staremu wszytko drwa, co ten plac osięgły, Chociaż jedne na wągle, a drugie na węgły. Nie trzeba lekceważyć i leśnej jabłoni; Są maliny do smaku, są róże do woni; Tylko ostrożnie siągać, bo to nie na stole; W ostatku też odpuścisz, choć cię i zakole. Te — usta i smakiem swym nasycają kiszki; Drugie albo nic, albo płonę rodzą szyszki. Jak się pięknie w orzeszku jądro zaskorupi! Lecz pozór smak przechodzi, skoro go rozłupi; Czasem też będzie i czczy. Jeśli się to przyda Naturze, nikt się pewnie za fraszki nie wstyda, Gdy prócz papieru tylko a prócz inkaustu, Jeśli ją
staremu wszytko drwa, co ten plac osięgły, Chociaż jedne na wągle, a drugie na węgły. Nie trzeba lekceważyć i leśnej jabłoni; Są maliny do smaku, są róże do woni; Tylko ostrożnie siągać, bo to nie na stole; W ostatku też odpuścisz, choć cię i zakole. Te — usta i smakiem swym nasycają kiszki; Drugie albo nic, albo płonę rodzą szyszki. Jak się pięknie w orzeszku jądro zaskorupi! Lecz pozór smak przechodzi, skoro go rozłupi; Czasem też będzie i czczy. Jeśli się to przyda Naturze, nikt się pewnie za fraszki nie wstyda, Gdy prócz papieru tylko a prócz inkaustu, Jeśli ją
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 14
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przyjaciel, bez chyby. Najlepiej, w sobie widząc swej natury skazę, Nie w skok brać do przyjaciół i do sług urazę. 251 (P). ŚMIERĆ NIEUŻYTA ZA GARDŁO CHWYTA NAGŁA ŚMIERĆ
Długoż tu człeka, panie? Wczora z nami siedział, Śmiał się żartom albo sam żart jaki powiedział, Jadł z smakiem na wieczerzy, czuł drogę przed sobą; Nagle w nocy, nie zdjęty, umiera, chorobą. Niepodobna do śmierci jego była cera; Pewnie we śnie doktora widział Reinekiera, Nie każdy bowiem lekarz takim fortunatem, Bo jego pacjenci niedługo się z światem Mordują; wielkie w bólu awantaże chorem: Mógłby oraz być księdzem
przyjaciel, bez chyby. Najlepiej, w sobie widząc swej natury skazę, Nie w skok brać do przyjaciół i do sług urazę. 251 (P). ŚMIERĆ NIEUŻYTA ZA GARDŁO CHWYTA NAGŁA ŚMIERĆ
Długoż tu człeka, panie? Wczora z nami siedział, Śmiał się żartom albo sam żart jaki powiedział, Jadł z smakiem na wieczerzy, czuł drogę przed sobą; Nagle w nocy, nie zdjęty, umiera, chorobą. Niepodobna do śmierci jego była cera; Pewnie we śnie doktora widział Reinekiera, Nie kożdy bowiem lekarz takim fortunatem, Bo jego pacyjenci niedługo się z światem Mordują; wielkie w bólu awantaże chorem: Mógłby oraz być księdzem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 112
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Aż mój żołnierz z wąsami w czarę miodu jedzie, A potem po pętlicach ciecze jako z strzechy. „Na co też — rzecze owa — tak szkaradne wiechy?” „Te wiechy, Mościa pani, u zdrowego chłopa Dobry znaczą napitek, tylko ruszyć czopa. Dziś, gdy miód w waszmościnym domu piję z smakiem, Żebym muchy nie wypił, staną mi durszlakiem.” „Bez chluby — rzecze pani — proszę, z tym napitkiem. I ja go mam, a wżdy się z tym nie chwalę sitkiem, Przez które, cokolwiek jem i co piję, cedzę, Jako wąsy Waszmości, od siebie przez miedzę.”
, Aż mój żołnierz z wąsami w czarę miodu jedzie, A potem po pętlicach ciecze jako z strzechy. „Na co też — rzecze owa — tak szkaradne wiechy?” „Te wiechy, Mościa pani, u zdrowego chłopa Dobry znaczą napitek, tylko ruszyć czopa. Dziś, gdy miód w waszmościnym domu piję z smakiem, Żebym muchy nie wypił, staną mi durszlakiem.” „Bez chluby — rzecze pani — proszę, z tym napitkiem. I ja go mam, a wżdy się z tym nie chwalę sitkiem, Przez które, cokolwiek jem i co piję, cedzę, Jako wąsy Waszmości, od siebie przez miedzę.”
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 219
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie możesz jedno słuchać zawsze mile. Masz żywe słońca, w które ty ochoczy, Jak mężne orle utopiwszy oczy, Napatrzysz męstwa i dziejów się wielkich. Cnót bohaterskich, i przykładów wszelkich.
Ono dziad wdzięczny mile cię piastując, A swej się w tobie twarzy przypatrując, Zabawy młodsze i moskiewskie boje, Z jakim ci smakiem przypomina swoje: Ucz się dziecino szczerych prac odemnie, A bierz wizerunk prawdziwych cnót ze mnie, Nie w tafcie miękkiej, nie pieszczonem pierzu, Ale w kolącym chowanych pancerzu. Teraz dziecinnie igrasz, niewiadomy Co cię za burze czekają i gromy, W których po chwili przyjdzie się ochynąć, Będzieszli wiekom chciał potomnym słynąć
Nie możesz jedno słuchać zawsze mile. Masz żywe słońca, w które ty ochoczy, Jak mężne orle utopiwszy oczy, Napatrzysz męstwa i dziejów się wielkich. Cnót bohaterskich, i przykładów wszelkich.
Ono dziad wdzięczny mile cię piastując, A swej się w tobie twarzy przypatrując, Zabawy młodsze i moskiewskie boje, Z jakim ci smakiem przypomina swoje: Ucz się dziecino szczerych prac odemnie, A bierz wizerunk prawdziwych cnót ze mnie, Nie w tafcie miękkiej, nie pieszczonem pierzu, Ale w kolącym chowanych pancerzu. Teraz dziecinnie igrasz, niewiadomy Co cię za burze czekają i gromy, W których po chwili przyjdzie się ochynąć, Będzieszli wiekom chciał potomnym słynąć
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 54
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Drzewo z konia żartkiego, wnetże go położy Żrażonego na ziemi, jednak bez obrazy. O co żadnej do niego nie wziąwszy urazy, Owszem i udarował i przyznał zwycięstwo, Ono w nim urodzone pochwaliwszy męstwo. Tenże do Kazimierza posłany tu potemOd tegoż Fryderyka (jako dzieje o tem), Z wielkim smakiem obudwu onę to ozdobną Odprawił legacją: że i tu osobną Wziął od pana pochwałę, i tam z drugiej strony Łaską był i honory wielkiemi uczczony, Gdy mimo te, które wiek w mocy ma, klejnoty, Do dziedzicznej Wieniawy Lwa w koronie złotej Przydano mu na hełmie goły miecz trzymając, I czem jeszcze dom jego
Drzewo z konia żartkiego, wnetże go położy Żrażonego na ziemi, jednak bez obrazy. O co żadnej do niego nie wziąwszy urazy, Owszem i udarował i przyznał zwycięstwo, Ono w nim urodzone pochwaliwszy męstwo. Tenże do Kazimierza posłany tu potemOd tegoż Fryderyka (jako dzieje o tem), Z wielkim smakiem obudwu onę to ozdobną Odprawił legacyą: że i tu osobną Wziął od pana pochwałę, i tam z drugiej strony Łaską był i honory wielkiemi uczczony, Gdy mimo te, które wiek w mocy ma, klejnoty, Do dziedzicznej Wieniawy Lwa w koronie złotej Przydano mu na hełmie goły miecz trzymając, I czem jeszcze dom jego
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 109
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
dotąd napuszym tą ochotą rymy. Że na wiele odezwą głosów się i chórów, Niech żyje nasz Bogusław, przeżyje Nestorów, I wszystkę starożytność! Codzień mu ozdoby Nowe rosną! A gdzieś tam za górę Abnony Imię jego przepadłszy i Atlant daleki, Po nim syn niech wychodzi jenerał na wieki! Bankiet i potrawy inszym smakiem. Takimże i trunki. I muzyka, i dobra myśl wszystka. JAKÓB WOJEWÓDZKI, pod Smoleńskiem zabity 10 stycznia. I.
Cnotę i wiarę oświadczywszy swoję, W Smoleńska długo twardem oblężeniu, Gdy metu blisko i laurei stoję, Sławie i memu powinnej imieniu, - Już o te mury, już nic się nie
dotąd napuszym tą ochotą rymy. Że na wiele odezwą głosów się i chórów, Niech żyje nasz Bogusław, przeżyje Nestorów, I wszystkę starożytność! Codzień mu ozdoby Nowe rostą! A gdzieś tam za górę Abnony Imie jego przepadłszy i Atlant daleki, Po nim syn niech wychodzi jenerał na wieki! Bankiet i potrawy inszym smakiem. Takimże i trunki. I muzyka, i dobra myśl wszystka. JAKÓB WOJEWÓDZKI, pod Smoleńskiem zabity 10 stycznia. I.
Cnotę i wiarę oświadczywszy swoję, W Smoleńska długo twardem oblężeniu, Gdy metu blisko i laurei stoję, Sławie i memu powinnej imieniu, - Już o te mury, już nic się nie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 141
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, na których księstwo IM siedzieli, insi zaś kawalerowie i damy jedli stojąc, co się komu upodobało. Wina też różnego dawano pro cuiusque complacentia. Stamtąd, tractati, jechaliśmy nazad. Dawano też ostryg barzo dobrych, które się tamże w Arsenale łowią w dziedzińcach; łowią się i w mieście po kanałach, ale smakiem i wielkością multum discrepant od arsenalskich. Odprowadzali nas ciż kawalerowie i damy do pałacu, gdzie księcia IM prosili nazajutrz, aby był w Muranie i tam u nich jadł.
Dnia 23. Rano, mszy św. wysłuchawszy, jechaliśmy publice do Muranu. Księstwo IM w barce poważnej, odbitej bogatym obiciem jechali,
, na których księstwo IM siedzieli, insi zaś kawalerowie i damy jedli stojąc, co się komu upodobało. Wina też różnego dawano pro cuiusque complacentia. Stamtąd, tractati, jechaliśmy nazad. Dawano też ostryg barzo dobrych, które się tamże w Arsenale łowią w dziedzińcach; łowią się i w mieście po kanałach, ale smakiem i wielkością multum discrepant od arsenalskich. Odprowadzali nas ciż kawalerowie i damy do pałacu, gdzie księcia JM prosili nazajutrz, aby był w Muranie i tam u nich jadł.
Dnia 23. Rano, mszy św. wysłuchawszy, jechaliśmy publice do Muranu. Księstwo IM w barce poważnej, odbitej bogatym obiciem jechali,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 164
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
zapomni siebie, Bo skoruchno się obiad już odprawi w niebie, Każe świeży dla siebie dzban wina natoczyć, Aby miał czarnosiwy wąs swój w czym omoczyć. Nie zje, jeno ćwierć mięsa na swoim obiedzie, A przy tym beczka wina z piwnice wyjedzie. O dzbanie mój kochany, toć dziwnie smakujesz, A nigdy swoim smakiem nikogo nie strujesz! Dla ciebie mój tatuchnik stołka w niebie dostał I potem z twego bogiem dobrodziejstwa został. Już tam teraz przed bogi z pępem się uwija, Co który nie dosączy, tego on dopija. W kufel jedno raz wejrzy swym wspaniałym okiem, Dzban zaraz cały wytchnie jednym jego wzrokiem. To bóg tak
zapomni siebie, Bo skoruchno się obiad już odprawi w niebie, Każe świeży dla siebie dzban wina natoczyć, Aby miał czarnosiwy wąs swój w czym omoczyć. Nie zje, jeno ćwierć mięsa na swoim obiedzie, A przy tym beczka wina z piwnice wyjedzie. O dzbanie mój kochany, toć dziwnie smakujesz, A nigdy swoim smakiem nikogo nie strujesz! Dla ciebie mój tatuchnik stołka w niebie dostał I potem z twego bogiem dobrodziejstwa został. Już tam teraz przed bogi z pępem się uwija, Co który nie dosączy, tego on dopija. W kufel jedno raz wejrzy swym wspaniałym okiem, Dzban zaraz cały wytchnie jednym jego wzrokiem. To bóg tak
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 258
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. Często i samej roży nie bez strachu W pieszczonym zażyć przychodzi zapachu, Pod którą, oprócz przyrodzonej ości, Wąż w przytomności. Nie wierz pozorom, skrytościom nie dufaj, Złego jak smrodu na drodze nie ruchaj, Przyjacielskiego strzec się nawet chleba Teraz potrzeba. Z którego, oprócz gorszkiego womitu, Żal i ból bywa smakiem apetytu, Bo nim nieszczyra, jakby kromką z błota, Karmi ochota. Zgoła westchnąwszy na ten świat z głęboka, Jużby bez ucha; bez gęby, bez oka, A i bez serca (jeśli na tym mało) Żyć należało. Bo jednoż na tej niedołędze przystać, Co i do gustu z ludzi
. Często i samej roży nie bez strachu W pieszczonym zażyć przychodzi zapachu, Pod którą, oprócz przyrodzonej ości, Wąż w przytomności. Nie wierz pozorom, skrytościom nie dufaj, Złego jak smrodu na drodze nie ruchaj, Przyjacielskiego strzedz się nawet chleba Teraz potrzeba. Z którego, oprócz gorszkiego womitu, Żal i bol bywa smakiem apetytu, Bo nim nieszczyra, jakby kromką z błota, Karmi ochota. Zgoła westchnąwszy na ten świat z głęboka, Jużby bez ucha; bez gęby, bez oka, A i bez serca (jeśli na tym mało) Żyć należało. Bo jednoż na tej niedołędze przystać, Co i do gustu z ludzi
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 253
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
powiada/ że tegoż tu Chrystusa z ołtarza pożywam/ do którego spieszę się i do nieba. Jeno że go tu pożywam jako obiadu jakiego na ustawną robotę i na ustawną wojnę/ tym chlebem posilając się. A tam w niebie życzyłabym go sobie zażywać już bez pracej i bojaźni upadku jakiego/ z tym smakiem/ o którym Dawid święty powiedział/ że jest zakryty w tym Naświętszym Sakramencie/ mówiąc te słowa o nim: Quam magna multitudo dulcedinis tuae Domine, quam abscondisti timentibus te. Póki tedy tego smaku/ tej słodkości niebieskiej nie zakuszę/ poty będę do nieba wzdychała/ poty będę pragnęła wieczerzy onej nieskończonej Baranka królującego na wieki
powiádá/ że tegoż tu Chrystusá z ołtarzá pożywam/ do ktorego spieszę się y do niebá. Ieno że go tu pożywam iáko obiádu iákiego ná vstáwną robotę y ná vstáwną woynę/ tym chlebem pośiláiąc się. A tám w niebie życzyłábym go sobie záżywáć iuż bez pracey y boiáźni vpadku iákiego/ z tym smákiem/ o ktorym Dawid święty powiedźiał/ że iest zákryty w tym Naświętszym Sákrámenćie/ mowiąc te słowá o nim: Quam magna multitudo dulcedinis tuae Domine, quam abscondisti timentibus te. Poki tedy tego smáku/ tey słodkośći niebieskiey nie zákuszę/ poty będę do niebá wzdycháłá/ poty będę prágnęłá wieczerzy oney nieskończoney Báránká kroluiącego ná wieki
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 77
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649