zacny Władysławie, Żem tu sam został, zajrzę waszej sławie. Lecz upominam, idźcie w ostrożności, Boć pewnie w drodze będziecie mieć gości, Na których przecię, choć was tam niewiele, Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele. Jak cny marszałek dopadnie dzielnego Konia, Marsowi konsekrowanego, Jak lew w posoce smoczej zajuszony Zwali pogański trup nieprzeliczony. We krwi zmoczoną szablą gdzie zamierzy, Zdechnie ordyniec, choć go nie uderzy. Czy małoż tam jest dobrego junaka? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para,
zacny Władysławie, Żem tu sam został, zajrzę waszej sławie. Lecz upominam, idźcie w ostrożności, Boć pewnie w drodze będziecie mieć gości, Na ktorych przecię, choć was tam niewiele, Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele. Jak cny marszałek dopadnie dzielnego Konia, Marsowi konsekrowanego, Jak lew w posoce smoczej zajuszony Zwali pogański trup nieprzeliczony. We krwi zmoczoną szablą gdzie zamierzy, Zdechnie ordyniec, choć go nie uderzy. Czy małoż tam jest dobrego junaka? Koniuszy Mazur, z Litwy Komuniaka, Twoja też ręka wiem położy wielu, W harcu i w boju odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim i to piękna para,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 449
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
wątroby, Ani tego chcę, aby mię Lojole Bracia czytali za Flakka we szkole. Tym ja ślę wiersze, ten je czytać będzie, Co dawno chodzi z kusiem po kolędzie, Co nowicjat odprawił w Lublinie Na Czwartku, co wie, jakie gospodynie W warszawskiej Baszcie, na Mostkach we Lwowie, Co za szynk w Smoczej Jamie przy Krakowie. Fraszki-ć to, bracie! A któż w włosiennicy I w welum każe chodzić wszetecznicy? Kto jej nie woli, niż w duchownej stule, Nagiej, i z kształtu zdartej, i z koszule? Jak dobrym żonom bez jajec mężowie, Tak się wiersz nie zda, co przebiera w słowie
wątroby, Ani tego chcę, aby mię Lojole Bracia czytali za Flakka we szkole. Tym ja ślę wiersze, ten je czytać będzie, Co dawno chodzi z kusiem po kolędzie, Co nowicyjat odprawił w Lublinie Na Czwartku, co wie, jakie gospodynie W warszawskiej Baszcie, na Mostkach we Lwowie, Co za szynk w Smoczej Jamie przy Krakowie. Fraszki-ć to, bracie! A któż w włosiennicy I w welum każe chodzić wszetecznicy? Kto jej nie woli, niż w duchownej stule, Nagiej, i z kształtu zdartej, i z koszule? Jak dobrym żonom bez jajec mężowie, Tak się wiersz nie zda, co przebiera w słowie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 310
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
cnoty: Jako w cieniu i na stronie, Tak w królewskim płaszczu i koronie. Ona, nie serca łańcuszki złotemi, Ale wiązała dobroczyny swemi, Wielom dziś nieopłakana, Wielom święta i z nieba zesłana. 1630 Królowa umiera.
Ledwie zagasła, gdy zarazem od niej, Para jaśniejszych zaćmi się pochodni. O jaka w smoczej twej głowie Szkoda znaczna stołeczny Krakowie! Takie straciwszy światła i pomocy, A dni pochmurne i nielube nocy Wioząc po Olimpie złotym, I sam Febus gaśnie prędko potem. Dopiero grubsze, pod takie zaćmienie, Koronę wszystkę zawaliły cienie, Jaki mrok w Cymerze ciemnym, Jaki otmęt w Awernie podziemnym. Triumfy wszystkie, i wszystkie
cnoty: Jako w cieniu i na stronie, Tak w królewskim płaszczu i koronie. Ona, nie serca łańcuszki złotemi, Ale wiązała dobroczyny swemi, Wielom dziś nieopłakana, Wielom święta i z nieba zesłana. 1630 Królowa umiera.
Ledwie zagasła, gdy zarazem od niej, Para jaśniejszych zaćmi się pochodni. O jaka w smoczej twej głowie Szkoda znaczna stołeczny Krakowie! Takie straciwszy światła i pomocy, A dni pochmurne i nielube nocy Wioząc po Olimpie złotym, I sam Febus gaśnie prędko potem. Dopiero grubsze, pod takie zaćmienie, Koronę wszystkę zawaliły cienie, Jaki mrok w Cymerze ciemnym, Jaki otmęt w Awernie podziemnym. Tryumfy wszystkie, i wszystkie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 89
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, jeśli pomnicie, jako ten zuchwały Poganin ludzie swoje wszytkie między wały Wtóremi, a pierwszemi zostawił murami, Łakomemi do szczętu pożarte ogniami, Nad które straszniejszego nigdy pogorzenia I sroższego na świecie nie było widzenia; Wiecie, jako skok w miasto uczynił szalony Przez ten przykop, którem jest Paryż obtoczony.
XXI.
Skoro po smoczej skórze on tak zawołany Poganin i po strasznem mieczu beł poznany, Tam gdzie starzy i słabe i niemężne gminy Piły wyciągnionemi uszami nowiny, Taki płacz, wrzask i takie wołanie powstało Z rąk łamaniem, że do gwiazd wysokich sięgało; Nikt nie został na placu, wszyscy zuciekali, Ci w kościołach, a ci się w
, jeśli pomnicie, jako ten zuchwały Poganin ludzie swoje wszytkie między wały Wtóremi, a pierwszemi zostawił murami, Łakomemi do szczętu pożarte ogniami, Nad które straszniejszego nigdy pogorzenia I sroższego na świecie nie było widzenia; Wiecie, jako skok w miasto uczynił szalony Przez ten przykop, którem jest Paryż obtoczony.
XXI.
Skoro po smoczej skórze on tak zawołany Poganin i po strasznem mieczu beł poznany, Tam gdzie starzy i słabe i niemężne gminy Piły wyciągnionemi uszami nowiny, Taki płacz, wrzask i takie wołanie powstało Z rąk łamaniem, że do gwiazd wysokich sięgało; Nikt nie został na placu, wszyscy zuciekali, Ci w kościołach, a ci się w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 362
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w jaskini straszny smok się wylągł, jednych pożerający, drugich zarażający; Z rozkazu Krakusa Monarchy Polskiego przez nie jakiego Skulę zaszyciem w cielęcą skorę saletry, smoły, siarki, (nie prochu, bo go niebyło w Polsce na ów czas:) i przy weściu położeniem, zabity Roku 770. W tej teraz jamie smoczej, smokczą piwo i wino, zimne od skał zimnych.
ŁYSA Góra vulgò Świętokrzyzka w Sędomierskim Województwie, na której o mil 10. pod czas pogody widać Kościół i Klasztor. Było tam niegdy Polaków Asylum, Forteca i Antemurał, jako z kamieni wielkich i murów trzech olim górę tę otaczających łatwo wnosić. Tam bogata mieszkając
w iaskini strászny smok się wylągł, iednych pożeráiący, drugich zaráżaiący; Z roskazu Krákusa Monárchy Polskiego przez nie iakiego Skulę zászyciem w cielęcą skorę saletry, smoły, siarki, (nie prochu, bo go niebyło w Polszcze ná ow czas:) y przy weściu położeniem, zábity Roku 770. W tey teráz iamie smoczey, smokczą piwo y wino, zimne od skał zimnych.
ŁYSA Gorá vulgò Swiętokrzyzka w Sędomierskim Woiewodztwie, ná ktorey o mil 10. pod czas pogody widać Kościoł y Klasztor. Było tam niegdy Polakow Asylum, Forteca y Antemurał, iáko z kamieni wielkich y murow trzech olim gorę tę otaczaiących łatwo wnosić. Tam bogata mieszkaiąc
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 323
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
sposobem Planetowie źli potężnie wywierają swoje afekcje złe. Gdy zaś dobrzy Planetowie zostają w Smoczym ogonie to jest południowym węźle, będąc daleko od nas odległemi, nie mogą nam influencyj komunikować dobrych; tak jako gdyby byli w północnej stronie: Źli zaś Planetowie tam że zostający, nie mogą nam tak bardzo szkodzić. Przy głowie albowiem smoczej Planetowie podobni są do operacyj słońca przez lato; w ogonie zaś pod czas zimy.
XI. Zganiwszy że jedne Prowincje, Miasta tym konstelacjom, inne innym są podległe mówi: Niech każdy cokolwiek się na Mapach rozumiejący obaczy Państwa i Miasta, iż albo kilką, albo kilkunastą a czasem i kilkudziesiąt gradusami Elevationis Poli to jest
sposobem Planetowie źli potężnie wywieraią swoie áffekcye złe. Gdy záś dobrzy Planetowie zostáią w Smoczym ogonie to iest południowym węźle, będąc daleko od nas odległemi, nie mogą nam influencyi kommunikowáć dobrych; ták iáko gdyby byli w połnocney stronie: Zli záś Planetowie tám że zostáiący, nie mogą nam ták bardzo szkodźić. Przy głowie álbowiem smoczey Planetowie podobni są do operácyi słoncá przez láto; w ogonie záś pod czás źimy.
XI. Zganiwszy że iedne Prowincye, Miástá tym konstellacyom, inne innym są podległe mowi: Niech káżdy cokolwiek się ná Mappach rozumieiący obaczy Pánstwá y Miástá, iż álbo kielką, álbo kielkunastą á czasem y kielkudźieśiąt grádusámi Elevationis Poli to iest
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: L
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
w Baranie po której wojny i głód nastąpił.
12mo R. P. 1682. Było Złączenie Jowisza z Saturnem w Znaku Lwa po której straszne wojen komocje nastąpiły i kometa pokazał się, o którym pierwej Bartłomiej Schimpber opowiedział z przyczyn Astrologicznych: Iż wszyscy na ten czas Planetowie w Lipcu i Sierpniu łączyli się z sobą w smoczej głowie. Są zaś koniunktury górnych Planetów trojakie: mniejsze, większe i największe. Mniejsze są, które w jednej natury Trigonie przypadają. Większe, które w odmiennej; Największe, które w przeciwnej. Większa koniunktura Jowisza z Saturnem; ma w sobie mniejszych koniunktur 10. Największa 40. Zaczym koniunktury mniejsze przypadają w lat 19
w Baranie po ktorey woyny y głod nastąpił.
12mo R. P. 1682. Było Złączenie Iowisza z Saturnem w Znaku Lwa po ktorey straszne woien kommocye nastąpiły y kometa pokazał się, o ktorym pierwey Bartłomiey Schimpber opowiedźiał z przyczyn Astrologicznych: Iż wszyscy na ten czas Planetowie w Lipcu y Sierpniu łączyli się z sobą w smoczey głowie. Są zaś koniunktury gornych Planetow troiakie: mnieysze, większe y naywiększe. Mnieysze są, ktore w iedney natury Trigonie przypadaią. Większe, ktore w odmienney; Naywiększe, ktore w przećiwney. Większa koniunktura Iowisza z Saturnem; ma w sobie mnieyszych koniunktur 10. Naywiększa 40. Zaczym koniunktury mnieysze przypadaią w lat 19
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: Nv
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
, zacny Władysławie, Żem tu sam został, zajrzę waszej sławie. Lecz upominam: idźcie w ostrożności, Bo pewnie w drodze będziecie mieć gości, Na których przecie, choć was tam niewiele, Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele. Jak cny marszałek dopadnie dzielnego Konia, Marsowi konsekrowanego, Jak lew w posoce smoczej zajuszony, Zwali pogański trup nieprzeliczony; We krwi zbroczoną szabla gdzie zamierzy, Zdechnie ordyniec, choć go nie uderzy. Czy małoż tam jest dobrego jonaka, Koniuszy z Mazur, z Litwy Komoniaka? Twoja też ręka, wiem, położy wielu W harcu i w boju, odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim
, zacny Władysławie, Żem tu sam został, zajrzę waszej sławie. Lecz upominam: idźcie w ostrożności, Bo pewnie w drodze będziecie mieć gości, Na których przecie, choć was tam niewiele, Wiem, zacni bracia, uderzycie śmiele. Jak cny marszałek dopadnie dzielnego Konia, Marsowi konsekrowanego, Jak lew w posoce smoczej zajuszony, Zwali pogański trup nieprzeliczony; We krwi zbroczoną szablą gdzie zamierzy, Zdechnie ordyniec, choć go nie uderzy. Czy małoż tam jest dobrego jonaka, Koniuszy z Mazur, z Litwy Komoniaka? Twoja też ręka, wiem, położy wielu W harcu i w boju, odważny Danielu. Kosoch z Sowczyńskim
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 4
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975