ustał i głuchem Las się dębowy odzywa posłuchem, Już wszytkich skrzydły okrył sen słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje się noc, jako gdy z łożnice Rumiana Zorza od Tytona wstaje
I świetną barwę brudnym cieniom daje; W dzień się opalisz, ale nocy chłodnej Nie kryj mi, Jago, twarzy grzechu godnej. ZAPAŁ
Kupido kiedyś ukochanej żony Odbiegł, kropelką
ustał i głuchem Las się dębowy odzywa posłuchem, Już wszytkich skrzydły okrył sen słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje się noc, jako gdy z łożnice Rumiana Zorza od Tytona wstaje
I świetną barwę brudnym cieniom daje; W dzień się opalisz, ale nocy chłodnej Nie kryj mi, Jago, twarzy grzechu godnej. ZAPAŁ
Kupido kiedyś ukochanej żony Odbiegł, kropelką
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
a na wasej muzyce zagrajcie, A którzy z was podarunki jakie macie, to je tez oddajcie. Kładcie je ostrożnie, A wy tez nabożnie L Grajcie Dzieciątku. Nie ciśnijcież się jak bydło, pódź saw, Cepuch, z twojemi basami, Ty zaś, Jaros, i z Kasperkiem z drugiej strony stańcie ze skrzypkami!
A ty, Sobku chudy, Podle nich graj w dudy — A zgadzajcie się! GrająBARTOS
To już nam nic nie zostaje, tylko jeszcze żebyśmy ślicniuchneTo Dzieciątko pożegnali, niż pojdziemy, i jego Matuchnę, I staruska tego, A potym do swego Sedł każdy domu. Więc klęknąwsy mówcie za mną:
a na wasej muzyce zagrajcie, A ktorzy z was podarunki jakie macie, to je tez oddajcie. Kładcie je ostrożnie, A wy tez nabożnie L Grajcie Dzieciątku. Nie ciśnijcież się jak bydło, pódź saw, Cepuch, z twojemi basami, Ty zaś, Jaros, i z Kasperkiem z drugiej strony stańcie ze skrzypkami!
A ty, Sobku chudy, Podle nich graj w dudy — A zgadzajcie się! GrająBARTOS
To juz nam nic nie zostaje, tylko jesce żebyśmy ślicniuchneTo Dzieciątko pożegnali, niz pojdziemy, i jego Matuchnę, I staruska tego, A potym do swego Sedł każdy domu. Więc klęknąwsy mowcie za mną:
Skrót tekstu: RozPasOkoń
Strona: 315
Tytuł:
Rozmowa pasterzów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
, molojcy, ochotnie, familiariter, Prowadźcie symfonije głosów vocaliter. A ku temu instrument ruszcie, co ich macie, Wszelkiej melancholijej tak dziś pokój dacie. Lubo regał krzykliwy stroi organista, Lub też ów, jak wiercimak, gotuje sztorcista. Bądź na rożku też czarnym, jako za świniami Grają owo pastuszy, bądź ruszcie skrzypkami. Drudzy na pomykaczce jakiejsi, by trąba, Samałaje do tego, ruszysz choć i głąba. Na cytarach, na lutniach, kto umie co zgoła, Niech się wszytka poruszy cna muzyczna szkoła. GŁOS 5. Sól. Solemniter.
Ma-li być, niechaj będzie po dziurki wszytkiego, Kto cnotliwy a dobry,
, molojcy, ochotnie, familiariter, Prowadźcie symfonije głosów vocaliter. A ku temu instrument ruszcie, co ich macie, Wszelkiej melankolijej tak dziś pokój dacie. Lubo regał krzykliwy stroi organista, Lub też ów, jak wiercimak, gotuje sztorcista. Bądź na rożku też czarnym, jako za świniami Grają owo pastuszy, bądź ruszcie skrzypkami. Drudzy na pomykaczce jakiejsi, by trąba, Samałaje do tego, ruszysz choć i głąba. Na cytarach, na lutniach, kto umie co zgoła, Niech sie wszytka poruszy cna muzyczna szkoła. GŁOS 5. Sol. Solemniter.
Ma-li być, niechaj będzie po dziurki wszytkiego, Kto cnotliwy a dobry,
Skrót tekstu: WykGłosBad
Strona: 32
Tytuł:
Wykład Vt, Re Mi, Fa, Sol, La
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1633
Data wydania (nie wcześniej niż):
1633
Data wydania (nie później niż):
1633
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950