, Coście wy namierzyli naszy księży łżywie. Major jest dosyć jasna, próbuje minorem, Gdy kto przyjdzie do was, co zgrabiwszy worem, Czyli go rozgrzeszycie pokutującego? Tak? - Znowu zabijecie raz już zabitego. Rozgrzeszając rzekomo głupich zawodzicie, I onych z dusznej śmierci do wiecznej pędzicie. Naszy zaś spowiednicy, iż moc z Boga mają, Z umarłych żywe czynią, gdy ich rozgrzeszają. Przed kim ergo katownia spowiedź i kto katem? Niechaj osądzi każdy, co jest prawdzie bratem. II
Trzej są kaci w Poznaniu, a dwa godni tego
to radzi czynicie, a toż mię nie wińcie, Żem to wam predykatom odmierzył prawdziwie, Coście wy namierzyli naszy księży łżywie. Major jest dosyć jasna, próbuje minorem, Gdy kto przyjdzie do was, co zgrabiwszy worem, Czyli go rozgrzeszycie pokutującego? Tak? - Znowu zabijecie raz już zabitego. Rozgrzeszając rzekomo głupich zawodzicie, I onych z dusznej śmierci do wiecznej pędzicie. Naszy zaś spowiednicy, iż moc z Boga mają, Z umarłych żywe czynią, gdy ich rozgrzeszają. Przed kim ergo katownia spowiedź i kto katem? Niechaj osądzi każdy, co jest prawdzie bratem. II
Trzej są kaci w Poznaniu, a dwa godni tego
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 265
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
gijaurowie nazad uciekają, I w obozie ich przy królu niewiele, A tu patrz, jak się przeciw nam ściągają, Obiema się nam pewna zguba ściele: Bo się do bitwy nie ucieczki mają, Na coś mię z sobą nierozmyślnie wywiódł, I na ten tu raz niebezpieczny przywiódł?
Struchlał niezbożnik, jednak pokazował Wesołą rzekomo chanowi postawę, Ciesząc jako mógł, by się nieturbował: Obaczysz (prawi) prędko dobrą sprawę, Gdy ja z swoimi będę następował: Potem Mars wznieci wnet burzliwą wrzawę, Gdy się wzajemnie obie wojska starły, I ostre na się furyje wywarły.
Było co widzieć, kiedy się sprawione W rozdzielnych pułkach ufce potykały
gijaurowie nazad uciekają, I w obozie ich przy królu niewiele, A tu patrz, jak się przeciw nam ściągają, Obiema się nam pewna zguba ściele: Bo się do bitwy nie ucieczki mają, Na coś mię z sobą nierozmyślnie wywiódł, I na ten tu raz niebespieczny przywiódł?
Struchlał niezbożnik, jednak pokazował Wesołą rzekomo chanowi postawę, Ciesząc jako mógł, by się nieturbował: Obaczysz (prawi) prędko dobrą sprawę, Gdy ja z swoimi będę następował: Potém Mars wznieci wnet burzliwą wrzawę, Gdy się wzajemnie obie wojska starły, I ostre na się furyje wywarły.
Było co widzieć, kiedy się sprawione W rozdzielnych pułkach ufce potykały
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 346
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
zdradę i umysł pokryty, Gdy na koronne prawa i wolności Jął wnet nalegać, mniemając, że sprostał Już wszystkiej Polsce gdy Krakowa dostał.
Prędko w warunkach stała się odmiana Około miasta poddania zmówionych Przez walecznego na Czarńcy Stefana, Wojewodę ziem ruskich stanowionych, A kijowskiego wtedy kasztelana, Słowem i pismem szwedzkiem umocnionych, Gdzie co rzekomo wszystkim świątobliwie Ślubował stanom, to złamał zdradliwie.
Złoto i srebro z kościołów wybrane, I z kruszców drogich statki i ozdoby, Dzwony na okup nieznośny podane, Niezostały się w pokoju i groby, Ani pokłady ostrożnie schowane: Więzieniem nawet duchowne osoby, Podczas i ogniem były przymuszane, By pokazały skarby pochowane.
Szlacheckie
zdradę i umysł pokryty, Gdy na koronne prawa i wolności Jął wnet nalegać, mniemając, że sprostał Już wszystkiej Polszcze gdy Krakowa dostał.
Prędko w warunkach stała się odmiana Około miasta poddania zmówionych Przez walecznego na Czarńcy Stefana, Wojewodę ziem ruskich stanowionych, A kijowskiego wtedy kasztelana, Słowem i pismem szwedzkiém umocnionych, Gdzie co rzekomo wszystkim świątobliwie Ślubował stanom, to złamał zdradliwie.
Złoto i srebro z kościołów wybrane, I z kruszców drogich statki i ozdoby, Dzwony na okup nieznośny podane, Niezostały się w pokoju i groby, Ani pokłady ostrożnie schowane: Więzieniem nawet duchowne osoby, Podczas i ogniem były przymuszane, By pokazały skarby pochowane.
Szlacheckie
Skrót tekstu: OdymWŻałKoniec
Strona: 350
Tytuł:
Żałośna postać Korony Polskiej
Autor:
Walenty Odymalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1659
Data wydania (nie wcześniej niż):
1659
Data wydania (nie później niż):
1659
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
IchMość księża prałaci naszy, nie chcąc bez ubożenia Korony uciążać, duplici pensione szkodzą O dziesięcinach.
Nie dosyć się dzieje desiderio stanu szlacheckiego, bo szło o dekreta, per fors przez duchowne otrzymane przeciw konstytucji anni 1578, do której się stosując, teraz nową suspensją czynią, a dekreta zaszłe in derogationem jej potwierdzają. Szło rzekomo niektórym o powagę dekretów trybunalskich; ale tej, jakom ja pokazował, nicby się nie było ubliżyło, bo tylko pospolicie od trzech lat o dziesięcinę zatrzymaną pozywają i do tych trzecioletnich retent dekreta przeszłe restryngowawszy, napotym wybornie mogło referować się do przerzeczonej konstytucji, aby szlachcic, znowu pozwany, do przysięgi był bliższy,
IchMość księża prałaci naszy, nie chcąc bez ubożenia Korony uciążać, duplici pensione szkodzą O dziesięcinach.
Nie dosyć się dzieje desiderio stanu szlacheckiego, bo szło o dekreta, per fors przez duchowne otrzymane przeciw konstytucyej anni 1578, do której się stosując, teraz nową suspenzyą czynią, a dekreta zaszłe in derogationem jej potwierdzają. Szło rzekomo niektórym o powagę dekretów trybunalskich; ale tej, jakom ja pokazował, nicby się nie było ubliżyło, bo tylko pospolicie od trzech lat o dziesięcinę zatrzymaną pozywają i do tych trzecioletnich retent dekreta przeszłe restryngowawszy, napotym wybornie mogło referować się do przerzeczonej konstytucyej, aby szlachcic, znowu pozwany, do przysięgi był bliższy,
Skrót tekstu: CenzKonstCz_III
Strona: 314
Tytuł:
Cenzura konstytucyj sejmowych przez posła jednego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
w nadzieję fałszywych Świadectw, i to jest pewna, że, co z okazji powiem, bom się tego dotnknął, kilkadziesiat Senatorów temiż Szelągami, którymi i teraz nieprzestajnie Polskę szpecą, przez wszytek czas bytności ich Sustenowano, i większą część Posłów. Takie tedy zgromadzenie Senatu było na uspokojenie pomienionej Sprawy, przez którę rzekomo P. Marszałka rekonciliowano, a tym czasem przeciw niemu, i Ojczyzny wolnościom cale consilia prowadzono, bo wprzód wszytko u Królowej conclusum było, co w radzie miało być, a potym tylko nażart w Senacie traktowano. do swego Konfidenta.
Mówiż potym w te Słowa. Gdzie Senatorom pokazał Król Jego Mość występki tegoż Pana
w nádźieię fałszywych Swiádectw, y to iest pewna, że, co z okáziey powiem, bom się tego dotnknął, kilkádźieśiat Senatorow temiż Szelągámi, ktorymi y teraz nieprzestáynie Polskę szpecą, przez wszytek czás bytnośći ich Sustenowáno, y większą część Posłow. Tákie tedy zgromádzenie Senátu było ná vspokoienie pomienioney Spráwy, przez ktorę rzekomo P. Márszałká reconciliowano, á tym czásem przećiw niemu, y Oyczyzny wolnośćiom cále consilia prowádzono, bo wprzod wszytko v Krolowey conclusum było, co w radźie miáło bydź, á potym tylko náżárt w Senaćie tractowano. do swego Confidentá.
Mowiż potym w te Słowá. Gdźie Senatorom pokazał Krol Iego Mość występki tegoż Páná
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 71
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
do tąd ofiary palone/ Kiedyś tę broń utracić/ którą zaszerzone/ Państwo nasze sięgało Oceanów obu/ Ja żadnej w tym nie widzę rady/ i sposobu/ Oproczby nad zdrajczyną pomścić się tą jako/ Bowiem łuku takiego stworzyć już nijako/ Ani strzał zahartować/ kiedy w ziemi gnije Dawno Cydon. Wulkan też choć rzekomo żyje/ Tedy stary/ ani mu przez zgrzybiałe lata/ Dogrzać hartów podobna. Owo koniec świata/ Abo ma być/ abo nas czeka coś dziwnego/ Ty przynamniej jeśliże temu już równego Mieć nie możesz oręża/ pomścij się tym czasem/ I zwiąż tę Bohatyrkę/ któryć dawam pasem/ Mocnym/ nierozerwanym/ a
do tąd ofiáry palone/ Kiedys tę broń vtrácić/ ktorą zaszerzone/ Pánstwo násze sięgáło Oceánow obu/ Ia zadney w tym nie widzę rády/ y sposobu/ Oproczby nad zdrayczyną pomścić się tą iáko/ Bowiem łuku takiego stworzyć iuż niiáko/ Ani strzał zahártowáć/ kiedy w ziemi gniie Dawno Cydon. Wulkan też choć rzekomo żyie/ Tedy stary/ áni mu przez zgrzybiałe láta/ Dogrzać hártow podobna. Owo koniec świátá/ Abo ma bydź/ ábo nas czeká cos dziwnego/ Ty przynamniey ieśliże temu iuż rownego Mieć nie możesz oręza/ pomściy się tym czásem/ Y zwiąż tę Bohátyrkę/ ktoryć dawám pásem/ Mocnym/ nierozerwánym/ á
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 99
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
, zrzędna, i trzy dni nie mówi Rozgniewawszy na kogo, na rodziców, nie je; Z gachem i do północka prawi, igra, śmieje; Zawsze specjaliki, zawsze pączki smażyć, Wódeczki z panią matką do poduszki zażyć,
Możeli być i winko przed ojcem kryjomo, Przy nim nigdy, obojga nie piją rzekomo. Kto z takiego ćwiczenia dziewkę pojmie, wskóra: Sidło ma w herbie, zgadza z herbem się natura. Przebóg, ledwie nie wszytkie panny mężów sidlą, Kiedy oczy zmyśloną postawą zamydlą: Skoro się z nią ożeni, nie potrzeba piekła Gorszego, jakby inszą skórę przyoblekła. Nie oczuż tylko samych, lecz trzeba
, zrzędna, i trzy dni nie mowi Rozgniewawszy na kogo, na rodziców, nie je; Z gachem i do północka prawi, igra, śmieje; Zawsze specyjaliki, zawsze pączki smażyć, Wódeczki z panią matką do poduszki zażyć,
Możeli być i winko przed ojcem kryjomo, Przy nim nigdy, obojga nie piją rzekomo. Kto z takiego ćwiczenia dziewkę pojmie, wskóra: Sidło ma w herbie, zgadza z herbem się natura. Przebóg, ledwie nie wszytkie panny mężów sidlą, Kiedy oczy zmyśloną postawą zamydlą: Skoro się z nią ożeni, nie potrzeba piekła Gorszego, jakby inszą skórę przyoblekła. Nie oczuż tylko samych, lecz trzeba
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 433
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987