piernata? Od tego len i pierze; nie chcę reformata.” „Skaranie moje z całym — rzecze ociec — domem;
Przynamniej gospodarzem i bądź ekonomem.” Jedzie z nim na folwarki. Tam osiane wzory I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i stawy; Wszytko, jak groch na ścianę. Aż też gospodynie
piernata? Od tego len i pierze; nie chcę reformata.” „Skaranie moje z całym — rzecze ociec — domem;
Przynamniej gospodarzem i bądź ekonomem.” Jedzie z nim na folwarki. Tam osiane wzory I pełne wołów stajnie, pełne krów obory Prezentuje, browary, stodoły, spiżarnie, Pasieki, stada, sady, aż przyszło do psiarnie. Jedzie z nim w pole, dać mu każe charty z smyczą, Aż się ów pyta, czego psi w lesie skowyczą; Nie zna w myślistwie, nie zna w psich gonach zabawy. Widzi ogrody, widzi sadzawki i stawy; Wszytko, jak groch na ścianę. Aż też gospodynie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 145
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Skąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na królewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojów pełno wszędy, Świecą się bogate rzędy.
Pryskają konie chodziwe,
Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Zkąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na krolewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojow pełno wszędy, Świecą się bogate rzędy.
Pryskają konie chodziwe,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
puści oczywiście, Wtenczas nasienie daje i sok bardziej słodki Niż kanaryjska trzcina albo pszczelne kłódki, Wtenczas już rękę zniesie i znój ogrodowy I jak palma podnosi pod ciężarem głowy, Zwłaszcza w panieńskich rękach, gdy go jak po chwoście Kota pogłaszcze która: i wzmiąż, i wzwyż roście. Jakoż one, chcąc swoje tym ozdobić sady I wirydarze zielem, bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im
puści oczywiście, Wtenczas nasienie daje i sok bardziej słodki Niż kanaryjska trzcina albo pszczelne kłódki, Wtenczas już rękę zniesie i znój ogrodowy I jak palma podnosi pod ciężarem głowy, Zwłaszcza w panieńskich rękach, gdy go jak po chwoście Kota pogłaszcze która: i wzmiąż, i wzwyż roście. Jakoż one, chcąc swoje tym ozdobić sady I wirydarze zielem, bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 47
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
śpiewa i wieśniackie wiersze, Ten wianki wije, ten z sitowia wiersze, Ten przy skaczących po trawie barankach Gra na multankach;
Tamten z konopnej wywiera psy sforki, Ten tłuste tłucze kobusem przepiorki, Ten na lep albo w powikłane motki Łowi czeczotki;
Ten płoty grodzi około rozsady, Ów szczepi w pniaki, ten obrywa sady, Ten śliwy leje na powidła w prasy, Ten rwie na lasy;
Ten większym bydłem rznie grzbiet twardej roli, Ten zasię w skopiec zbierać mleka woli, Ten żnie, ów wiąże, ten pożęte snopy Układa w kopy;
Ten w przetak mannę za porannej rosy Zbiera, ten młóci pozwożone kłosy, Ten wieje,
śpiewa i wieśniackie wiersze, Ten wianki wije, ten z sitowia wiersze, Ten przy skaczących po trawie barankach Gra na multankach;
Tamten z konopnej wywiera psy sforki, Ten tłuste tłucze kobusem przepiorki, Ten na lep albo w powikłane motki Łowi czeczotki;
Ten płoty grodzi około rozsady, Ów szczepi w pniaki, ten obrywa sady, Ten śliwy leje na powidła w prasy, Ten rwie na lasy;
Ten większym bydłem rznie grzbiet twardej roli, Ten zasię w skopiec zbierać mleka woli, Ten żnie, ów wiąże, ten pożęte snopy Układa w kopy;
Ten w przetak mannę za porannej rosy Zbiera, ten młóci pozwożone kłosy, Ten wieje,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 163
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
kusze.
Owa wieża jak dzwonnica, Kunszt to wodny, nie strzelnica, I tylko z niej grube rury Wodą strzelają do góry.
Cóż tu tedy po tym huku, Jakbyś dobywał Bołduku Albo jako Hiszpan, kiedy Szturmował do sławnej Bredy.
Kurnik to i klatka ptasza, Która-ć się w obronę wprasza I podaje swoje sady Na gnady i na ungnady.
Przydaj wartę, żeby z drzewa Żołdat nie struł sobie trzewa: Śliwki szkodzą i te knechty Poślą wnet do grobu piechty.
Przy tym kto tu grabi, plewie, Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny
kusze.
Owa wieża jak dzwonnica, Kunszt to wodny, nie strzelnica, I tylko z niej grube rury Wodą strzelają do góry.
Cóż tu tedy po tym huku, Jakbyś dobywał Bołduku Albo jako Hiszpan, kiedy Szturmował do sławnej Bredy.
Kurnik to i klatka ptasza, Która-ć się w obronę wprasza I podaje swoje sady Na gnady i na ungnady.
Przydaj wartę, żeby z drzewa Żołdat nie struł sobie trzewa: Śliwki szkodzą i te knechty Poślą wnet do grobu piechty.
Przy tym kto tu grabi, plewie, Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 339
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ci pogrzeb będą przypominać, do testamentu często napominać, a ty, słysząc to, jak się będziesz lękał, rzewno narzekał: “Moje dzierżawy komu się dostaną? W czyich li ręku dostatki zostaną? Kto w moich włościach będzie odpoczywał, onych zażywał? Żywe krynice i wdzięczne ogrody, którem wystawił dla mojej ochłody,
sady rozkoszne muszę dać inszemu, panu drugiemu. Złoto, pieniądze, jużeście nie moje, pałace piękne, wesołe pokoje, szpalery drogie, szaty wyśmienite w przepych nabyte. Miasta, wsie, zamki, ludne majętności, żegnam się z wami, odchodząc w żałości; biorą mię od was do grobu ciemnego, pana waszego
ci pogrzeb będą przypominać, do testamentu często napominać, a ty, słysząc to, jak się będziesz lękał, rzewno narzekał: “Moje dzierżawy komu się dostaną? W czyich li ręku dostatki zostaną? Kto w moich włościach będzie odpoczywał, onych zażywał? Żywe krynice i wdzięczne ogrody, którem wystawił dla mojej ochłody,
sady rozkoszne muszę dać inszemu, panu drugiemu. Złoto, pieniądze, jużeście nie moje, pałace piękne, wesołe pokoje, szpalery drogie, szaty wyśmienite w przepych nabyte. Miasta, wsie, zamki, ludne majętności, żegnam się z wami, odchodząc w żałości; biorą mię od was do grobu ciemnego, pana waszego
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 11
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, nie perswadować seria ku dobru Pospolitemu mieli in usu.
Drudzy zaś è contra trzymają, że do Administracyj i MAGISTRATÓW, Tulliuszów, to jest wymownych promowować potrzeba: bo jak drzewo sękate obcinać i gładzić, tak Pospólstwo niesforne wybornemi perswazjami utrżymać potrzeba, radzi Plutarchus A kto mężniej Sprawiedliwości Prawdę obroni? kto piękniej Prawa, Sady opisane Wolę ludzką nakłoni i nawiedzie do swoich intencyj odwiedzie od buntów, jeżeli nie mowca? Tezeusz Lud Ateński i z roli spędził pięknej używszy Elokwencyj, według Pausaniusza: Piorunujący, to jest pioruny nie słowa zust rzucający Perykles, co chciał wymołg na Ateńczy- o Rzeczypospolitej i jej Aministrowaniu
kach, pisze Plutarchus. Demostenes główny
, nie perswadować seria ku dobru Pospolitemu mieli in usu.
Drudzy zaś è contra trzymaią, że do Administracyi y MAGISTRATOW, Tulliuszow, to iest wymownych promowować potrzeba: bo iak drzewo sękate obcinać y gładzić, tak Pospolstwo niesforne wybornemi perswazyami utrżymać potrzeba, radzi Plutarchus A kto mężniey Sprawiedliwości Prawdę obroni? kto piękniey Prawa, Sady opisane Wolę ludzką nakłoni y nawiedzie do swoich intencyi odwiedzie od buntow, ieżeli nie mowca? Tezeusz Lud Ateński y z roli spędził piękney używszy Elokwencyi, według Pausaniusza: Piorunuiący, to iest pioruny nie słowa zust rzucaiący Perikles, co chciał wymołg na Ateńczy- o Rzeczypospolitey y iey Aministrowaniu
kach, pisze Plutarchus. Demostenes głowny
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 349
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
chcesz ogród nim zasadzić, ucinek długi na stop pułtora rozpiłuj na kilkoro, posadz w ogrodku, O Ekonomice, mianowie o Drzewach.
albo w szkole ogrodowej, w pięć lat, co się przyjmie, przesadź. Może być sadzone w pniak swego rodzaju. Ziemię wiele razy na rok ruszać potrzeba. W Pażdzierniku sady oliwne gnoić potrzeba, mech z nich oskrobywać suche obcinać gałęzic, blisko innych drzew nie sadząc, bo wilgoć w siebię wyciągają oliwnym drzewom bardzo potrzebną: dopieroż bydło, owce, kozy, zające nie mają się tam znajdować; bo zranione od nich drzewa niepłodnemi się staną: szkodzi też odeptywanie, deszczowych wód niepuszczając
chcesz ogrod nim zasadzić, ucinek długi na stop pułtora rozpiłuy na kilkoro, posadz w ogrodku, O Ekonomice, mianowie o Drzewach.
albo w szkole ogrodowey, w pięć lat, co się przyimie, przesadź. Może bydź sadzone w pniak swego rodzaiu. Ziemię wiele razy na rok ruszać potrzeba. W Pażdzierniku sady oliwne gnoić potrzeba, mech z nich oskrobywać suche obcinać gałęzic, blisko innych drzew nie sadząc, bo wilgoć w siebię wyciągaią oliwnym drzewom bardzo potrzebną: dopieroż bydło, owce, kozy, zaiące nie maią się tam znaydować; bo zranione od nich drzewa niepłodnemi się staną: szkodzi też odeptywanie, deszczowych wod niepuszczaiąc
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 391
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, Oficjalistów Królewskich zabijającej. A że się rejterowali byli na wielką rzekę, Król zinwentował machinę, nakształt wyspu pły- Całego świata, praecipue o AMERYCE
wającego, trawą, drzewem, chaszczem obrosłego, i tym statkiem wojska część przez wodę przeprawiwszy, rebelizantów dogonił, pokonał, z triumfem powrócił na Koronacją. Ten ogrody i sady swoje, jako też dziedzińce na mil 300. od Meksyku rozszerzył. Wiele Respublicas i struktur pofundował, złoto, srebro, tributi nomine sobie dane, rozdawał na Bellatorów doświadczonych. Do Meksyku Miasta z Kraju Kujakan wodę zdrową sprowadził przez kanały, przeciwko której pierwszy raz puszczonej ku Miastu. Mieszczanie i Kapłani wyszli z turyfikacją przy
, Officiálistow Krolewskich zabiiaiącey. A że się reyterowali byli na wielką rzekę, Krol zinwentował machinę, nakształt wyspu pły- Całego świata, praecipuè o AMERICE
waiącego, trawą, drzewem, chaszczem obrosłego, y tym statkiem woyska część przez wodę przeprawiwszy, rebellizantow dogonił, pokonał, z tryumfem powrocił na Koronacyą. Ten ogrody y sady swoie, iako też dziedzińce na mil 300. od Mexiku rozszerzył. Wiele Respublicas y struktur pofundowáł, złoto, srebro, tributi nomine sobie dane, rozdawał na Bellatorow doświadczonych. Do Mexiku Miasta z Kraiu Kuyakan wodę zdrową zprowadził przez kanały, przeciwko ktorey pierwszy raz puszczoney ku Miastu. Mieszczanie y Kapłáni wyszli z turyfikacyą przy
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 598
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
i zagrzebiona Elekcja, ta powstała mieszaniną. Ba pytać się, czemu, i skąd ta powstała mieszanina? Wszakże od Sejmu Electionis, poczęły się te rozruchy, te odia, te sztuki, te axiomátá, kto nie pozwoli, Znosić ich, nie cierpieć, te rady, obalać Synów Koronnych, pod płaszczykiem sprawiedliwości. Sady Majestatowe wynalezione. Słowa, afekty, pono i myśli szpiegów mają? A o cóż i teraz, na Palczyńskie Punkta Województw Wielkopolskich, tak wielka furia, tylko że do przeszkadzania Elekcji Bracią wzywają, i że na nią żadnym sposobem nie pozwolą, deklarują. Nad to, niech Rzeczpospolita weźmie na pytki, wszytkich tych,
y zágrzebiona Elekcya, tá powstáłá mieszániną. Bá pytáć się, czemu, y zkąd tá powstáłá mieszániná? Wszákże od Seymu Electionis, poczęły się te rozruchy, te odia, te sztuki, te axiomátá, kto nie pozwoli, Znośić ich, nie ćierpieć, te rády, obaláć Synow Koronnych, pod płasczykiem spráwiedliwośći. Sády Maiestatowe wynáleźione. Słowá, affekty, pono y myśli szpiegow máią? A o coż y teraz, ná Pálczyńskie Punctá Woiewodztw Wielgopolskich, ták wielka furya, tylko że do przeszkadzánia Elekcyey Bráćią wzywáią, y że ná nię żadnym sposobem nie pozwolą, decláruią. Nád to, niech Rzeczpospolita weźmie ná pytki, wszytkich tych,
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 53
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666