.
Węże damie piersi ssą, w ramkach wyzłacanych, sub No 336.
Naj. Panna, w ramkach prostych, sub No 253.
Ryby, w ramkach wyrzynanych, wyzłacanych, sub No 64.
Kwiaty, w blejtramkach, sub No 59.
Koń z siodłem błękitnym, w blejtramkach, sub No 94.
Mojżesz skałę przebija, w ramkach wyzłacanych, sub No 74.
Naj. Panna, w ramkach wyzłacanych, sub No 263.
Sztuka holenderska, w blejtramkach, sub No 438.
Panna przykuta do skały, jak? na desce, w ramkach wyzłacanych, sub No 63. ś. Jerzy, w ramkach czerwonych ze złotem,
.
Węże damie piersi ssą, w ramkach wyzłacanych, sub No 336.
Naj. Panna, w ramkach prostych, sub No 253.
Ryby, w ramkach wyrzynanych, wyzłacanych, sub No 64.
Kwiaty, w blejtramkach, sub No 59.
Koń z siodłem błękitnym, w blejtramkach, sub No 94.
Mojżesz skałę przebija, w ramkach wyzłacanych, sub No 74.
Naj. Panna, w ramkach wyzłacanych, sub No 263.
Sztuka holenderska, w blejtramkach, sub No 438.
Panna przykuta do skały, jak? na desce, w ramkach wyzłacanych, sub No 63. ś. Jerzy, w ramkach czerwonych ze złotem,
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 77
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
, które mi ta wesołość podaje; Ale-ć nic nie przyganiam ani-ć daję winy: Kto sobie winien, niech inszym nie łaje.
Ilekroć patrzę na trawę zieloną I na twe się zapatrzę kwiateczki ozdobne, W ich liczbie widzę liczbę mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa,
, które mi ta wesołość podaje; Ale-ć nic nie przyganiam ani-ć daję winy: Kto sobie winien, niech inszym nie łaje.
Ilekroć patrzę na trawę zieloną I na twe się zapatrzę kwiateczki ozdobne, W ich liczbie widzę liczbę mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
; weź i tych kamieni, Z których zbudowany dom słonecznych promieni, I kamień, którym poległ Acys przywalony, Od olbrzyma wśród pieszczot dziewczych ułowiony, I te, którymi Wenus wzgardy się zemściła Na Propetównach, gdy ich w krzemień przemieniła, I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w który Dzwoniła Scylla, patrząc na Minosa z góry, I kamyków, które się przy sądzie zmieniły
Z czarnych w białe, i których morskie narobiły Nimfy krwawych koralów, nabierz i bursztynu,
; weź i tych kamieni, Z których zbudowany dom słonecznych promieni, I kamień, którym poległ Acys przywalony, Od olbrzyma wśród pieszczot dziewczych ułowiony, I te, którymi Wenus wzgardy się zemściła Na Propetównach, gdy ich w krzemień przemieniła, I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w który Dzwoniła Scylla, patrząc na Minosa z góry, I kamyków, które się przy sądzie zmieniły
Z czarnych w białe, i których morskie narobiły Nimfy krwawych koralów, nabierz i bursztynu,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 132
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Gwadiana. P. Są jakie Góry w Portugalii? O. Są pod znakiem ¤ Sierra czyli Góra Kaldetraon, dzieląca Prowincję Alentejo od Królestwa Algarwii. Pod znakiem. ¤ Sierra Amarao leżąca w Prowincyj Tralos-Montes. P. Co to jest Kap, i wiele ich jest w Portugalii? O. Kap znaczy Górę albo Skałę wiszącą nad Morzem, takich Kapów znaczniejszych cztery rachuję się w Portugalii, to jest: a. Kap Roksent na Północ rzeki Tagu wpadającego do morza. b. Kap Espichel na południe tejże rzeki leży. c. Kap Z. Wincentego w Algarwii. d. Kap Z. Maryj także w Algarwii znajduje się.
. Gwadiana. P. Są iakie Gory w Portugalii? O. Są pod znakiem ¤ Sierra czyli Gora Kaldetraon, dzieląca Prowincyę Alentejo od Krolestwa Algarwii. Pod znakiem. ¤ Sierra Amarao leżąca w Prowincyi Tralos-Montes. P. Co to iest Kap, y wiele ich iest w Portugalii? O. Kap znaczy Gorę albo Skałę wiszącą nad Morzem, takich Kapow znacznieyszych cztery rachuię się w Portugalii, to iest: a. Kap Roxent na połnoc rzeki Tagu wpadaiącego do morza. b. Kap Espichel na południe teyże rzeki leży. c. Kap S. Wincentego w Algarwii. d. Kap S. Maryi także w Algarwii znayduie się.
Skrót tekstu: SzybAtlas
Strona: 29
Tytuł:
Atlas dziecinny
Autor:
Dominik Szybiński
Drukarnia:
Michał Groell
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astronomia, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
niedawno królowa I oddała ją temu, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsiąść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi odtrącone, I powietrze i piasek
niedawno królowa I oddała ją temu, co rynsztunki chowa. To sprawiwszy, osiadła grzbiet hipogryfowi, Kazawszy wsieść pomału za się Astolfowi, I z niem do Logistylle jadąc, tak kwapiła, Że Rugiera godziną dobrą uprzedziła.
XIX.
Tem czasem między cierniem, między kamieniami, Rugier do mądrej wieszczki obracał wodzami Z skały na skałę, konia zajmując ostrogą, Przykrą, pustą zarosłą i nieznaczną drogą, Aż z niesłychanem trudem w dolinę przybywa, Której odnoga wodą brzeg ślizki umywa; Między morzem i górą pewną położona Na południe, piaszczysta, bezludna, spalona.
XX.
O przyległy pagórek słońce uderzone I zasię promieniami swemi odtrącone, I powietrze i piasek
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 152
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wieniec, ze złota uwity, Ma grabia z Norbelandy, rycerz znamienity.
LXXX.
Ta zaś, która po lewej następuje stronie, A ma na sobie łódkę, co na morzu tonie, Jest grabie z Aryndelu, ta margrabie z Barkle, Ta zaś grabie z Ritmundu, a ta grabie z Markle; Pierwszy ma skałę, która w polu się wyniosła, Drugi sosnę wysoką, co z wody wyrosła, Trzeci palmę. Ta zaś jest grabi na Antonie, Ta z Dorsetu; ten ma wóz, a ów dwie koronie.
LXXXI.
Sokoła, który gniazdo skrzydłami nakrywa, Rajmund przeważny, grabia z Dewony, używa, Czarną i żółtą
wieniec, ze złota uwity, Ma grabia z Norbelandy, rycerz znamienity.
LXXX.
Ta zaś, która po lewej następuje stronie, A ma na sobie łódkę, co na morzu tonie, Jest grabie z Aryndelu, ta margrabie z Barkle, Ta zaś grabie z Ritmundu, a ta grabie z Markle; Pierwszy ma skałę, która w polu się wyniosła, Drugi sosnę wysoką, co z wody wyrosła, Trzeci palmę. Ta zaś jest grabi na Antonie, Ta z Dorsetu; ten ma wóz, a ów dwie koronie.
LXXXI.
Sokoła, który gniazdo skrzydłami nakrywa, Rajmund przeważny, grabia z Dewony, używa, Czarną i żółtą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 216
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Niżli tam król irlandzki z armatą przyjechał, Aby to snadny skutek wzięło, co odkrycie Przez kilka kart odemnie potem usłyszycie. Będąc już nad Ebudą, rzecze grabia śmiały Do szypra: „Ty tu zostań, a mnie ten bat mały Spuść z okrętu, na którem ja się sam powiozę I na onę się skałę, co widzisz, przewiozę.
XXXI.
Ale chcę, żebyś mi dał co namiąższą linę I co nawiętszą kotew; wszak potem przyczynę Będziesz wiedział ode mnie, na co tego trzeba, Jeśli dojdzie między mną a orką potrzeba”. Tak każe z sobą zepchnąć z okrętu bat mały; Wziąwszy z sobą potrzeby,
, Niżli tam król irlandzki z armatą przyjechał, Aby to snadny skutek wzięło, co odkrycie Przez kilka kart odemnie potem usłyszycie. Będąc już nad Ebudą, rzecze grabia śmiały Do szypra: „Ty tu zostań, a mnie ten bat mały Spuść z okrętu, na którem ja się sam powiozę I na onę się skałę, co widzisz, przewiozę.
XXXI.
Ale chcę, żebyś mi dał co namiąższą linę I co nawiętszą kotew; wszak potem przyczynę Będziesz wiedział ode mnie, na co tego trzeba, Jeśli dojdzie między mną a orką potrzeba”. Tak każe z sobą zepchnąć z okrętu bat mały; Wziąwszy z sobą potrzeby,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 234
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wodny być miał. W tym kościele mszy św. wysłuchawszy.
Dnia 12 Novembris. Za mil 3 stanęliśmy w austeriej na nocleg jednym cugiem pod klasztorem Netel nazwanym. In spatijs
tych trzech mil jechaliśmy między wielkiemi górami i skałami. Osobliwie na jednym miejscu drogi z jedne stronę podjeżdżaliśmy pod jednę wysoką skałę, którą a latere jako ścianę summae altitudinis, mijalismy cum metu, że barzo na nas eminebat perpendiculariter. Przy tej skale przybudowana kapliczka mała z krucyfiksem i z obrazami świętymi; wysoko zaś, in latere tejże skały, 13vartificiose krucyfiks przyprawiony. Z drugiej strony drogi skała wysoka, wąska ad similitudinem garbu
wodny być miał. W tym kościele mszy św. wysłuchawszy.
Dnia 12 Novembris. Za mil 3 stanęliśmy w austeriej na nocleg jednym cugiem pod klasztorem Netel nazwanym. In spatiis
tych trzech mil jechaliśmy między wielkiemi górami i skałami. Osobliwie na jednym miejscu drogi z jedne stronę podjeżdżaliśmy pod jednę wysoką skałę, którą a latere jako ścianę summae altitudinis, mijalismy cum metu, że barzo na nas eminebat perpendiculariter. Przy tej skale przybudowana kapliczka mała z krucyfiksem i z obrazami świętymi; wysoko zaś, in latere tejże skały, 13vartificiose krucyfiks przyprawiony. Z drugiej strony drogi skała wysoka, wąska ad similitudinem garbu
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 134
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
tym podobnych więcej przypominać rzeczy/ Aż obaczywszy / ano ciężkim zwyciężone Snem oczy/ stanęły już wszystkie zamrużone: Zamilkł zaraz/ i chcąc snu przydać jeszcze/ oną Gnuśne oczy pomuskał B laską przyprawioną. Potym dobywszy miecza wnet zakrzywionego/ Ze wszystkiej mocy onym ciął w kark drzymiącego. I zrzuciwszy z kamienia głowę gęstooką/ Wysoką skałę świeżą popluskał posoką. Argu leżysz? a światło które rozsad zone W tak wielu oczu było/ już jest zagaszone. I sto ok twych jednaż noc o raz ogarnęła. C Jednak te Saturnowa córka wyłupieła/ D I ptaka swego pióra osadziła nimi/ I odmianami ogon upstrzyła świetnymi. E Sama natychże miast się srodze
tym podobnych więcey przypominać rzeczy/ Aż obaczywszy / áno ćięszkim zwyćiężone Snem oczy/ stáneły iuz wszystkie zámrużone: Zámilkł záraz/ y chcąc snu przydác ieszcze/ oną Gnuśne oczy pomuskał B laską przypráwioną. Potym dobywszy mieczá wnet zákrzywionego/ Ze wszystkiey mocy onym ćiął w kárk drzymiącego. Y zrzućiwszy z kámieniá głowę gęstooką/ Wysoką skáłę świeżą popluskał posoką. Argu leżysz? á świátło ktore rozsad zone W tak wielu oczu było/ iuż iest zagaszone. Y sto ok twych iednáż noc o raz ogárnęłá. C Iednák te Sáturnowá corká wyłupiełá/ D Y ptaká swego piorá osádźiłá nimi/ Y odmianámi ogon vpstrzyłá świetnymi. E Sámá natychże miast się srodze
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 42
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
nieco zwłoki, że się z czasem uskarżę na górne wyroki. Nie proszę czasu na to, bym się weseliła, bo i miejsce, i sprawa śmiechów zabroniła. Ja tylko żądam czasu na łez wylewanie, i w nich abym tonęła – wszytko me staranie. Płyńcież, źrzódła łez gorzkich, przez źrzeniczną skałę! Bijcie, ręce, okrutnie piersi skamieniałe! Przemieniajcie me lice w rozłożyste zdroje! Czas uchodzi, karzcie się, twarde piersi moje! Już czuję, że łzy płyną, już też i wzdychania serce opanowały. Dość pokutowania. XIV
Daj, Boże, aby się obaczyli ludzie, uważyli i ostatnie rzeczy rozpamiętywali. Deuteronomium
nieco zwłoki, że się z czasem uskarżę na górne wyroki. Nie proszę czasu na to, bym się weseliła, bo i miejsce, i sprawa śmiechów zabroniła. Ja tylko żądam czasu na łez wylewanie, i w nich abym tonęła – wszytko me staranie. Płyńcież, źrzódła łez gorzkich, przez źrzeniczną skałę! Bijcie, ręce, okrutnie piersi skamieniałe! Przemieniajcie me lice w rozłożyste zdroje! Czas uchodzi, karzcie się, twarde piersi moje! Już czuję, że łzy płyną, już też i wzdychania serce opanowały. Dość pokutowania. XIV
Daj, Boże, aby się obaczyli ludzie, uważyli i ostatnie rzeczy rozpamiętywali. Deuteronomium
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 66
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997