i gdzie najcieśniej lezą muchy głupie Przed zimnem; siłaż się ich tam gniecie na kupie. Człek przed powszechną trwogą kryjący się w lesie, Co miał wziąć nieprzyjaciel, złodziejowi niesie. Śmiać się i żalić przyjdzie ostrożności człeczej: W garło lezie nieszczęściu, uciekając w rzeczy. Wszędy na nas śmierć, wszędy stawia samołówkę: Ogon dźwignie, schowawszy kuropatwa główkę. Ja przecie, niźli w mieście i w zawartych murach, Wolę się kryć z niewczasem po lasach, po górach. Komuż się jednej muchy gonić chce po świecie? Na kupie ich lada kto podybawszy gniecie. Choć mię złodziej okradnie, nie tak mi to ckliwo, Gdy
i gdzie najcieśniej lezą muchy głupie Przed zimnem; siłaż się ich tam gniecie na kupie. Człek przed powszechną trwogą kryjący się w lesie, Co miał wziąć nieprzyjaciel, złodziejowi niesie. Śmiać się i żalić przyjdzie ostrożności człeczej: W garło lezie nieszczęściu, uciekając w rzeczy. Wszędy na nas śmierć, wszędy stawia samołówkę: Ogon dźwignie, schowawszy kuropatwa główkę. Ja przecie, niźli w mieście i w zawartych murach, Wolę się kryć z niewczasem po lasach, po górach. Komuż się jednej muchy gonić chce po świecie? Na kupie ich leda kto podybawszy gniecie. Choć mię złodziej okradnie, nie tak mi to ckliwo, Gdy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 48
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, respektu i promocji pozyskam w zamianę.
Wacław: Da się widzieć, mój bracie.
Zygmunt: Nie miałbym się zawodzić.
Wacław: Nie bardziej, jako mucha na ukropie.
Zygmunt: Albo drzwi i serca mieć nie będę wolnych do odzyskania swojego?
Wacław: Tak właśnie jako wilk, kiedy wlizie w samołówkę.
Zygmunt: Po diable by złowiono.
Wacław: I owszem, po ich manijerze.
Zygmunt: Tedy łatwa uczynność pana zepsować może?
Wacław: Upewniam, że twoja nie poprawi. Wejzryj jeno w ich rejestra kredytorskie, w karty, membrany i asekuracyje, a pewnie więcej dłużników niż tysiąców intraty i substancji narachowawszy,
, respektu i promocyi pozyskam w zamianę.
Wacław: Da się widzieć, mój bracie.
Zygmunt: Nie miałbym się zawodzić.
Wacław: Nie bardziej, jako mucha na ukropie.
Zygmunt: Albo drzwi i serca mieć nie będę wolnych do odzyskania swojego?
Wacław: Tak właśnie jako wilk, kiedy wlizie w samołówkę.
Zygmunt: Po dyjable by złowiono.
Wacław: I owszem, po ich manijerze.
Zygmunt: Tedy łatwa uczynność pana zepsować może?
Wacław: Upewniam, że twoja nie poprawi. Wejzryj jeno w ich rejestra kredytorskie, w karty, membrany i asekuracyje, a pewnie więcej dłużników niż tysiąców intraty i substancyi narachowawszy,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 272
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
pokoju osadzić nim klatkę, Wlać wody, nasuć zobi, nakarmić, napoić. Po staremu się mój czyż nie chce uspokoić, Ale tłucze po klatce od dziury do dziury, Szukając, jeżeli się nie zmieści do której. Aż trafił na ostatek; gdy uwiąził główkę, I latać, i żyć przestał, padszy w samołówkę. Nie dziwuję, pomyślę, głupiej się ptaszynie; Człowiek, pytam, rozumny przecz tak marnie ginie? Mając co jeść i co pić, gdzie mieszkać, w czym chodzić, Póki żyw nie przestanie z myślami się wodzić; Lata, pływa, zabiega łodzią, wozem, koniem, Żeby jako najwięcej zostawało po niem
pokoju osadzić nim klatkę, Wlać wody, nasuć zobi, nakarmić, napoić. Po staremu się mój czyż nie chce uspokoić, Ale tłucze po klatce od dziury do dziury, Szukając, jeżeli się nie zmieści do której. Aż trafił na ostatek; gdy uwiąził główkę, I latać, i żyć przestał, padszy w samołówkę. Nie dziwuję, pomyślę, głupiej się ptaszynie; Człowiek, pytam, rozumny przecz tak marnie ginie? Mając co jeść i co pić, gdzie mieszkać, w czym chodzić, Póki żyw nie przestanie z myślami się wodzić; Lata, pływa, zabiega łodzią, wozem, koniem, Żeby jako najwięcej zostawało po niem
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 343
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z lewandą błękitną. Nie majęcy czym inszym, tym się dziewka złoży, Że choćby chciała, głowy w to okno nie włoży. Tu mnich: „A większać moja”, i gdy miarę bierze, Szyję jako najdalej zawiesi w kwaterze. Dziewka sznur z kołka, który okienicę trzyma, Zruciwszy, mnicha w jego samołówkę ima, I skoro z konopnego pasu go roztroczy, Jednym końcem na nogi kładzie mu poboczy,
Drugim ręce, podniósszy do góry na dołku, Wspak wiąże, i do cycka przysądzą mu wołku. Sama, skoro z ślepego zamku wyjmie klucze, Idzie precz, a owego głodne cielę tłucze: To łbem w brzuch,
z lewandą błękitną. Nie majęcy czym inszym, tym się dziewka złoży, Że choćby chciała, głowy w to okno nie włoży. Tu mnich: „A większać moja”, i gdy miarę bierze, Szyję jako najdalej zawiesi w kwaterze. Dziewka sznur z kołka, który okienicę trzyma, Zruciwszy, mnicha w jego samołówkę ima, I skoro z konopnego pasu go roztroczy, Jednym końcem na nogi kładzie mu poboczy,
Drugim ręce, podniósszy do góry na dołku, Wspak wiąże, i do cycka przysądzą mu wołku. Sama, skoro z ślepego zamku wyjmie klucze, Idzie precz, a owego głodne cielę tłucze: To łbem w brzuch,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 484
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987