słusznym prawem braku I od lochuka, i od czopa smaku. Zawsze smaczniejszy, minąwszy swój stawek, Z sąsiedzkich karaś albo karp sadzawek. Z własnych, choć słuszność szepce nie tak o tem, Zda się, że trąci wodą albo błotem. A za cóż łowić ustawicznie w takiem, Kiedy gdzie indziej wolno z długim sakiemLada jak, mówią, ze swojego żyje, Kto więc cudzego mogąc nie zażyje.
Jakoż prawdziwie ta jest teraz życia reguła i manijera. Nie to, co się godzi, ale raczej podoba, bywa w u silnym pragnieniu i zażywaniu. Dlatego też skutki tego nieszczęśliwe pochodzą i widujemy, a często niesłusznie żałujemy, że
słusznym prawem braku I od lochuka, i od czopa smaku. Zawsze smaczniejszy, minąwszy swój stawek, Z sąsiedzkich karaś albo karp sadzawek. Z własnych, choć słuszność szepce nie tak o tem, Zda się, że trąci wodą albo błotem. A za cóż łowić ustawicznie w takiem, Kiedy gdzie indziej wolno z długim sakiemLada jak, mówią, ze swojego żyje, Kto więc cudzego mogąc nie zażyje.
Jakoż prawdziwie ta jest teraz życia reguła i manijera. Nie to, co się godzi, ale raczej podoba, bywa w u silnym pragnieniu i zażywaniu. Dlatego też skutki tego nieszczęśliwe pochodzą i widujemy, a często niesłusznie żałujemy, że
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 221
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
tamecznego, teste Plinio.
BĄK, BABA, po Łacinie Onocrotalus, Truo, nakształt Łabęcia, ale pyska odmiennego, bo długiego, czerwonego, na końcu zagiętego. Wole ma jako sakwę, w którą ryby połknione chowa. W Kraju Astrachańskim Obywatele umyślnie z maleńka chowają ten Ptaków rodzaj w domu, i nim jak sakiem ryby łowią, tojest puszczają na wodę, jeno się obłowi, z gardła owego mu wyciskają jeszcze żywe, i je jedzą sami. Znajduje się w Polsce, w Litwie, i na Wołyniu. Głos osobliwy wydaje, pysk swój w wodę albo w błoto zanurzywszy, czasem koło trzcinki obwinąwszy, według eksperiencyj.
BERENICHIA,
tamecznego, teste Plinio.
BĄK, BABA, po Łacinie Onocrotalus, Truo, nakształt Łabęcia, ale pyska odmiennego, bo długiego, czerwonego, na końcu zagiętego. Wole ma iako sakwę, w ktorą ryby połknione chowa. W Kraiu Astrachańskim Obywatele umyślnie z maleńka chowaią ten Ptakow rodzay w domu, y nim iak sakiem ryby łowią, toiest puszczaią na wodę, ieno się obłowi, z gardła owego mu wyciskaią ieszcze żywe, y ie iedzą sami. Znayduie się w Polszcze, w Litwie, y na Wołyniu. Głos osobliwy wydaie, pysk swoy w wodę albo w błoto zanurzywszy, czasem koło trzcinki obwinąwszy, według experiencyi.
BERENICHIA,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 607
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
? Przez co w szacunku takim, że człowiek nadeń sobie nic droższego nie rachuje, choć mu i złoto miłe!? Na co dni usiłuje potomnych i lat długo pomnych? Co Nestorowe pomogą żytła, gdy jedną nogą śmierć do wszytkich kołace i równa ich bez prace? Omyłkę dopiero w zdaniu swym widziemy, gdy sakiem Erynis zarwie nas w złej dobie i do galery Charonowej przykuje, gdzie siedzą dusze Stygiem opiłe. Antystrophe
Nie tak hyblejskich siła kwiatków wiosna spłodziła ani Eryks w swym lesie różnodrzewych przyniesie gałązek, jak w ludzkim ciele przypadków się uściele; ustawiczne kłopoty, które bez przestanku przeciwko nam stoją w szranku i ostre składają groty. Tu
? Przez co w szacunku takim, że człowiek nadeń sobie nic droższego nie rachuje, choć mu i złoto miłe!? Na co dni usiłuje potomnych i lat długo pomnych? Co Nestorowe pomogą żytła, gdy jedną nogą śmierć do wszytkich kołace i równa ich bez prace? Omyłkę dopiero w zdaniu swym widziemy, gdy sakiem Erynis zarwie nas w złej dobie i do galery Charonowej przykuje, gdzie siedzą dusze Stygiem opiłe. Antistrophe
Nie tak hyblejskich siła kwiatków wiosna spłodziła ani Eryks w swym lesie różnodrzewych przyniesie gałązek, jak w ludzkim ciele przypadków się uściele; ustawiczne kłopoty, które bez przestanku przeciwko nam stoją w szranku i ostre składają groty. Tu
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 53
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
). LUDZIE SĄ RYBY BOŻE
Rybą każdy człek Bogu, po tym znać dowodzie, Że go sobie w święconej przez krzest łowi wodzie. Dlategoć też najwięcej i rybitwów do tej, Jako w Piśmie czytamy, zaciągał roboty, Którzy już nie niewodem, jako było zrazu, Póki diabeł na Wiśle nie zepsował jazu, Ale sakiem szukają, rzadko z wielką pracą, Jeśli co roślejszego z dziury wykołacą, Żeby wsadzić do stawu Pańskiego na tarło, Prócz drobiu. Rzekszy prawdę, sieci się naddarło, Którą kiedy chcą łatać z Janem i z Jakubem, Zszywając, miasto nici, powrozem ją grubem Swych wymysłów, choć trafią na miejsce, na paszą
). LUDZIE SĄ RYBY BOŻE
Rybą każdy człek Bogu, po tym znać dowodzie, Że go sobie w święconej przez krzest łowi wodzie. Dlategoć też najwięcej i rybitwów do tej, Jako w Piśmie czytamy, zaciągał roboty, Którzy już nie niewodem, jako było zrazu, Póki diabeł na Wiśle nie zepsował jazu, Ale sakiem szukają, rzadko z wielką pracą, Jeśli co roślejszego z dziury wykołacą, Żeby wsadzić do stawu Pańskiego na tarło, Prócz drobiu. Rzekszy prawdę, sieci się naddarło, Którą kiedy chcą łatać z Janem i z Jakubem, Zszywając, miasto nici, powrozem ją grubem Swych wymysłów, choć trafią na miejsce, na paszą
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 432
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
a on łowił myszy/ Ogon miał jako rożen/ sam bury a łysy. Ale mię był po rękach paznokty podrapał/ A wszytko miau śpiewał/ gdym tgo rękami łapał. Sarny.
SArnech też obszedł u chłopa na gnoju/ Wszytko na mię szczekała nie miałem pokoju. Kuropatwy.
Chodziełem też raz z sakiem koło wody/ Najdę Kurpatw stado na kępie u wody. A ony sobie kord/ kord nadobnie śpiewały/ Zielone/ a pierze jak na ogórku miały. Nuż ja ich sakiem przykrył/ cebrzyk ich nie mały/ Nabrałem ich/ ale mi drugie powyskakowały. Przekupstwo
POtymech ze wsi woził do przemyśla piwo/ Nikt
á on łowił myszy/ Ogon miał iako rożen/ sam bury á łysy. Ale mię był po rękách páznokty podrápał/ A wszytko miáu śpiewał/ gdym tgo rękámi łápał. Sárny.
SArnech też obszedł v chłopá ná gnoiu/ Wszytko ná mię szczekáłá nie miałem pokoiu. Kuropatwy.
Chodźiełem też raz z sákiem koło wody/ Naydę Kurpatw stádo ná kępie v wody. A ony sobie kord/ kord nádobnie śpiewáły/ Zielone/ á pierze iák ná ogorku miáły. Nuż ia ich sákiem przykrył/ cebrzyk ich nie máły/ Nábrałem ich/ ále mi drugie powyskákowáły. Przekupstwo
POtymech ze wśi woźił do przemyślá piwo/ Nikt
Skrót tekstu: NowSow
Strona: A3v
Tytuł:
Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
. Sarny.
SArnech też obszedł u chłopa na gnoju/ Wszytko na mię szczekała nie miałem pokoju. Kuropatwy.
Chodziełem też raz z sakiem koło wody/ Najdę Kurpatw stado na kępie u wody. A ony sobie kord/ kord nadobnie śpiewały/ Zielone/ a pierze jak na ogórku miały. Nuż ja ich sakiem przykrył/ cebrzyk ich nie mały/ Nabrałem ich/ ale mi drugie powyskakowały. Przekupstwo
POtymech ze wsi woził do przemyśla piwo/ Nikt lepszego szynku nie miał jako ja jak żywo. Zawiozłem zaś do Bochnie kilka beczek soli/ Tom miareczkę przedawał na Rynku powoli. Złotnik.
Żyd pożywał złotnika uczynił mu kzywdę
. Sárny.
SArnech też obszedł v chłopá ná gnoiu/ Wszytko ná mię szczekáłá nie miałem pokoiu. Kuropatwy.
Chodźiełem też raz z sákiem koło wody/ Naydę Kurpatw stádo ná kępie v wody. A ony sobie kord/ kord nádobnie śpiewáły/ Zielone/ á pierze iák ná ogorku miáły. Nuż ia ich sákiem przykrył/ cebrzyk ich nie máły/ Nábrałem ich/ ále mi drugie powyskákowáły. Przekupstwo
POtymech ze wśi woźił do przemyślá piwo/ Nikt lepszego szynku nie miał iáko ia iák żywo. Záwiozłem záś do Bochnie kilká beczek soli/ Tom miáreczkę przedawał ná Rynku powoli. Złotnik.
ZYd pożywał złotniká vczynił mu kzywdę
Skrót tekstu: NowSow
Strona: A3v
Tytuł:
Nowy Sowiźrzał abo raczej Nowyźrzał
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
ć Bóg dawa, I udzielaj uboższym chleba pókić stawa, Bo nie tylko stąd żadnej nie będziesz miał szkody, Ale i owszem wiecznej pewien bądź nagrody.” POWIEŚĆ XIX.
Ubogiemu a dla choroby niemocnemu rybakowi wpadła w sak ryba barzo wielka, której on zdołać nie mogąc sak z ręku upuścił. Ryba i z sakiem poszła pod wodę.
Częstym obłowem przedtem ten sam słynął, Teraz i ryba, i sak precz upłynął.
Inszy rybitwi żałowali, a jemu urągając mówili : — „Cożeś za chłop, coś szczęście, któreś już w ręku miał, zażyć go nie umiejąc, upuścił? i naczynieś, które cię żywiło
ć Bóg dawa, I udzielaj uboższym chleba pókić stawa, Bo nie tylko ztąd żadnéj nie będziesz miał szkody, Ale i owszem wiecznéj pewien bądź nagrody.” POWIEŚĆ XIX.
Ubogiemu a dla choroby niemocnemu rybakowi wpadła w sak ryba barzo wielka, któréj on zdołać nie mogąc sak z ręku upuścił. Ryba i z sakiem poszła pod wodę.
Częstym obłowem przedtém ten sam słynął, Teraz i ryba, i sak precz upłynął.
Inszy rybitwi żałowali, a jemu urągając mówili : — „Cożeś za chłop, coś szczęście, któreś już w ręku miał, zażyć go nie umiejąc, upuścił? i naczynieś, które cię żywiło
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 144
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879