inne spinis et tribulis: Na jeden się Horyzont Sól Pater, łaskawym patrzy okiem, i czyni faecundum, na inny zyzem poziera, alias nie zyznym okiem. Nad Hiszpańskiego Monarchy kapeluszem nie zachodzi Słońce nigdy, a Islandom i Laponom nie świeci po pół roku: Orłom, Ostrowidzom, jest miłym obiektem, Cymmeryjskiej Nacyj i Sowom fatalnym; tamtych czyści oczy, a tych czyni lippientes. Zgoła: Non omnis fert omnia tellus.
Hic segetes, illic veniunt felicius uvae: mowi Pòéta Virg: India mittit ebur, molles dant Thura Sabaei.
WZŁOTO, które się u Chymików zowie Sól, i w SREBRO, które u tychże nazywa się
inne spinis et tribulis: Na ieden się Horyzont Sol Pater, łaskawym patrzy okiem, y czyni faecundum, na inny zyzem poziera, alias nie zyznym okiem. Nad Hiszpańskiego Monarchy kapeluszem nie zachodzi Słońce nigdy, á Islandom y Laponom nie świeci po puł roku: Orłom, Ostrowidzom, iest miłym obiektem, Cymmeriyskiey Nacyi y Sowom fatalnym; tamtych czyści oczy, á tych czyni lippientes. Zgoła: Non omnis fert omnia tellus.
Hic segetes, illic veniunt felicius uvae: mowi Pòéta Virg: India mittit ebur, molles dant Thura Sabaei.
WZŁOTO, ktore się u Chymikow zowie SOL, y w SREBRO, ktore u tychże nazywa się
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 995
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, murem opasane nad rzeką Horyniem, sedes olim Książąt Ostrogskich; gdzie starożytnego Zamku na pagórku jest jeszcze część mieszkalna, w którym i Cerkiew stoi sensim waląca się, którą mieli niegdy sub cura sua Zakonnicy Greckiej Religii; ale dla wielkiego uporu w Schiśmie i dla buntów na Dziedzicznego Pana klątwą i wygnaniem ukarani, a Cerkiew sowom i wrobłom zostawiona pro latibulis. Jest w tym miejście wspaniałe Collegium Soc: IESU wielkości ekstraodrynaryjnej, z hojnej fundacyj Aloizyj Chodkiewiczowej Księżny Ostrogskiej Wojewodziny Wileńskiej Hetmanowej Wielkiej Litewskiej, in opinione Sanctitatis zeszłej.
POZNAN Miasto nad rzeką Wartą Stolica Wielkopolska z Zamkiem: Ma wiele w sobie gracyj z wysokich kamienic i obsernego rynku. Nazwane jest
, murem opásane nád rzeką Horyniem, sedes olim Xiążąt Ostrogskich; gdźie starożytnego Zamku ná pagorku iest ieszcze część mieszkalná, w ktorym y Cerkiew stoi sensim waląca się, ktorą mieli niegdy sub cura sua Zákonnicy Greckiey Religii; ale dla wielkiego uporu w Schismie y dla buntow ná Dziedźicznego Paná klątwą y wygnániem ukaráni, á Cerkiew sowom y wroblom zostawioná pro latibulis. Iest w tym mieyscie wspaniałe Collegium Soc: IESU wielkości extráordynaryiney, z hoyney fundacyi Aloizyi Chodkiewiczowey Xiężny Ostrogskiey Woiewodźiny Wileńskiey Hetmanowey Wielkiey Litewskiey, in opinione Sanctitatis zeszłey.
POZNAN Miasto nád rzeką Wartą Stolica Wielkopolska z Zámkiem: Má wiele w sobie gracyi z wysokich kamienic y obsernego rynku. Názwane iest
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 316
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
Parki biorą na zguby zawzięte. 102
Już ci jej wargi schną i żółknie cera, Już ci i suche storczem marzną kości, Już teraz Kloto — co była Wenera. Przebog! takiżto koniec jest gładkości? Już one brudna skryła portyjera Do grobu lube i wdzięczne miłości. Już z onej ślicznej pary teraz trupy Brudnym się sowom dostały na łupy. 103
W szerokim placu leżą dwoje ciała Piram i Tyzbe mieczem przebodziony. Takci się stało, jako miłość chciała, Od tej Wprzód oni zostali zranioni. Przecie Wenera swego dokazała
I kędy chciała, tam użyła broni. Jako serdecznie kochali się w sobie, Tak też i wiecznie w smutnym legli grobie
Parki biorą na zguby zawzięte. 102
Już ci jej wargi schną i żółknie cera, Już ci i suche storczem marzną kości, Już teraz Kloto — co była Wenera. Przebog! takiżto koniec jest gładkości? Już one brudna skryła portyjera Do grobu lube i wdzięczne miłości. Już z onej ślicznej pary teraz trupy Brudnym się sowom dostały na łupy. 103
W szerokim placu leżą dwoje ciała Piram i Tyzbe mieczem przebodziony. Takci się stało, jako miłość chciała, Od tej wprzod oni zostali zranioni. Przecie Wenera swego dokazała
I kędy chciała, tam użyła broni. Jako serdecznie kochali się w sobie, Tak też i wiecznie w smutnym legli grobie
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 36
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
już spokojne, co siedzą na Jajach, Te zaś choć ślepe z Domków wyglądają, Temu miód niesie, muszkę, temu mrówkę, To pyszczkiem prosi, to nachyla główkę. Żadne próżnować niechce w czasie drogim, Każde się stara mieć z piskląt pociechę, Choć tego tuzin jest w Domku ubogim, Przecie ich bronią Sowom nosić w strzechę, Kukułka pragnąc potomstwa, co robi? Z przymusem Mamkę dzieciom przysposobi. Tu słowik wdzięczne przemiany w swym głosie, Posyła Echu, które chętnie niesie, Przyjemny koncert porankowej rosie, Słychać go w Łozach słychać wciemnym lesie, A gdzie strumyczek szemrząc płynie wąski, Pleszcze skrzydełka skoczywszy z gałązki. W lasach
iuż spokoyne, co siedzą ná Jaiach, Te zaś choć ślepe z Domkow wyglądaią, Temu miod niesie, muszkę, temu mrowkę, To pyszczkiem prosi, to náchyla głowkę. Zádne prożnować niechce w czásie drogim, Każde się stára mieć z piskląt pociechę, Choć tego tuzin iest w Domku ubogim, Przecie ich bronią Sowom nosić w strzechę, Kukułka prágnąc potomstwa, co robi? Z przymusem Mamkę dzieciom przysposobi. Tu słowik wdzięczne przemiany w swym głosie, Posyła Echu, ktore chętnie niesie, Przyiemny koncert porankowey rosie, Słychać go w Łozach słychać wciemnym lesie, A gdzie strumyczek szemrząc płynie wąski, Plesżcze skrzydełka skoczywszy z gáłąski. W lásach
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 103
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752