I. Mci Panu SAMBOROWI MŁOSZOWSKIEMV na Akt Weselny w upominku posłane.
OPuść Cypr/ spiesz się do nas Wenero Bogini Bo sam twa bytność więcej ochoty przyczyni. Niż kiedy w Sycjońskiej z Antonim Dąmbrowie Bywała Kleopatra piekna na rozmowie. Niż kiedy z Paszkwaliną niezrownanej Cery/ Swoje miewał kortezży grzeczny Oliwery. Z tobą na smykłych saniach/ po bez śnieznym ledzie/ Niechaj Sajdaczny Synek Kupido przyjedzie. Choć ci wiem iże nie rzecz; i każdy przygani/ By miał Sajdaczny Arcerz/ łuku zażyć z sani. Ale lepiej ze z Matką kochany Syn siedzi/ Nizby z Konia szwankować miał na gołoledzi. Prosi na ucztę obu/ i Małżeńskie gody/ Znakomity
I. Mći Pánu SAMBOROWI MŁOSZOWSKIEMV ná Akt Weselny w vpominku posłáne.
OPuść Cypr/ spiesz się do nas Wenero Bogini Bo sám twa bytność więcey ochoty przyczyni. Niż kiedy w Sycyońskiey z Antonim Dąmbrowie Bywáłá Kleopátrá piekna ná rozmowie. Niż kiedy z Pászkwáliną niezrownáney Cery/ Swoie miewał kortezży grzeczny Oliwery. Z tobą ná smykłych sániách/ po bez śnieznym ledźie/ Niechay Sáydáczny Synek Kupido przyiedźie. Choć ći wiem iże nie rzecz; y káżdy przygáni/ By miał Sáydáczny Arcerz/ łuku záżyć z sáni. Ale lepiey ze z Matką kochány Syn śiedzi/ Nizby z Koniá szwánkowáć miał na gołoledźi. Prośi ná vcztę obu/ y Małżeńskie gody/ Znákomity
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 207
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
, Ale owies nagrodzi robotę sowito: Wysiejesz korzec, z korca kopa będzie pewnie, Z kopy korzec, prócz tego, co idzie do plewnie. Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni, Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni. Zima na święty Michał swój miewa początek, Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy. Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni, Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni
, Ale owies nagrodzi robotę sowito: Wysiejesz korzec, z korca kopa będzie pewnie, Z kopy korzec, prócz tego, co idzie do plewnie. Buk raz w dziesięć lat kwitnie; kto nachowa świni, Nuż żołądź, nuż orzechy, szkody nie uczyni. Zima na święty Michał swój miewa początek, Najeździsz się na saniach do Zielonych Świątek.
Drwa tylko w piec nie lezą. Samo się zaleca Miejsce, bo prawie wszędy może być forteca. Ptastwo krzyczy cały rok; nie uświadczysz strzechy, Wieś pod gontem: tu oczom, tam uszom uciechy. Tam każdy ptak do cieplic, jąwszy na suchedni, Lecąc pasie; pożytek i to niepośledni
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 12
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Czemuż ten nie ma wisieć, który Bogiem łudzi. 188. DO ŁYSEGO
Zima kończy długi rok przyrodzonym biegiem; Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak rączo goni? Szkoda się
Czemuż ten nie ma wisieć, który Bogiem łudzi. 188. DO ŁYSEGO
Zima kończy długi rok przyrodzonym biegiem; Co maj deszczem ogrzewał, ziąbi grudzień śniegiem Bodajże cię Walanty z twoją głową popad! Kiedy u świata lipiec, u ciebie listopad. 189. DO TEGOŻ
Śnieg spadł, a nam na saniach sporzej do noclegu. Na twojej głowie wieczna sanica bez śniegu. Choć już mrozy ustały, deszcz się z nieba cedzi, Nie spłucze, tak jest mocna, twojej gołoledzi. 190. DO TEGOŻ
Uciekł złodziej, czapkę mi zostawiwszy w dłoni. Daj go katu! I ciebie któż tak rączo goni? Szkoda się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 282
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, wszytkim do ratusza Bez fałszu, bez korupcyj, bo sędzia cnotliwy Wspomniawszy żonę dekret da po sprawiedliwej. Brednia dary fortuny; w tej kto kocha żenie, Weźmie sławę, koronę, mądrość, dobre mienie. 258. STUDNIA W DĄBROWEJ, WSI POD SĄCZEM
Jadę podczas szwedzkiego przez Dąbrowę zgiełku, Aż chłopek coś na saniach wiezie w półachtełku. Pytam, co; jako mi się pić chciało w południe. Odpowie, że „Do dworskiej wodę wiozę studnie.” Dopiero dziś pierwszy raz taką widzę modę, Żeby kto drwa do łasa, w studnią woził wodę. 259. PROSZEK NA PCHŁY
Idę imo kram, aż w nowej ampule Przeczytam
, wszytkim do ratusza Bez fałszu, bez korupcyj, bo sędzia cnotliwy Wspomniawszy żonę dekret da po sprawiedliwej. Brednia dary fortuny; w tej kto kocha żenie, Weźmie sławę, koronę, mądrość, dobre mienie. 258. STUDNIA W DĄBROWEJ, WSI POD SĄCZEM
Jadę podczas szwedzkiego przez Dąbrowę zgiełku, Aż chłopek coś na saniach wiezie w półachtełku. Pytam, co; jako mi się pić chciało w południe. Odpowie, że „Do dworskiej wodę wiozę studnie.” Dopiero dziś pierwszy raz taką widzę modę, Żeby kto drwa do łasa, w studnią woził wodę. 259. PROSZEK NA PCHŁY
Idę imo kram, aż w nowej ampule Przeczytam
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 304
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, wpóki mu quarta pars funeralium pro iure parochiali wypłacona nie będzie, której inhibicji gdy całe duchowieństwo posłuszne było, pojechał brat mój pułkownik do Wysokiego i musiał dać księdzu Buchowieckiemu czerw, zł 50. Przyjechał tedy sam ksiądz Buchowiecki na tę eksportacją, miał przemowę.
Wynieśliśmy sami nieodżałowanego ojca naszego i na katafalk, na saniach karach zrobiony, wstawiliśmy. Konie w kapach czarnych ubrane były. Było dosyć duchowieństwa i bractw z świecami. Kiedy procesja konduktowa była pod kościołem mariańskim rasieńskim, a ciało dopiero ze dworu wychodziło. Noc była pogodna. Gdyśmy stanęli z ciałem przed kościołem, marianie z krzyżem wyszli. Miał jeden z nich przemowę,
, wpóki mu quarta pars funeralium pro iure parochiali wypłacona nie będzie, której inhibicji gdy całe duchowieństwo posłuszne było, pojechał brat mój pułkownik do Wysokiego i musiał dać księdzu Buchowieckiemu czerw, zł 50. Przyjechał tedy sam ksiądz Buchowiecki na tę eksportacją, miał przemowę.
Wynieśliśmy sami nieodżałowanego ojca naszego i na katafalk, na saniach karach zrobiony, wstawiliśmy. Konie w kapach czarnych ubrane były. Było dosyć duchowieństwa i bractw z świecami. Kiedy procesja konduktowa była pod kościołem mariańskim rasieńskim, a ciało dopiero ze dworu wychodziło. Noc była pogodna. Gdyśmy stanęli z ciałem przed kościołem, marianie z krzyżem wyszli. Miał jeden z nich przemowę,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 405
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, po co przyjechałem, to jest po rezolucją konsylii, któreśmy mieli w Mińsku, jako się wyżej wyraziło, ale książę hetman, nie dawszy żadnej racji, jednym słowem odpowiedział, że nie trzeba nic robić. Po długiej potem rozmowie wyszedłem od księcia, a nie mając żadnej stancji, musiałem na saniach żydowskich, okrywszy się futrem, na podwórzu przenocować. Nazajutrz mówiłem z generałem Jabłońskim względem consilium naszego w Mińsku mianego i z Bernatowiczem, sekretarzem książęcym, aby te nasze consilium akceptował, ale i im nie dając żadnej racji, takoż odpowiedział książę, że nic nie trzeba czynić. Gdy zatem takowa jednostajna księcia była rezolucja
, po co przyjechałem, to jest po rezolucją consilii, któreśmy mieli w Mińsku, jako się wyżej wyraziło, ale książę hetman, nie dawszy żadnej racji, jednym słowem odpowiedział, że nie trzeba nic robić. Po długiej potem rozmowie wyszedłem od księcia, a nie mając żadnej stancji, musiałem na saniach żydowskich, okrywszy się futrem, na podwórzu przenocować. Nazajutrz mówiłem z generałem Jabłońskim względem consilium naszego w Mińsku mianego i z Bernatowiczem, sekretarzem książęcym, aby te nasze consilium akceptował, ale i im nie dając żadnej racji, takoż odpowiedział książę, że nic nie trzeba czynić. Gdy zatem takowa jednostajna księcia była rezolucja
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 633
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
warzono, dopiero na drzewcu zatknięto na urąganie Zamęczono tegoż czasu czterech Kartuzjanów, Jana Houtona, Roberta Laureusa Augustyna Webstera i Reginalda. Pierwszy tu in serie Jan Houron Przeor Londyński, namawiany od Króla obietnicami, nie zezwolił na Królewskie wyroki Włóczono tedy ich przez spatium mili, przez wszystkie Miasto w znak związawszy, na saniach niskich po kamieniach. Wieszani są, potym od szubienicy żywcem odcięci, ciężko padali, naturalia potym ucięto, brzuch rozpruto, wnętrzności rzucano w ogień, serca przebodziono, głowy na ostatek ucięto, ciała cwiertowano. Takież okrucieństwo poniósł Ioannes Hailus świecki Kapłan wten sam czas. Wtrzy Niedziele pojmano w Londynie trzech Kartuzjanów
warzono, dopiero na drzewcu zátknięto na urąganie Zamęczono tegoż czasu czterech Kartuzyanow, Iana Houtona, Roberta Laureusa Augustyna Webstera y Reginaldá. Pierwszy tu in serie Ian Houron Przeor Londyński, namawiany od Krola obietnicami, nie zezwolił na Krolewskie wyroki Włoczono tedy ich przez spatium mili, przez wszystkie Miásto w znak związáwszy, na saniach niskich po kamieniach. Wieszani są, potym od szubienicy żywcem odcięci, cięszko padali, naturalia potym ucięto, brzuch rozpruto, wnętrzności rzucano w ogień, sercá przebodziono, głowy na ostatek ucięto, ciała cwiertowano. Takież okrucieństwo poniosł Ioannes Hailus swiecki Kapłán wten sam czas. Wtrzy Niedziele poymano w Londynie trzech Kartuzyanow
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 117
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
po trzy po obiedzie dysputował. Tylko odpowiadać, anie pytać mu wolno było. Ale i to czynił z triumfem, i wielu nawróceniem słuchających: Wlożyli nań potwarz, iż na życie Królowy naważył: iż trzykroć sto tysięcy złota do Anglii wziął na rekrut żołnierza przeciw Królowy. Więc skazany na śmierć, aby na niskkich saniach był włóczony, zawieszony castratus, eksenterowany, z serca wyjęciem, ćwiertowany, palony. Dekret ten usłyszawszy: Te Deum laudamus zaśpiewał. Pod szubienicą zaczoł Kazanie z Słów Apostołskich 1 Cor. 4. Spectaculum facti sumus , ale mu milczeć kazano prosił jednak aby swe przynajmniej niewinność opowiedział: iż na Królowy życie nie następował Królowy
po trzy po obiedzie dysputował. Tylko odpowiadać, anie pytać mu wolno było. Ale y to czynił z tryumfem, y wielu nawroceniem słuchaiących: Wlożyli nań potwarz, iż na życie Krolowy naważył: iż trzykroć sto tysięcy złota do Anglii wziął na rekrut żołnierza przeciw Krolowy. Więc skazány na śmierć, aby na niskkich saniach był włoczony, zawieszony castratus, exenterowany, z serca wyięciem, ćwiertowany, palony. Dekret ten usłyszawszy: Te Deum laudamus zaśpiewał. Pod szubienicą zaczoł Kazanie z Słow Apostolskich 1 Cor. 4. Spectaculum facti sumus , ale mu milczeć kazano prosił iednak áby swe przynaymniey niewinność opowiedział: iż na Krolowy życie nie następował Krolowy
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 118
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
Pozwól, o dobry Jezu, wyprać w nim te chusty. Przez srogie twoje goździe, przez osty, przez ciernie Przenieś z grobu do swojej me dzieci papiernie, Napisz na nich literę wiecznego żywota, Prosi ubogi ociec, prosi twój sierota. 4. PIEŚŃ XXXIV ŚWIAT NA LUDZI, DOŁ NA WILKI
Jadąc zimie na saniach delikacką drogą, Ledwie, choć dobre, konie nóg umykać mogą, Anielska, mówię, jazda. Lecz minuta po tem Nie minie, gdy szkaradym stłukę się wywrotem. Stąd wziąwszy okazją, marność wszytkich rzeczy (Gdy w pół ozdób, w pół naszych uciech nas kaleczy Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna,
Pozwól, o dobry Jezu, wyprać w nim te chusty. Przez srogie twoje goździe, przez osty, przez ciernie Przenieś z grobu do swojej me dzieci papiernie, Napisz na nich literę wiecznego żywota, Prosi ubogi ociec, prosi twój sierota. 4. PIEŚŃ XXXIV ŚWIAT NA LUDZI, DOŁ NA WILKI
Jadąc zimie na saniach delikacką drogą, Ledwie, choć dobre, konie nóg umykać mogą, Anielska, mówię, jazda. Lecz minuta po tem Nie minie, gdy szkaradym stłukę się wywrotem. Stąd wziąwszy okazyją, marność wszytkich rzeczy (Gdy w pół ozdób, w pół naszych uciech nas kaleczy Przez też ozdoby, przez też uciechy fortuna,
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 520
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sieci nie godzi się, lubo się cierpieć po chwili będzie godziło ex eventu rerum ipsarum, które nam czegoś dziwnego naplotą.
Imp. stolnik lit. już od tygodnia pożegnawszy się z p. Studzińską, najpierwszą damą warszawską, która w dworku pana naszego Dareckiego stoi, odjachać do domu, kazawszy się dobrze puchem obłożyć w saniach, żeby mu języka francuskiego, którego się u pomienionej damy przy komplementach prawie conocnych nauczył, wiatry szkodliwe nie dochodziły. Po tym jego odjeździe Nowe Miasto niepodobnie wesołe, że się pozbyło rajtaryjej im., która niepodobnie jak wielkie robiła egzorbintancyje, i nie było tej nocy, żeby kogo albo nie zabiła, albo nie odarła
sieci nie godzi się, lubo się cierpieć po chwili będzie godziło ex eventu rerum ipsarum, które nam czegoś dziwnego naplotą.
Jmp. stolnik lit. już od tygodnia pożegnawszy się z p. Studzińską, najpierwszą damą warszawską, która w dworku pana naszego Dareckiego stoi, odjachać do domu, kazawszy się dobrze puchem obłożyć w saniach, żeby mu języka francuskiego, którego się u pomienionej damy przy komplementach prawie conocnych nauczył, wiatry szkodliwe nie dochodziły. Po tym jego odjeździe Nowe Miasto niepodobnie wesołe, że się pozbyło rajtaryjej jm., która niepodobnie jak wielkie robiła egzorbintancyje, i nie było tej nocy, żeby kogo albo nie zabiła, albo nie odarła
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 288
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958