, i jeśli co znacznego sprawił. Ale jak skoro słońce sferę oświeciło W zwierzęciu, które Fryksa na sobie nosiło, I kiedy zasię znowu Zefirowie mili Piękną, wesołą wiosnę na świat wprowadzili, Wychodziły pospołu z sobą zioła nowe I wielkie, zawołane dzieła Orlandowe.
LXXXIII.
Po górach i równinach jedzie, utroskany I barzo sfrasowany, grabia zawołany, Gdy wjeżdżając do lasu jednego, wołanie I żałosne usłyszy jakieś narzekanie. Bierze, szablę i konia zwiera ostrogami I skąd on dźwięk wychodzi, obraca wodzami - Ale wam teraz o tem niechaj nie powiadam, Bo to wszytko do drugiej pieśni wam odkładam.
KONIEC PIEŚNI JEDENASTEJ. PIEŚŃ DwunasTA. ARGUMENT.
, i jeśli co znacznego sprawił. Ale jak skoro słońce sferę oświeciło W źwierzęciu, które Fryksa na sobie nosiło, I kiedy zasię znowu Zefirowie mili Piękną, wesołą wiosnę na świat wprowadzili, Wychodziły pospołu z sobą zioła nowe I wielkie, zawołane dzieła Orlandowe.
LXXXIII.
Po górach i równinach jedzie, utroskany I barzo sfrasowany, grabia zawołany, Gdy wjeżdżając do lasu jednego, wołanie I żałosne usłyszy jakieś narzekanie. Bierze, szablę i konia zwiera ostrogami I skąd on dźwięk wychodzi, obraca wodzami - Ale wam teraz o tem niechaj nie powiadam, Bo to wszytko do drugiej pieśni wam odkładam.
KONIEC PIEŚNI JEDENASTEJ. PIEŚŃ DWANASTA. ARGUMENT.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 247
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jutro bodaj żywy, nie umie śmierć przepuścić – lub młody, lub siwy. Kto o śmierci rozmyśla, dziw, że się raduje, bacząc, iże śmierć ludzi namniej nie brakuje. Gdzie się człowiek obróci, nie wie, zawieszony, skąd niektóry tak mówi o sobie uczony: “Gdy o śmierci rozmyślam, płaczę sfrasowany, wiem, iż umrę, lecz czasu nie wiem, opłakany. Nawet nie wiem, do których przyłączą nędznego, lecz żebym był z dobrymi, proszę Boga mego”. Kiedy truny wierzch będzie nad nos położony, świat, to bacząc, pomiata ucieszne pawony; natenczas się, szalejąc, żaden nie raduje,
jutro bodaj żywy, nie umie śmierć przepuścić – lub młody, lub siwy. Kto o śmierci rozmyśla, dziw, że się raduje, bacząc, iże śmierć ludzi namniej nie brakuje. Gdzie się człowiek obróci, nie wie, zawieszony, skąd niektóry tak mówi o sobie uczony: “Gdy o śmierci rozmyślam, płaczę sfrasowany, wiem, iż umrę, lecz czasu nie wiem, opłakany. Nawet nie wiem, do których przyłączą nędznego, lecz żebym był z dobrymi, proszę Boga mego”. Kiedy truny wierzch będzie nad nos położony, świat, to bacząc, pomiata ucieszne pawony; natenczas się, szalejąc, żaden nie raduje,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 46
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
znowu serca dobrego dodała, Bo się niebezpieczeństwa stąd nie obawiała, Wiedząc, iże się krewni długo więc zbierają, Gdy na potrzebę drugich wyprawić się mają. Leciała znowu w pole, a słuchać kazała Pilno i rozkazanie dawne przypomniała. Tego dnia nikt nie przyszedł na żniwo wezwany, Wyszedł k’wieczoru z synem sam pan sfrasowany. Rzekł do syna: „Darmo się na krewne spuszczamy, Abo dobrych przyjaciół pomocy czekamy; Dziś z wieczora dwa sierpy sobie zgotujemy, Nie czekając nikogo, to zboże pożniemy”. Co dzieci usłyszawszy, kiedy się wróciła Matka, powiedziały jej, a ta się strwożyła. Rzekła dzieciom: „Jużci, źle
znowu serca dobrego dodała, Bo się niebezpieczeństwa stąd nie obawiała, Wiedząc, iże się krewni długo więc zbierają, Gdy na potrzebę drugich wyprawić się mają. Leciała znowu w pole, a słuchać kazała Pilno i rozkazanie dawne przypomniała. Tego dnia nikt nie przyszedł na żniwo wezwany, Wyszedł k’wieczoru z synem sam pan sfrasowany. Rzekł do syna: „Darmo się na krewne spuszczamy, Abo dobrych przyjaciół pomocy czekamy; Dziś z wieczora dwa sierpy sobie zgotujemy, Nie czekając nikogo, to zboże pożniemy”. Co dzieci usłyszawszy, kiedy się wróciła Matka, powiedziały jej, a ta się strwożyła. Rzekła dzieciom: „Jużci, źle
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 91
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
a wszędzie. Czwarta żebyś też wojsko rozerwał i rozdwoił. Piąta racja żebyś ty sam marnie z wojskiem i skarby zgubił/ i na wodach i przeprawach gdzie utonał/ bo wszędzie Polacy lody rąbią i mosty na rzekach i jeziorach dla przeprawy naszych psują. Szósta racja/ tyś człek chory/ nie wojenny/ sfrasowany/ i na niewczas w takie śniegi i mrozy niesposobny. Siódma/ że wszędzie koło Stolice Miasteczka i wsi popalone/ i zniesione/ gdziebyś mógł mieć koniõ i sobie odpoczynek i wczas. Ośma że wozami i Taborem uchodzić nie możesz/ bo by cię postrzeżono i obskoczywszy oblężono/ i gorzejby było. Dziewiąta
á wszędźie. Czwarta żebyś też woysko rozerwał y rozdwoił. Piąta rácya żebyś ty sam márnie z woyskiem y skárby zgubił/ y ná wodách y przepráwách gdźie vtonáł/ bo wszędźie Polacy lody rąbią y mosty ná rzekách y ieźiorach dla przepráwy nászych psuią. Szosta rácyá/ tyś cżłek chory/ nie woienny/ zfrasowány/ y ná niewcżás w tákie śniegi y mrozy niesposobny. Siodmá/ że wszędźie koło Stolice Miástecżká y wśi popalone/ y znieśione/ gdźiebyś mogł mieć koniõ y sobie odpocżynek y wcżás. Osma że wozámi y Táborem vchodźić nie możesz/ bo by ćię postrzeżono y obskoczywszy oblężono/ y gorzeyby było. Dźiewiąta
Skrót tekstu: NowinyMosk
Strona: A4
Tytuł:
Nowiny z Moskwy albo wota z traktatów i konsulty panów radnych ziemi moskiewskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
wnętrzności/ Z Ojcem i Duchem na wieków wieczności. Symfonie Symfonia Trzydziesta.
Skarżył Józef na Anioła ze snu wzbudzony/ Ze mu kazał wskok uchodzić w dalekie strony. Na myśl mu przychodzi/ Heród na to godzi/ Zabić Chrystusa. Długo myśląc nagotował osła własnego/ By z dzieciątkiem Pannę wsadzieł smutną na niego. Jechał sfrasowany/ A miedzy pogany/ Ta święta dusza. Mając w sercu dla Dzieciątka nie małą trwogę/ Siła użył niebezpieczeństw przez całą drogę/ Staruszek chudzina/ Ni przyjaciół nie ma/ Skarb ten prowadząc. Do Egiptu przyjechawszy nie miał gospody/ Któż wyliczy Józefowe w ten czas przygody: Maria z Dzieciątkiem/ Józef zaś z oślątkiem
wnętrznośći/ Z Oycem y Duchem ná wiekow wiecżnośći. Symphonie Symphonia Trzydźiesta.
SKárzył Iozeph ná Aniołá ze snu wzbudzony/ Ze mu kazał wskok vchodźić w dálekie strony. Ná myśl mu przychodźi/ Herod ná to godźi/ Zábić Chrystusá. Długo myśląc nágotował osłá własnego/ By z dźiećiątkiem Pánnę wsádźieł smutną ná niego. Iechał sfrásowány/ A miedzy pogány/ Tá święta duszá. Máiąc w sercu dla Dźiećiątká nie máłą trwogę/ Siła vżył niebeśpiecżeństw przez cáłą drogę/ Stáruszek chudźiná/ Ni przyiaćioł nie ma/ Skarb ten prowádząc. Do Egyptu przyiecháwszy nie miał gospody/ Ktoż wylicży Iozephowe w ten cżás przygody: Márya z Dźiećiątkiem/ Iozeph záś z oślątkiem
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: E3v
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
stało. 76
Kiedy w tak pięknym placu spaceruje I to tam to sam smutne ciska oko, Jęczy, narzeka, stęka, lamentuje, Ogień się wielki zajmuje głęboko. I gdy w tak miłym polu postępuje Rączymi nogi stąpając szeroko, Zlęknie się w sercu wszytek zatrwożony: Obaczył płaszczyk Tyzbin pokrwawiony. 77
Owym widokiem srodze sfrasowany Piram młodzieniec zadrży przelękniony,
Potym obaczy jej ubior zdrapany A przytym hojną krwią zarumieniony. Krzyknie: „Ach! dodaj miecza na te rany!” Nie wie, co czynić, Piram roztargniony. To sobie radzi, że ją lwy pożarły — Nieszczęsny młodzian napoły umarły. 78
Stanie jako słup młodzian nieszczęśliwy
stało. 76
Kiedy w tak pięknym placu spaceruje I to tam to sam smutne ciska oko, Jęczy, narzeka, stęka, lamentuje, Ogień się wielki zajmuje głęboko. I gdy w tak miłym polu postępuje Rączymi nogi stąpając szeroko, Zlęknie się w sercu wszytek zatrwożony: Obaczył płaszczyk Tyzbin pokrwawiony. 77
Owym widokiem srodze sfrasowany Piram młodzieniec zadrży przelękniony,
Potym obaczy jej ubior zdrapany A przytym hojną krwią zarumieniony. Krzyknie: „Ach! dodaj miecza na te rany!” Nie wie, co czynić, Piram roztargniony. To sobie radzi, że ją lwy pożarły — Nieszczęsny młodzian napoły umarły. 78
Stanie jako słup młodzian nieszczęśliwy
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 28
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
liczbę, miłości Dobroć Boskiej przewyższyć miały nieskończoną, I która jest od wieku nigdy niezmierzoną. O BARLAAMIE I JOZAFACIE ŚŚ. Ioan. 15. HISTORIA Z. JANA DAMASCENA, Psal. 41. Psal. 64. Isaiae. 1. O BARLAAMIE I JOZAFAĆIE. ŚŚ.
Takiemi gdy go cieszył Duchownemi słowy, I sfrasowany umysł jego, swej wymowy Swadą głaskał, do dobrej nadziei go wprawił, Potym podniósłszy ręce Ociec błogosławił Syna, i dziękował mu, a ten dzień poczytał Fortuną, którego on ten to świat przywitał, Mówiąc: Najmilszy Synu, Synu, rzekę z mego Afektu, nietak mój, jak Ojca Niebieskiego, Jak Cię mam
liczbę, miłośći Dobroć Boskiey przewyższyć miáły nieskończoną, Y ktora iest od wieku nigdy niezmierzoną. O BARLAAMIE Y IOZAPHACIE ŚŚ. Ioan. 15. HISTORYA S. IANA DAMASCENA, Psal. 41. Psal. 64. Isaiae. 1. O BARLAAMIE Y IOZAPHAĆIE. ŚŚ.
Tákiemi gdy go ćieszył Duchownemi słowy, Y sfrásowány vmysł iego, swey wymowy Swádą głáskał, do dobrey nádźiei go wpráwił, Potym podnioższy ręce Oćiec błogosłáwił Syná, y dźiękował mu, á ten dźień poczytał Fortuną, ktorego on ten to świát przywitał, Mowiąc: Naymilszy Synu, Synu, rzekę z mego Affektu, nieták moy, iák Oycá Niebieskiego, Iák Cie mam
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 265
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Olenus/ i ty durna trasa lica twego Nikczemnico Laetra/ niegdy spolne ciała; Dziś głazy jakich źrzodlna Ida odzierżała. Prosiacego/ i znowu przewieść się chcącego/ Sfukał przewoźnik: zaczym aż do dnia siódmego O głodzie nieboraczek trwałprzy brzegu siedząc/ Troski z serdecznym żalem/ a łzy żywe jedząc/ I dolne bogi srogie mieniac sfrasowany/ Biegł na Rodope/ i Hem Aquilonom zdany. Lata w rybach trzeciego cny Faebus doganiał; Z niewiastami Orfeus sprawy się uchraniał; Lub że się nie powiodło/ lubo że ślubował: I niemu zaś płomień srogi w wielu dokazował/ Wiele przeń pogardzonych przyszło o żałości. Ten sięsstał/ ludom trackim/ powodem miłości Z
Olenus/ y ty durna trasa lica twego Nikczemnico Laetra/ niegdy spolne ciáłá; Dźiś głazy iákich źrzodlna Idá odźierżáłá. Prosiacego/ y znowu przewieść się chcącego/ Zfukał przewoźnik: záczym áż do dnia śiodmego O głodźie nieboraczek trwałprzy brzegu śiedząc/ Troski z serdecznym żalem/ a łzy żywe iedząc/ Y dolne bogi srogie mięniac zfrasowány/ Biegł na Rodope/ y Hem Aquilonom zdány. Lata w rybach trzećiego cny Phaebus doganiał; Z niewiástámi Orpheus spráwy się vchraniał; Lub że się nie powiodło/ lubo że ślubował: Y niemu záś płomień srogi w wielu dokázował/ Wiele przeń pogardzonych przyszło o żałośći. Ten sięsstał/ ludom tráckim/ powodem miłośći Z
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 245
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
stolicy posadziwszy, koronę na głowę włożyli. Przez niemały czas porządnie państwo sprawował i rządził; aż potem kilka panów wielkich i bogatych jemu się sprzeciwiło. Co i postronni pobaczywszy, z nimi przestawszy, ze wszech się stron gotować nań poczęli. Zaczem kilka miast potężnych mu odpadło. On nieborak z tej sprawy był sfrasowany barzo, aż i z frasunku zachorzał. Z dawnych jeszcze w ubóztwie będących towarzyszów jego, jeden dowiedziawszy się o nim, szedłszy do niego, a ujrzawszy go w takiem bogactwie i zacności, rzekł: — „Niechaj będzie chwała wielkiemu Bogu, który szczęścia twego gwiazdę na wysokość podniósłszy, i ciernie od nóg twoich odjąwszy
stolicy posadziwszy, koronę na głowę włożyli. Przez niemały czas porządnie państwo sprawował i rządził; aż potém kilka panów wielkich i bogatych jemu się sprzeciwiło. Co i postronni pobaczywszy, z nimi przestawszy, ze wszech się stron gotować nań poczęli. Zaczém kilka miast potężnych mu odpadło. On nieborak z téj sprawy był sfrasowany barzo, aż i z frasunku zachorzał. Z dawnych jeszcze w ubóztwie będących towarzyszów jego, jeden dowiedziawszy się o nim, szedłszy do niego, a ujrzawszy go w takiem bogactwie i zacności, rzekł: — „Niechaj będzie chwała wielkiemu Bogu, który szczęścia twego gwiazdę na wysokość podniósłszy, i ciernie od nóg twoich odjąwszy
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 101
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
burku Krakowskiego/ Zwierciadło jasne cechu kostyrskiego/ Wszyscy w cię pilnie jak w tęczę patrzają/ Co karty grają. Niechże cię każdy nieprawdzie miłuje/ Niech nad cię Bachus milszego nie czuje/ Niech najaśniejszy zdobią cię królowie/ Czterej Tuzowie. Psalm na dychawicę/ nota. Pieszczone dziecię na przyjemnym łonie.
UCieszna Panno niechaj sfrasowany/ Długo niebędę od ciebie trzymany/ Uważ to proszę jako cierpieć boli/ Gdy kogo kto chce mieć po swojej woli. Nie dwój mi serca które się udało/ Na to aby cię przyjacielem znało/ Wszytkę myśl swoję ku tobie skłoniło/ Lub źle lub dobrze ztobą mi być miło. Masz mię swej mocy
burku Krákowskiego/ Zwierćiádło iásne cechu kostyrskiego/ Wszyscy w ćię pilnie iak w tęczę pátrzáią/ Co kárty gráią. Niechże ćię káżdy niepráwdźie miłuie/ Niech nád ćię Bachus milszego nie czuie/ Niech naiáśnieyszy zdobią ćię krolowie/ Czterey Tuzowie. Psalm ná dycháwicę/ notá. Piesczone dziećię ná przyiemnym łonie.
VCieszna Pánno niecháy zfrásowány/ Długo niebędę od ćiebie trzymany/ Vważ to proszę iako ćierpieć boli/ Gdy kogo kto chce mieć po swoiey woli. Nie dwoy mi sercá ktore się vdało/ Na to áby ćię przyiaćielem znáło/ Wszytkę myśl swoię ku tobie skłoniło/ Lub źle lub dobrze ztobą mi być miło. Masz mię swey mocy
Skrót tekstu: FraszNow
Strona: D
Tytuł:
Fraszki nowe sowizrzałowe
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615