ścisnąwszy szeregów Wozy i Rydwany, Przy których szła Piechota z-swymi Kapitany, l Czeladź, i Piechota gesto z Muszkietami. Obiema się Hetmani podzielili sami Z sobą Skrzydło nakoło: lezde rozsadziwszy Po bokach Taborowych. Ale się zwaliwszy Zewsząd w-tym Nieprzyjaciel, kiedy pieszych owych Ciężko wesprze, i koni nabije wozowych. Z-Samopałów nie mało, muszą z-siadać i ci Konie dawszy chłopietom, gdzie gesto okryci I ogniem i żelazem, długo odpierali, Ze uszli w-tym opale nad pułmile dali, Zbroje ciężkie dźwigając. A tyle im troje Słońce z-nich w-tych cieżarach zyzne tocząc znoje, Przykrości przyczyniło, że do tej posieczy, Gdzie fata
ścisnąwszy szeregow Wozy i Rydwany, Przy ktorych szła Piechotá z-swymi Kapitany, l Czeladź, i Piechotá gesto z Muszkietami. Obiemá sie Hetmani podźielili sami Z sobą Skrzydło nakoło: lezde rozsadźiwszy Po bokách Taborowych. Ale sie zwaliwszy Zewsząd w-tym Nieprzyiaćiel, kiedy pieszych owych Cieszko wesprze, i koni nábiie wozowych. Z-Sámopałow nie mało, muszą z-siadać i ći Konie dawszy chłopietom, gdzie gesto okryći I ogniem i żelazem, długo odpierali, Ze uszli w-tym opale nád pułmile dali, Zbroie ćieszkie dźwigaiąc. A tyle im troie Słońce z-nich w-tych ćieżarach zyzne tocząc znoie, Przykrośći przyczyniło, że do tey posieczy, Gdźie fata
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 9
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
tysięcy na placu legło/ a z tych którzy śmiertelnie ranni byli gdy ich pod Zbaraż odsyłano/ i co poranieni z umierali/ dziewięć tysięcy znajdowało się niepochybnie. Pogromiony tak nieprzyjaciel widząc nieszczęście swoje/ wiele spuścił od onej srogości/ i wnetże gdy przynaglali nasi ogniem z dział/ tudzież niemniej odwaźną i umiejętną biegłością z samopałów strzelcy dokuczali/ więc też i konni z obozu żartko wypadając/ mężnością swoją tak się im nadprzykrzali/ iż na koło poła wolne uczynić naszym musieli/ i dwie godzinie przed południem szpetnie/ i sromotnie w obóz się swój w cisnęli . kusilić się w prawdzie oni i powtóre do Zborowa szturmem/ lecz krom skutku
tyśięcy ná plácu legło/ á z tych ktorzy śmiertelnie ránni byli gdy ich pod Zbáráż odsyłano/ y co poránieni z vmieráli/ dźiewięć tyśięcy znáydowáło się niepochybnie. Pogromiony ták nieprzyiaćiel widząc nieszcżęśćie swoie/ wiele spuśćił od oney srogośći/ y wnetże gdy przynagláli náśi ogniem z dźiał/ tudźiesz niemniey odwaźną y vmieiętną biegłośćią z sámopałow strzelcy dokucżáli/ więc też y konni z obozu żártko wypadáiąc/ mężnośćią swoią ták się im nádprzykrzáli/ iż ná koło połá wolne vcżynić nászym muśieli/ y dwie godźinie przed południem szpetnie/ y sromotnie w oboz się swoy w ćisnęli . kuśilić się w prawdźie oni y powtore do Zborowá szturmem/ lecż krom skutku
Skrót tekstu: PastRel
Strona: Cv
Tytuł:
Relacja chwalebnej expedycjej
Autor:
J. Pastorius
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
mogąc wypadał/ w tych harcach P. Oporowski Rotmistrz/ i Porucznik piechoty Pana Dynofa/) szturmowali i do Kozaków nawałem wielkim/surowy od Cesarza ten nakaz mając/ żeby ich tego dnia znieśli/ mówiąc/za lachy nas będą mieć: jeśli Kozaków nie zniesiemy/szła strzelba z dział ogromna/ i z ręcznych samopałów barzo gęsta/ że jedẽ drugiego od grzmotu i od dymu nie mógł widzieć/ mężnie się mężni molojcy bronili i potężnie odpierali/ że ich do tysiaca wten czas utracili/ a sami cali w okopie z łaską Bożą zostali/ działa ich przenosiły/ gdyż i Puszkarz ich ucieki i przedał się do naszych. Za
mogąc wypadał/ w tych hárcách P. Oporowski Rotmistrz/ y Porucznik piechoty Páná Dynofá/) szturmowáli y do Kozakow nawáłem wielkim/surowy od Cesárzá ten nákaz máiąc/ żeby ich te^o^ dniá znieśli/ mowiąc/zá láchy nas będą mieć: iesli Kozakow nie znieśiemy/szłá strzelbá z dźiał ogromna/ y z ręcznych sámopałow bárzo gęsta/ że iedẽ drugiego od grzmotu y od dymu nie mogł widźiec/ mężnie się mężni moloycy bronili y potężnie odpierali/ że ich do tyśiacá wten cżás vtráćili/ á sámi cáli w okopie z łaską Bożą zostáli/ dźiáłá ich przenośiły/ gdysz y Puszkarz ich vćieki y przedał się do nászych. Zá
Skrót tekstu: ZbigAdw
Strona: B2
Tytuł:
Adwersaria, albo terminata sprawy wojennej
Autor:
Prokop Zbigniewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
obudzi. Jeśli kto substancyją w młodym wieku przepił, Żebraczym się na starość chlebem nie pokrzepił. Dawszy mu potem orta, uczciwszy obiadem: Więc bądźcie Urowieckim wszytkim swym przykładem. 198 (N). POSPOLITE RUSZENIE
Dano znać do obozu od placowej straży, Że nieprzyjaciel nocą na imprezę waży, Że Kozacy strzelają często z samopałów. Toż rotmistrz: „Dobosz! obudź ichmości do wałów; Niechaj każdy przy swoim zbrojno stawa koszu; Nie mijajże żadnego namiotu, doboszu!” A ten: „Wstawajcie, Waszmość, czym prędzej, dlaboga, Pan rotmistrz rozkazuje, bo już w polu trwoga.” Aż jaki taki w swoim ozwie
obudzi. Jeśli kto substancyją w młodym wieku przepił, Żebraczym się na starość chlebem nie pokrzepił. Dawszy mu potem orta, uczciwszy obiadem: Więc bądźcie Urowieckim wszytkim swym przykładem. 198 (N). POSPOLITE RUSZENIE
Dano znać do obozu od placowej straży, Że nieprzyjaciel nocą na imprezę waży, Że Kozacy strzelają często z samopałów. Toż rotmistrz: „Dobosz! obudź ichmości do wałów; Niechaj każdy przy swoim zbrojno stawa koszu; Nie mijajże żadnego namiotu, doboszu!” A ten: „Wstawajcie, Waszmość, czym prędzej, dlaboga, Pan rotmistrz rozkazuje, bo już w polu trwoga.” Aż jaki taki w swoim ozwie
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 633
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
łatwo będą pokonani. Otrzymawszy z nich zwycięstwo w ostróżnej pilności mieć ich potrzeba, to postrachu, to łaskawości pozorem ich kaptując, a tak w posłuszeństwie utrzymani będą. Ze podściwości nie znają imienia, dla tego ku cnotliwym akcjom nie mają pasyj, ani też wstydu za Wiarę nie dochowaną. Piechotą niż jazdą mocniejsi, z samopałów do celu nie omylni strzelce. Machin Wojennych, podkopów i okopów, jeśli czasu dosyć mają, zażywają czasem, i to złodziejskiemi sztukami, mając to nie z umiejętności, lecz przymusu naturalnego i nie regularnej praktiki. Siła wielością rąk i mnogością ludu wyrabiają: a tak czego ars niepotrafi, nagradza mnóstwo. Zwierciadło Geniuszów
łatwo będą pokonani. Otrzymáwszy z nich zwycięstwo w ostrożney pilności mieć ich potrzeba, to postráchu, to łaskáwości pozorem ich kaptuiąc, á tak w posłuszeństwie utrzymáni będą. Ze podściwości nie znáią imienia, dla tego ku cnotliwym akcyom nie maią pasyi, ani też wstydu zá Wiarę nie dochowáną. Piechotą niż iazdą mocnieysi, z samopáłow do celu nie omylni strzelce. Machin Woiennych, podkopow y okopow, ieśli czasu dosyć maią, záżywáią czásem, y to złodźieyskiemi sztukámi, maiąc to nie z umieiętności, lecz przymusu náturalnego y nie regularney práktiki. Siła wielością rąk y mnogością ludu wyrábiaią: á ták czego ars niepotráfi, nágradzá mnostwo. Zwierciadło Geniuszow
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 707
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
zebranych, między którymi byli i kompańczykowie z Zadnieprza; nie mógł imprezy swojej należycie dotrzeć, bo sołtan z kilkonastą tysięcy ordy, a jako Kozacy powiadają ze dwudziestą, idąc w naszę Ukrainę a dowiedziawszy się o nim, poszedł na niego; ale on dość odważnie sprawiwszy się i nie dawszy się złamać nieprzyjacielowi i naszkodziwszy z samopałów, kilkaset tylko swoich straciwszy, uszedł z pola obronnie.
Imp. krakowski hoc momento speratur tu, zapadł był na frebrę, co prędszą retardavit bytność. Województwo wołyńskie destinatur imp. chorążemu kor. 25 Żółkiew, 25 XI 1693
Agnosco culpam, peto supplex veniam, miłościwy panie, że per summam meam przy nagłym ekspediowaniu
zebranych, między którymi byli i kompańczykowie z Zadnieprza; nie mógł imprezy swojej należycie dotrzeć, bo sołtan z kilkonastą tysięcy ordy, a jako Kozacy powiadają ze dwudziestą, idąc w naszę Ukrainę a dowiedziawszy się o nim, poszedł na niego; ale on dość odważnie sprawiwszy się i nie dawszy się złamać nieprzyjacielowi i naszkodziwszy z samopałów, kilkaset tylko swoich straciwszy, uszedł z pola obronnie.
Jmp. krakowski hoc momento speratur tu, zapadł był na frebrę, co prędszą retardavit bytność. Województwo wołyńskie destinatur jmp. chorążemu kor. 25 Żółkiew, 25 XI 1693
Agnosco culpam, peto supplex veniam, miłościwy panie, że per summam meam przy nagłym ekspediowaniu
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 261
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
Naszczokina Hetmana Polnego, Nabrano tedy tego jak bydła Hetman Najwyższy Chowański dwa razy cięty uciekł. Drugi Hetman Szczerba zginął bo to unich kilka Hetmanów w Wojsku Wojewodów kniaziów Bojarów Dumnych naginęło siła z Chowańskiem nieuszło konnych nad 4 000 a było wojska jako sam ten pisarz powiedał od kaczowskiego wzięty 46000 Armaty zostało 60. Owych samopałów Duńskich i różnej strzelby berdyszów to Chłopi brali nawet. Byliz tedy naten czas Komisarze nasi w Mińsku na Traktatach z Moskwą. Obawiając się Czarniecki że by ich Chowański uciekając z sobą niepobrał. Posłał na całą noc 12 Chorągwi dobrych między któremi i naszę żeby ich salwować komendę dano Borzęckiemu Pawłowi. Po owej tedy tak
Naszczokina Hetmana Polnego, Nabrano tedy tego iak bydła Hetman Naywyszszy Chowanski dwa razy cięty uciekł. Drugi Hetman Szczerba zginął bo to unich kilka Hetmanow w Woysku Woiewodow kniaziow Boiarow Dumnych naginęło siła z Chowanskiem nieuszło konnych nad 4 000 a było woyska iako sąm ten pisarz powiedał od kaczowskiego wzięty 46000 Armaty zostało 60. Owych samopałow Dunskich y rozney strzelby berdyszow to Chłopi brali nawet. Byliz tedy natęn czas kommisarze nasi w Minsku na Traktatach z Moskwą. Obawiaiąc się Czarniecki że by ich Chowanski uciekaiąc z sobą niepobrał. Posłał na całą noc 12 Chorągwi dobrych między ktoremi y naszę zeby ich salwować kommęndę dano Borzęckiemu Pawłowi. Po owey tedy tak
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 97v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
tak potężnie stawał i zwycięzał.
Niemoże się Rzym wychwalic męstwa Scypionowego ze in Rem Rzpty zawojował Afrykę ale to wten czas było kiedy żołnierze kamykami dosiebie ciskali. Teraz zaś i tym samym sławnym na onczas wodzom gdy by powstali zmartwych podobno by się przykrzejsza widziała Bellandi Maniera , kiedy to z kilku dziesiąt Tysięcy samopałów zakurzą pod nos kiedy to z kartanu jako ceprzyk kula zapruszy oko, zechoc i Diabeł sam choć jest Curiosus niema czasu jako zwykł pokazać się Człowiekowi przy śmierci. kiedy to Owe Petardy, one Bomby, owe kartace i tak wiele innych na zgubę mizernego Człowieka wymyslnych sztuk. Podobno by i tamci sławni Rycerze z teraźniejszym
tak potęznie stawał y zwycięzał.
Niemoze się Rzym wychwalic męstwa Scypionowego ze in Rem Rzpty zawoiował Affrykę ale to wten czas było kiedy zołnierze kamykami dosiebie ciskali. Teraz zas y tym samym sławnym na onczas wodzom gdy by powstali zmartwych podobno by się przykrzeysza widziała Bellandi Maniera , kiedy to z kilku dziesiąt Tysięcy samopałow zakurzą pod nos kiedy to z kartanu iako ceprzyk kula zapruszy oko, zechoc y Dyiaboł sąm choc iest Curiosus niema czasu iako zwykł pokazać się Człowiekowi przy smierci. kiedy to Owe Petardy, one Bomby, owe kartace y tak wiele innych na zgubę mizernego Człowieka wymyslnych sztuk. Podobno by y tamci sławni Rycerze z teraznieyszym
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 207
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, posilony, w fortecy dużo obronnej osiadł.
Mróz niezwyczajny i nadto wielki, piechocie wojskowej nieco odzianej stawać w tej okazji dobrze nie dopuszczał, bo nie tylko strzelać, ale i muszkietu co drugi w ręku dotrzymać nie mógł. Konne zaś wojsko, lubo się po kilka razy tabor rozerwać kusiło, ale od gęstego ognia samopałów wsparte zaraz szwankować musiało. A prawdę mamli rzec, przywodu słusznego ni od kogo z starszyzny nie było. Tatarowie zaś znać do dawnej znajomości przenajęci od Chmielnickiego, ani się przez trzy dni pokazowali, ale bokiem tylko po futorach uwijali, świętem się jakimsi swoim wymawiając, że posiłku żadnego w święto dawać się nie
, posilony, w fortecy dużo obronnej osiadł.
Mróz niezwyczajny i nadto wielki, piechocie wojskowej nieco odzianej stawać w tej okazyjej dobrze nie dopusczał, bo nie tylko strzelać, ale i muszkietu co drugi w ręku dotrzymać nie mógł. Konne zaś wojsko, lubo się po kilka razy tabor rozerwać kusiło, ale od gęstego ognia samopałów wsparte zaraz szwankować musiało. A prawdę mamli rzec, przywodu słusznego ni od kogo z starszyzny nie było. Tatarowie zaś znać do dawnej znajomości przenajęci od Chmielnickiego, ani się przez trzy dni pokazowali, ale bokiem tylko po futorach uwijali, świętem się jakimsi swoim wymawiając, że posiłku żadnego w święto dawać się nie
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 128
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
mordem dycha, Gdzie jako w gnieździe ona garstka ludzi licha, Nie mogąc mieć ratunku od żadnego człeka, Zwątpiwszy o żywocie, śmierci tylko czeka. Ciasny był do nich przystęp a dlatego hurmem Pogaństwo iść nie mogło, gdy ich brało szturmem. Więc którą tylko stroną ku nim się wychylą, Zaraz im szyki z długich samopałów mylą. Lubo się przed cesarzem chciał popisać który, Jako nie był na nogach, na łeb spadał z góry. Już chciał do nich skałę kuć, już i walić kłody Z wyższych miejsc, skoro w swoich ludziach postrzegł szkody Durny Osman, gdy między południem a między Zachodem, sto janczarów zgubił od tej nędzy A
mordem dycha, Gdzie jako w gniaździe ona garstka ludzi licha, Nie mogąc mieć ratunku od żadnego człeka, Zwątpiwszy o żywocie, śmierci tylko czeka. Ciasny był do nich przystęp a dlatego hurmem Pogaństwo iść nie mogło, gdy ich brało szturmem. Więc którą tylko stroną ku nim się wychylą, Zaraz im szyki z długich samopałów mylą. Lubo się przed cesarzem chciał popisać który, Jako nie był na nogach, na łeb spadał z góry. Już chciał do nich skałę kuć, już i walić kłody Z wyższych miejsc, skoro w swoich ludziach postrzegł szkody Durny Osman, gdy między południem a między Zachodem, sto janczarów zgubił od tej nędzy A
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 106
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924