Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze, że z takiego grona Już dawno która z nas nieuwiedziona.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Kiedyż się w tobie dobierzemy smaku? Acz oń nie dbamy, byle pożywienie Mogło być, mało pragnie przyrodzenie.
Już nie znamy strzał, nie znamy sajdaku Dziecka Cyprydy; gdy być tu siedziało, Samemuby się strzelać odechciało.
Do naszej kuchnie nie trzeba krężaku Ni rożna, tylko stoi okopcony Garniec, pęcaku, tobą napełniony.
Podobien ten świat do lichego kłaku Miękkich paczesi wrzuconych w płomienie, Tak wszytko zginie, gdy lada wiatr wienie.
Wżdy się nas kiedy użal,
Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze, że z takiego grona Już dawno ktora z nas nieuwiedziona.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Kiedyż się w tobie dobierzemy smaku? Acz oń nie dbamy, byle pożywienie Mogło być, mało pragnie przyrodzenie.
Już nie znamy strzał, nie znamy sajdaku Dziecka Cyprydy; gdy być tu siedziało, Samemuby się strzelać odechciało.
Do naszej kuchnie nie trzeba krężaku Ni rożna, tylko stoi okopcony Garniec, pęcaku, tobą napełniony.
Podobien ten świat do lichego kłaku Miękkich paczesi wrzuconych w płomienie, Tak wszytko zginie, gdy lada wiatr wienie.
Wżdy się nas kiedy użal,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 364
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania w skrytości: I mrozem pałam, i ogniami leję; Cuda miłości, czarów sposób nowy: Mróz gorejący, a ogień lodowy.
Goreję, marznę i jestem do tego I zapalona, ranna i związana. Ranę mam, nie wiem, z sajdaku czyjego, Łańcucha nie znam, chociam okowana; Okowy noszę od wzroku wdzięcznego, Z którego wdzięczny ból, rana kochana. Jeśli to miłość jest, co mię tak dusi, Miłość być, wierę, grzeczną rzeczą musi.
Grzeczna rzecz miłość, lecz cóż mi się dzieje I cóż tę miłość za otucha wspiera?
samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania w skrytości: I mrozem pałam, i ogniami leję; Cuda miłości, czarów sposób nowy: Mróz gorejący, a ogień lodowy.
Goreję, marznę i jestem do tego I zapalona, ranna i związana. Ranę mam, nie wiem, z sajdaku czyjego, Łańcucha nie znam, chociam okowana; Okowy noszę od wzroku wdzięcznego, Z którego wdzięczny ból, rana kochana. Jeśli to miłość jest, co mię tak dusi, Miłość być, wierę, grzeczną rzeczą musi.
Grzeczna rzecz miłość, lecz cóż mi się dzieje I cóż tę miłość za otucha wspiera?
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 185
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
malują: są cieliści/ pojźrzenia srogiego/ ode brwi aż do pasa wiszą im dwa sznurki z kozich włosów farby szarłatnej. Ubierają się w jednę koszulę/ która od szyje do nóg dochodzi niewiastom i mężczyznie/ a tę przepasują gdy idą na łowy/ abo na wojnę/ abo w drogę. Nigdy łuku nie składają i sajdaku w którym do piącidziesiąt strzał miewają/ i mają ich za mężne i strzelce z łuku osobliwe. Noszą u ramion krezy z płótna czerwonego jasnego/ ostatek do łokcia odkrywają/ i obuwie na nogi kładą. Poczęlismy im otwierać pragnienia i chęci nasze/ żebyśmy ich radzi wyważyli z ciemności pogańskich/ a poczynili synmi Bożymi który
máluią: są ćieliśći/ poyźrzenia srogiego/ ode brwi áż do pásá wiszą im dwá sznurki z koźich włosow fárby szárłatney. Ubieráią się w iednę koszulę/ ktora od szyie do nog dochodźi niewiástom y mężczyznie/ á tę przepásuią gdy idą ná łowy/ ábo ná woynę/ ábo w drogę. Nigdy łuku nie skłádáią y sáydaku w ktorym do piąćidźieśiąt strzał miewáią/ y máią ich zá mężne y strzelce z łuku osobliwe. Noszą u rámion krezy z płotná czerwonego iásnego/ ostátek do łokćiá odkrywáią/ y obuwie ná nogi kłádą. Poczęlismy im otwieráć prágnienia y chęći násze/ żebysmy ich rádźi wyważyli z ćięmnośći pogáńskich/ á poczynili synmi Bożymi ktory
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 17.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
ilią zboża ad sufficientam gwarnizonowi dalej niżeli na cały rok, po dwie mili na dzień batalią szli, tak w przeszły czwartek, a bardziej w piątek attoniti patrzaliśmy na rezolucyją tego nieprzyjaciela koło 80 m. w liczbie wszytkiej budziackiej, nahajskiej ordy, na głowę wypędzonej krymskiej wszytkiej, która w Węgrzech była, i dziaman sajdaku dwa tysiąca pod komendą sołtana syna chańskiego (któremu niedawno zahara odebrana od naszych) i Galas agi na poprawę sławy swojej, a bardziej przymuszenie nas tą inkursyją do pokoju podczas sejmu wysłanych, z tą ciągnął intencyją, żeby lwowskie przedmieścia po samą bramę spalić i od gościńca gliniańskiego w przedmieścia wtargnąć, a potem Żółkiew i Jaworów
iliją zboża ad sufficientam gwarnizonowi dalej niżeli na cały rok, po dwie mili na dzień bataliją szli, tak w przeszły czwartek, a bardziej w piątek attoniti patrzaliśmy na rezolucyją tego nieprzyjaciela koło 80 m. w liczbie wszytkiej budziackiej, nahajskiej ordy, na głowę wypędzonej krymskiej wszytkiej, która w Węgrzech była, i dziaman sajdaku dwa tysiąca pod komendą sołtana syna chańskiego (któremu niedawno zahara odebrana od naszych) i Galas agi na poprawę sławy swojej, a bardziej przymuszenie nas tą inkursyją do pokoju podczas sejmu wysłanych, z tą ciągnął intencyją, żeby lwowskie przedmieścia po samą bramę spalić i od gościńca gliniańskiego w przedmieścia wtargnąć, a potem Żółkiew i Jaworów
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 372
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
: Pawołocz, Wołodarkę, Rokitnę, Brusiłów, Trypól, wycięli i popalili; pod Chwastów, rezydencyją Paleja, przyszedłszy, gdy się Palej z kilkąset tylko swoich za miasto wysunął, mając troje armaty, sparli go zaraz, nąsiekli mu ludzi niemało, armatkę odebrali, pod samym Palejem zabito trzy konie, samemu łuk z sajdaku wyrwano i aż w bramę dawnego miasta pędzili dzidami; miasto nowe na tysiąc domów i wszystkie budynki koło starego miasta precz opalili i lud ścinali; tabory ze zbożem ku Polsce idące wycięli i popalili i wziąwszy języka, że trzy pułki zadnieprskie przeprawiły się przez Dniepr dla łączenia się z Palejem, poszli przeciwko tym pułkom; wszystkiego
: Pawołocz, Wołodarkę, Rokitnę, Brusiłów, Trypól, wycięli i popalili; pod Chwastów, rezydencyją Paleja, przyszedłszy, gdy się Palej z kilkąset tylko swoich za miasto wysunął, mając troje armaty, sparli go zaraz, nąsiekli mu ludzi niemało, armatkę odebrali, pod samym Palejem zabito trzy konie, samemu łuk z sajdaku wyrwano i aż w bramę dawnego miasta pędzili dzidami; miasto nowe na tysiąc domów i wszystkie budynki koło starego miasta precz opalili i lud ścinali; tabory ze zbożem ku Polsce idące wycięli i popalili i wziąwszy języka, że trzy pułki zadnieprskie przeprawiły się przez Dniepr dla łączenia się z Palejem, poszli przeciwko tym pułkom; wszystkiego
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 376
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
Pomyślą o swym na wiek oczyszczeniu. Gdy się złych gminem uzbroi; jak mieczem I srożyć będzie sercem nie człowieczem, Nie oprze się mu obójczyk że stali, Ani go włócznia najostrsza obali. Twarde żelazo, w plewy mu się zmieni, Miedź w zgniłe drewno; a jeźli kamieni Sproce; lub strzał kto, z Sajdaku nań ruszy, Wszytko to kształtem wiotchej słomy skruszy. Najhartowniejszy młot poczyta pierżem, Przed najmężniejszym nie cofnie żołnierżem, Wybór cnot, nauk, życia; wszytko to Za nic mieć będzie, i zdepce jak błoto. Rzekę; i wiara dobra się zachwieje, I cierpliwości statek osłabieje, I w przeciwnościach męstwo niewzruszone Jego
Pomyślą o swym ná wiek oczyszczeniu. Gdy się złych gminem uzbroi; iák mieczem I srożyć będźie sercem nie człowieczem, Nie oprze się mu oboyczyk że stáli, Ani go włocznia nayostrsza obáli. Twarde żelazo, w plewy mu się zmieni, Miedź w zgniłe drewno; á ieźli kamieni Zproce; lub strzał kto, z Saydaku nąń ruszy, Wszytko to kształtem wiotchey słomy skruszy. Nayhartownieyszy młot poczyta pierżem, Przed naymężnieyszym nie cofnie zołnierżem, Wybor cnot, náuk, żyćia; wszytko to Zá nic mieć będźie, i zdepce iák błoto. Rzekę; i wiára dobrá się záchwieie, I ćierpliwośći statek osłabieie, I w przećiwnośćiách męstwo niewzruszone Iego
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 167
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
że z takiego grona Już dawno która z nas nie uwiedziona? Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Kiedyż się w tobie dobierzemy smaku? Acz oń nie dbamy, byle pożywienie Mogło być, mało pragnie przyrodzenie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Już nie znamy strzał, nie znamy sajdaku Dziecka Cyprydy; gdyby-ć tu siedziało, Samemu by się strzelać odechciało. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Do naszej kuchnie nie trzeba krężaku Ni rożna, tylko wielki okopcony Garniec pęcakiem stoi napełniony. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Podobien ten świat do lichego kłaku Miętkich paczesi wrzuconych w
że z takiego grona Już dawno która z nas nie uwiedziona? Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Kiedyż się w tobie dobierzemy smaku? Acz oń nie dbamy, byle pożywienie Mogło być, mało pragnie przyrodzenie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Już nie znamy strzał, nie znamy sajdaku Dziecka Cyprydy; gdyby-ć tu siedziało, Samemu by się strzelać odechciało. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Do naszej kuchnie nie trzeba krężaku Ni rożna, tylko wielki okopcony Garniec pęcakiem stoi napełniony. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Podobien ten świat do lichego kłaku Miętkich paczesi wrzuconych w
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 57
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975