Gorzał, gdy Faeton wodze Woźnikom sprzecznym puścił słonecznym.
Godzieneś ty, ogniu, nie podłe warstaty, Ale najaśniejsze palić majestaty; Godzieneś przednie trony, Berła, jabłka, korony Swoim zapałem topić zahałem.
Lecz, że pominąwszy królewskie pokoje, Bijesz twym promieniem w niskie me podwoje, Sprawą mię przemienisz tą W salamandrę ognistą, Że w ogniu właśnie, żyć będę strasznie.
Raczej tedy, ogniu, te północne strony Oświecaj i zimne zagrzewaj Tryjony, Bo tobie samo zgoła Serce me nie wydoła; Dla ciebie cały ten świat jest mały. DZIEWIĘTNASTA: PULCHERIA
Już Tytan konie w oceanie poi, Już mu pochodnia dzienna z rąk wypadła,
Gorzał, gdy Faeton wodze Woźnikom sprzecznym puścił słonecznym.
Godzieneś ty, ogniu, nie podłe warstaty, Ale najaśniejsze palić majestaty; Godzieneś przednie trony, Berła, jabłka, korony Swoim zapałem topić zahałem.
Lecz, że pominąwszy królewskie pokoje, Bijesz twym promieniem w niskie me podwoje, Sprawą mię przemienisz tą W salamandrę ognistą, Że w ogniu właśnie, żyć będę strasznie.
Raczej tedy, ogniu, te północne strony Oświecaj i zimne zagrzewaj Tryjony, Bo tobie samo zgoła Serce me nie wydoła; Dla ciebie cały ten świat jest mały. DZIEWIĘTNASTA: PULCHERIA
Już Tytan konie w oceanie poi, Już mu pochodnia dzienna z rąk wypadła,
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 128
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
do Warszawy. Die 23 decembris
Dziś król im. z łaski Bożej także zdrowy, na żadną nie utyskujący alteracyją, jadł smaczno z królową im. i imp. posłem obiad. Po obiedzie królewic im. Jakub przyjachał, w Rawie zjadłszy śniadanie, i tu świętować będzie. Przywiózł z sobą papichę, małpę i salamandrę, zwierza niezwyczajnego w tych tu krajach do widzenia. W wieczór król im. był wesoły. Dziś oddał rano list księżnej im. dobrodziejki kozak, powracający z Białej, królowej im., o którym przy stole nie namieniała królowi im. Die 24 decembris
Bardzo król im. tego dnia był melancholiczny, na łóżku czasem
do Warszawy. Die 23 decembris
Dziś król jm. z łaski Bożej także zdrowy, na żadną nie utyskujący alteracyją, jadł smaczno z królową jm. i jmp. posłem obiad. Po obiedzie królewic jm. Jakub przyjachał, w Rawie zjadłszy śniadanie, i tu świętować będzie. Przywiózł z sobą papichę, małpę i salamandrę, zwierza niezwyczajnego w tych tu krajach do widzenia. W wieczór król jm. był wesoły. Dziś oddał rano list księżnej jm. dobrodziejki kozak, powracający z Białej, królowej jm., o którym przy stole nie namieniała królowi jm. Die 24 decembris
Bardzo król jm. tego dnia był melancholiczny, na łóżku czasem
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 77
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
I samo słońce dziwem, ale spowszedniało Ustawicznym patrzeniem; więc się dziwujemy, Kiedy mrówki na zimę robiące widziemy; Albo jeża, gdy jabłka na szczeci do łasa Sapiąc zwozi, rzekłby kto, że skrzypi kolasa; Dziwujemy, że pająk sieci ciągnie z brzucha, Żeby obłowem głupia uwięzła mu mucha. Kto widział salamandrę, żywiącą płomieniem? Aleć i to nie mniejszym pewnie podziwieniem, Co było, co jest ludzi, od początku świata, Inaksza twarz każdego, inaksza facjata. Kto, choć bez pisanego, rząd pszczół w ulach, prawa, Kto miłość ku płodowi niecnej matce dawa, Choć go, nie bez boleści wielkiej,
I samo słońce dziwem, ale spowszedniało Ustawicznym patrzeniem; więc się dziwujemy, Kiedy mrówki na zimę robiące widziemy; Albo jeża, gdy jabłka na szczeci do łasa Sapiąc zwozi, rzekłby kto, że skrzypi kolasa; Dziwujemy, że pająk sieci ciągnie z brzucha, Żeby obłowem głupia uwięzła mu mucha. Kto widział salamandrę, żywiącą płomieniem? Aleć i to nie mniejszym pewnie podziwieniem, Co było, co jest ludzi, od początku świata, Inaksza twarz każdego, inaksza facjata. Kto, choć bez pisanego, rząd pczół w ulach, prawa, Kto miłość ku płodowi niecnej matce dawa, Choć go, nie bez boleści wielkiej,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 315
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
taniej i najlepszego dostanie. Widzieliśmy też u jednego Aptekarza Cabinet sławny: jakoż ma swe zalecenie do widzenia kędy tam różnych bestii skór, jako to krokodylów, gadzin, jaszczurek i bazyliszka. Z ryb Premore której nie masz większej jako na piądź, o której powiadają, że okręt na morzu zastanawia. Także też i salamandrę która ustawicznie w ogniu tylko żyje. Z ptaków, feniksów i inszych, potem konchy rozmaite i galanterie barzo piękne, róg też jednorożcowy i Turzy. Z ziół zaś także jako u nas zowią pokrzyk, co najdują pod szubienicami, własne dzicie albo człowiek wiszący z głową i rękami i nogami. Także też balsamowane dziecię w
taniej i najlepszego dostanie. Widzieliśmy też u jednego Aptekarza Cabinet sławny: jakoż ma swe zalecenie do widzenia kędy tam różnych bestyi skór, jako to krokodylów, gadzin, jaszczurek i bazyliszka. Z ryb Premore której nie masz większej jako na piądź, o której powiadają, że okręt na morzu zastanawia. Także też i salamandrę która ustawicznie w ogniu tylko żyje. Z ptaków, fenixow i inszych, potem konchy rozmaite i galanterje barzo piękne, róg też jednorożcowy i Turzy. Z ziół zaś także jako u nas zowią pokrzyk, co najdują pod szubienicami, własne dzicie albo człowiek wiszący z głową i rękami i nogami. Także też balsamowane dziecię w
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 105
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883