O gdyby jego Piotrów płaszcz otoczył cnoty, Szczęśliwe mielibyśmy lata i wiek złoty!”
LXXX
Na drugiej części widać młodziana dzielnego Zabawy przyzwoite urodzeniu jego: Tu zjadłą niedźwiedzicę z Krępakowej góry Pędzi, tu z żółtej każe lwa odzierać skóry; Tu w ostrowach gęściejszych, zemknąwszy smycz z dłoni, Poruszone z wierzchu skał sarny co dzień goni, Lub wieprza, kręcąc w ręku oszczep ustalony, Dogoniwszy, przebija na obiedwie strony.
LXXXVII.
W wierzchu samem namiotu dziwnie bogatego Insze sprawy wyryła chłopca serdecznego Kasandra, któremi już w wieku poważniejszem Słynął po włoskiej ziemi, gdy beł doroślejszem. Wiele przykładów, wiele układnej ludzkości Męstwa namalowała i lubej skromności
O gdyby jego Piotrów płaszcz otoczył cnoty, Szczęśliwe mielibyśmy lata i wiek złoty!”
LXXX
Na drugiej części widać młodziana dzielnego Zabawy przyzwoite urodzeniu jego: Tu zjadłą niedźwiedzicę z Krępakowej góry Pędzi, tu z żółtej każe lwa odzierać skóry; Tu w ostrowach gęściejszych, zemknąwszy smycz z dłoni, Poruszone z wierzchu skał sarny co dzień goni, Lub wieprza, kręcąc w ręku oszczep ustalony, Dogoniwszy, przebija na obiedwie strony.
LXXXVII.
W wierzchu samem namiotu dziwnie bogatego Insze sprawy wyryła chłopca serdecznego Kassandra, któremi już w wieku poważniejszem Słynął po włoskiej ziemi, gdy beł doroślejszem. Wiele przykładów, wiele układnej ludzkości Męstwa namalowała i lubej skromności
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 386
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
słysząc, dowiedziałem się o uszłym niedźwiedziu, do którego złe ludzi mych do niego strzylanie kóń myśliwca mego angielski swą okupił skórą, gdy omyłką pod pretekstem salwowania onego nad spodziw śmiertelnie raniony tamże został. 12. Dziś przy łasce najwyższego Boga zaczęło nieszczęście w szczęście się obracać, gdy w ostępie Gorzewice nazwanym dwie sarny moją ubiłem ręką, dobrze się psów nasłuchawszy. 13. Niepodle znaki z sukcesem szczęścia, kiedy czterech dwudziestoletnich i dalej ubiliśmy jeleni spaniałych, rogaczów, i sarnę jedną, za którymi i król jegomość większy by uciechy użyć niemógł. Z racji że też jelenie tak byli forsowane od psów i pikierów moich,
słysząc, dowiedziałem się o uszłym niedźwiedziu, do którego złe ludzi mych do niego strzylanie kóń myśliwca mego angielski swą okupił skórą, gdy omyłką pod pretekstem salwowania onego nad spodziw śmiertelnie raniony tamże został. 12. Dziś przy łasce najwyższego Boga zaczęło nieszczęście w szczęście się obracać, gdy w ostępie Gorzewice nazwanym dwie sarny moją ubiłem ręką, dobrze się psów nasłuchawszy. 13. Niepodle znaki z sukcesem szczęścia, kiedy czterech dwudziestoletnich i dalej ubiliśmy jeleni spaniałych, rogaczów, i sarnę jedną, za którymi i król jegomość większy by uciechy użyć niemógł. Z racji że też jelenie tak byli forsowane od psów i pikierów moich,
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 130
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
nuż niedospanie/ a nad to głód srogi/ Do wyjścia i do przyszcia zastąpiono drogi. Więc do stołu potrawy/ niestetyż mój Boże/ Jakie nam gotowano/ kto ywmowić może? Dla niezmiernej brzydkości/ już nie powiadano/ Jeśli pies albo kotka/ żarlismy co dano: Zjadł drugi udziec wieźnia/ jak nalepszej sarny/ Wzdychając/ biadał na się/ i na ten czas marny. Krwawe łzy oczy lały/ serce się krajało/ Ano Moskwy tłumami polem przemijało. Schły kości od frasunku/ krew napoły marła/ Gwałtem wielkim przez mury śmierć się do nas darła. A przecię teras na nas gęby rozdzieracie/ Ze pięć dwadzieścia złotych
nuż niedospánie/ á nád to głod srogi/ Do wyszcia y do przyszcia zástąpiono drogi. Więc do stołu potráwy/ niestetysz moy Boże/ Iákie nam gotowano/ kto ywmowić może? Dla niezmierney brzydkośći/ iuż nie powiádano/ Ieśli pies álbo kotká/ żárlismy co dano: Ziadł drugi vdźiec wieźniá/ iák nalepszey sárny/ Wzdycháiąc/ biádał ná się/ y ná ten czás márny. Krwáwe lzy oczy lały/ serce sie kráiáło/ Ano Moskwy tłumámi polem przemiiáło. Schły kości od frásunku/ krew nápoły márłá/ Gwałtem wielkim przez mury śmierć sie do nas dárłá. A przećię teras na nas gęby rozdźieracie/ Ze pięć dwádźieściá złotych
Skrót tekstu: KomRyb
Strona: B
Tytuł:
Komedia rybałtowska nowa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615