docta mobilitate decet. CZĘSC I. O całej Liczbie.
Person rozmawiających Imiona, rozumiałem pisać niepotrzebne, dla tegoż tylko przez te litery I. A. naznaczyłem, gdzie nauka, i pytanie. I. WIele cudownych kunsztów widziałem niedwnego czasu Panie A. które jakoby były sprawowane/ nie moge się nijako domyślić; między inszymi był tam taki kunszt/ że pierścień który między siedmią nas był zakryty/ ten chociaż go nie widział/ a przecię kto go miał/ i na którym członku i palcu/ powiedział. A. Niemasz tu nic dziwnego/ większa to/ iż ja siedząc w izbie mogę wiedzieć/ na którym
docta mobilitate decet. CZĘSC I. O cáłey Liczbie.
Person rozmawiáiących Imioná, rozumiałem pisać niepotrzebne, dla tegoż tylko przez te litery I. A. náznáczyłem, gdźie náuká, y pytánie. I. WIele cudownych kunsztow widźiałem niedwnego czásu Pánie A. ktore iákoby były spráwowáne/ nie moge się niiáko domyślić; między inszymi był tám táki kunszt/ że piersćień ktory między śiedmią nas był zákryty/ ten choćiaż go nie widźiał/ á przećię kto go miał/ y ná ktorym członku y pálcu/ powiedźiał. A. Niemász tu nic dźiwnego/ większá to/ iż ia śiedząc w izbie mogę wiedźieć/ ná ktorym
Skrót tekstu: GorAryt
Strona: 1
Tytuł:
Nowy sposób arytmetyki
Autor:
Jan Aleksander Gorczyn
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
uwielbiona/ która tej świątnice Rucho masz poruczone/ a wiesz tajemnice Ludzkie wszytkie (wyleje żałosne te słowa) Do ciebiem ja strapiona przyszła białagłowa Słysząc jakie pociechy/ którzy o co proszą/ Przez cię w razach podobnych od Bogów odnoszą/ Bądź i mnie miłościwa. Skąd jednak i jako Mamci żal swój rozpocząć/ kiedy mi nijako Mówić nawet/ i Ducha małoco już we mnie/ Dosyć że nad Wulkanów komin grzmiący w Lemnie I miechami pełnymi wygrzewaną szynę Góram nędzna/ i marnie młodości swej ginę Ledwie żyć poczynając. Ani ja w czym smaku Ani zatym baczenia/ i uwagi znaku W sobie nie mam. Ale mnie po górach/ po skałach/
vwielbiona/ ktora tey świątnice Rucho masz poruczone/ á wiesz táiemnice Ludzkie wszytkie (wyleie żáłosne te słowá) Do ciebiem ia strapiona przyszłá białagłowá Słysząc iákie pociechy/ ktorzy o co proszą/ Przez cię w rázách podobnych od Bogow odnoszą/ Bądź y mnie miłościwa. Zkąd iednák y iáko Mamci żal swoy rospocząć/ kiedy mi niiáko Mowić náwet/ y Duchá máłoco iuż we mnie/ Dosyć że nád Wulkánow komin grzmiący w Lemnie Y miechámi pełnymi wygrzewáną szynę Goram nędzna/ y márnie młodości swey ginę Ledwie żyć poczynáiąc. Ani ia w czym smáku Ani zátym baczenia/ y uwagi znáku W sobie nie mam. Ale mie po gorách/ po skáłách/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 39
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
/ musi je rozumieć/ I mistrz każdy rzemiosło pierwej swe sam umieć/ A niż kogo nauczyć Wspomniećby mi siła/ Co ona zwartogłowym Marsem wprzód robiła/ W jakim żalu dla niego/ oraz i ohydzie V Bogów zostawała. O czym raczej przydzie Zamilczeć mi Dziewicy. Także potym jako Szalała dla Euryta/ kiedy go nijako Dostać mogła: Owo w tym będąc poczcie sama/ Niedba o nic/ byleby jako Dom Priama Kiedyś zrujnowała/ światem tak wichrzyła/ I z was ludzi igraszkę sobie tę stroiła.
Więc że dzień się pochylił i słońce zelżyło Z ognia swego/ jeślibyć i to lubo było Po dzisiejszej fatydze stąpać się
/ musi ie rozumieć/ Y mistrz káżdy rzemiosło pierwey swe sam vmieć/ A niż kogo náuczyć Wspomniećby mi siłá/ Co oná zwártogłowym Mársem wprzod robiłá/ W iákim żalu dla niego/ oraz y ochydzie V Bogow zostawáłá. O czym ráczey przydzie Zámilczeć mi Dziewicy. Tákże potym iáko Szaláłá dla Euryta/ kiedy go niiáko Dostać mogłá: Owo w tym będąc poczcie sámá/ Niedba o nic/ byleby iáko Dom Pryáma Kiedyś zruinowáłá/ światem ták wichrzyłá/ Y z was ludźi igraszkę sobie tę stroiła.
Więc że dzien się pochylił y słonce zelżyło Z ogniá swego/ ieslibyć y to lubo było Po dzisieyszey fátydze stąpáć się
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 87
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
i to/ że lubo przyczynę/ Znam się/ dała. Nie jednak zasłużyła winę Należącą grzechowi/ będąc niedotknioną Z łaski twojej. Tym więcej żem wnet poprawioną/ I tak pokutującą. Wspomożże w tym czynie Sługę swoję/ żebym się na hardym jej Synie Hańby takiej zemściła/ i którą armatą Świat wojuje/ nijako prócz złodziejską czatą Serca ludzkie uchodząc/ w proch ją obróciła/ Czym z Turem jej tak wiele branców wyzwoliła Wiecznie przepadających/ i złoty napotym Wiek przyniosła. Ty święta miej już pieczą o tym. Punkt III. Nadobnej Paskwaliny
To wyrzekszy przypomni i to sobie jeszcze/ Jako miała rozumieć słowa owe wieszcze/ To jest/
y to/ że lubo przyczynę/ Znam się/ dáłá. Nie iednák zásłużyła winę Należącą grzechowi/ będąc niedotknioną Z łáski twoiey. Tym więcey żem wnet popráwioną/ Y ták pokutuiącą. Wspomożże w tym czynie Sługę swoię/ żebym się ná hárdym iey Synie Háńby tákiey zemściłá/ y ktorą ármatą Swiát woiuie/ niiáko procz złodzieyską czatą Sercá ludzkie vchodząc/ w proch ią obrociłá/ Czym z Turem iey ták wiele bráncow wyzwoliłá Wiecznie przepadáiących/ y złoty nápotym Wiek przyniosłá. Ty święta miey iuż pieczą o tym. Punkt III. Nadobney Pasqualiny
To wyrzekszy przypomni y to sobie ieszcze/ Iáko miáłá rozumieć słowá owe wieszcze/ To iest/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 94
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
mocy dopiero/ i mury piekielne Strzałom ustępowały: Za co nieśmiertelne Imię moje: i do tąd ofiary palone/ Kiedyś tę broń utracić/ którą zaszerzone/ Państwo nasze sięgało Oceanów obu/ Ja żadnej w tym nie widzę rady/ i sposobu/ Oproczby nad zdrajczyną pomścić się tą jako/ Bowiem łuku takiego stworzyć już nijako/ Ani strzał zahartować/ kiedy w ziemi gnije Dawno Cydon. Wulkan też choć rzekomo żyje/ Tedy stary/ ani mu przez zgrzybiałe lata/ Dogrzać hartów podobna. Owo koniec świata/ Abo ma być/ abo nas czeka coś dziwnego/ Ty przynamniej jeśliże temu już równego Mieć nie możesz oręża/ pomścij się tym
mocy dopiero/ y mury piekielne Strzałom vstępowáły: Zá co niesmiertelne Imię moie: y do tąd ofiáry palone/ Kiedys tę broń vtrácić/ ktorą zaszerzone/ Pánstwo násze sięgáło Oceánow obu/ Ia zadney w tym nie widzę rády/ y sposobu/ Oproczby nad zdrayczyną pomścić się tą iáko/ Bowiem łuku takiego stworzyć iuż niiáko/ Ani strzał zahártowáć/ kiedy w ziemi gniie Dawno Cydon. Wulkan też choć rzekomo żyie/ Tedy stary/ áni mu przez zgrzybiałe láta/ Dogrzać hártow podobna. Owo koniec świátá/ Abo ma bydź/ ábo nas czeká cos dziwnego/ Ty przynamniey ieśliże temu iuż rownego Mieć nie możesz oręza/ pomściy się tym
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 99
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
kędy z nią pospołu Chleba udzielonego z niebieskiego stołu/ I Nektaru skosztuje. Obiad górne potym Przynoszą Oready na naczyniu złotym/ Które służą. A sama Ksieni ją częstuje W potrawach kredencując. Przy czym ukazuje Po kosztownych podłogach diamentem ryte Kiedyś od Polikleta dzieje znamienite Wielkiej tej Monarszynej. Jako można! jako Jowiszowi samemu brykać więc nijako Przed nią bywa/ będąc mu nie tylko Boginią/ I Małżonką nawyższą/ ale Gospodynią/ Bogów drugich. Jako go choć to władogromy/ I niebieskie i ziemskie powywraca domy/ W gniewie swym zapalczywym/ ona uleguje/ I pod czas swą Intrygą aż umolestuje. Nadewszytko/ gdy się więc do której przymyka. Kryjomo
kędy z nią pospołu Chlebá vdzielonego z niebieskiego stołu/ Y Nektáru skosztuie. Obiad gorne potym Przynoszą Oreády ná naczyniu złotym/ Ktore służą. A sámá Xięni ią częstuie W potráwách kredencuiąc. Przy czym vkázuie Po kosztownych podłogách dyámentem ryte Kiedys od Polikletá dzieie známienite Wielkiey tey Monárszyney. Iáko można! iáko Iowiszowi sámemu brykáć więc niiáko Przed nią bywa/ będąc mu nie tylko Boginią/ Y Małżonką nawyższą/ ále Gospodynią/ Bogow drugich. Iáko go choc to włádogromy/ Y niebieskie y ziemskie powywráca domy/ W gniewie swym zapálczywym/ oná vleguie/ Y pod czás swą Intrygą áż vmolestuie. Nadewszytko/ gdy się więc do ktorey przymyka. Kryiomo
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 117
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
.
Dla czegoż to nie tak piszą, tak że iż tylko linij pięć?
ZE tak snadniej/ bo gdyby miał zawsze ut, re, mi, etc. abo a/ b/ c/ etc. pisać/ wielkichby trudności/ tak piszący jako i śpiewający musiał zażyć/ a tak nie może być nijako snadniej/ jako takiemi notami/ i innymi o których będziesz miał naukę niżej/ pisać. Także też linij więcej pisać rzecz nie potrzebna/ gdyż rzadko takie śpiewanie/ aby potrzebowało liniej szóstej (okrom Lutnie) której jeżeli potrzeba przypisują/ kreskę tylko uczyniwszy przez notę/ tak Rozdział pierwszy
Dyscant zaś wysoki jako poznawać?
Gdy
.
Dla czegosz to nie ták piszą, ták że iż tylko liniy pięć?
ZE ták snádniey/ bo gdyby miał záwsze vt, re, mi, etc. ábo a/ b/ c/ etc. pisáć/ wielkichby trudnośći/ ták piszący iáko y śpiewáiący muśiáł záżyć/ á ták nie może bydź niiáko snádniey/ iáko tákiemi notámi/ y innymi o ktorych będźiesz miał náukę niżey/ pisáć. Tákże też liniy więcey pisáć rzecż nie potrzebna/ gdyż rzadko tákie śpiewánie/ áby potrzebowáło liniey szostey (okrom Lutnie) ktorey ieżeli potrzebá przypisuią/ kreskę tylko vcżyniwszy przez notę/ ták Rozdźiał pierwszy
Discant záś wysoki iáko poznawáć?
Gdy
Skrót tekstu: GorMuz
Strona: B5v
Tytuł:
Tabulatura muzyki
Autor:
Jan Aleksander Gorczyn
Drukarnia:
Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
muzyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
Z płaczem rzekąc: w tym drzewie matka odpoczywa. Jeziora wara/ kwiatków niech z drzewa nie zrywa/ Niech w każdym boginia być kierzku wierzy ostro. Bóg żegnaj drogi mężu/ ojcze mój/ i siostro/ A jeśliście łaskawi od sierpów mię broncie/ I od głodania bydła liścia mego chroncie A iż mi się nijako do waś ułemować/ Sami się pnicie w zgórę/ i dajcie całować/ Póki mieć mię możecie: w zwysz dziecię dźwignicie. Gadać więcej nie możno; miekkie znakomicie Spinają łubki szyję/ i mnie wierzch w się bierze. Odymcie ręce z oczu/ bez waszych w tej mierze Darów/ skora je zawrzeć narosła
Z płáczem rzekąc: w tym drzewie matká odpoczywa. Ieźiorá wárá/ kwiatkow niech z drzewá nie zrywa/ Niech w káżdym boginia być kierzku wierzy ostro. Bog żegnay drogi mężu/ oycze moy/ y śiostro/ A ieśliście łáskáwi od śierpow mię bronćie/ Y od głodánia bydłá lisćia mego chronćie A iż mi się niiako do wáś vłęmowáć/ Sámi się pnićie w zgorę/ y dayćie cáłowáć/ Poki mieć mię możećie: w zwysz dźiećię dźwignićie. Gadáć więcey nie możno; miekkie znákomićie Spináią łubki szyię/ y mnie wierzch w się bierze. Odymćie ręce z oczu/ bez wászych w tey mierze Dárow/ skorá ie zawrzeć nárosła
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 229
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Bożą sprawiła: którą niewiem jeśli który Naród/ oprócz Francuzów/ zrówna z Polakami. Ta nieprzyjaciela tego zwycięstwy z wielu inszych Narodów pysznego ukróciła: i myśl jego wysoką w żebraczą uniżoność za pomocą Bożą odmienila: że się nam rad nie rad o pokoj/ czego i przedtym nigdy nie umiał/ i tu jadąć nijako się nie spodziewał/ musiał ukłonić. A że znami z musu ten pokoj zawierał; łatwo to każdemu (jeśliby kto w tym wątpić Poseł z Wołoch,
chciał) wywieść jaśniej słońca. Niechaj się przypatrzy że z nikim Turek kiedy do niego wojsko swe posłał nie uczynił pokoju żeby na nim nie wytargował czego
Bożą spráwiłá: ktorą niewiem iesli ktory Narod/ oprocz Fráncuzow/ zrowna z Polakámi. Tá nieprzyiacielá tego zwyćięstwy z wielu inszych Narodow pysznego vkroćiłá: y mysl iego wysoką w żebrácżą vniżoność zá pomocą Bożą odmienilá: że się nam rad nie rad o pokoy/ czego y przedtym nigdy nie vmiał/ y tu iádąć niiáko się nie spodźiewał/ muśiał vkłonić. A że známi z musu ten pokoy záwierał; łátwo to każdemu (iesliby kto w tym wątpić Poseł z Wołoch,
chćiał) wywieść iásniey słońcá. Niechay się przypátrzy że z nikim Turek kiedy do niego woysko swe posłał nie vczynił pokoiu żeby ná nim nie wytárgował czego
Skrót tekstu: PosWoł
Strona: B
Tytuł:
Poseł z Wołoch z obozu polskiego
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
nocy rosła. Ta burza daleko sroźsza beła niż ona pierwsza, któryśmy jadąc do Islandyj doznali/ bo śmiele mogę rzec że i trzeci części tam owej nie beło (chocasz też nie mała beła) przeciwko tej. Owdzie przynamniej i tam i sam żeglując/ drogismy sobie/ acź nie wiele/ umniejszali/ ale tu nijako smy w to potrafić nie mogli/ Żeglarze wszytkie żagle spuścić musieli/ i wiatrowi pozwolić okręt tam pędzić, do tąd wiał: trudno tam beło i na wirzch okrętu wystąpić/ aleśmy wszyscy na dole siedzieć musieli/ chyba żeby beł kto chciał od Nawłności abo być zalanym/ abo dobrze polanym. Wały bowiem takim pędem
nocy rosłá. Tá burza dáleko sroźsza bełá niź oná pierwsza, ktorysmy jádąc do Islándyi doználi/ bo śmiele mogę rzec źe y trzeći częśći tám owey nie beło (chocasz teź nie máła bełá) przećiwko tey. Owdźie przynamniey y tám y sám źeglując/ drogismy sobie/ ácź nie wiele/ umnieyszáli/ ále tu nijáko smy w to potráfić nie mogli/ Zeglarze wszytkie źagle spuscić muśieli/ y wiátrowi pozwolić okręt tám pędźić, do tąd wiał: trudno tám beło y ná wirzch okrętu wystąpić/ álesmy wszyscy ná dole śiedzieć musieli/ chybá zeby beł kto chciał od Nawłnośći ábo bydź zálánym/ ábo dobrze polánym. Wały bowiem tákim pędem
Skrót tekstu: VetIsland
Strona: 14
Tytuł:
Islandia albo Krótkie opisanie Wyspy Islandii
Autor:
Daniel Vetter
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, relacje
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638