Jak pod Olimpu świat jest Firmamentem Tak ludziom miłość/ piątym Elementem Ta w pracach folgą/ ta żywot ten słodzi; Ona świat trzyma/ ona ludzi rodzi. Chor. Wierna to rada i pomyśli była/ Jak sługa radzi Pani uczyniła Bo Damie meża jako szkapie grzebła Trzeba. Pierwszego chociaż niepogrzebła. Tak bywa/ sokół kiedy bystrym okiem/ Bujając sobie pod niebem wysokiem: Zajrzy szczebietny Dzierzby: zaraz doni Nie poścignionym lotem/ bark swój skłoni. Albo gdy owo za dżdżystej Jesieni Niesytym wilcy głodem przemorzeni; W Polach sierotę kiedy sarnę żoczą. Wnet ją łakomie ze wszech stron obskoczą. Tak i ta wdalsze zajechawszy kraje/ Siłom przyczynę do
Iák pod Olimpu świát iest Firmámentem Ták ludźiom miłość/ piątym Elementem Tá w pracách folgą/ tá zywot ten słodźi; Oná świát trzyma/ oná ludźi rodźi. Chor. Wierna to rádá y pomyśli byłá/ Iák sługá rádzi Páni vczyniłá Bo Dámie meżá iáko szkápie grzebłá Trzebá. Pierwszego choćiasz niepogrzebłá. Tak bywa/ sokoł kiedy bystrym okiem/ Buiáiąc sobie pod niebem wysokiem: Záyrzy szczebietny Dźierzby: záraz doni Nie pośćignionym lotem/ bárk swoy skłoni. Albo gdy owo zá dzdzystey Ieśieni Niesytym wilcy głodęm przemorzeni; W Polách śierotę kiedy sárnę żoczą. Wnet ią łákomie ze wszech stron obskoczą. Ták y tá wdálsze záiechawszy kráie/ Siłom przyczynę do
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 186
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
a on wpozorze. On swym widokiem ucieszy oczy/ Po tobie wesoł człek gdy wyskoczy. Lirycorum Polskich Pieśń XXXVI. Wybijanie Aprehensiej jednej Damie.
ORdynans Woli Boskiej rzeczami kieruje/ Tenże nieskasowane Dekreta Feruje/ A jak komu naznaczą w Parlamencie Nieba/ Tym się mu kontentować tym cieszyć potrzeba.
W górę się Sokół/ wzbija rączym lotem snadnie/ Aż wieczorem na drzewie krzewistym opadnie. Rybka po morzu buja/ Sarna zbiega siła/ I ta i ta do kniejki gdy czas pospieszyła.
Gdy w Diamencie ryją Niebieskie wyroki/ Od ludzi niech nie mają przeszkody i zwłoki. Bo to jest wbrew przedwiecznej opatrzności samej/ Gdy kto uporu swego
á on wpozorze. On swym widokiem vćieszy oczy/ Po tobie wesoł człek gdy wyskoczy. Lyricorum Polskich PIESN XXXVI. Wybiiánie Apprehensiey iedney Dámie.
ORdynans Woli Boskiey rzeczámi kieruie/ Tenże nieskássowáne Dekretá Feruie/ A iák komu náznáczą w Párlámenćie Niebá/ Tym się mu kontentowáć tym ćieszyć potrzebá.
W gorę się Sokoł/ wzbiia rączym lotem snádnie/ Aż wieczorem ná drzewie krzewistym opádnie. Rybká po morzu buia/ Sárná zbiega śiłá/ Y tá y tá do knieyki gdy czás pospieszyłá.
Gdy w Diámenćie ryią Niebieskie wyroki/ Od ludźi niech nie máią przeszkody y zwłoki. Bo to iest wbrew przedwieczney opátrznośći sámey/ Gdy kto vporu swego
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 216
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
żeś też i mnie, choć na samym rogu, W sławnych polskich poetów wpisał katalogu. Nierówno, prawda, dano tego nam talentu: Jedni z wierzchu, drudzy się napijają mętu, Jaką kto ma fortunę w kasztalijskiej strudze, Ale ujdzie czwarzyć się sroce przy papudze. Każdy ptaszek swoimi musi latać pióry: Buja sokół, nim się drop podniesie do góry. Wszytkim dam cug przed sobą. Że Argenis moja Dotychczas domowego trzyma się podwoja: Dziesięć lat na trojańską Grecy wojnę łożą, Drugie dziesięć wojują, nim ją rumem złożą. Kto nieuważnie na blask prosto idzie z cienia, Często znieść słonecznego nie może promienia. Doma się w sobie
żeś też i mnie, choć na samym rogu, W sławnych polskich poetów wpisał katalogu. Nierówno, prawda, dano tego nam talentu: Jedni z wierzchu, drudzy się napijają mętu, Jaką kto ma fortunę w kasztalijskiej strudze, Ale ujdzie czwarzyć się sroce przy papudze. Każdy ptaszek swoimi musi latać pióry: Buja sokół, nim się drop podniesie do góry. Wszytkim dam cug przed sobą. Że Argenis moja Dotychczas domowego trzyma się podwoja: Dziesięć lat na trojańską Grecy wojnę łożą, Drugie dziesięć wojują, nim ją rumem złożą. Kto nieuważnie na blask prosto idzie z cienia, Często znieść słonecznego nie może promienia. Doma się w sobie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 316
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, śpiewając z poranka, Porwała się do kosy na kosa tyranka, Śmierć chuda, a jeść tłusty z ptaka rosół chciała, Że kos utył, więc na swoję kuchnią go zabrała. WESELE PTASZĘ
Dawnych czasów żeniło się ptastwa barzo wiele, A pan orzeł, jako król, sprawował wesele. Pojął sobie pannę gęś, sokół pannę kaczkę, A maluczką cyraneczkę dano im za praczkę. Pan jastrzębski w stan małżeński ptastwa nie przymował, Lecz zająca w ścisły związek sponami skrępował. Kobuzowi z oracyją przepiórkę oddano, Co najrychlej wierzchowego po księdza posłano. Ślub im dawał ksiądz cietrzew, grzywacz stał z kropidłem. A gołąbek, jako żaczek, niósł ogień
, śpiewając z poranka, Porwała się do kosy na kosa tyranka, Śmierć chuda, a jeść tłusty z ptaka rosół chciała, Że kos utył, więc na swoję kuchnią go zabrała. WESELE PTASZĘ
Dawnych czasów żeniło się ptastwa barzo wiele, A pan orzeł, jako król, sprawował wesele. Pojął sobie pannę gęś, sokół pannę kaczkę, A maluczką cyraneczkę dano im za praczkę. Pan jastrzębski w stan małżeński ptastwa nie przymował, Lecz zająca w ścisły związek sponami skrępował. Kobuzowi z oracyją przepiórkę oddano, Co najrychlej wierzchowego po księdza posłano. Ślub im dawał ksiądz cietrzew, grzywacz stał z kropidłem. A gołąbek, jako żaczek, niósł ogień
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 610
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
że na substancją moję/ : stanowi memu i Honorowi Rzeczypospolitej condignam zostawione odemnie od wyżej wspomnionej Abdykacjej i jej pronuncjacjej ekscypowane dochody/ to jest Ekonomią zupełną Malborską/ sto tysięcy intraty z-Zup Wielickich/ drugie sto tysięcy co rok z-ceł Koronnych i Ruskich do stołu Królewskiego należących/ w-Litwie Gródno/ Sokół/ i Cła jako je trzymano/ aby mię à futuro Principe dochodziły/ per pacta conventa cavebitis. Przez co nihil de pane bene meritorum decedet. Intraty z Ekonomii wszytkich/ sceptro vacante żeby mię także ordinario modo dochodziły przez całe Interregnum, w cale to sobie zachowuję. Będzie to gratitudinis WM. przeciwko mnie (o
że ná substancyą moię/ : stanowi memu i Honorowi Rzeczypospolitey condignam zostáwione odemnie od wyżey wspomnioney Abdykácyey i iey pronuncyácyey ekscypowáne dochody/ to iest Ekonomią zupełną Malborską/ sto tyśięcy intraty z-Zup Wielickich/ drugie sto tyśięcy co rok z-ceł Koronnych i Ruskich do stołu Krolewskiego należących/ w-Litwie Grodno/ Sokoł/ i Cłá iáko ie trzymano/ aby mię à futuro Principe dochodźiły/ per pacta conventa cavebitis. Przez co nihil de pane bene meritorum decedet. Intraty z Ekonomii wszytkich/ sceptro vacante żeby mię tákże ordinario modo dochodźiły przez cáłe Interregnum, w cale to sobie záchowuię. Będźie to gratitudinis WM. przećiwko mnie (o
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 15
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
, wielkiem pędem skoczy I z dobytą mu szablą śmiele idzie w oczy; Ale on o bój nie dba i tuż przy Rugierze, Gdy go dopadał, dziewkę ogłuszoną bierze.
XX.
I na ramię ją sobie kładzie w onem czesie I tak, jako wilk owcę, na sobie ją niesie, Albo tak, jako sokół czyni gołębiowi, Gdy go niesie w paznogciach, kiedy się obłowi. Widząc Rugier, że wszytko na prędkiej należy Pomocy, ile może, za niem rączo bieży. Ale on zaś tak wielkiem ucieka mu krokiem, Że go już ledwie może Rugier dojźrzeć okiem.
XXI.
Tak jeden uciekając, a goniąc zaś drugi,
, wielkiem pędem skoczy I z dobytą mu szablą śmiele idzie w oczy; Ale on o bój nie dba i tuż przy Rugierze, Gdy go dopadał, dziewkę ogłuszoną bierze.
XX.
I na ramię ją sobie kładzie w onem czesie I tak, jako wilk owcę, na sobie ją niesie, Albo tak, jako sokół czyni gołębiowi, Gdy go niesie w paznogciach, kiedy się obłowi. Widząc Rugier, że wszytko na prędkiej należy Pomocy, ile może, za niem rączo bieży. Ale on zaś tak wielkiem ucieka mu krokiem, Że go już ledwie może Rugier dojźrzeć okiem.
XXI.
Tak jeden uciekając, a goniąc zaś drugi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 231
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
adhibiti sunt? in quid imprimunt signa? Nempe ne ille neget, accepisse se quod acepit. Z Ojców tedy naszych/ jako z żywych obrazów wzór bierzmy/ aby nas za prawdziwe potomstwo miano/ boć jabłko od drzewa nie ma daleko paść/ a jeżeli/ tedy szypka ku niemu obraca się. Nie urodził nigdy Sokół Sowy/ abo Czerepachy Orzeł. Chcemyli prawdziwymi Polakami być/ prawdziwemi Synami Koronnemi/ miejmy veritatem, Bo jeżeli kędy w legaciej Ojczyzna pośle/ zastąpi/ jako nie raz Demostenesowi Amor Commodi, priuata, że się na nią zachcesz oglądać: Zastąpi metus alicuius, jako nie raz Cyceronowi/ że to co być zdrowego rozumiał
adhibiti sunt? in quid imprimunt signa? Nempe ne ille neget, accepisse se quod acepit. Z Oycow tedy nászych/ iáko z żywych obrázow wzor bierzmy/ áby nas zá prawdziwe potomstwo miano/ boć iábłko od drzewá nie ma dáleko páść/ á ieżeli/ tedy szypka ku niemu obraca się. Nie vrodził nigdy Sokoł Sowy/ ábo Czerepáchy Orzeł. Chcemyli prawdźiwymi Polakámi bydz/ prawdziwemi Synámi Koronnemi/ mieymy veritatem, Bo ieżeli kędy w legáciey Oyczyzná posle/ zástąpi/ iáko nie raz Demosthenesowi Amor Commodi, priuata, że się ná nię zachcesz oglądáć: Zástąpi metus alicuius, iáko nie raz Cyceronowi/ że to co być zdrowego rozumiał
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: D4
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
, albo skończyć. BONAE AVES, były, które lotem, śpiewaniem, pokazaniem się, co dobrego obiecowały wierzącym. Takie są. Orzeł z prawego boku nadlatający: KRUK od Wschodu Słońca z krakaniem wesołym lecący, jako też Sęp, Gołąb, według Homera; BUTEO, alias Jastrząb, albo Raróg, Kogut piejący, Sokół, Dzięcioł na południe, albo na pułnoc lewirujący, Wrony, albo Gawrony z lewego boku nadlatujący. Te szczęśliwe Ptactwo od Poetów wzięło Epiteca, że są Albae, Dexterae, Felices, Laetae. Orła na Obóz Nieprzyjacielski lecącego widząc Arystander, jeszcze ante pugnam obiecywał sobie triumfum, jakoż w rzeczy samej pokazał eventus.
, albo skończyć. BONAE AVES, były, ktore lotem, śpiewaniem, pokazaniem się, co dobrego obiecowały wierzącym. Takie są. Orzeł z prawego boku nadlataiący: KRUK od Wschodu Słońca z krakaniem wesołym lecący, iako też Sęp, Gołąb, według Homera; BUTEO, alias Iastrząb, albo Rarog, Kogut pieiący, Sokoł, Dzięcioł na południe, albo na pułnoc lewiruiący, Wrony, albo Gawrony z lewego boku nadlatuiący. Te szczęśliwe Ptactwo od Poetow wzięło Epitheca, że są Albae, Dexterae, Felices, Laetae. Orła na Oboz Nieprzyiacielski lecącego widząc Aristander, ieszcze ante pugnam obiecywał sobie triumphum, iakoż w rzeczy samey pokazał eventus.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 619
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
by cię do piekła po zapłatę posłał. DĄBROWSKI I
Dałeś sobie szlacheckie imię Samuelu, Lecz jakiś ty ksiądz, takiś szlachcic, zwodzicielu. Jako kapłaństwa nie masz, tak nie masz szlachectwa, Jak naukę, tak imię pełne masz zdradziectwa. Jeśli mógł zbieg z klasztoru mieć szlachcica syna, To-ć tedy sokół sowia może być rodzina. II
Był-liś pirwej szlachcicem, niżli predykantem, Przestałeś nim być, skoroś został takim frantem. Jeśli kopyto, łokieć, młot, sypień, nożyce, Odzierają z własnego szlachectwa szlachcice, Ty tak sprosny rzemieślnik masz uść za szlachcica? Godniejszy tego jaki niżli ty woźnica. Bo jego lepszy
by cię do piekła po zapłatę posłał. DĄBROWSKI I
Dałeś sobie ślacheckie imię Samuelu, Lecz jakiś ty ksiądz, takiś ślachcic, zwodzicielu. Jako kapłaństwa nie masz, tak nie masz ślachectwa, Jak naukę, tak imię pełne masz zdradziectwa. Jeśli mógł zbieg z klasztoru mieć ślachcica syna, To-ć tedy sokół sowia może być rodzina. II
Był-liś pirwej ślachcicem, niżli predykantem, Przestałeś nim być, skoroś został takim frantem. Jeśli kopyto, łokieć, młot, sypień, nożyce, Odzierają z własnego ślachectwa ślachcice, Ty tak sprosny rzemieślnik masz uść za ślachcica? Godniejszy tego jaki niżli ty woźnica. Bo jego lepszy
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 262
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
dzień widział się biały, Ani słoneczko jasne. Komuż do wesela Przyść może, gdzie miłego nie masz przyjaciela? Czyli nie każdy serce ma jednakie? Czyli Co z oczu, to i z myśli? A czasem omyli Oko jasne. O tobie tego nie trzymamy, I owszem, się pociechy wszelkiej spodziewamy. Sokół wysoko buja, a bujawszy siła, Jedno mu drzewko; jedna mu gałązka miła. Młodość przestrono patrzy i daleko strzela Z myślami, aż Bóg na wet każdego oddziela Własną cząstką. Kto na niej przestawa spokojnie, Wszystkiego ma dostatek, wszystkiego ma hojnie. I ty myśli uspokój, mój panicze drogi, Nie darmo cię
dzień widział się biały, Ani słoneczko jasne. Komuż do wesela Przyść może, gdzie miłego nie masz przyjaciela? Czyli nie każdy serce ma jednakie? Czyli Co z oczu, to i z myśli? A czasem omyli Oko jasne. O tobie tego nie trzymamy, I owszem, się pociechy wszelkiej spodziewamy. Sokół wysoko buja, a bujawszy siła, Jedno mu drzewko; jedna mu gałązka miła. Młodość przestrono patrzy i daleko strzela Z myślami, aż Bóg na wet każdego oddziela Własną cząstką. Kto na niej przestawa spokojnie, Wszystkiego ma dostatek, wszystkiego ma hojnie. I ty myśli uspokój, mój panicze drogi, Nie darmo cię
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 103
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964