Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła pióra nie trzymały. Rugier z tamtego miejsca odjeżdża wesołym, Widząc, że śpi myśliwiec, koń i pies z sokołem.
XII.
Alcyna, skoro jej to doszło, jakim kształtem Uciekł i straży posiekł i przejechał gwałtem, Tak była tą nowiną w sercu przerażona, Że mało nie umarła, żalem zwyciężona; Szaty darła, twarz sobie paznogciem drapała, Nieostrożną i głupią siebie nazywała, W larmę bije i ludzie do gromady zbiera I gonić
Bliżej się przymknął podeń, zdjął z niego pokrowiec: Pokazał puklerz zaraz doświadczonej mocy, Skoro się blask rozniecił i uderzył w oczy, Bo myśliwca zarazem zmysły odbieżały, Padł pies, padł koń, sokoła pióra nie trzymały. Rugier z tamtego miejsca odjeżdża wesołem, Widząc, że śpi myśliwiec, koń i pies z sokołem.
XII.
Alcyna, skoro jej to doszło, jakiem kształtem Uciekł i straży posiekł i przejechał gwałtem, Tak była tą nowiną w sercu przerażona, Że mało nie umarła, żalem zwyciężona; Szaty darła, twarz sobie paznogciem drapała, Nieostrożną i głupią siebie nazywała, W larmę bije i ludzie do gromady zbiera I gonić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 150
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Labirynty o których gdy by sigillatim mówić przyszło całodziennego o każdy z tych okazji niedosyc by było dyskursu kiedy owe korsuńskie zbaraskie batochowskie tak ciężkie na Ojczyznę przepłynąwszy In undacyje. Tak nieszczęśliwe na stan Rycerski strawili klimakteryki. O który eius saeculi żołnierzach takie było powstało Axioma. Ze kto z tych okazji zdrowo wyszedł jeżeli przed tym nazywanogo sokołem, mógł bezpecznie Tytułowac Phenixem. Niedosyc natym chciwemu sławy Animuszowi Magnae mentes in ardua quaeque obstinatius. Nie ustraszyła ich w wowych przeszłych kompaniach seventis fortunae ferocitas ydą dalej w owe Beresteczkie Białocerkiewskie Mohilowskie Zwawieckie okazje. I tam synowie dobrzy dla Ojczyzny krwie i zdrowia swego niezałują. O takich to z nac Żołnierzach. gdzie
Labirynty o ktorych gdy by sigillatim mowic przyszło całodzięnnego o kozdy z tych okazyi niedosyc by było dyskursu kiedy owe korsunskie zbaraskie batochowskie tak cięszkie na Oyczyznę przepłynąwszy In undacyie. Tak nieszczęsliwe na stąn Rycerski strawili klimakteryki. O ktory eius saeculi zołnierzach takie było powstało Axioma. Ze kto z tych okazyi zdrowo wyszedł iezeli przed tym nazywanogo sokołem, mogł bespecznie Tytułowac Phenixem. Niedosyc natym chciwemu sławy Animuszowi Magnae mentes in ardua quaeque obstinatius. Nie ustraszyła ich w wowych przeszłych kompaniach seventis fortunae ferocitas ydą daley w owe Beresteczkie Białocerkiewskie Mohilowskie Zwawieckie okazyie. I tam synowie dobrzy dla Oyczyzny krwie y zdrowia swego niezałuią. O takich to z nac Zołnierzach. gdzie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 86
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Zachciało się żółwiowi, żeby ptakiem latał, Nie czołgając, dla czego z orłem się pobratał. Prosi, żeby go uczył. Orzeł się wymierza, Że to bez skrzydeł ani może być bez pierza. „I tyś ci się — rzecze ów — wylągł na świat gołem, Wżdy jednako z rarogiem latasz i z sokołem. Najciężej i mnie począć. Kto wie, jeśli z wiosną Skrzydła mi wiatrem, jako i wam, nie wyrosną.” Weźmie go tedy orzeł pod obłoki aże, A niosąc, swym się skrzydłom przypatrować każe. „Będzie dosyć na próbę; proszę was, puśćcie mię” — Mówi żółw, póki jeszcze blisko
Zachciało się żółwiowi, żeby ptakiem latał, Nie czołgając, dla czego z orłem się pobratał. Prosi, żeby go uczył. Orzeł się wymierza, Że to bez skrzydeł ani może być bez pierza. „I tyś ci się — rzecze ów — wylągł na świat gołem, Wżdy jednako z rarogiem latasz i z sokołem. Najciężej i mnie począć. Kto wie, jeśli z wiosną Skrzydła mi wiatrem, jako i wam, nie wyrosną.” Weźmie go tedy orzeł pod obłoki aże, A niosąc, swym się skrzydłom przypatrować każe. „Będzie dosyć na próbę; proszę was, puśćcie mię” — Mówi żółw, póki jeszcze blisko
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 209
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
były; skoro je roztrwoni, Spadł z Ikarem do morskiej i w niej uwiązł toni. Tak młodym radzę skrzydeł, tak skrzeli zażywać, Żeby mieli na starość czym latać, czym pływać; Bo jeśli się do góry ptak wzbiwszy wyśnieci, Nie trzeba go dobijać, nie trzeba nań sieci: Dopiero pod obłoki bujawszy sokołem, Spadnie wszytkim na pośmiech nietoperzem gołem. Jeśli jeszcze uraził kogo, bywszy w pierzu, I wróbel pomści krzywdy swej na nietoperzu. 435. ZAWSZE PRZESZŁY ROK URODZAJNIEJSZY NA TOŻ CZWARTY RAZ
Wszędy z wiekiem nie tylko skaza w urodzajach, Przecież najgorszą w ludzkich widzieć obyczajach; Bo co grzechem u świata starego bywało,
były; skoro je roztrwoni, Spadł z Ikarem do morskiej i w niej uwiązł toni. Tak młodym radzę skrzydeł, tak skrzeli zażywać, Żeby mieli na starość czym latać, czym pływać; Bo jeśli się do góry ptak wzbiwszy wyśnieci, Nie trzeba go dobijać, nie trzeba nań sieci: Dopiero pod obłoki bujawszy sokołem, Spadnie wszytkim na pośmiech nietoperzem gołem. Jeśli jeszcze uraził kogo, bywszy w pierzu, I wróbel pomści krzywdy swej na nietoperzu. 435. ZAWSZE PRZESZŁY ROK URODZAJNIEJSZY NA TOŻ CZWARTY RAZ
Wszędy z wiekiem nie tylko skaza w urodzajach, Przecież najgorszą w ludzkich widzieć obyczajach; Bo co grzechem u świata starego bywało,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 259
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i was goli. 3. EPITALAMIUM PANU FAGLOWI Z PANNĄ GAWROŃSKĄ
Starożytą w Podgórzu szlachtą są Faglowie; Ptak po polsku, fogiel się po niemiecku zowie. Nie krogulec przepiórki, co mu połów łatwy; Nie jastrząb, co bezbronne gniecie kuropatwy; Nie raróg, co zająca zalatuje polem — Ale w rodzie Faglowie lęgą się sokołem. Piersiami bowiem tłuką, nie chwytając w spony, Co w pierzu; jako widzim, że też i gawrony; A skoro go pod sobą dzwonkami zagłuszy, Tak zwiąże jednym hakiem, że się ani ruszy. Nie chce się wspaniały ptak długim mordem bawić, Dość wygranej położyć; dość gawrona skrwawić. Nie skubie,
i was goli. 3. EPITALAMIUM PANU FAGLOWI Z PANNĄ GAWROŃSKĄ
Starożytą w Podgórzu szlachtą są Faglowie; Ptak po polsku, fogiel się po niemiecku zowie. Nie krogulec przepiórki, co mu połów łatwy; Nie jastrząb, co bezbronne gniecie kuropatwy; Nie raróg, co zająca zalatuje polem — Ale w rodzie Faglowie lęgą się sokołem. Piersiami bowiem tłuką, nie chwytając w spony, Co w pierzu; jako widzim, że też i gawrony; A skoro go pod sobą dzwonkami zagłuszy, Tak zwiąże jednym hakiem, że się ani ruszy. Nie chce się wspaniały ptak długim mordem bawić, Dość wygranej położyć; dość gawrona skrwawić. Nie skubie,
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 356
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zacnych Moskwicinów pożył, na harcu trzy postrzały odniósł, tak, że się z samymi strzałami potym do obozu wrócił. Aleć i od działa wolen nie był. Bo aczkolwiek sam Pan Bóg ręką swą zasłonić go raczył, wszakoż mu przecie sztukę szaty zwierzchnej zachwyciła kula pode Pskowem. Nie wspominam osobliwej jego pod Luczenem, Sokołem, Newlem, i kędy indziej posługi, niewspominam w Senacie rad mądrych, Ojczyźnie barzo zdrowych, ani na Trybunalech czujnego sprawiedliwości przestrzegania, więc i Poselstw, Urzędy same i Dygnitarstwa które miał, co był zacz pokazują. Jako zasię brat jego, a Stryj W. M. Wojciech, Nadworny Chorązy, i na
zacnych Moskwićinow pożył, ná hárcu trzy postrzały odniosł, ták, że sie z sámymi strzałámi potym do obozu wroćił. Aleć y od dziáłá wolen nie był. Bo áczkolwiek sam Pan Bog ręką swą zásłonić go raczył, wszákoż mu przećie sztukę száty zwierzchney záchwyćiłá kulá pode Pskowem. Nie wspominam osobliwey iego pod Luczenem, Sokołem, Newlem, y kędy indziey posługi, niewspominam w Senaćie rad mądrych, Oyczyznie bárzo zdrowych, áni ná Trybunalech czuynego spráwiedliwośći przestrzegánia, więc y Poselstw, Urzędy sáme y Dygnitárstwá ktore miał, co był zacz pokázuią. Iáko záśię brát iego, á Striy W. M. Woyćiech, Nadworny Chorązy, y ná
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 12
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
przywiedzie W podczaszem Jowiszowym piękność Ganimedzie, W myśliwym Adonidzie i — co się stał kwiatem — W Narcysie: żaden gładysz z tych w urodzie bratem Nie był tego Lechity z kibici, z statury. Malować było trzeba dzieło to z natury: Przy białej kompleksjej dwa różowe kwiatki Zakwitały w jagodach, a z oczu gagatki Strzygły sokołem wzrokiem, zaś w subtelnych cale Wargach się wyrażały szkarłatne korale. Męskie czoło brwią smukłą z samokrętym włosem Ogrodziła natura zawiesistym nosem, Z którego pospolicie o tajemnej mierze Dama — iż nie zawiedzie — proporcją bierze W kupidynowym placu. I niech każdy przyzna: Przy takowych przymiotach z talentem mężczyzna Udatny — jeżeli to rzecz można,
przywiedzie W podczaszem Jowiszowym piękność Ganimedzie, W myśliwym Adonidzie i — co sie stał kwiatem — W Narcysie: żaden gładysz z tych w urodzie bratem Nie był tego Lechity z kibici, z statury. Malować było trzeba dzieło to z natury: Przy białej kompleksyej dwa rożowe kwiatki Zakwitały w jagodach, a z oczu gagatki Strzygły sokołem wzrokiem, zaś w subtelnych cale Wargach się wyrażały szkarłatne korale. Męskie czoło brwią smukłą z samokrętym włosem Ogrodziła natura zawiesistym nosem, Z ktorego pospolicie o tajemnej mierze Dama — iż nie zawiedzie — proporcyą bierze W kupidynowym placu. I niech każdy przyzna: Przy takowych przymiotach z talentem mężczyzna Udatny — jeżeli to rzecz można,
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 12
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
ojca tak dobrego synem: Możeć piekło i niebo grzech od nas odrażać, Lecz go z samej miłości nie trzeba obrażać. 120. KAWALER DO DAMY, PTAKI POSYŁAJĄC
Ptakić posyłam pewnym moich chęci znakiem; Ach, gdzieżby mi się wolno stać samemu ptakiem! Z orłem bym na wyścigi o met szedł, z sokołem,
A dziś jeszcze biłbym ci, śliczna damo, czołem. Rozśmiejesz się podobno, moje słysząc wota: Trudno ma latać, który ptak się w sieci mota. Ja nie dbam, chociaż z sieci, gdy nie można lotem, Byle twoim być; prawda, tu prędzej, tam potem, Kędy chociaż
ojca tak dobrego synem: Możeć piekło i niebo grzech od nas odrażać, Lecz go z samej miłości nie trzeba obrażać. 120. KAWALER DO DAMY, PTAKI POSYŁAJĄC
Ptakić posyłam pewnym moich chęci znakiem; Ach, gdzieżby mi się wolno stać samemu ptakiem! Z orłem bym na wyścigi o met szedł, z sokołem,
A dziś jeszcze biłbym ci, śliczna damo, czołem. Rozśmiejesz się podobno, moje słysząc wota: Trudno ma latać, który ptak się w sieci mota. Ja nie dbam, chociaż z sieci, gdy nie można lotem, Byle twoim być; prawda, tu prędzej, tam potem, Kędy chociaż
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 285
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Spytany, co wżdy czynił, rzecze: Piłem, Panie. 41. CHARTOWI
Nie lisy, nie zające same, czemu kilka Lat minęło, alem się bezpiecznie jął wilka; Sarna mi nie uciekła i com tylko zoczył, Co mną poszczwał, wszytko to mój pan wnetże troczył. Stąd mnie zwano Sokołem; dziś, niestocie, zową, Skoro mi lata nogi odebrały, Sową. Póki chodzim, póty się godzim; są dostatki — Oglądaj się na starość, boć i mnie na jatki Wypędzono suchego, gdzie, ledwie w rynsztoku Liznę posoki, hycel zagłuszył mnie z boku. Ścierw krukom, rękawice z skórki szyją
Spytany, co wżdy czynił, rzecze: Piłem, Panie. 41. CHARTOWI
Nie lisy, nie zające same, czemu kilka Lat minęło, alem się bezpiecznie jął wilka; Sarna mi nie uciekła i com tylko zoczył, Co mną poszczwał, wszytko to mój pan wnetże troczył. Stąd mnie zwano Sokołem; dziś, niestocie, zową, Skoro mi lata nogi odebrały, Sową. Póki chodzim, póty się godzim; są dostatki — Oglądaj się na starość, boć i mnie na jatki Wypędzono suchego, gdzie, ledwie w rynsztoku Liznę posoki, hycel zagłuszył mnie z boku. Ścierw krukom, rękawice z skórki szyją
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 447
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987